[ Pobierz całość w formacie PDF ]
będzie spać u nas. Urządzimy sobie ostatnią panieńską prywatkę. Sophie zaśmiała się.
Też mi prywatka! Trzy dziewczyny, pizza i szampan. Dość nietypowe pożegnanie
wolności.
Tamsin nie jest typowa.
Tamsin niebawem się zjawiła. Przyjaciółki przywitały się serdecznie i wsiadły do
czekającej taksówki. Dopiero w drodze Sophie przyjrzała się uważniej przyszłej pannie
młodej.
Zlicznie wyglądasz.
Co oznacza, że bardzo schudłam, tak? Tamsin popatrzyła na Sophie. Ty też. Ale ja
mam milion spraw do załatwienia, prawie nic nie jem i zawzięcie się gimnastykuję, żeby w
dniu ślubu wyglądać jak modelka. Czemu ty zmizerniałaś?
Bo rozstała się z mężczyzną swego życia wyjaśniła Lucy.
Odprawiłaś Glena? ucieszyła się Tamsin. Nareszcie!
Nie jesteś na bieżąco. Rozstała się z następnym wybrankiem.
O, nic nie wiedziałam. Wieczorem musisz mi wszystko opowiedzieć. No, może nie
wszystko...
Dawniej przyjaciółki bardzo się różniły. Lucy była wysoka i bardzo szczupła, Sophie
niska i pulchna, a Tamsin średniego wzrostu i mocno przy kości. Teraz wszystkie trzy
wyprzystojniały. Lucy i Sophie były w eleganckich kostiumach, a Tamsin w długim
granatowym płaszczu i różowym szalu udrapowanym na ramionach.
Gdy wysiadły przed domem towarowym, Tamsin zarządziła:
Zaczniemy od najwyższego piętra, zejdziemy na dół, oglądając wszystkie stoiska z
sukniami, a potem znowu wrócimy na górę.
Przy pierwszym stoisku Tamsin powiedziała:
Szukajmy czegoś pod kolor włosów Sophie. Tobie, Lucy, jest do twarzy w każdym
kolorze. Uśmiechnęła się promiennie. Tatuś powiedział, że tym razem mogę wydać, ile
dusza zapragnie.
Zachwyciła się suknią we wzór imitujący skórę lamparta, ozdobioną cekinami, ale
przyjaciółki gorąco zaprotestowały.
Wyobraz sobie minę pastora tłumaczyła Sophie. Chyba zemdlałby, gdybyśmy
przyszły do kościoła w czymś takim.
Czy zdradzisz zaczęła Lucy z niewinną miną na co ty się zdecydowałaś? Wciąż
obstajesz przy złotym brokacie?
Nie. Dawno z niego zrezygnowałam i wystąpię w tradycyjnym atłasie. Nie oparłam się
jednak pokusie i na staniku będzie złoty haft, mam nadzieję, że nie zrobię z siebie
pośmiewiska.
Tamsin była najładniejsza z całej trójki, więc Sophie i Lucy uśmiechnęły się pobłażliwie.
Będziesz wyglądać jak marzenie zapewniły jednogłośnie. David ma szczęście.
Wciąż mi to powtarza przyznała zadowolona Tamsin. Chcę, żebyście wy też pięknie
się prezentowały. Musicie wszystkich olśnić.
Sophie z żalem oderwała wzrok od powłóczystej sukni z brązowego jedwabiu. Z
udawanym entuzjazmem przystała na ostateczny wybór Tamsin, której przypadła do gustu
kreacja z szyfonu, z dużym dekoltem i suto marszczoną spódnicą.
Podczas lunchu Lucy uśmiechnęła się porozumiewawczo do Sophie i powiedziała:
Dobrze, że były nasze rozmiary w tym samym odcieniu granatu. Módlmy się o
bezwietrzny dzień.
Na wszelki wypadek włóżcie granatowe szorty zażartowała Tamsin.
Po zrobieniu zakupów wsiadły do taksówki zmęczone, ale bardzo zadowolone.
Znajdowały się w połowie drogi, gdy zadzwonił telefon Sophie.
Słucham?
Gdzie jesteś? zapytał Jago.
W taksówce. Wracamy do domu.
Znalazłem mieszkanie i niedługo się przeprowadzę, więc zapisz adres. Proszę dodał
błagalnym tonem.
Zapisała adres w notesie, sucho podziękowała i szybko się rozłączyła.
Czy to był twój nowy znajomy? spytała zaintrygowana Tamsin. Szkoda, że go nie
widziałam. Lucy, jaki on jest?
Wysoki, szczupły, ciemnowłosy. Czego chciał?
Podał mi adres, bo już znalazł mieszkanie.
Nie zamierza zatem poddać się bez wałki ucieszyła się Lucy. Widzę, że twój opór
słabnie.
Była to prawda, więc Sophie tym gwałtowniej zaprzeczyła.
Przez cały wieczór uparcie kierowała rozmowę na przygotowania do ślubu. Skromna
kolacja składała się z pizzy i wina. Cieszyły się, że znowu są razem.
Oczywiście poprosiłam Charlotte, żeby zajęła się kwiatami mówiła z ożywieniem
Tamsin.
Tylko nie każ nam wpinać kwiatów we włosy poprosiła Lucy, błagalnie składając
ręce.
Jeszcze się zastanowię. Tamsin popatrzyła na fryzurę przyjaciółki. Ostrzygłaś się
prawie na rekruta, więc chyba rzeczywiście zrezygnuję z tego pomysłu. Wiesz Sophie,
Charlotte i Ben są bardzo zapracowani i nie przyjdą na wesele. Wyobraz sobie, że tego
samego dnia odbędą się aż trzy śluby.
Sophie też najchętniej nie poszłaby na wesele. Znajomi w Highfield Hall podejrzewali, że
wakacje niezbyt się jej udały, bo wprawdzie była opalona, lecz nie tryskała energią.
Wmawiała sobie, że po urlopie bez większego trudu powróci do poprzedniego życia,
niestety, okazało się to niemożliwe. Jago dał jej co prawda swój nowy adres, ale na tym ich
kontakt się urwał.
Starała się odpędzić smutek wzmożoną aktywnością. Częściej niż zwykle dzwoniła do
matki, częściej chodziła na aerobik, raz i drugi wybrała się z Joanną do kina w Cheltenham, a
z Jonem do restauracji. W soboty i niedziele pracowała w ogródku. Z wdzięcznością
przyjmowała zaproszenia od państwa Laingów, a oni byli tym zachwyceni.
W ciągu tygodnia nie miała czasu na ponure rozmyślania, zwłaszcza że często zostawała
po godzinach.
To żaden kłopot, naprawdę szczerze zapewniała Stephena. Wracaj do żony i dzieci.
Poradzę sobie.
Pewnego wieczoru wróciła dość pózno i ledwo włączyła automatyczną sekretarkę,
usłyszała oburzony głos Glena.
Po co wyrzucasz pieniądze na prawnika? Wysmażył takie pismo, jakbym był [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
będzie spać u nas. Urządzimy sobie ostatnią panieńską prywatkę. Sophie zaśmiała się.
Też mi prywatka! Trzy dziewczyny, pizza i szampan. Dość nietypowe pożegnanie
wolności.
Tamsin nie jest typowa.
Tamsin niebawem się zjawiła. Przyjaciółki przywitały się serdecznie i wsiadły do
czekającej taksówki. Dopiero w drodze Sophie przyjrzała się uważniej przyszłej pannie
młodej.
Zlicznie wyglądasz.
Co oznacza, że bardzo schudłam, tak? Tamsin popatrzyła na Sophie. Ty też. Ale ja
mam milion spraw do załatwienia, prawie nic nie jem i zawzięcie się gimnastykuję, żeby w
dniu ślubu wyglądać jak modelka. Czemu ty zmizerniałaś?
Bo rozstała się z mężczyzną swego życia wyjaśniła Lucy.
Odprawiłaś Glena? ucieszyła się Tamsin. Nareszcie!
Nie jesteś na bieżąco. Rozstała się z następnym wybrankiem.
O, nic nie wiedziałam. Wieczorem musisz mi wszystko opowiedzieć. No, może nie
wszystko...
Dawniej przyjaciółki bardzo się różniły. Lucy była wysoka i bardzo szczupła, Sophie
niska i pulchna, a Tamsin średniego wzrostu i mocno przy kości. Teraz wszystkie trzy
wyprzystojniały. Lucy i Sophie były w eleganckich kostiumach, a Tamsin w długim
granatowym płaszczu i różowym szalu udrapowanym na ramionach.
Gdy wysiadły przed domem towarowym, Tamsin zarządziła:
Zaczniemy od najwyższego piętra, zejdziemy na dół, oglądając wszystkie stoiska z
sukniami, a potem znowu wrócimy na górę.
Przy pierwszym stoisku Tamsin powiedziała:
Szukajmy czegoś pod kolor włosów Sophie. Tobie, Lucy, jest do twarzy w każdym
kolorze. Uśmiechnęła się promiennie. Tatuś powiedział, że tym razem mogę wydać, ile
dusza zapragnie.
Zachwyciła się suknią we wzór imitujący skórę lamparta, ozdobioną cekinami, ale
przyjaciółki gorąco zaprotestowały.
Wyobraz sobie minę pastora tłumaczyła Sophie. Chyba zemdlałby, gdybyśmy
przyszły do kościoła w czymś takim.
Czy zdradzisz zaczęła Lucy z niewinną miną na co ty się zdecydowałaś? Wciąż
obstajesz przy złotym brokacie?
Nie. Dawno z niego zrezygnowałam i wystąpię w tradycyjnym atłasie. Nie oparłam się
jednak pokusie i na staniku będzie złoty haft, mam nadzieję, że nie zrobię z siebie
pośmiewiska.
Tamsin była najładniejsza z całej trójki, więc Sophie i Lucy uśmiechnęły się pobłażliwie.
Będziesz wyglądać jak marzenie zapewniły jednogłośnie. David ma szczęście.
Wciąż mi to powtarza przyznała zadowolona Tamsin. Chcę, żebyście wy też pięknie
się prezentowały. Musicie wszystkich olśnić.
Sophie z żalem oderwała wzrok od powłóczystej sukni z brązowego jedwabiu. Z
udawanym entuzjazmem przystała na ostateczny wybór Tamsin, której przypadła do gustu
kreacja z szyfonu, z dużym dekoltem i suto marszczoną spódnicą.
Podczas lunchu Lucy uśmiechnęła się porozumiewawczo do Sophie i powiedziała:
Dobrze, że były nasze rozmiary w tym samym odcieniu granatu. Módlmy się o
bezwietrzny dzień.
Na wszelki wypadek włóżcie granatowe szorty zażartowała Tamsin.
Po zrobieniu zakupów wsiadły do taksówki zmęczone, ale bardzo zadowolone.
Znajdowały się w połowie drogi, gdy zadzwonił telefon Sophie.
Słucham?
Gdzie jesteś? zapytał Jago.
W taksówce. Wracamy do domu.
Znalazłem mieszkanie i niedługo się przeprowadzę, więc zapisz adres. Proszę dodał
błagalnym tonem.
Zapisała adres w notesie, sucho podziękowała i szybko się rozłączyła.
Czy to był twój nowy znajomy? spytała zaintrygowana Tamsin. Szkoda, że go nie
widziałam. Lucy, jaki on jest?
Wysoki, szczupły, ciemnowłosy. Czego chciał?
Podał mi adres, bo już znalazł mieszkanie.
Nie zamierza zatem poddać się bez wałki ucieszyła się Lucy. Widzę, że twój opór
słabnie.
Była to prawda, więc Sophie tym gwałtowniej zaprzeczyła.
Przez cały wieczór uparcie kierowała rozmowę na przygotowania do ślubu. Skromna
kolacja składała się z pizzy i wina. Cieszyły się, że znowu są razem.
Oczywiście poprosiłam Charlotte, żeby zajęła się kwiatami mówiła z ożywieniem
Tamsin.
Tylko nie każ nam wpinać kwiatów we włosy poprosiła Lucy, błagalnie składając
ręce.
Jeszcze się zastanowię. Tamsin popatrzyła na fryzurę przyjaciółki. Ostrzygłaś się
prawie na rekruta, więc chyba rzeczywiście zrezygnuję z tego pomysłu. Wiesz Sophie,
Charlotte i Ben są bardzo zapracowani i nie przyjdą na wesele. Wyobraz sobie, że tego
samego dnia odbędą się aż trzy śluby.
Sophie też najchętniej nie poszłaby na wesele. Znajomi w Highfield Hall podejrzewali, że
wakacje niezbyt się jej udały, bo wprawdzie była opalona, lecz nie tryskała energią.
Wmawiała sobie, że po urlopie bez większego trudu powróci do poprzedniego życia,
niestety, okazało się to niemożliwe. Jago dał jej co prawda swój nowy adres, ale na tym ich
kontakt się urwał.
Starała się odpędzić smutek wzmożoną aktywnością. Częściej niż zwykle dzwoniła do
matki, częściej chodziła na aerobik, raz i drugi wybrała się z Joanną do kina w Cheltenham, a
z Jonem do restauracji. W soboty i niedziele pracowała w ogródku. Z wdzięcznością
przyjmowała zaproszenia od państwa Laingów, a oni byli tym zachwyceni.
W ciągu tygodnia nie miała czasu na ponure rozmyślania, zwłaszcza że często zostawała
po godzinach.
To żaden kłopot, naprawdę szczerze zapewniała Stephena. Wracaj do żony i dzieci.
Poradzę sobie.
Pewnego wieczoru wróciła dość pózno i ledwo włączyła automatyczną sekretarkę,
usłyszała oburzony głos Glena.
Po co wyrzucasz pieniądze na prawnika? Wysmażył takie pismo, jakbym był [ Pobierz całość w formacie PDF ]