[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dwoma legionami do Gades, tam trzymać cały zapas zboża i okręty, poznał bowiem, że
cała prowincja jest za Cezarem. Wydało mu się, że nietrudno będzie prowadzić wojnę,
gdy zboże i okręty będzie miał zebrane na wyspie. Cezar, mimo że liczne i pilne sprawy
wzywały go do Italii, postanowił nie lekceważyć żadnych działań wojennych w obu
Hiszpaniach, zwłaszcza że wiedział, ilu stronników posiada Pompejusz w bliższej
prowincji i jak wiele łoży, aby ich pozyskać.
Posłał do Hiszpanii Dalszej Kwintusa Kasjusza, trybuna ludu, z dwoma legionami, a sam
z sześciuset jezdzcami, nie oszczędzając koni, ruszył naprzód. Jeszcze wcześniej wysłał
edykt zwołujący na określony dzień do Korduby urzędników i naczelników wszystkich
gmin. Na to wezwanie w całej prowincji nie znalazła się ani jedna gmina, która by nie
posłała do Korduby części swojego senatu, nie było obywatela rzymskiego choć trochę
50
znanego, który by się nie stawił w tym dniu. Jednocześnie związek obywateli rzymskich
w Kordubie z własnego popędu zamknął bramy przed Warronem, rozstawił straże i
posterunki na wieżach i murach, a dwie kohorty, tak zwane kolonialne, które się tam
przypadkiem znalazły, zatrzymał dla obrony miasta. W tych samych dniach Karmona,
najsilniejsza z gmin w całej prowincji, samorzutnie usunęła trzy kohorty, które Warron
osadził na zamku, i zamknęła przed nim bramy.
To skłoniło Warrona do pośpiechu. Widząc, z jakim zapałem prowincja opowiada się za
Cezarem, chciał jak najprędzej dotrzeć do Gades, w obawie, że mu odetną drogi i
przeprawy. Jeszcze niedaleko uszedł, gdy mu oddano pismo z Gades: na . wieść o
edykcie Cezara starszyzna miejską, zmówiwszy się z trybunami kohort, które tam stały
załogą, postanowiła wygnać Ga-loniusza, a miasto i wyspę zabezpieczyć dla Cezara.
Poradzono
Galoniuszowi, żeby dobrowolnie, póki to bezpieczne, opuścił Gades, a jeśli tego nie
uczyni, znajdzie się inny sposób. Galoniusz przerażony umknął. Ledwie się to rozniosło,
gdy jeden z dwóch legionów, tak zwany krajowy, wyszedł ze sztandarami z obozu
Warrona i w jego oczach przeniósł się do Hispalis, gdzie rozsiadł się na forum i w
portykach, nie czyniąc nic złego. Związek obywateli rzymskich w tym mieście powitał
żołnierzy z radością, każdy pragnął ich ugościć we własnym domu. Zaniepokojony War-
ron dał znać, że zmienił kierunek i maszeruje na Italikę, lecz przyjaciele donieśli mu, że
zastanie tam bramy zamknięte. Mając wszystkie drogi odcięte, napisał do Cezara, że jest
gotów oddać swój legion, komu on rozkaże. Cezar wysłał doń Sekstusa Cezara dla
przejęcia legionu. Warron zaś przybył do Korduby, złożył Cezarowi dokładne rachunki,
przekazał wszystkie, jakie posiadał, pieniądze, podał, ile i gdzie ma zboża i okrętów.
Cezar na wiecu w Kordubie dziękował wszystkim po kolei warstwom społeczeństwa:
obywatelom rzymskim - że się postarali utrzymać dlań miasto, Hiszpanom - że wypędzili
załogi, Gady tanom - że udaremnili zamiary jego przeciwników, a sobie zdobyli wolność,
trybunom wojskowym i centurionom, którzy tu wprowadzili załogę - że własną dzielnością
przyczynili się do powodzenia całej sprawy. Obywateli rzymskich, którzy Warro-nowi
obiecali pieniądze na potrzeby publiczne, zwolnił ze zobowiązań, a tym, co za zbyt
swobodne słowa zostali skazani, zwrócił majątki. U niektórych szczepów rozdał nagrody
zarówno całym gminom, jak osobom prywatnym, innych obdzielił nadzieją na przyszłość i
po dwóch dniach z Korduby ruszył do Gades. Tam najpierw kazał odwiezć z powrotem
pieniądze i pamiątki zabrane ze świątyni Herkulesa i ukryte w domu prywatnym. Zarząd
prowincji powierzył Kasjuszowi wraz z czterema legionami, a sam po kilku dniach udał
się do Tarrakony z okrętami, które bądz sam Warron, bądz na rozkaz Warrona zbudowali
Gadytanie. Tam już oczekiwały go poselstwa z całej prawie bliższej prowincji. Podobnie
jak w Kordubie, i tu wyróżnił zaszczytami gminy i osoby prywatne, po czym drogą lądową
udał się do Narbony, a stamtąd do Marsylii. Tu zastał wiadomość, że ogłoszono w
Rzymie ustawę o dyktaturze i pretor Marek Lepidus jego obwołał dyktatorem.
51
Marsylijczycy, utrapieni wszelkimi klęskami, doprowadzeni brakiem żywności do
skrajnego niedostatku, dwukrotnie pokonam na morzu, i gdy każdy ich wypad kończył się
porażką, i gdy jeszcze dotknęła ich zaraza, skutek długiego oblężenia i zmiany wiktu
(żywili się bowiem wszyscy starym prosem i zepsutym jęczmieniem, którego zapasy z
dawna były przygotowane na takie okoliczności), mając zburzoną wieżę i znaczną część
muru w ruinie, a żadnej nadziei na pomoc od prowincji i wojsk, które, jak się okazało,
przeszły na stronę Cezara, postanowili poddać się bez wykrętów. Lecz parę dni
wcześniej Domicjusz, zwietrzywszy zamiary Marsy li jeżyków, wziął trzy statki, dwa z nich
oddał swoim przyjaciołom, na trzeci sam wsiadł i wymknął si^ pod osłoną burzliwej
pogody. Dostrzegły go okręty, które z rozkazu Brutusa co dzień pilnowały portu, i
podniósłszy kotwice zaczęły go ścigać. Tylko statek Domicjusza wytrwał w ucieczce i
dzięki burzy szybko znikł z oczu, dwa inne ze strachu przed naszymi okrętami wróciły do
portu. Marsylijczycy, zgodnie z rozkazami, wydają wszelką broń i machiny wojenne,
pieniądze ze skarbu, z portu i doków wyprowadzają okręty. Cezar oszczędził ich nie ze
względu na jakiekolwiek zasługi wobec niego, ale z uwagi na starożytność i sławę
miasta, i zostawiwszy jako załogę dwa legiony, resztę wojska odesłał do Italii i sam juszył
do Rzymu.
W tym czasie Gajus Kurion przeprawił się z Sycylii do Afryki. Od początku lekceważąc
siły P. Atiusza Warusa, wziął tylko dwa z czterech legionów, jakie od Cezara otrzymał,
poza tym pięciuset jezdzców. Po dwóch dniach i trzech nocach żeglugi przybił do
miejscowości zwanej Ankwilaria. Odległa od Klupei o dwadzieścia dwa tysiące kroków,
ma przystań wcale dogodna latem i zamkniętą między dwoma wysokimi przylądkami.
Czatował na niego pod Klupeą młody Lucjusz Cezar z dziesięciu okrętami wojennymi,
które zostały w Utyce po wojnie z korsarzami i które Publiusz Atiusz kazał naprawić ze
względu na obecną wojnę. Lucjusz Cezar tak się przeraził liczbą naszych okrętów, że
umknął z pełnego morza, przybił do najbliższego lądu i tam zostawił swój zbrojny
trójrzędowiec na wybrzeżu, a sam na piechotę uciekł do Hadrumetum. W tym mieście
stał załogą z jednym legionem Gajus Konsydiusz Longus. Po ucieczce młodego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
dwoma legionami do Gades, tam trzymać cały zapas zboża i okręty, poznał bowiem, że
cała prowincja jest za Cezarem. Wydało mu się, że nietrudno będzie prowadzić wojnę,
gdy zboże i okręty będzie miał zebrane na wyspie. Cezar, mimo że liczne i pilne sprawy
wzywały go do Italii, postanowił nie lekceważyć żadnych działań wojennych w obu
Hiszpaniach, zwłaszcza że wiedział, ilu stronników posiada Pompejusz w bliższej
prowincji i jak wiele łoży, aby ich pozyskać.
Posłał do Hiszpanii Dalszej Kwintusa Kasjusza, trybuna ludu, z dwoma legionami, a sam
z sześciuset jezdzcami, nie oszczędzając koni, ruszył naprzód. Jeszcze wcześniej wysłał
edykt zwołujący na określony dzień do Korduby urzędników i naczelników wszystkich
gmin. Na to wezwanie w całej prowincji nie znalazła się ani jedna gmina, która by nie
posłała do Korduby części swojego senatu, nie było obywatela rzymskiego choć trochę
50
znanego, który by się nie stawił w tym dniu. Jednocześnie związek obywateli rzymskich
w Kordubie z własnego popędu zamknął bramy przed Warronem, rozstawił straże i
posterunki na wieżach i murach, a dwie kohorty, tak zwane kolonialne, które się tam
przypadkiem znalazły, zatrzymał dla obrony miasta. W tych samych dniach Karmona,
najsilniejsza z gmin w całej prowincji, samorzutnie usunęła trzy kohorty, które Warron
osadził na zamku, i zamknęła przed nim bramy.
To skłoniło Warrona do pośpiechu. Widząc, z jakim zapałem prowincja opowiada się za
Cezarem, chciał jak najprędzej dotrzeć do Gades, w obawie, że mu odetną drogi i
przeprawy. Jeszcze niedaleko uszedł, gdy mu oddano pismo z Gades: na . wieść o
edykcie Cezara starszyzna miejską, zmówiwszy się z trybunami kohort, które tam stały
załogą, postanowiła wygnać Ga-loniusza, a miasto i wyspę zabezpieczyć dla Cezara.
Poradzono
Galoniuszowi, żeby dobrowolnie, póki to bezpieczne, opuścił Gades, a jeśli tego nie
uczyni, znajdzie się inny sposób. Galoniusz przerażony umknął. Ledwie się to rozniosło,
gdy jeden z dwóch legionów, tak zwany krajowy, wyszedł ze sztandarami z obozu
Warrona i w jego oczach przeniósł się do Hispalis, gdzie rozsiadł się na forum i w
portykach, nie czyniąc nic złego. Związek obywateli rzymskich w tym mieście powitał
żołnierzy z radością, każdy pragnął ich ugościć we własnym domu. Zaniepokojony War-
ron dał znać, że zmienił kierunek i maszeruje na Italikę, lecz przyjaciele donieśli mu, że
zastanie tam bramy zamknięte. Mając wszystkie drogi odcięte, napisał do Cezara, że jest
gotów oddać swój legion, komu on rozkaże. Cezar wysłał doń Sekstusa Cezara dla
przejęcia legionu. Warron zaś przybył do Korduby, złożył Cezarowi dokładne rachunki,
przekazał wszystkie, jakie posiadał, pieniądze, podał, ile i gdzie ma zboża i okrętów.
Cezar na wiecu w Kordubie dziękował wszystkim po kolei warstwom społeczeństwa:
obywatelom rzymskim - że się postarali utrzymać dlań miasto, Hiszpanom - że wypędzili
załogi, Gady tanom - że udaremnili zamiary jego przeciwników, a sobie zdobyli wolność,
trybunom wojskowym i centurionom, którzy tu wprowadzili załogę - że własną dzielnością
przyczynili się do powodzenia całej sprawy. Obywateli rzymskich, którzy Warro-nowi
obiecali pieniądze na potrzeby publiczne, zwolnił ze zobowiązań, a tym, co za zbyt
swobodne słowa zostali skazani, zwrócił majątki. U niektórych szczepów rozdał nagrody
zarówno całym gminom, jak osobom prywatnym, innych obdzielił nadzieją na przyszłość i
po dwóch dniach z Korduby ruszył do Gades. Tam najpierw kazał odwiezć z powrotem
pieniądze i pamiątki zabrane ze świątyni Herkulesa i ukryte w domu prywatnym. Zarząd
prowincji powierzył Kasjuszowi wraz z czterema legionami, a sam po kilku dniach udał
się do Tarrakony z okrętami, które bądz sam Warron, bądz na rozkaz Warrona zbudowali
Gadytanie. Tam już oczekiwały go poselstwa z całej prawie bliższej prowincji. Podobnie
jak w Kordubie, i tu wyróżnił zaszczytami gminy i osoby prywatne, po czym drogą lądową
udał się do Narbony, a stamtąd do Marsylii. Tu zastał wiadomość, że ogłoszono w
Rzymie ustawę o dyktaturze i pretor Marek Lepidus jego obwołał dyktatorem.
51
Marsylijczycy, utrapieni wszelkimi klęskami, doprowadzeni brakiem żywności do
skrajnego niedostatku, dwukrotnie pokonam na morzu, i gdy każdy ich wypad kończył się
porażką, i gdy jeszcze dotknęła ich zaraza, skutek długiego oblężenia i zmiany wiktu
(żywili się bowiem wszyscy starym prosem i zepsutym jęczmieniem, którego zapasy z
dawna były przygotowane na takie okoliczności), mając zburzoną wieżę i znaczną część
muru w ruinie, a żadnej nadziei na pomoc od prowincji i wojsk, które, jak się okazało,
przeszły na stronę Cezara, postanowili poddać się bez wykrętów. Lecz parę dni
wcześniej Domicjusz, zwietrzywszy zamiary Marsy li jeżyków, wziął trzy statki, dwa z nich
oddał swoim przyjaciołom, na trzeci sam wsiadł i wymknął si^ pod osłoną burzliwej
pogody. Dostrzegły go okręty, które z rozkazu Brutusa co dzień pilnowały portu, i
podniósłszy kotwice zaczęły go ścigać. Tylko statek Domicjusza wytrwał w ucieczce i
dzięki burzy szybko znikł z oczu, dwa inne ze strachu przed naszymi okrętami wróciły do
portu. Marsylijczycy, zgodnie z rozkazami, wydają wszelką broń i machiny wojenne,
pieniądze ze skarbu, z portu i doków wyprowadzają okręty. Cezar oszczędził ich nie ze
względu na jakiekolwiek zasługi wobec niego, ale z uwagi na starożytność i sławę
miasta, i zostawiwszy jako załogę dwa legiony, resztę wojska odesłał do Italii i sam juszył
do Rzymu.
W tym czasie Gajus Kurion przeprawił się z Sycylii do Afryki. Od początku lekceważąc
siły P. Atiusza Warusa, wziął tylko dwa z czterech legionów, jakie od Cezara otrzymał,
poza tym pięciuset jezdzców. Po dwóch dniach i trzech nocach żeglugi przybił do
miejscowości zwanej Ankwilaria. Odległa od Klupei o dwadzieścia dwa tysiące kroków,
ma przystań wcale dogodna latem i zamkniętą między dwoma wysokimi przylądkami.
Czatował na niego pod Klupeą młody Lucjusz Cezar z dziesięciu okrętami wojennymi,
które zostały w Utyce po wojnie z korsarzami i które Publiusz Atiusz kazał naprawić ze
względu na obecną wojnę. Lucjusz Cezar tak się przeraził liczbą naszych okrętów, że
umknął z pełnego morza, przybił do najbliższego lądu i tam zostawił swój zbrojny
trójrzędowiec na wybrzeżu, a sam na piechotę uciekł do Hadrumetum. W tym mieście
stał załogą z jednym legionem Gajus Konsydiusz Longus. Po ucieczce młodego [ Pobierz całość w formacie PDF ]