[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tak ciężkiego, że sufit aż bladł z wysiłku, żeby go tylko nie upuścić. Każdy przedmiot miał tu swoje
miejsce i nie można było sobie nawet wyobrazić, że mógłby znajdować się gdzieś indziej. Całość
sprawiała wrażenie, jakby to była tylko dekoracja, przygotowana do kolejnego odcinka
brazylijskiego tasiemca.
Margot szybko przygotowała jakieś drinki. Dzięki temu przetrzymałem następną godzinę, zanim
ona się dostatecznie wygadała na temat przeprowadzonego remontu, zawodowych sukcesów,
osobistych porażek. Moim tak, tak, pięknie i cudownie, towarzyszyło kiwanie głowy, żeby
wyglądało bardziej realistycznie, że jestem choć trochę zainteresowany. Umiejętnie stosowany
body language, jak uczą podręczniki do public relations, może więcej zdziałać niż tylko sucha
gadka. Niech uczą się z niego związkowcy!
Nie chciałem przedłużać tegojej nudnego monologu w nieskończoność. W końcu musiałem się do
niej zabrać. Przysiadłem się więc bliżej. Wiedziałem, że gdy tylko dotknę jej kolana, zrobi się
gorąco. Znałem ją dobrze. Wiedziałem, że gdy swoją dłonią musnę jej rozchylonych ud, będzie już
mokra, jak świeżo wyjęta z wody ryba. Więc zgodnie z tym scenariuszem postępowałem krok po
kroku. Klaps!
Podczas gdy jedną ręką masowałem jej udo, drugą uciskałem jej mięsistą łydkę. I tak na przemian.
Po kilku takich zabiegach Margot uniosła swą kształtną dupę, żebym mógł z niej ściągnąć rajtuzy i
majtki. Zawsze miała wspaniałą bieliznę, którą dobierała godzinami w najlepszych butikach.
Bielizna jest jednak tylko opakowaniem. Szynka też owinięta jest sznurkiem.
Wszystko mogłem podziwiać w lustrzanej ścianie naprzeciwko nas, za którą ukryta była jej
garderoba. Lubię oglądać te akty symulowanej prokre-acji w lustrze. Wydają się wtedy bardziej
symulowane, niż są w rzeczywistości. Moje własne oczy dopingują mnie do działań bardziej
bezpośrednich, śmiałych, odważnych, bo chcę się popisać przed samym sobą. Zamieniam się w
łóżkowego gladiatora, łechtaczkowego wirtuoza, któremu sam biłbym brawo, gdyby tylko moje
ręce nie były zajęte ugniataniem, masowaniem. muskaniem, klepaniem, drapaniem, ściskaniem,
wpychaniem i do tego wszystkiego papierosem czasami.
Właśnie przypomniałem sobie, że gdy rozepnę ten koronkowo-fiszbino-wy stanik, ujrzę jej
kruczoczarny włos, zakorzeniony w aureolce brodawki, na falującej piersi. Przestraszyłem się, że
nowa lustrzana ściana, gdy tylko go zobaczy, może pęknąć z obrzydzenia. Ja pamiętam go dobrze,
bo za pierwszym razem, gdy go ujrzałem, też byłem zdegustowany, jak nigdy. Dopiero pózniej
uznałem, że to jedna z tych atawistycznych cech, odziedziczonych po małpach, które należy cenić
ponad wszystko, niczym zioło w chińskiej medycynie. Poza nim nie ma w niej nic interesującego. I
wiem, że trochę spłyciłem. Chińską medycynę. Lustrzana ściana nie pęka.
Margot zaczęła oddychać szybciej. Miała pólprzymknięte oczy. Nadstawiała się sama na moje
pieszczoty. Własnymi rękami podawała mi do lizania jej spragnione cyce, wrażliwe na
najdelikatniejsze chuchnięcie, na najsłabszy ucisk. Gdy zacząłem je ssać, jeden po drugim, zaczęła
posapywać i przeciągle mruczeć. Przypominało to odgłosy marcowego kota do tego stopnia, że jej
pudel zaczął warczeć. Aż bałem się pomyśleć, co mogła wyobrazić sobie jej gadająca papuga. Przy
mnie nie musiała się jednak powstrzymywać. Nie mieliśmy w łóżku żadnych tajemnic. Znaliśmy
się bardzo dobrze. Mogła nawet brzmieć jak popsuta spłuczka w kiblu. Mogła piszczeć jak nie-
nasmarowany zawias. Mogła nawet jeść meczące kozy z nosa.
Dotykam jej ogolonej cipy. Zluz na mięsistych wrotach jest gorący. Wiem, że już się gotuje we
własnym sosie.
Ja też już byłem gotowy. Trzymała w ręku mojego kutasa, masując go w górę i w dół, dzięki czemu
wciąż sztywniał i rósł. Zbliżyłem go do jej piersi. Splunęła między nie i włożyła go tam, zaciskając
na nim swe podniecone melony. Zacząłem delikatnie posuwać go tam i z powrotem. Jej podpita
ślina zapewniła mu dobre smarowanie. Usta miała otwarte i skierowane w kierunku jego,
pojawiającej się i znikającej, głowy. Pozwalałem jej chwilami dotknąć go językiem, a od czasu do
czasu wkładałem go tak głęboko. że gdybym miał na nim oczy, to mógłbym podziwiać jej migdały.
Może nawet mógłbym zobaczyć kaczkę, którą zjadła ze mną przed kilkoma godzinami. Mój kutas
jest jednak ślepy. Jedyną z tego korzyścią jest to, że nie boi się zębów.
Po kilkunastu rundach zachciało mi się ją w końcu porządnie wyruchać. Wyjąłem go spomiędzy jej
gorących salcesonów, czemu też już była rada. %7łołądz była nabrzmiała, lśniąca, koloru sportowego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karpacz24.htw.pl