[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przez Chiny. Związek Sowiecki
pod koniec lat trzydziestych
sprzedał tę kolej. Ci z pracowników
Rosjan, którzy zostali w Chinach,
uratowali się, a ci, którzy
wrócili do ojczyzny, zostali
wsadzeni do obozów jako
japońscy czy chińscy szpiedzy.
To była słynna historia...
Trafiłem na moment, kiedy
Wtiurin był sam w pokoju,
podszedłem i pytam, co mam robić.
Słuchaj, jak się przeraził ten
człowiek! Nic z prawdziwego
mężczyzny, od razu z niego to
wszystko opadło i z przerażeniem
mówi, dlaczego właśnie do niego
z tym przyszedłem. Osłupiałem.
On uznał to jako osobistą
krzywdę, prowokację zastosowaną
tuż przed wyjściem, bo jemu
zostało niewiele do odsiedzenia.
Wypuścili go, ale na wolności po
kilku miesiącach umarł na serce.
Szok pozwolnieniowy, skutek
strasznego napięcia, że coś się
zdarzy i nie wyjdzie. A ta afera
skończyła się tak: przyjechała
ta żona, ja nigdzie nie poszedłem,
trząsłem się, ale nie poszedłem,
pomyślałem sobie, że będę udawał
głupka w razie czego. I tak
jakoś minęło, nigdy więcej
takich propozycji nie miałem.
Natomiast, żeby do końca
zilustrować sytuację z tym
Zdanowiczem: jest piękny,
słoneczny, zimowy dzień, nastrój
radosny - bo w obozie również to
się zdarza - wszyscy weseli i
taki jeden kolega zaczyna
baraszkować ze Zdanowiczem,
rzucać śniegiem. W pewnej chwili
sięga mu do kieszeni i wyciąga
jakiś list, wołając: "Do
kobiety, do kobiety,
przeczytamy". Czy wiesz co tam
było? Cotygodniowy raport o nas
do samego
"opierupołnomoczennogo", który
kazał mi donosić na niego.
E.: - W każdej literaturze
obozowej występuje to piętrowe
donosicielstwo.
O.: - Natomiast ten "opier"
okazał się porządnym
człowiekiem. Jest 1947 rok,
zupełna beznadzieja, bo amnestia
powojenna objęła tylko
kryminalnych, i przychodzi cios
- ta wymiana pieniędzy, znaczne
pogorszenie zaopatrzenia i
ustawy karne zwiększające
wyroki, żeby w ryzach utrzymać
społeczeństwo. Ustawa o
zwiększonej karalności za brak
meldunku, za spóznienie do pracy
itp. Mieszkam w baraku Itr -
"inżenierno_tiechniczeskije
rabotniki" - z różnymi
oryginałami. Między innymi jest
pan z brodą, o którym mówią, że
carski admirał, jest sympatyczny
Polak, który zrobił sobie
słuchawki, podłączył je do
"kołchoznika" i nie rozmawiał z
nikim. Chciał swój
dziesięcioletni wyrok przeżyć,
słuchając radia. Którejś
niedzieli wywiązała się dyskusja
o tych drakońskich ustawach na
tle artykułu w gazecie.
Pamiętam, jak ten admirał
powiedział: Słusznie, bo
rozpowszechnił się ten
bandytyzm, trzeba karać..." Nie
wytrzymałem: "Jakie to
szczęście, że jesteście w obozie -
mówię - bo jakbyście mieli karać
innych, bylibyście jeszcze gorsi
od tych, co teraz sądzą".
Zapadła martwa cisza, nikt nie
zareagował. Na drugi dzień woła
mnie "opier" i pyta: "Słuchaj,
ile tobie wyroku zostało?"
Mówię: rok i trzy miesiące. "A
toż idiota jesteś, czy ty nie
wiesz, że oni to wszyscy
stukacze. Mam tu na ciebie kilka
raportów. Po cholerę ty gadasz,
przecież ja tobie powinienem dać
dodatkowe lata za to". I tak to
ten pijanica uratował mi kawałek
życia.
E.: - Powiedz, jak wyglądała
sama praca. Czy coś z niej
wychodziło?
O.: - Różnie to bywało, w
zależności od obozu. Były i
takie, gdzie praca była tylko po
to, żeby ludzi męczyć. Natomiast
tam, gdzie ja pracowałem,
istniała fabryka. Nasza praca
nie była zbytnio wydajna, ale
podejrzewam, że i na wolności
nie pracowano dobrze. Niemniej
coś się tam robiło: fachowców
ceniono, lepiej karmiono. A oni
z płynów potrzebnych do
produkcji odlewów spirytus
wyciągali na różne przemyślne
sposoby i codziennie się
zalewali. Praca jak praca. Za
moich czasów nie była tak
ciężka, żeby ludzie padali z
nóg. Marne jedzenie powodowało
stopniowe wycieńczenie, ale i
pod tym względem najgorsze lata
minęły. Teraz były już pola,
sadziliśmy "turnieps" i w ogóle
była samowystarczalność. Na
początku wojny urwało się
zaopatrzenie, obóz był skazany
na wymarcie. Już o tym mówiłem.
Nad nami natomiast wisiało
niebezpieczeństwo dostania się
na etap do obozu na skrajnej
północy. Tam umierało się często
po kilku latach. Od nas brano
ludzi do budowy kolei żelaznej
przez północny Ural. Brano ludzi
z dużymi wyrokami. Tam zaliczano
jeden przepracowany rok za trzy
lata wyroku, ale nikt nie chciał
tam iść, bo mówili, że wytrzymać
nawet rok było niemożliwością.
Kwalifikowanie przez komisję
lekarską odbywało się w ten
sposób, że łapano za tyłek i
jeśli można było uszczypnąć, to
dostawałeś pierwszą kategorię.
Odbywało się to co pół roku.
Widziałem, jak jeden "urka",
nazywany %7łabą z powodu swojej
urody, zrobił sobie harakiri,
dowiedziawszy się, że zaliczono
go na etap. Ta grozba wisiała
nad każdym więzniem.
E.: - Ale tobie wyrok się
kończył?
O.: - Nie bardzo. Ten ostatni
rok nie był słodki. Wyrok
kończył mi się w sierpniu 1948
roku. Pamiętam, na wiosnę taki
serdeczny mój kolega
kryminalista wychodził na
wolność, a ja miałem, nie wiem
skąd, jakąś ładną koszulę.
Bardzo chciał w niej wyjść na
wolność, taki szyk, i ja mu tę
koszulę dałem. Pobiegł z
obiegówką, musiał wyjść za zonę
i wrócić po podpis mistrza, więc
przyniósł pół litra. W tym
sklepiku wolnościowym nie było
nic prócz wódki i przecieru
jabłkowego. On tylko wypił i
pobiegł za bramę, a mnie ta
mieszanka jabłkowo_wódczana tak
rozebrała, że do wieczora nie
mogłem ustać na nogach; koledzy
przy wyprowadzaniu wzięli mnie
do środka, ale przy zonie
mieszkalnej urządzono "szmon" i
zaczęli każdego obmacywać.
Upadłem i dalej nie pamiętam.
Dostałem trzy dni karceru.
Karcer mieścił się z pół
kilometra dalej. Gdy się tam
ocknąłem, byłem jednym żywym
siniakiem. Koledzy mi potem
wytłumaczyli, że strażnikom nie
chciało się mnie nieść, a ja nie
mogłem ustać na nogach. Więc
kładli mnie na drodze i kopali,
abym się ocknął. To nie
pomagało, ciągnęli więc parę
kroków dalej i znowu kładli i
kopali. Nie wiem, czy było to
okrucieństwo. Raczej byli to
służbiści prymitywni, bez
żadnego wykształcenia, których
przeważnie nawet nie wysyłano na
front z powodu tępactwa lub
podeszłego wieku. Najgorszymi
strażnikami obozowymi byli
Nieńcy. To taki lud z północy,
ludzie prymitywni, prawie nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karpacz24.htw.pl