[ Pobierz całość w formacie PDF ]
propozycję, jest bardzo korzystna: cena równa podwójnej wartości
rynkowej. Ale może najpierw przedstawię kilka faktów. - Rozsiadł
się wygodniej, nim zaczął mówić dalej: - Zrobiliśmy wycenę domu,
zanim pani przyjechała. Nie był on dobrze utrzymany nawet za
życia pana Terhnue, a rok, który upłynął od jego śmierci, jeszcze
pogorszył stan budynku. Należy wymienić instalację
wodociągową, fasada i wnętrze wymagają remontu. Fundamenty
osiadają, a komin trzeba jak najszybciej uszczelnić...
Kate westchnęła ciężko.
- %7łeby przywrócić tej posesji zadowalający stan,
należałoby wyłożyć co najmniej... pół miliona dolarów.
Patrzyła z niedowierzaniem. Nick uniósł brwi.
- No, no. Drobny wydatek...
- Zaraz, zaraz. - Starała się myśleć logicznie. - Wujek
przeznaczył jakieś fundusze na utrzymanie, prawda?
- Mam gdzieś zapisane, jaka to suma. - Barnsworth zaczął
szeleścić papierami, dopóki nie znalazł odpowiedniej kartki. -
Dwieście pięćdziesiąt dolarów miesięcznie - oznajmił zwycięskim
tonem. - Trudno będzie z tego odłożyć na remont.
- Rzeczywiście...
- Pan Terhnue był trochę zdziecinniały pod koniec życia. Nie
sądzę, by zdawał sobie sprawę, że dom wymaga generalnego
65
RS
remontu. Oczywiście pieniądze na utrzymanie możemy wydzielać
tylko w miesięcznych ratach.
- Dobrze, a co zrobi ewentualny nowy właściciel, którego
pan reprezentuje?
- Dom, rzecz jasna, zostanie rozebrany, a na tym miejscu
powstanie pole golfowe. Otoczymy je placami do innych gier,
postawimy potrzebne budynki. Cała posiadłość stanie się wielką
atrakcją turystyczną.
- Dom zostanie zburzony? - Kate nie mogła w to uwierzyć.
- Nie opłaca się ponosić kosztów remontu. Jeśli teraz nie
skorzysta pani z możliwości sprzedania tego monstrum, to straci
pani doskonałą okazję. Mieszkanie tutaj zmusi panią do
inwestowania poważnej części własnych dochodów, o ile nie
całości. Proszę wziąć pod uwagę, że lada dzień pojawią się
dodatkowe kłopoty. Zacznie się od dachu. Krokwie zmurszały już
w wielu miejscach. A co będzie pózniej, jedynie Bóg raczy
wiedzieć.
Kate mechanicznym ruchem pocierała skronie. Migrena
stawała się coraz bardziej dokuczliwa. Nie spodziewała się
problemów takiej wagi. Kiedy usłyszała o nich od Rosy, nie
zastanowiła się nad wszystkimi konsekwencjami. Zamierzała
cieszyć się życiem tutaj tak długo, jak to możliwe. Ale teraz już
wiedziała, że prędzej czy pózniej będzie musiała stawić czoła
kłopotom. Raczej prędzej, jeśli wierzyć temu precyzyjnemu
agentowi. Urzędnik przyjrzał się jej uważnie.
- Widzę, że panią zaskoczyłem, pani Fairchild. Może
zostawię pani trochę czasu na rozważenie wszystkiego i
skontaktuję się pózniej. Rzecz jasna, nie mam wątpliwości, jaką
decyzję pani podejmie. Na pewno mam do czynienia z rozważną
kobietą. - Podniósł się i zebrał papiery. - Na razie opuszczam
państwa. Do widzenia, pani Fairchild, panie Trent. - Skłonił się
lekko.
- Trafi pan do wyjścia? - Nick udawał uprzejmego. - Kiedy
będzie pan przechodził w pobliżu tamtego szpaka, proszę być
66
RS
ostrożnym. Ma upodobanie do okrągłych, świecących
przedmiotów.
Spojrzał wymownie na łysinę Barnswortha. Urzędnik
sztywno, bez słowa odwrócił się i opuścił kuchnię.
- Ten gość nie wygrałby konkursu na poczucie humoru -
podsumował rozbawiony Nick.
Nie słuchała go, wciąż była zaskoczona nowymi wieściami.
Co robić? Pół miliona dolarów! Musiałaby być szalona, żeby
utopić tyle pieniędzy w walącym się domu. Zarabiała niezle, no
ale pół miliona? Musiałaby sprzedać wszystko, co posiadała.
- Kotku?
Kiedy podniosła głowę, zauważyła, że patrzy na nią ze
zrozumieniem.
- Nie wiem, co teraz będzie - szepnęła. - Nie miałam
pojęcia, że to aż tak... Nie wiem, nie wiem...
Podniósł się i stanął za nią, kładąc delikatnie ciepłe dłonie na
jej ramionach.
- Przede wszystkim, odpręż się. Wez głęboki oddech i
schyl głowę.
Zrobiła, o co prosił. Zaczął palcami ugniatać napięte mięśnie
karku, przesuwając dłonie w kierunku ramion, a potem aż na
plecy. Odczuwała przyjemne ciepło rozchodzące się po całym
ciele.
- Cudownie... - mruknęła. - Kiedy Barnsworth mówił i
mówił, czułam się tak, jakby ktoś rozjeżdżał mnie walcem. Nie
podobają mi się jego nowiny ani on sam. Chyba się ucieszył, że
mnie przygnębił.
- O, tak. Jest świetny w wykańczaniu ludzi. Na pewno z
przyjemnością znęca się nad wdowami i sierotami.
Spojrzała na niego.
- Nie potrafię podjąć żadnej rozsądnej decyzji. Jeśli taki
kapitał włożę w dom, będę spłukana. A jeśli nie... Nie potrafię
nawet wyobrazić sobie, że to wszystko zostanie zniszczone. Nie
chcę też sama doprowadzić posiadłości do całkowitej ruiny.
67
RS
- Wiem. Będziesz jeszcze miała czas, żeby to przemyśleć. Na
razie nie panikuj. Prawdopodobnie znajdziemy nawet kilka
możliwości. Na razie jesteśmy tu za krótko, żeby ustalić wszystkie
możliwe warianty.
- Na pewno za krótko. Dziś niczego nie postanowimy.
- Więc odpręż się. - Jego pracowite palce powędrowały
znowu na kark. - A teraz wyprostuj się.
Z zamkniętymi oczyma odchyliła głowę do tyłu, zachwycona
łagodnymi zabiegami. Przepływały przez nią fale relaksującego
ciepła.
- Jest wspaniale.
- A czy teraz nie lepiej? - spytał i wsunął dłoń pod bluzkę;
delikatnie gładził jej pierś.
- Nick!
Natychmiast otworzyła oczy.
- To tylko test. Sprawdzam, czy jesteś jeszcze bardzo
napięta. Może o tym nie wiesz, ale osiem procent chorób ciała
wynika z udręki duszy...
Odwróciła się na krześle w jego stronę i przygładziła ubranie.
Miał minę chłopaka przyłapanego na kradzieży jabłek w sadzie.
Rozbawił ją, ale nie chciała dać tego po sobie poznać.
- Mam cię już zupełnie dość - stwierdziła.
- Tak, ale gdybyś musiała wybierać między mną a
Barnsworthem, uznałabyś mnie na pewno za wspaniałego faceta.
Walczyła ze sobą, chcąc zachować powagę, ale nie udało się
jej. Wstała i z uśmiechem przytuliła się do niego.
- Byłbyś wtedy na szczycie mojej listy. Zadowolony?
Wspięła się na palce i podarowała mu pocałunek.
Kate siedziała przy kuchennym stole; piła kawę i jadła
grzankę. Było już po ósmej. Minął tydzień, odkąd tu przyjechali.
Każdego ranka Nick schodził na śniadanie krótko przed dziewiątą
i przymilał się do Rosy, żeby przygotowała mu porządny posiłek.
Znaczyło to, że znowu do dziesiątej nie zasiądzie do pracy.
68
RS
Godziła się z tym, bo gdy mieszkali w mieście, też nigdy nie
zaczynali wcześniej. Ale dziwiło ją, że Nick potrafił spać, kiedy
słońce wdziera się przez okno, śpiewają ptaki, a cały świat budzi
się do życia. Tutaj czuło się przyrodę inaczej niż w mieście. Nie
potrafiła leżeć w łóżku, gdy już raz się obudziła. Coś dodawało jej
nieustannie energii.
Zaskoczył ją dzwięk otwieranych drzwi. Rosa sprzątała na
górze, więc kto to mógł być?
Po chwili, z błyszczącymi oczyma i włosami potarganymi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
propozycję, jest bardzo korzystna: cena równa podwójnej wartości
rynkowej. Ale może najpierw przedstawię kilka faktów. - Rozsiadł
się wygodniej, nim zaczął mówić dalej: - Zrobiliśmy wycenę domu,
zanim pani przyjechała. Nie był on dobrze utrzymany nawet za
życia pana Terhnue, a rok, który upłynął od jego śmierci, jeszcze
pogorszył stan budynku. Należy wymienić instalację
wodociągową, fasada i wnętrze wymagają remontu. Fundamenty
osiadają, a komin trzeba jak najszybciej uszczelnić...
Kate westchnęła ciężko.
- %7łeby przywrócić tej posesji zadowalający stan,
należałoby wyłożyć co najmniej... pół miliona dolarów.
Patrzyła z niedowierzaniem. Nick uniósł brwi.
- No, no. Drobny wydatek...
- Zaraz, zaraz. - Starała się myśleć logicznie. - Wujek
przeznaczył jakieś fundusze na utrzymanie, prawda?
- Mam gdzieś zapisane, jaka to suma. - Barnsworth zaczął
szeleścić papierami, dopóki nie znalazł odpowiedniej kartki. -
Dwieście pięćdziesiąt dolarów miesięcznie - oznajmił zwycięskim
tonem. - Trudno będzie z tego odłożyć na remont.
- Rzeczywiście...
- Pan Terhnue był trochę zdziecinniały pod koniec życia. Nie
sądzę, by zdawał sobie sprawę, że dom wymaga generalnego
65
RS
remontu. Oczywiście pieniądze na utrzymanie możemy wydzielać
tylko w miesięcznych ratach.
- Dobrze, a co zrobi ewentualny nowy właściciel, którego
pan reprezentuje?
- Dom, rzecz jasna, zostanie rozebrany, a na tym miejscu
powstanie pole golfowe. Otoczymy je placami do innych gier,
postawimy potrzebne budynki. Cała posiadłość stanie się wielką
atrakcją turystyczną.
- Dom zostanie zburzony? - Kate nie mogła w to uwierzyć.
- Nie opłaca się ponosić kosztów remontu. Jeśli teraz nie
skorzysta pani z możliwości sprzedania tego monstrum, to straci
pani doskonałą okazję. Mieszkanie tutaj zmusi panią do
inwestowania poważnej części własnych dochodów, o ile nie
całości. Proszę wziąć pod uwagę, że lada dzień pojawią się
dodatkowe kłopoty. Zacznie się od dachu. Krokwie zmurszały już
w wielu miejscach. A co będzie pózniej, jedynie Bóg raczy
wiedzieć.
Kate mechanicznym ruchem pocierała skronie. Migrena
stawała się coraz bardziej dokuczliwa. Nie spodziewała się
problemów takiej wagi. Kiedy usłyszała o nich od Rosy, nie
zastanowiła się nad wszystkimi konsekwencjami. Zamierzała
cieszyć się życiem tutaj tak długo, jak to możliwe. Ale teraz już
wiedziała, że prędzej czy pózniej będzie musiała stawić czoła
kłopotom. Raczej prędzej, jeśli wierzyć temu precyzyjnemu
agentowi. Urzędnik przyjrzał się jej uważnie.
- Widzę, że panią zaskoczyłem, pani Fairchild. Może
zostawię pani trochę czasu na rozważenie wszystkiego i
skontaktuję się pózniej. Rzecz jasna, nie mam wątpliwości, jaką
decyzję pani podejmie. Na pewno mam do czynienia z rozważną
kobietą. - Podniósł się i zebrał papiery. - Na razie opuszczam
państwa. Do widzenia, pani Fairchild, panie Trent. - Skłonił się
lekko.
- Trafi pan do wyjścia? - Nick udawał uprzejmego. - Kiedy
będzie pan przechodził w pobliżu tamtego szpaka, proszę być
66
RS
ostrożnym. Ma upodobanie do okrągłych, świecących
przedmiotów.
Spojrzał wymownie na łysinę Barnswortha. Urzędnik
sztywno, bez słowa odwrócił się i opuścił kuchnię.
- Ten gość nie wygrałby konkursu na poczucie humoru -
podsumował rozbawiony Nick.
Nie słuchała go, wciąż była zaskoczona nowymi wieściami.
Co robić? Pół miliona dolarów! Musiałaby być szalona, żeby
utopić tyle pieniędzy w walącym się domu. Zarabiała niezle, no
ale pół miliona? Musiałaby sprzedać wszystko, co posiadała.
- Kotku?
Kiedy podniosła głowę, zauważyła, że patrzy na nią ze
zrozumieniem.
- Nie wiem, co teraz będzie - szepnęła. - Nie miałam
pojęcia, że to aż tak... Nie wiem, nie wiem...
Podniósł się i stanął za nią, kładąc delikatnie ciepłe dłonie na
jej ramionach.
- Przede wszystkim, odpręż się. Wez głęboki oddech i
schyl głowę.
Zrobiła, o co prosił. Zaczął palcami ugniatać napięte mięśnie
karku, przesuwając dłonie w kierunku ramion, a potem aż na
plecy. Odczuwała przyjemne ciepło rozchodzące się po całym
ciele.
- Cudownie... - mruknęła. - Kiedy Barnsworth mówił i
mówił, czułam się tak, jakby ktoś rozjeżdżał mnie walcem. Nie
podobają mi się jego nowiny ani on sam. Chyba się ucieszył, że
mnie przygnębił.
- O, tak. Jest świetny w wykańczaniu ludzi. Na pewno z
przyjemnością znęca się nad wdowami i sierotami.
Spojrzała na niego.
- Nie potrafię podjąć żadnej rozsądnej decyzji. Jeśli taki
kapitał włożę w dom, będę spłukana. A jeśli nie... Nie potrafię
nawet wyobrazić sobie, że to wszystko zostanie zniszczone. Nie
chcę też sama doprowadzić posiadłości do całkowitej ruiny.
67
RS
- Wiem. Będziesz jeszcze miała czas, żeby to przemyśleć. Na
razie nie panikuj. Prawdopodobnie znajdziemy nawet kilka
możliwości. Na razie jesteśmy tu za krótko, żeby ustalić wszystkie
możliwe warianty.
- Na pewno za krótko. Dziś niczego nie postanowimy.
- Więc odpręż się. - Jego pracowite palce powędrowały
znowu na kark. - A teraz wyprostuj się.
Z zamkniętymi oczyma odchyliła głowę do tyłu, zachwycona
łagodnymi zabiegami. Przepływały przez nią fale relaksującego
ciepła.
- Jest wspaniale.
- A czy teraz nie lepiej? - spytał i wsunął dłoń pod bluzkę;
delikatnie gładził jej pierś.
- Nick!
Natychmiast otworzyła oczy.
- To tylko test. Sprawdzam, czy jesteś jeszcze bardzo
napięta. Może o tym nie wiesz, ale osiem procent chorób ciała
wynika z udręki duszy...
Odwróciła się na krześle w jego stronę i przygładziła ubranie.
Miał minę chłopaka przyłapanego na kradzieży jabłek w sadzie.
Rozbawił ją, ale nie chciała dać tego po sobie poznać.
- Mam cię już zupełnie dość - stwierdziła.
- Tak, ale gdybyś musiała wybierać między mną a
Barnsworthem, uznałabyś mnie na pewno za wspaniałego faceta.
Walczyła ze sobą, chcąc zachować powagę, ale nie udało się
jej. Wstała i z uśmiechem przytuliła się do niego.
- Byłbyś wtedy na szczycie mojej listy. Zadowolony?
Wspięła się na palce i podarowała mu pocałunek.
Kate siedziała przy kuchennym stole; piła kawę i jadła
grzankę. Było już po ósmej. Minął tydzień, odkąd tu przyjechali.
Każdego ranka Nick schodził na śniadanie krótko przed dziewiątą
i przymilał się do Rosy, żeby przygotowała mu porządny posiłek.
Znaczyło to, że znowu do dziesiątej nie zasiądzie do pracy.
68
RS
Godziła się z tym, bo gdy mieszkali w mieście, też nigdy nie
zaczynali wcześniej. Ale dziwiło ją, że Nick potrafił spać, kiedy
słońce wdziera się przez okno, śpiewają ptaki, a cały świat budzi
się do życia. Tutaj czuło się przyrodę inaczej niż w mieście. Nie
potrafiła leżeć w łóżku, gdy już raz się obudziła. Coś dodawało jej
nieustannie energii.
Zaskoczył ją dzwięk otwieranych drzwi. Rosa sprzątała na
górze, więc kto to mógł być?
Po chwili, z błyszczącymi oczyma i włosami potarganymi [ Pobierz całość w formacie PDF ]