[ Pobierz całość w formacie PDF ]
substancją.
Na ekranach ukazał się Egin otoczony kosmonautami.
- Zbadamy sąsiednie pomieszczenia - powiedział - zapalcie dodatkowe reflektory!
Jasne smugi wędrowały po ścianach, usiłując rozproszyć ciemności gęstniejące w górze, pod
ciągle jeszcze niewidocznym sklepieniem.
- Nie mogę tego zrozumieć - powiedział Tytus. - Stoimy chyba na dnie bardzo głębokiej
studni, ale piętnastominutowa wędrówka po pochylni zaprzecza temu. W tak krótkim czasie nie
mogliśmy osiągnąć tak wielkiej głębokości.
- A może tunel spełnia jednocześnie rolę wolno opadającej windy - zastanawiał się Egin.
- Wówczas pochylnia straciłaby kontakt z kosmodromem - odezwał się ekspert Locni... -
Prawdopodobnie, gdy ludzie wchodzą do tunelu, opada część powierzchni kosmodromu, co ułatwia
szybsze dotarcie do groty. Sądzę, że znajdujemy się wewnątrz ogromnego krateru.
Dalsze badania potwierdziły przypuszczenia uczonych, że księżyc Hor spełniał rolę stacji
przekaznikowej, ułatwiającej Rozumniejszym porozumienie się z Mniej Rozumnymi Istotami. W
skałach księżycowych wydrążono setki szybów, tuneli, korytarzy, które łączyły naturalne groty.
Wnętrze księżyca zabudowano aparaturą o różnorodnym przeznaczeniu. Kosmonauci odnalezli dwie
elektrownie, czerpiące energię z czynnych wulkanów. Rozpoznano plazmotrony, elektroniczne
maszyny cyfrowe, ustawione w korytarzach długości wielu kilometrów.
- Nie potrafimy jednak - mówił Tytus - rozszyfrować przeznaczenia wielu urządzeń. Jak
dotąd rozróżniamy dwa rodzaje maszyn i aparatur: o konstrukcji podobnej do znanych nam na Ziemi
mechanizmów, i o krańcowo odmiennej budowie, stanowiącej, jak przypuszczamy, wyższy stopień
wtajemniczenia przedstawicieli cywilizacji, która przekształcała księżyce w gwiazdoloty.
Poznaliśmy zaledwie fragment wnętrza Hor, ale już teraz na podstawie dotychczasowych obserwacji
i pierwszych prowizorycznych badań eksperci zapewniają, że nastąpiła poważna awaria układu
machiny liberata sterującego tą niesłychanie złożoną aparaturą.
- Awaria ta - mówił kierownik zespołu ekspertów, Locni - spowodowała przerwanie kontaktu
z Rozumniejszymi. Dlatego Efer milczy. Zabrakło energii do przetwarzania impulsów substancji
reprezentującej najwyższe szczeble refleksyjnej świadomości Tej Strefy Kosmosu. Zerwał się
pomost łączący dwa różne wymiary Wszechświata, umilkł tłumacz i pośrednik. Sądzimy, że po to
właśnie skonstruowano we wnętrzu księżyca Hor te maszyny, by przemówić z ich pomocą do ludzi
zrozumiałym językiem...
- Przerwij na chwilę! - zawołał Egin - słyszymy delikatne brzęczenie, przypominające sygnał
drogowskazu.
- Tak, Rozumniejsi znowu wskazują nam drogę - wyszeptał Tytus - machina liberata poczyna
funkcjonować. Zciany korytarza jaśnieją.
- Obecność ludzi sprawiła, że księżyc Hor poczyna wracać do życia - powiedział ekspert
Locni. - Bioprądy uzdrowiły subtelny mechanizm.
- Albo światła reflektorów, ruch, ciepło - rzekł Egin. - Coraz głośniejszy sygnał zachęca nas do
kontynuowania badań. Przejdzmy do sąsiedniej groty.
Pierwsze wjechały pojazdy z reflektorami. Na ekranach gwiazdolotów pojawił się obraz
bajkowego jeziora, nad którym natchnieni architekci rozpięli sklepienie w kształcie kopuły o
ścianach pokrytych wspaniałymi freskami. Wyobrażały konstelacje gwiazd, kolorowe planety
wirujące wokół złocistych słońc, komety i księżyce. Sztuczne niebo przeglądało się w lustrze wody i
można było podziwiać freski na kopule, nie podnosząc głowy. Na przeciwległym brzegu widniała
smukła sylwetka latarni morskiej. Gdy kosmonauci stanęli nad jeziorem, latarnia zapłonęła. Jasna
smuga spłynęła na wodę, oświetlając most łączący oba brzegi.
- Przejdzmy na tamtą stronę - powiedział Tytus - sygnał nie milknie, wskazuje dalszą drogę,
mostem dotrzemy do latarni. Poprowadzę oddział zwiadowców.
Egin wyraził zgodę. Kosmonautów podzielono na trzy grupy.
To niedaleko, dwa tysiące metrów - myślał Tytus. - Najwyżej dwa i pół. Z mostu widać całe
jezioro. W górze kopuła nieba, pod stopami drugie niebo. Między niebem i niebem ludzie."
W głębi Hor ustało przemijanie czasu. Nic się nie dzieje, nic nie nadchodzi, nic nie odchodzi.
Gdzie jestem?
Jesteś.
Słyszę monotonny, daleki rytm, czuje falowanie jeziora. Tyle tu światła i powietrza. Widzę
swoje ramiona, nogi, stopy. Przybliżam do oczu dłonie w rękawicach. Słyszę głos Efera:
Trwasz, ustało przemijanie. Tu czas nie ma żadnego znaczenia. To strefa ponadczasowa,
najdogodniejsza dla bytu. Tutaj wymiary nie mają najmniejszego sensu."
A ruch? Mogę poruszać palcami rąk, otwieram i zamykam oczy.
Te ruchy nie poruszą Czasu. Wstań."
Wstałem.
Idz!"
Idę, Tu nie ma żadnej drogi, płynę w ciepłej mgławicy. Z łatwością oddycham aromatycznym
powietrzem. Idę czy stoję zawieszony na samej granicy pustki i czegoś jeszcze. Nie umiem tego
nazwać.
Trwasz. To najwłaściwsze określenie. Pustka nie istnieje. Tutaj nie ma czasu, tu ustało
przemijanie, zapomnij o czasie przeszłym."
Zapomniałem o wielu rzeczach, zapomniałem czym są rzeczy, zapomniałem o wszystkim. Co
oznacza niepamięć?
Spokój, ekscytację trwaniem."
Byłem...
Bo jesteś."
Tutaj nie istnieje czas przyszły, a trwanie nie symbolizuje terazniejszości. Trzeba stłumić dalekie
odgłosy. Echo umilknie."
Tak wolno poruszam się.
Możesz biec, pędzić."
Jak odczuję szybkość? Co zobaczę? Co usłyszę?
Odczujesz rozkosz pędu, upojenie wzrastającą szybkością. Zobaczysz komety. Będą ci
towarzyszyć przez mgnienie oka, ale je wyprzedzisz. Usłyszysz odgłos biegnących kroków, swoich
kroków.
Biegnę szeroką aleją, po obu stronach drzewa, słońce przenika przez liście, zielona jasność, zielony
mrok. Bosą stopą uderzyłem o kamień. Co zaból!
- Uważaj! - zawołał Locni. - Potknąłeś się.
- O kamień.
- Kamień na moście?
- Biegłem aleją. Słyszałem głos Efera.
- Rozumniejsi nawiązali kontakt z Głównym Bohaterem.
Za chwilę zejdziemy z mostu. Brzeg po tej stronie inny - informował Tytus. - Ugina się lekko pod
stopami, a każdy krok wywołuje inny dzwięk, jak gdyby kot spacerował po klawiaturze
fortepianu. Co mówicie?
- Latarnia zgasła - odrzekł kosmonauta.
Wskazywała drogę przez most. Przeszliśmy na drugą stronę, tyle tu światła, dlatego zgaszono
latarnię.
- Stoimy na krańcu drogi - powiedział kosmonauta.
Tytus odwrócił się. Człowiek w skafandrze podszedł bliżej.
- Jesteś bardzo podobny do Efera.
- Stoimy na krańcu świata.
- Przeszliśmy przez księżyc, przez most i stoimy na samej krawędzi.
- Hor przesuwa się wzdłuż granicy dzielącej dwa światy. Stoimy na krańcu twojego świata.
Stąd widać krajobraz przestrzeni bezgranicznej.
- Stoimy na szczycie wysokiej góry. Widzę miasto odbijające się w tafli jeziora...
- Niezliczoną ilość razy.
- Tak... widzę zielone wzgórza, lasy i samotne drzewa. Wiatr pochyla zdzbła trawy. Na łąkę
wbiegają dzieci, podskakują, śmieją się, ale nie słyszę śmiechu, przez łąkę przechodzą młodzi ludzie, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
substancją.
Na ekranach ukazał się Egin otoczony kosmonautami.
- Zbadamy sąsiednie pomieszczenia - powiedział - zapalcie dodatkowe reflektory!
Jasne smugi wędrowały po ścianach, usiłując rozproszyć ciemności gęstniejące w górze, pod
ciągle jeszcze niewidocznym sklepieniem.
- Nie mogę tego zrozumieć - powiedział Tytus. - Stoimy chyba na dnie bardzo głębokiej
studni, ale piętnastominutowa wędrówka po pochylni zaprzecza temu. W tak krótkim czasie nie
mogliśmy osiągnąć tak wielkiej głębokości.
- A może tunel spełnia jednocześnie rolę wolno opadającej windy - zastanawiał się Egin.
- Wówczas pochylnia straciłaby kontakt z kosmodromem - odezwał się ekspert Locni... -
Prawdopodobnie, gdy ludzie wchodzą do tunelu, opada część powierzchni kosmodromu, co ułatwia
szybsze dotarcie do groty. Sądzę, że znajdujemy się wewnątrz ogromnego krateru.
Dalsze badania potwierdziły przypuszczenia uczonych, że księżyc Hor spełniał rolę stacji
przekaznikowej, ułatwiającej Rozumniejszym porozumienie się z Mniej Rozumnymi Istotami. W
skałach księżycowych wydrążono setki szybów, tuneli, korytarzy, które łączyły naturalne groty.
Wnętrze księżyca zabudowano aparaturą o różnorodnym przeznaczeniu. Kosmonauci odnalezli dwie
elektrownie, czerpiące energię z czynnych wulkanów. Rozpoznano plazmotrony, elektroniczne
maszyny cyfrowe, ustawione w korytarzach długości wielu kilometrów.
- Nie potrafimy jednak - mówił Tytus - rozszyfrować przeznaczenia wielu urządzeń. Jak
dotąd rozróżniamy dwa rodzaje maszyn i aparatur: o konstrukcji podobnej do znanych nam na Ziemi
mechanizmów, i o krańcowo odmiennej budowie, stanowiącej, jak przypuszczamy, wyższy stopień
wtajemniczenia przedstawicieli cywilizacji, która przekształcała księżyce w gwiazdoloty.
Poznaliśmy zaledwie fragment wnętrza Hor, ale już teraz na podstawie dotychczasowych obserwacji
i pierwszych prowizorycznych badań eksperci zapewniają, że nastąpiła poważna awaria układu
machiny liberata sterującego tą niesłychanie złożoną aparaturą.
- Awaria ta - mówił kierownik zespołu ekspertów, Locni - spowodowała przerwanie kontaktu
z Rozumniejszymi. Dlatego Efer milczy. Zabrakło energii do przetwarzania impulsów substancji
reprezentującej najwyższe szczeble refleksyjnej świadomości Tej Strefy Kosmosu. Zerwał się
pomost łączący dwa różne wymiary Wszechświata, umilkł tłumacz i pośrednik. Sądzimy, że po to
właśnie skonstruowano we wnętrzu księżyca Hor te maszyny, by przemówić z ich pomocą do ludzi
zrozumiałym językiem...
- Przerwij na chwilę! - zawołał Egin - słyszymy delikatne brzęczenie, przypominające sygnał
drogowskazu.
- Tak, Rozumniejsi znowu wskazują nam drogę - wyszeptał Tytus - machina liberata poczyna
funkcjonować. Zciany korytarza jaśnieją.
- Obecność ludzi sprawiła, że księżyc Hor poczyna wracać do życia - powiedział ekspert
Locni. - Bioprądy uzdrowiły subtelny mechanizm.
- Albo światła reflektorów, ruch, ciepło - rzekł Egin. - Coraz głośniejszy sygnał zachęca nas do
kontynuowania badań. Przejdzmy do sąsiedniej groty.
Pierwsze wjechały pojazdy z reflektorami. Na ekranach gwiazdolotów pojawił się obraz
bajkowego jeziora, nad którym natchnieni architekci rozpięli sklepienie w kształcie kopuły o
ścianach pokrytych wspaniałymi freskami. Wyobrażały konstelacje gwiazd, kolorowe planety
wirujące wokół złocistych słońc, komety i księżyce. Sztuczne niebo przeglądało się w lustrze wody i
można było podziwiać freski na kopule, nie podnosząc głowy. Na przeciwległym brzegu widniała
smukła sylwetka latarni morskiej. Gdy kosmonauci stanęli nad jeziorem, latarnia zapłonęła. Jasna
smuga spłynęła na wodę, oświetlając most łączący oba brzegi.
- Przejdzmy na tamtą stronę - powiedział Tytus - sygnał nie milknie, wskazuje dalszą drogę,
mostem dotrzemy do latarni. Poprowadzę oddział zwiadowców.
Egin wyraził zgodę. Kosmonautów podzielono na trzy grupy.
To niedaleko, dwa tysiące metrów - myślał Tytus. - Najwyżej dwa i pół. Z mostu widać całe
jezioro. W górze kopuła nieba, pod stopami drugie niebo. Między niebem i niebem ludzie."
W głębi Hor ustało przemijanie czasu. Nic się nie dzieje, nic nie nadchodzi, nic nie odchodzi.
Gdzie jestem?
Jesteś.
Słyszę monotonny, daleki rytm, czuje falowanie jeziora. Tyle tu światła i powietrza. Widzę
swoje ramiona, nogi, stopy. Przybliżam do oczu dłonie w rękawicach. Słyszę głos Efera:
Trwasz, ustało przemijanie. Tu czas nie ma żadnego znaczenia. To strefa ponadczasowa,
najdogodniejsza dla bytu. Tutaj wymiary nie mają najmniejszego sensu."
A ruch? Mogę poruszać palcami rąk, otwieram i zamykam oczy.
Te ruchy nie poruszą Czasu. Wstań."
Wstałem.
Idz!"
Idę, Tu nie ma żadnej drogi, płynę w ciepłej mgławicy. Z łatwością oddycham aromatycznym
powietrzem. Idę czy stoję zawieszony na samej granicy pustki i czegoś jeszcze. Nie umiem tego
nazwać.
Trwasz. To najwłaściwsze określenie. Pustka nie istnieje. Tutaj nie ma czasu, tu ustało
przemijanie, zapomnij o czasie przeszłym."
Zapomniałem o wielu rzeczach, zapomniałem czym są rzeczy, zapomniałem o wszystkim. Co
oznacza niepamięć?
Spokój, ekscytację trwaniem."
Byłem...
Bo jesteś."
Tutaj nie istnieje czas przyszły, a trwanie nie symbolizuje terazniejszości. Trzeba stłumić dalekie
odgłosy. Echo umilknie."
Tak wolno poruszam się.
Możesz biec, pędzić."
Jak odczuję szybkość? Co zobaczę? Co usłyszę?
Odczujesz rozkosz pędu, upojenie wzrastającą szybkością. Zobaczysz komety. Będą ci
towarzyszyć przez mgnienie oka, ale je wyprzedzisz. Usłyszysz odgłos biegnących kroków, swoich
kroków.
Biegnę szeroką aleją, po obu stronach drzewa, słońce przenika przez liście, zielona jasność, zielony
mrok. Bosą stopą uderzyłem o kamień. Co zaból!
- Uważaj! - zawołał Locni. - Potknąłeś się.
- O kamień.
- Kamień na moście?
- Biegłem aleją. Słyszałem głos Efera.
- Rozumniejsi nawiązali kontakt z Głównym Bohaterem.
Za chwilę zejdziemy z mostu. Brzeg po tej stronie inny - informował Tytus. - Ugina się lekko pod
stopami, a każdy krok wywołuje inny dzwięk, jak gdyby kot spacerował po klawiaturze
fortepianu. Co mówicie?
- Latarnia zgasła - odrzekł kosmonauta.
Wskazywała drogę przez most. Przeszliśmy na drugą stronę, tyle tu światła, dlatego zgaszono
latarnię.
- Stoimy na krańcu drogi - powiedział kosmonauta.
Tytus odwrócił się. Człowiek w skafandrze podszedł bliżej.
- Jesteś bardzo podobny do Efera.
- Stoimy na krańcu świata.
- Przeszliśmy przez księżyc, przez most i stoimy na samej krawędzi.
- Hor przesuwa się wzdłuż granicy dzielącej dwa światy. Stoimy na krańcu twojego świata.
Stąd widać krajobraz przestrzeni bezgranicznej.
- Stoimy na szczycie wysokiej góry. Widzę miasto odbijające się w tafli jeziora...
- Niezliczoną ilość razy.
- Tak... widzę zielone wzgórza, lasy i samotne drzewa. Wiatr pochyla zdzbła trawy. Na łąkę
wbiegają dzieci, podskakują, śmieją się, ale nie słyszę śmiechu, przez łąkę przechodzą młodzi ludzie, [ Pobierz całość w formacie PDF ]