[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zbaw nas od niebezpieczeństw i od wszystkiego złego.
Nagle zawtórował im ktoś jeszcze... Zobaczyli Louisa Graya w czarnej
marynarce i czarnym krawacie. Miał posiniaczoną i wykrzywioną twarz,
podbite oko i większość ludzi pomyślała, że uszedł z życiem z wypadku, w
którym zginęła Lena. Wspomógł ich silnym, dzwięcznym głosem.
Matko Boża, gwiazdo oceanu,
Módl się za wędrowcami, módl się za nami.
Organista, zadowolony, że ktoś śpiewa, zagrał drugą zwrotkę. Zaśpiewali
to samo jeszcze raz i kiedy doszli do Módl się za wędrowcami, módl się za
nami, dołączyli do nich wszyscy zebrani. Kit i Stevie wymienili
spojrzenia. Anglikański Londyn - Lena byłaby z nich dumna.
Zgodnie z sugestiami Ivy i Kit do krematorium przyszło tylko kilkoro
ludzi.
Louis popatrzył na nią żałośnie.
- Ja też mam iść? - spytał.
- Tak - odrzekła Kit.
Wszystko było tu takie obce: nie opuszczano do ziemi trumny, nie
brzęczały szpadle, nie dudniła o wieko glina. Była tylko zasłona, która
rozsunęła się i zasunęła. Obce i nierzeczywiste.
Stali przed małą kaplicą w krematorium.
- Kiedy się dowiedziałaś? - spytał.
- Wiedziałam od samego początku.
- Bzdura. Podczas naszych pierwszych świąt Bożego Narodzenia omal nie
umarła ze smutku, bo nie mogła do was zadzwonić.
717
- Ale potem napisała.
- Nie wierzę.
- Jak chcesz. To była nasza tajemnica. Ty miałeś ich o wiele więcej.
Jesteśmy kwita.
- Dobra, w porządku.
Wyglądał staro, sprawiał wrażenie zmęczonego. To była jej zemsta.
Odbyli rozmowę z notariuszem. Lena zapisała cały majątek Mary
Katherine McMahon z Lough Glass. Po odliczeniu zapisów na rzecz Ivy i
Grace West okazało się, że Kit została właścicielką jednej czwartej
udziałów agencji Millara.
- Jak mam przekazać pani pieniądze po urzędowym potwierdzeniu
autentyczności testamentu? - spytał notariusz. - Mówimy o kwocie rzędu
czterdziestu, pięćdziesięciu tysięcy funtów.
- Napiszę do pana pózniej - odrzekła Kit.
Wynajęli samochód i wracali do domu przez Anglię. Przez pola, lasy,
miasteczka, potem przez Walię. Obiecali, że kiedyś ich odwiedzą. Ivy,
Ernesta, Grace i Jessie - przyjaciół w Londynie.
Ale teraz chcieli wrócić do domu.
- Co ja zrobię z tymi pieniędzmi? Przecież nie mogę powiedzieć, że
dostałam pięćdziesiąt tysięcy funtów.
- Fakt, nie możesz - odrzekł zamyślony Stevie.
- No to co mam z nimi zrobić? Mama chciała, żebym je zatrzymała, ale...
ale muszę zrobić to jak trzeba. Gdyby cała historia wyszła na jaw,
zwłaszcza teraz... Nie, to byłoby straszne.
- Możesz dać je mnie.
- Co?
- Zainwestowałbym je w swoje przedsiębiorstwo.
- Zwariowałeś?
- Nie. Mógłbym rozbudować warsztat, a kiedy byśmy się pobrali,
wszystko i tak byłoby twoje. Tymczasem rozporządzałbym pieniędzmi w
twoim imieniu.
- Dlaczego miałabym ci zaufać?
- Lena mi zaufała.
718
- To prawda. Ale to byłoby czyste szaleństwo.
- Nie. Poszlibyśmy do notariusza spisać oficjalną umowę. Zostałabyś
moją cichą wspólniczką.
- Sama nie wiem, Stevie...
- Wymyśl coś lepszego.
Przemierzali drogi Walii, aż dotarli do Anglesey, gdzie postanowili spędzić
noc.
Był to śliczny, mały pensjonat, który prowadziła kobieta ze śpiewnym
akcentem.
- Mam dla państwa piękny pokoik z wygodnym łóżkiem. Prawie widać
stamtąd Irlandię.
Byli zbyt zmęczeni, żeby przeanalizować tę sytuację, a może czekali, aż
rozmowę zacznie to drugie. Zresztą spali już niewinnie w jednym łóżku w
Londynie, w łóżku Leny. Poszli się położyć. W blasku księżyca Stevie
wyglądał tak pięknie. Popatrzyła na jego długie, ciemne włosy,
spoczywające na poduszce, i wyciągnęła do niego rękę.
- Jeśli mam być twoją wspólniczką - szepnęła - to chyba powinnam
zdobyć trochę doświadczenia...
W Anglesey zostali trzy dni. I trzy noce. Potem wrócili do domu.
Musieli się przed wszystkimi tłumaczyć, ale mało ich to obchodziło. Kit
zgodziła się pracować latem w  Centralnym". Stevie powiedział Maurze,
że wkrótce otrzyma zastrzyk gotówki na rozbudowę warsztatu.
- Wiem, skąd masz pieniądze - powiedziała nagle Maura.
- Jezu, naprawdę?
- Wygrałeś na wyścigach chartów - oznajmiła triumfalnie. - Zgadłam?
Powiedz, zgadłam?
- Tak, coś w tym rodzaju - odrzekł wielce zawstydzony Stevie.
- No i co? Nadal uważasz, że powinnam traktować cię jak człowieka, na
którym można polegać?
- Ale właśnie tak mnie traktujesz, prawda?
- Prawda. To dziwne, ale kiedy postanowiliście tak nagle wyjechać,
wiedziałam, że nie kłamiesz, że nie uwiodłeś naszej Kit.
719
Stevie miał nadzieję, iż Maura nie zapyta go o to ponownie.
Była najkrótsza noc w roku. Wypłynęli łodzią na jezioro, Stevie i Kit.
Wszyscy zdążyli przywyknąć do tego, że ze sobą chodzą, że trzymając się [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karpacz24.htw.pl