[ Pobierz całość w formacie PDF ]

postępu, a w każdym razie motorem zmian. To on dyktuje modę i doprowadza do powielania
stylu, jego upowszechniania i stopniowej degrengolady.
Masowa kultura istniała więc Wszędzie tam, gdzie dochodziło do kopiowania dzieła
mistrza, do powtarzania jego sukcesu, do robienia z tego sukcesu mody bez względu na
zrozumienie wartości oryginału, który przecież nie był tworzony z myślą o wszystkich, o
całej społeczności, albowiem artysta nie mógł i nie może znać
wszystkich, orientować się w ich gustach i marzeniach.
Gdyby chciał to robić, musiałby się opierać (oczywiście już w naszych czasach) na
'badaniach socjologów, psychologów, lekarzy. A oni? Swoimi metodami potrafią chwytać
fragmenty psychiki ludzkiej, podlegającej przecież nieustannej ewolucji, ich obraz jest na
ogół statyczny, w najlepszym razie dotyczy zawsze jedynie wycinków statusu quo ante.
Powiadają niektórzy krytycy i pisarze, że nauka krok po kroku wkracza na tereny
zaWarowane dawniej dla artystów, że psycholog wie więcej o intymności ludzkiej niż pisarz
czy malarz, lekarz lepiej ocenia uCzUcia, a socjolog orientuje się znacznie szerzej i głębiej w
rozwoju i dążeniach społeczności od najznakomitszych twórców.
Jak i na jaki temat pisać, malować, rzezbić, komponować, czy sztuka da sobie radę z
rywalizacją nauki? To pytanie staje się ważne dbecnie, nie tylko dla dalszej
 czamoskrzynkowej przyszłości.
Rozdział mecenasów od twórców
Statystyka, na której nauka opiera się przede wszystkim, jest zwierciadłem każdego z nas.
Dodałbym, iż jest to zwierciadło ukazujące każdego takim, jakim ńigdy nie był i być nie
może, co zresztą wcale nie umniejsza jego usługowej wartości.
Odbija bowiem analogie między poszczególnymi jednostkami, z czego można już
wyciągać wnioski o wielu potrzebach czy niedostatkach, a nawet upodobaniach i awersjach
grup społecznych. Nie da się jednakże ża pomocą metod naukowych zbudować wiernego
wizerunku jednostek. To właśnie domena sztuki, niczym nie
zagrożona, przedmiot zazdrości nauki, której koryfeusze coraz lepiej zdają się rozumieć
słabości swych nazbyt daleko posuniętych, nazbyt zobiektywizowanych abstrakcji.
To one w medycynie nakazały pogoń za błyskotliwymi wynikami badań, zbliżając na
pewno dzień stworzenia pierwszej kopii człowieczej; to one równocześnie odsunęły
naturalnego człowieka za ekrany rentgenów, za próbówiki, za dziesiątki i setki aparatów,
czyniąc z niego w dużej mierze  materiał badawczy zwany jeszcze po staroświecku
 pacjentem . Medycyna  inaczej niż inne dziedziny wiedzy musi znalezć sposoby pogo-
dzenia naukowości ze sztuką. Natomiast gdzie indziej tylko naiwne wyobrażenia humanistów
o naukach i  wąskich naukowców o humanistyce mogą stwarzać nieporozumienia co do
podziału terytoriów i ról jednych i drugich; nie ma mowy o podziale ról tam, gdzie cele i
metody są zupełnie odrębne.
Sztuki nie da się tworzyć w oparciu o naukę, a nauki w oparciu o sztukę, jakkolwiek
zapewne obie strony mogą się wzajemnie inspirować.
Z tego wynika, że to, co nazywamy kulturą maSową, nie ma nic wspólnego z
zamówieniem społecznym. Zamówieniem, które byłoby dostępne przez zobiektywizowane
badania naukowe.
I nigdy nie miało.
Chociaż... można by tu mówić o wtórnym zamówieniu, wywołanym modą na dany styl
czy na danego mistrza. Artysta tworzył zaWsze przede wszystkim z własnych potrzeib, z
chęci wypowiedzenia się, tworzył najczęściej w porozumieniu z mecenasem lub na jego
wyraznie 'sformułowane zamówienie. Znali się doskonale osobiście.
Papieże i królowie zamawiali zamki i kościoły, ła
zienki i stajnie, rzezby i obrazy, portrety i sceny z życia, liryki i poematy.
Historia zna wiele przykładów zażyłości niezwykle bliskiej, jakkolwiek nie zawsze
przyjalznej w kontaktach mistrz-^ mecenas, i ona to  ta zażyłość  doprowadziła w
konsekwencji do powstania szeregu wybitnych dzieł.
Podziw tłumów, (które uczestniczyły w odsłonięciu pomnika, Otwarciu nowej świątyni
czy w uroczystościach poświęcenia zamku, rozpoczynał drugi etap  " etap upowszechniania
'kultury, jej umasoWiania, popularyzacji i;.. wuligaryzaCji.
Obiekt wykonany nia zamówienie jednostki lub wąskiej grupy zleceniodawców,
bezpośrednio pertraktujących z twórcą, poczynał służyć społeczeństwu, wpływać na nie,
przekazywać mu styl i idee.
Nie wszystkie obiekty, nie wszystkie dzieła sztuki służyły jednak społeczeństwu od razu,
wiele pozostawało na długie Lata w rękach jednego miłośnika, zdobiąc jego dom, pałac czy
bibliotekę. Szerszego znaczenia nabierały głównie te, którym chciano takie nadać: masowa
kultura była kulturą sterowaną. Na przykład kościoły jezuickie, tworzone w dość [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karpacz24.htw.pl