[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Do miłości trzeba dojrzeć. Nie można angażować się pochopnie. Nie chcę
skrzywdzić ciebie, nie chcę sama cierpieć, nie chcę narażać na rozczarowanie Kevina.
- Naprawdę sądzisz, że najważniejszy jest czas? Nie to, co czujesz, ale właśnie czas?
%7łe będziesz miała pełną jasność dopiero za kilka tygodni czy miesięcy, kiedy przestudiujesz
wszystkie dane i zrobisz bilans?
Spięła się.
- Tak, potrzebuję czasu.
- W porządku. - Podszedłszy do niej, podciągnął ją na nogi i pocałował ją w usta. -
Wiem, że czujesz to, co ja.
Zadrżała. Miał rację - i tego się właśnie bała.
- To jeszcze o niczym nie świadczy.
- Zwiadczy o wszystkim. - Nie spuszczał oczu z jej warzy. - Zrozum, Meg, ja też nie
szukałem miłości, tyłem całkiem zadowolony z życia, jakie wiodłem. Ale poznałem ciebie i
wszystko się zmieniło. I czy chcesz ego, czy nie, będziesz musiała znalezć dla mnie miejsce
w swoim poukładanym świecie. Kocham cię i nie zamierzam zrezygnować ani z ciebie, ani z
Kevina. Przemyśl to sobie - powiedział, po czym skierował się do wyjścia.
Przez całą drogę od Wież do Bryzy wymyślał sobie od kretynów i idiotów.
Psiakrew! Znalazł nowy sposób na zdobycie serca kobiety: krzykiem, drwiną i stawianiem
żądań. Pięknie. Czy może być skuteczniejsza metoda?
Dotarłszy na miejsce, z tylnego siedzenia wyjął Psa, który w nagrodę dokładnie
wylizał mu twarz.
- Upijemy się? - spytał wijącą się kulę futra. - Nie? Masz rację. To nie najlepszy
pomysł.
Po wejściu do firmy postawił Psa na ziemi i rozejrzał się wkoło, zastanawiając się, co
z sobą począć.
Uznał, że praca to rozsądniejszy wybór od butelki, toteż zajął się naprawą silnika. Po
pewnym czasie usłyszał znajomy ryk syreny - Holt wrócił z ostatnią grupą turystów.
Wciąż w podłym nastroju, wyszedł na zewnątrz, żeby pomóc zacumować statek.
- Z okazji Zwięta Niepodległości mamy wzmożony ruch - oznajmił Holt, kiedy
pasażerowie opuścili pokład. - Interes kwitnie.
- Nienawidzę tłumów - burknął Nate, spoglądając, na grupki ludzi krążące po
przystani.
- Przecież to był twój pomysł. Ty rozwiesiłeś ogłoszenia.
- Potrzebujemy pieniędzy. - Nate ruszył z powrotem do budynku. - Nie znaczy to, że
lubię pływać z tłumem na pokładzie.
- Kto ci nadepnął na odcisk?
- Nikt. - Przytknął zapałkę do cygara. - Po prostu znudziło mi się życie na lądzie.
Holt podejrzewał, że zły humor przyjaciela bierze się z innej przyczyny, ale wiedział,
że nie ma sensu dociekać prawdy.
- Widzę, że silnik jest już prawie skończony...
- Mogę wypłynąć w każdej chwili - kontynuował Nate. - Nic mnie tu nie trzyma.
Wystarczy wrzucić parę rzeczy do worka i zamustrować się na jakiś statek handlowy...
Holt westchnął głęboko.
- Chodzi o Megan?
- Nie prosiłem się o nią.
- Słuchaj...
- Ja pierwszy tu zapuściłem korzenie. - Chociaż zdawał sobie sprawę, że wygaduje
bzdury, nie umiał się pohamować. - Ona nawet nie jest w moim guście. Nigdy nie pociągały
mnie kobiety w eleganckich kostiumikach, ze skórzanymi teczkami. Zresztą czy ja kiedy-
kolwiek mówiłem, że do końca życia chcę mieszkać w Bar Harbor? Odkąd skończyłem
osiemnaście lat, ciągle jestem w ruchu. Nigdzie nie zagrzałem miejsca dłużej niż miesiąc.
Holt dłubał w silniku, udając, że coś naprawia.
- Rozkręciłeś interes, wziąłeś kredyt na dom. Już ponad pół roku razem pracujemy.
- To nic nie znaczy.
- Czy Megan zaczęła przebąkiwać o ślubie?
- Nie - warknął Nate. - Ja zacząłem.
Klucz francuski, który Holt trzymał w ręce, upadł z brzękiem na podłogę.
- Poczekaj. Czegoś tu chyba nie rozumiem. Chcesz się żenić, a jednocześnie gadasz o
zaciągnięciu się na statek?
- Wcale do tego nie dążyłem. Jakoś samo tak wyszło. - Nate wydmuchał z ust kłęby
dymu. - Psiakrew, Holt! Zrobiłem z siebie idiotę.
- Nie ty pierwszy i nie ostatni. Pokłóciliście się?
- Powiedziałem, że ją kocham. Ona się wściekła. - Zaczął przemierzać warsztat, z
trudem powstrzymując się, żeby czegoś nie kopnąć. - Dawniej to kobiety parły do ślubu,
próbowały usidlić faceta.
- Nie żyjemy w osiemnastym wieku.
Nate roześmiał się, co Holt potraktował jako dobry znak.
- Megan uważa, że wszystko dzieje się za szybko.
- No to zwolnij tempo - poradził mu przyjaciel. - Nie ponaglaj jej.
- Aatwo powiedzieć. - Rozmowa z Holtem podziałała na niego uspokajająco. -
Suzanna też się sporo wycierpiała przez Dumonta. Jak pokonałeś jej nieufność wobec
mężczyzn, strach przed nowym związkiem?
- Pamiętam, że na nią krzyczałem.
- Stosowałem tę metodę.
- Przynosiłem kwiaty. One je uwielbia. - Mówiąc to, przypomniał sobie, aby wstąpić
po drodze do kwiaciarni.
- Też dawałem kwiaty.
- Próbowałeś paść na kolana i błagać?
- Nie. - Nate zmrużył oczy. - A ty błagałeś? Holt zaczął bardzo intensywnie przecierać
silnik.
- Rozmawiamy o tobie, stary. Może wyrecytuj jej parę wierszy. W końcu lubisz
poezję. Albo... Cholera, nie wiem. Nie jestem zbyt romantyczny.
- Ale zdobyłeś Suzannę.
- To prawda. - Holt uśmiechnął się szeroko. - A ty zdobądz Megan.
Nathaniel pokiwał z namysłem głową i zgasił cygaro.
- Zamierzam.
ROZDZIAA DZIESITY
Nate wrócił do domu po zachodzie słońca. Od rozstania z Megan zreperował silnik
łodzi i dokonał kilku drobnych napraw w kadłubie, ale to nie pomogło. Wciąż miał paskudny
humor. Przypomniał sobie cytat, chyba z Horacego, że złość to chwilowa niepoczytalność.
Jeżeli stan niepoczytalności trwa dłużej, człowiek ląduje w zakładzie zamkniętym. Ponura
wizja.
%7łeby do tego nie dopuścić, należy stawić czoło zagrożeniu. Postanowił doprowadzić
się do ładu, po czym udać się do Wież i jeszcze raz porozmawiać z Megan.
- Nie pozwolimy jej chować głowy w piasek, prawda? - zwrócił się do szczeniaka. -
Dobrze ci radzę, Piesku. Wystrzegaj się kobiet, które mają więcej rozumu niż zdrowego
rozsądku.
Pomachawszy ogonem na znak zgody, Pies żwawym krokiem ruszył w stronę
żywopłotu; najwyrazniej miał tam interes do załatwienia. Nate tymczasem zatrzasnął drzwi
wozu i skierował się do domu.
- Fury?
Przystanął. Mrużąc oczy, usiłował dojrzeć ukrytą w półmroku sylwetkę.
- O co chodzi?
- Nathaniel Fury?
Krępy umięśniony byczek o twarzy pokrytej bruzdami, ubrany w spłowiałe dżinsy,
spłowiała koszulę dżinsową i brudną od smaru czapkę nasuniętą nisko na czoło, wyłonił się z [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
- Do miłości trzeba dojrzeć. Nie można angażować się pochopnie. Nie chcę
skrzywdzić ciebie, nie chcę sama cierpieć, nie chcę narażać na rozczarowanie Kevina.
- Naprawdę sądzisz, że najważniejszy jest czas? Nie to, co czujesz, ale właśnie czas?
%7łe będziesz miała pełną jasność dopiero za kilka tygodni czy miesięcy, kiedy przestudiujesz
wszystkie dane i zrobisz bilans?
Spięła się.
- Tak, potrzebuję czasu.
- W porządku. - Podszedłszy do niej, podciągnął ją na nogi i pocałował ją w usta. -
Wiem, że czujesz to, co ja.
Zadrżała. Miał rację - i tego się właśnie bała.
- To jeszcze o niczym nie świadczy.
- Zwiadczy o wszystkim. - Nie spuszczał oczu z jej warzy. - Zrozum, Meg, ja też nie
szukałem miłości, tyłem całkiem zadowolony z życia, jakie wiodłem. Ale poznałem ciebie i
wszystko się zmieniło. I czy chcesz ego, czy nie, będziesz musiała znalezć dla mnie miejsce
w swoim poukładanym świecie. Kocham cię i nie zamierzam zrezygnować ani z ciebie, ani z
Kevina. Przemyśl to sobie - powiedział, po czym skierował się do wyjścia.
Przez całą drogę od Wież do Bryzy wymyślał sobie od kretynów i idiotów.
Psiakrew! Znalazł nowy sposób na zdobycie serca kobiety: krzykiem, drwiną i stawianiem
żądań. Pięknie. Czy może być skuteczniejsza metoda?
Dotarłszy na miejsce, z tylnego siedzenia wyjął Psa, który w nagrodę dokładnie
wylizał mu twarz.
- Upijemy się? - spytał wijącą się kulę futra. - Nie? Masz rację. To nie najlepszy
pomysł.
Po wejściu do firmy postawił Psa na ziemi i rozejrzał się wkoło, zastanawiając się, co
z sobą począć.
Uznał, że praca to rozsądniejszy wybór od butelki, toteż zajął się naprawą silnika. Po
pewnym czasie usłyszał znajomy ryk syreny - Holt wrócił z ostatnią grupą turystów.
Wciąż w podłym nastroju, wyszedł na zewnątrz, żeby pomóc zacumować statek.
- Z okazji Zwięta Niepodległości mamy wzmożony ruch - oznajmił Holt, kiedy
pasażerowie opuścili pokład. - Interes kwitnie.
- Nienawidzę tłumów - burknął Nate, spoglądając, na grupki ludzi krążące po
przystani.
- Przecież to był twój pomysł. Ty rozwiesiłeś ogłoszenia.
- Potrzebujemy pieniędzy. - Nate ruszył z powrotem do budynku. - Nie znaczy to, że
lubię pływać z tłumem na pokładzie.
- Kto ci nadepnął na odcisk?
- Nikt. - Przytknął zapałkę do cygara. - Po prostu znudziło mi się życie na lądzie.
Holt podejrzewał, że zły humor przyjaciela bierze się z innej przyczyny, ale wiedział,
że nie ma sensu dociekać prawdy.
- Widzę, że silnik jest już prawie skończony...
- Mogę wypłynąć w każdej chwili - kontynuował Nate. - Nic mnie tu nie trzyma.
Wystarczy wrzucić parę rzeczy do worka i zamustrować się na jakiś statek handlowy...
Holt westchnął głęboko.
- Chodzi o Megan?
- Nie prosiłem się o nią.
- Słuchaj...
- Ja pierwszy tu zapuściłem korzenie. - Chociaż zdawał sobie sprawę, że wygaduje
bzdury, nie umiał się pohamować. - Ona nawet nie jest w moim guście. Nigdy nie pociągały
mnie kobiety w eleganckich kostiumikach, ze skórzanymi teczkami. Zresztą czy ja kiedy-
kolwiek mówiłem, że do końca życia chcę mieszkać w Bar Harbor? Odkąd skończyłem
osiemnaście lat, ciągle jestem w ruchu. Nigdzie nie zagrzałem miejsca dłużej niż miesiąc.
Holt dłubał w silniku, udając, że coś naprawia.
- Rozkręciłeś interes, wziąłeś kredyt na dom. Już ponad pół roku razem pracujemy.
- To nic nie znaczy.
- Czy Megan zaczęła przebąkiwać o ślubie?
- Nie - warknął Nate. - Ja zacząłem.
Klucz francuski, który Holt trzymał w ręce, upadł z brzękiem na podłogę.
- Poczekaj. Czegoś tu chyba nie rozumiem. Chcesz się żenić, a jednocześnie gadasz o
zaciągnięciu się na statek?
- Wcale do tego nie dążyłem. Jakoś samo tak wyszło. - Nate wydmuchał z ust kłęby
dymu. - Psiakrew, Holt! Zrobiłem z siebie idiotę.
- Nie ty pierwszy i nie ostatni. Pokłóciliście się?
- Powiedziałem, że ją kocham. Ona się wściekła. - Zaczął przemierzać warsztat, z
trudem powstrzymując się, żeby czegoś nie kopnąć. - Dawniej to kobiety parły do ślubu,
próbowały usidlić faceta.
- Nie żyjemy w osiemnastym wieku.
Nate roześmiał się, co Holt potraktował jako dobry znak.
- Megan uważa, że wszystko dzieje się za szybko.
- No to zwolnij tempo - poradził mu przyjaciel. - Nie ponaglaj jej.
- Aatwo powiedzieć. - Rozmowa z Holtem podziałała na niego uspokajająco. -
Suzanna też się sporo wycierpiała przez Dumonta. Jak pokonałeś jej nieufność wobec
mężczyzn, strach przed nowym związkiem?
- Pamiętam, że na nią krzyczałem.
- Stosowałem tę metodę.
- Przynosiłem kwiaty. One je uwielbia. - Mówiąc to, przypomniał sobie, aby wstąpić
po drodze do kwiaciarni.
- Też dawałem kwiaty.
- Próbowałeś paść na kolana i błagać?
- Nie. - Nate zmrużył oczy. - A ty błagałeś? Holt zaczął bardzo intensywnie przecierać
silnik.
- Rozmawiamy o tobie, stary. Może wyrecytuj jej parę wierszy. W końcu lubisz
poezję. Albo... Cholera, nie wiem. Nie jestem zbyt romantyczny.
- Ale zdobyłeś Suzannę.
- To prawda. - Holt uśmiechnął się szeroko. - A ty zdobądz Megan.
Nathaniel pokiwał z namysłem głową i zgasił cygaro.
- Zamierzam.
ROZDZIAA DZIESITY
Nate wrócił do domu po zachodzie słońca. Od rozstania z Megan zreperował silnik
łodzi i dokonał kilku drobnych napraw w kadłubie, ale to nie pomogło. Wciąż miał paskudny
humor. Przypomniał sobie cytat, chyba z Horacego, że złość to chwilowa niepoczytalność.
Jeżeli stan niepoczytalności trwa dłużej, człowiek ląduje w zakładzie zamkniętym. Ponura
wizja.
%7łeby do tego nie dopuścić, należy stawić czoło zagrożeniu. Postanowił doprowadzić
się do ładu, po czym udać się do Wież i jeszcze raz porozmawiać z Megan.
- Nie pozwolimy jej chować głowy w piasek, prawda? - zwrócił się do szczeniaka. -
Dobrze ci radzę, Piesku. Wystrzegaj się kobiet, które mają więcej rozumu niż zdrowego
rozsądku.
Pomachawszy ogonem na znak zgody, Pies żwawym krokiem ruszył w stronę
żywopłotu; najwyrazniej miał tam interes do załatwienia. Nate tymczasem zatrzasnął drzwi
wozu i skierował się do domu.
- Fury?
Przystanął. Mrużąc oczy, usiłował dojrzeć ukrytą w półmroku sylwetkę.
- O co chodzi?
- Nathaniel Fury?
Krępy umięśniony byczek o twarzy pokrytej bruzdami, ubrany w spłowiałe dżinsy,
spłowiała koszulę dżinsową i brudną od smaru czapkę nasuniętą nisko na czoło, wyłonił się z [ Pobierz całość w formacie PDF ]