[ Pobierz całość w formacie PDF ]

brunetki, jaśniała rumieńcem delikatnego odcienia, jak wewnętrzne płatki róży herbacianej.
Zachwyt, powtarzam, był pierwszym, doznanym na jej widok, wrażeniem.
Lecz niebawem budził się krytycyzm. Była w tym obliczu jakaś subtelna wada  pospolity
wyraz, a może surowe spojrzenie, skrzywienie ust, które psuły doskonałą piękność rysów. Te
uwagi nasuwały się jednak pózniej. W danej chwili miałem świadomość, że ona mnie pyta o
powód odwiedzin. Dopiero wtedy zrozumiałem, jak delikatnej podjąłem się misji.
 Mam przyjemność  zacząłem  znać ojca pani.
Ten wstęp był niezręczny i pani Lyons dala mi to niezwłocznie odczuć.
 Między ojcem moim i mną  rzekła  nie ma nic wspólnego. Nic mu nie zawdzięczam, a
jego przyjaciele nie są moimi. Ojciec tak dbał o mnie, że gdyby nie nieboszczyk sir Karol
Baskerville oraz kilku innych zacnych ludzi, umarłabym z głodu.
 Przyszedłem do pani właśnie w sprawie nieboszczyka Karola Baskerville'a.
Piegi na twarzy pani Lyons wystąpiły wyrazniej.
 Cóż ja mogę panu o nim powiedzieć?  spytała, a jej palce dotknęły nerwowo klawiszy
maszyny do pisania.
 Wszak pani go znała?
 Mówiłam już, że wiele zawdzięczam jego dobroci. Jeśli jestem w stanie się utrzymać,
winnam to w znacznej części zainteresowaniu, jakie okazywał dla mego nieszczęśliwego
położenia.
 Czy pani pisywała do niego?
Spojrzała na mnie z błyskiem gniewu w pięknych oczach.
 Jaki jest cel tych pytań?  spytała ostrym tonem.
 Jaki cel? Uniknięcie publicznego skandalu. Lepiej, że ja zadam pani tutaj te pytania, niż
żeby sprawa, która mnie tu sprowadza, stała się głośna  odpowiedziałem.
Zbladła i siedziała przez chwilę w milczeniu. W końcu spojrzała na mnie wyzywająco.
 Dobrze, odpowiem  rzekła.  Co pan chce wiedzieć?
 Czy pani pisywała do sir Karola?
 Oczywiście... raz czy dwa razy, żeby mu podziękować za jego delikatność i
wspaniałomyślność.
 Czy pamięta pani datę tych listów.
 Nie.
 Czy pani się z nim widywała?
 Parę razy, gdy przejeżdżał do Coombe Tracey. Sir Karol był człowiekiem skromnym i
dla swych dobrych uczynków nie szukał rozgłosu.
 Jeśli widywała się pani z nim tak rzadko i rzadko do niego pisywała, jakże się stało, że
znał dokładnie pani położenie i przyszedł jej z pomocą?
Na ten zarzut odpowiedziała skwapliwie:
 Kilku znajomych panów wiedziało o moim nieszczęściu, porozumieli się zatem, by mi
dopomóc. Jednym z nich był Stapleton, sąsiad i bliski przyjaciel sir Karola, człowiek
niezmiernej
dobroci. Od niego sir Karol dowiedział się o moim położeniu.
Wiedziałem już, że w kilku wypadkach zmarły pan Baskerville używał pośrednictwa
Stapletona
do rozdawania zapomóg; wyjaśnienie pani Laury nosiło zatem cechy prawdy.
 Czy pani pisała kiedykolwiek do sir Karola, wyznaczając mu spotkanie? Twarz pani Lyons
oblała się znów rumieńcem gniewu.
 Zadaje mi pan doprawdy osobliwe pytanie.
 Przykro mi bardzo, ale muszę je powtórzyć.
 Odpowiem tedy: oczywiście nie.
 Nawet w dniu śmierci sir Karola?
Rumieniec znikł z oblicza młodej kobiety i ustąpił miejsca śmiertelnej bladości. Jej suche
wargi poruszyły się, nie mogąc wymówić wyrazu:  Nie , który dostrzegłem raczej, niż
dosłyszałem.
 Niewątpliwie zawodzi panią pamięć  rzekłem.  Mógłbym nawet przytoczyć urywek z
pani listu:  Zaklinam pana na honor dżentelmena, niech pan spali niniejszy list i przyjdzie
pod furtkę o godzinie dziesiątej wieczór.
Myślałem, że pani Lyons zemdleje  ale wysiłkiem woli zapanowała nad poruszeniem.
 Czy nie ma na świecie honorowego mężczyzny?  rzekła z trudnością.
 Jest pani niesprawiedliwa dla sir Karola. Spalił pani list. Ale niekiedy list, chociaż spalony,
pozostaje czytelny. Więc przyznaje się pani do napisania tego listu?
 Tak, pisałam ów list!  zawołała.  Napisałam go! Czemu mam zaprzeczać? Nie mam
powodu wstydzić się tego listu. Zdawało mi się, że gdybym mogła się z nim rozmówić,
przyszedłby
mi z pomocą; prosiłam go o spotkanie.
 Dlaczego o tej godzinie?
 Dlatego, że dowiedziałam się właśnie, iż wyjeżdża nazajutrz do Londynu i nie powróci,
aż za kilka miesięcy; miałam powody, dla których wcześniej pójść nie mogłam.
 Ale dlaczego wyznaczyła pani schadzkę w ogrodzie, zamiast pójść do niego do domu?
 Czy pan sądzi, że wypada kobiecie przychodzić samej o tej godzinie do samotnego
mężczyzny?
 Cóż więc zaszło podczas owej schadzki?
 Nie poszłam wcale.
 Pani!
 Przysięgam panu na wszystko, co mam najświętszego. Nie poszłam. Przeszkodziło mi
niespodziewane zajście.
 Jakie zajście?
 To sprawa zupełnie prywatna. Nie mogę powiedzieć,
 Przyznajesz pani zatem, że wyznaczyłaś schadzkę sir Karolowi w tym samym miejscu i
o tej samej godzinie, kiedy go zaskoczyła śmierć, a zapiera się pani, że na tę schadzkę
przybyła?
 Bo to prawda.
Powracałem kilkakrotnie do tego tematu, ale nie mogłem nic więcej wydostać od pani Lyons.
 Bierze pani na siebie bardzo dużą odpowiedzialność i stawia się pani w fałszywym
świetle, nie wyznając otwarcie wszystkiego  rzekłem wstając, by zakończyć tę długą i w
końcu bezużyteczną wizytę.  Jeżeli mnie pani zmusi do wezwania pomocy policji, przekona
się, do jakiego stopnia będzie skompromitowana. Jeśli jest pani niewinna, dlaczego pani
zaprzeczała
początkowo, że pisała tego dnia do sir Karola?
 Bo obawiałam się, żeby nie wysnuwano stąd jakich fałszywych wniosków i żebym nie
została wplątana w skandal.
 A dlaczego tak usilnie pani nalegała, żeby sir Karol zniszczył list?
 Skoro pan czytał list, powinien pan wiedzieć dlaczego.
 Nie powiedziałem pani, że czytałem cały list.
 Wszak przytoczył pan urywek.
 Przytoczyłem dopisek. List, jak powiedziałem, był spalony i nie był cały czytelny. Pytam
panią raz jeszcze, dlaczego tak usilnie nalegała pani na sir Karola, żeby spalił list, otrzymany
w dniu śmierci?
 Z przyczyn bardzo poufnej natury.
 Tym bardziej powinna pani unikać oficjalnego przesłuchania.
 A więc powiem panu. Jeżeli pan słyszał cokolwiek o mojej niedoli, wie pan, iż byłam [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karpacz24.htw.pl