[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pomóc jej doprowadzić do porządku bezcenną bibliotekę sędziego, w której
wcześniej poczynili tyle szkód. Po jego wyjściu spała jak zabita. Jeszcze długo
by się nie obudziła, gdyby nie Louise. Tak ją nękała, a\ Cassie poddała się i
dołączyła do świata \ywych.
Przed wejściem do biurowca Fiat Iron stało kilka ekip telewizyjnych i
grupa dziennikarzy. Cassie zastanawiała się, która z pięciu firm prawniczych
mających poza nimi biura w tym budynku wzbudziła zainteresowanie mediów.
Do głowy jej nie przyszło, \e czekają na nią.
Panno Collins! Panno Collins! zawołał jeden z reporterów, kiedy
podeszła bli\ej. Czy to prawda, \e Księ\niczka urządziła strajk głodowy, bo
nie pozwoliła jej pani spotykać się z Lordem?
Kiedy szczenięta przyjdą na świat? krzyknęła reporterka z tłumu.
Przera\ona Cassie przeciskała się do wejścia, powtarzając głośno:
Bez komentarza!
Udało jej się w końcu przedostać do ogromnych obrotowych drzwi
wiodących do budynku, ale zanim znalazła się po bezpiecznej stronie, usłyszała
za sobą męski głos:
A jak się układa pomiędzy panią i Nickiem Hardinem? Czy to prawda,
\e spodziewacie się dziecka?
Zatrzymała się i odwróciła w stronę mę\czyzny.
To, proszę pana, nie pański interes.
Czy mogę to wziąć za potwierdzenie? zapytał reporter ze złośliwym
uśmieszkiem.
Bierz pan sobie za co chcesz! Nie dbam o to! krzyknęła gniewnie
Cassie i z impetem weszła do środka, zderzając się ze swoim byłym , samym
zastępcą prokuratora.
Mark Winston otrzepał marynarkę kilkoma nerwowymi ruchami, a
dopiero potem podniósł aktówkę, która wypadła Cassie z ręki podczas
zderzenia. Podał ją właścicielce i pomachał przyjaznie w stronę ekipy
telewizyjnej. Uśmiechał się na u\ytek kamer, ale Cassie nie mogła nie zauwa\yć
mściwych błysków w jego spojrzeniu. Odwrócił się tyłem do reporterów, tak \e
nie widzieli jego twarzy, i zło\ywszy ręce na piersiach, uśmiechnął się
triumfująco.
No i co, Cassandro odezwał się, mierząc ją pogardliwie od stóp do
głów sama jesteś sobie winna. Próbowałem cię ostrzec, \ebyś trzymała się z
dala od tego Nicka Hardina, ale nie chciałaś mnie słuchać, prawda? I pomyśleć,
\e zmarnowałem tyle czasu. Miałem cię za westalkę, myśląc, \e kierujesz się
surowymi zasadami moralnymi, bo nie chciałaś ze mną spać na pierwszej
randce.
Mylisz się, Mark. Przespałam całą tę pierwszą randkę wysyczała
Cassie a to. czy zechcę mieć coś wspólnego z Nickiem Hardinem, czy nie, nie
powinno cię obchodzić.
Mark zmru\ył złośliwie oczy.
A więc to prawda? Ten przybłęda zrobił ci dziecko, tak? Bez chwili
namysłu, Cassie wymierzyła mu cios pięścią.
Zaskoczony, z krwawiącym nosem, Mark zatoczył się do tyłu.
Po\ałujesz tego warknął, sięgając po chusteczkę. Bał się, \eby krew
nie zaplamiła jego śnie\nobiałej koszuli.
W kampanii to ci raczej nie pomo\e syknęła z satysfakcją Cassie.
Nakręciłeś to? dobiegł ich podniecony głos reportera. Cassie nawet
nie czekała na odpowiedz. Szybko odeszła, zadowolona, \e media znalazły sobie
większą sensację. Ju\ w windzie obejrzała pulsującą z bólu rękę i uśmiechnęła
się. Warto było dać w nos temu arogantowi nawet za cenę posiniaczonej dłoni.
Nick kończył właśnie scenariusz swojego następnego programu, kiedy
szef zajrzał do jego biura.
Nicky, Charlie wrócił właśnie z lunchu i przyniósł plotkę, jakoby ta
twoja dziewczyna rozkwasiła nos zastępcy prokuratora. Zadzwoń do niej i
dowiedz się czegoś więcej.
Co zrobiła? wykrzyknął zaskoczony Nick, ale Bob zniknął ju\ gdzieś
w korytarzu.
Nick pomyślał, \e jeszcze dwadzieścia cztery godziny temu, gdyby ktoś
nazwał Cassie Collins jego dziewczyną, zdecydowanie by temu zaprzeczał. Ale
teraz nawet to określenie wydawało się zbyt trywialne. Więc kim ona jest dla
mnie? pytał sam siebie. Być mo\e matką mojego dziecka.
Moje dziecko powtórzył Nick głośno, zaskoczony, jak wielką siłę daje
mu samo wypowiedzenie tych nic nie znaczących dotąd słów. Jednocześnie
myśl, \e Mark Winston mógłby zrobić Cassie jakąś przykrość, wywołała w nim
gniew. Gdyby ten idiota tknął ją choćby jednym palcem, starłby go na miazgę.
Zaczął nerwowo przerzucać papiery na biurku w poszukiwaniu numeru telefonu
do kancelarii adwokackiej.
Wszystko w porządku, Nick... Nie, nic mi nie zrobił... Nie ma mowy!
Cassie z niedowierzaniem kręciła głową, słuchając pełnego wzburzenia głosu po
drugiej stronie linii. Zerknęła na zegarek. Była druga po południu. Skąd on się
tego wszystkiego dowiedział w tak krótkim czasie?
Nick, jeśli tylko pozwolisz, wszystko ci opowiem uspokajała go.
Grupa dziennikarzy zaskoczyła mnie przed wejściem do budynku, wypytując o
Lorda i Księ\niczkę.
Do cholery, przecie\ wczoraj powiadomiłem media, \e nie będziemy
udzielali \adnych wywiadów.
Najwyrazniej nie chcieli przyjąć tego do wiadomości odparła. W
ka\dym razie zrobiło się niemiło, gdy jeden z reporterów zapytał mnie, czy te
plotki o mojej cią\y to prawda.
Zapadło chwilowe milczenie, bo ka\de z nich wiedziało, \e od wczoraj
pogłoski mogły okazać się prawdziwe.
Przykro mi rzekł Nick. A Winston co ma z tym wspólnego?
Wychodził z budynku akurat wtedy, kiedy ja wchodziłam. Obraził mnie
i dostał za swoje. Przysięgam ci, Nick, \e dopiero gdy zobaczyłam krew płynącą
z jego nosa, dotarło do mnie, co zrobiłam.
Jak cię obraził? dopytywał się Nick, czując, \e znowu wzbiera w nim
gniew.
Cassie zawahała się. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
pomóc jej doprowadzić do porządku bezcenną bibliotekę sędziego, w której
wcześniej poczynili tyle szkód. Po jego wyjściu spała jak zabita. Jeszcze długo
by się nie obudziła, gdyby nie Louise. Tak ją nękała, a\ Cassie poddała się i
dołączyła do świata \ywych.
Przed wejściem do biurowca Fiat Iron stało kilka ekip telewizyjnych i
grupa dziennikarzy. Cassie zastanawiała się, która z pięciu firm prawniczych
mających poza nimi biura w tym budynku wzbudziła zainteresowanie mediów.
Do głowy jej nie przyszło, \e czekają na nią.
Panno Collins! Panno Collins! zawołał jeden z reporterów, kiedy
podeszła bli\ej. Czy to prawda, \e Księ\niczka urządziła strajk głodowy, bo
nie pozwoliła jej pani spotykać się z Lordem?
Kiedy szczenięta przyjdą na świat? krzyknęła reporterka z tłumu.
Przera\ona Cassie przeciskała się do wejścia, powtarzając głośno:
Bez komentarza!
Udało jej się w końcu przedostać do ogromnych obrotowych drzwi
wiodących do budynku, ale zanim znalazła się po bezpiecznej stronie, usłyszała
za sobą męski głos:
A jak się układa pomiędzy panią i Nickiem Hardinem? Czy to prawda,
\e spodziewacie się dziecka?
Zatrzymała się i odwróciła w stronę mę\czyzny.
To, proszę pana, nie pański interes.
Czy mogę to wziąć za potwierdzenie? zapytał reporter ze złośliwym
uśmieszkiem.
Bierz pan sobie za co chcesz! Nie dbam o to! krzyknęła gniewnie
Cassie i z impetem weszła do środka, zderzając się ze swoim byłym , samym
zastępcą prokuratora.
Mark Winston otrzepał marynarkę kilkoma nerwowymi ruchami, a
dopiero potem podniósł aktówkę, która wypadła Cassie z ręki podczas
zderzenia. Podał ją właścicielce i pomachał przyjaznie w stronę ekipy
telewizyjnej. Uśmiechał się na u\ytek kamer, ale Cassie nie mogła nie zauwa\yć
mściwych błysków w jego spojrzeniu. Odwrócił się tyłem do reporterów, tak \e
nie widzieli jego twarzy, i zło\ywszy ręce na piersiach, uśmiechnął się
triumfująco.
No i co, Cassandro odezwał się, mierząc ją pogardliwie od stóp do
głów sama jesteś sobie winna. Próbowałem cię ostrzec, \ebyś trzymała się z
dala od tego Nicka Hardina, ale nie chciałaś mnie słuchać, prawda? I pomyśleć,
\e zmarnowałem tyle czasu. Miałem cię za westalkę, myśląc, \e kierujesz się
surowymi zasadami moralnymi, bo nie chciałaś ze mną spać na pierwszej
randce.
Mylisz się, Mark. Przespałam całą tę pierwszą randkę wysyczała
Cassie a to. czy zechcę mieć coś wspólnego z Nickiem Hardinem, czy nie, nie
powinno cię obchodzić.
Mark zmru\ył złośliwie oczy.
A więc to prawda? Ten przybłęda zrobił ci dziecko, tak? Bez chwili
namysłu, Cassie wymierzyła mu cios pięścią.
Zaskoczony, z krwawiącym nosem, Mark zatoczył się do tyłu.
Po\ałujesz tego warknął, sięgając po chusteczkę. Bał się, \eby krew
nie zaplamiła jego śnie\nobiałej koszuli.
W kampanii to ci raczej nie pomo\e syknęła z satysfakcją Cassie.
Nakręciłeś to? dobiegł ich podniecony głos reportera. Cassie nawet
nie czekała na odpowiedz. Szybko odeszła, zadowolona, \e media znalazły sobie
większą sensację. Ju\ w windzie obejrzała pulsującą z bólu rękę i uśmiechnęła
się. Warto było dać w nos temu arogantowi nawet za cenę posiniaczonej dłoni.
Nick kończył właśnie scenariusz swojego następnego programu, kiedy
szef zajrzał do jego biura.
Nicky, Charlie wrócił właśnie z lunchu i przyniósł plotkę, jakoby ta
twoja dziewczyna rozkwasiła nos zastępcy prokuratora. Zadzwoń do niej i
dowiedz się czegoś więcej.
Co zrobiła? wykrzyknął zaskoczony Nick, ale Bob zniknął ju\ gdzieś
w korytarzu.
Nick pomyślał, \e jeszcze dwadzieścia cztery godziny temu, gdyby ktoś
nazwał Cassie Collins jego dziewczyną, zdecydowanie by temu zaprzeczał. Ale
teraz nawet to określenie wydawało się zbyt trywialne. Więc kim ona jest dla
mnie? pytał sam siebie. Być mo\e matką mojego dziecka.
Moje dziecko powtórzył Nick głośno, zaskoczony, jak wielką siłę daje
mu samo wypowiedzenie tych nic nie znaczących dotąd słów. Jednocześnie
myśl, \e Mark Winston mógłby zrobić Cassie jakąś przykrość, wywołała w nim
gniew. Gdyby ten idiota tknął ją choćby jednym palcem, starłby go na miazgę.
Zaczął nerwowo przerzucać papiery na biurku w poszukiwaniu numeru telefonu
do kancelarii adwokackiej.
Wszystko w porządku, Nick... Nie, nic mi nie zrobił... Nie ma mowy!
Cassie z niedowierzaniem kręciła głową, słuchając pełnego wzburzenia głosu po
drugiej stronie linii. Zerknęła na zegarek. Była druga po południu. Skąd on się
tego wszystkiego dowiedział w tak krótkim czasie?
Nick, jeśli tylko pozwolisz, wszystko ci opowiem uspokajała go.
Grupa dziennikarzy zaskoczyła mnie przed wejściem do budynku, wypytując o
Lorda i Księ\niczkę.
Do cholery, przecie\ wczoraj powiadomiłem media, \e nie będziemy
udzielali \adnych wywiadów.
Najwyrazniej nie chcieli przyjąć tego do wiadomości odparła. W
ka\dym razie zrobiło się niemiło, gdy jeden z reporterów zapytał mnie, czy te
plotki o mojej cią\y to prawda.
Zapadło chwilowe milczenie, bo ka\de z nich wiedziało, \e od wczoraj
pogłoski mogły okazać się prawdziwe.
Przykro mi rzekł Nick. A Winston co ma z tym wspólnego?
Wychodził z budynku akurat wtedy, kiedy ja wchodziłam. Obraził mnie
i dostał za swoje. Przysięgam ci, Nick, \e dopiero gdy zobaczyłam krew płynącą
z jego nosa, dotarło do mnie, co zrobiłam.
Jak cię obraził? dopytywał się Nick, czując, \e znowu wzbiera w nim
gniew.
Cassie zawahała się. [ Pobierz całość w formacie PDF ]