[ Pobierz całość w formacie PDF ]
lewu krwi, tortur i okropnych bezeceństw, składano ludzkie ofiary Morgothowi,
błagając, żeby Numenorejczyków uwolnił od śmierci. Ofiary wybierano spośród
Wiernych, nie skazywano ich jednak otwarcie za to, że nie chcą czcić Melkora,
lecz oskarżano ich o nienawiść do króla, o bunt przeciw jego władzy, o spiski
przeciw współbraciom, rozsiewanie kłamstw i trucicielstwo.
W większości przypadków zarzuty były fałszywe, lecz nadeszły srogie czasy,
a z nienawiści zawsze się rodzi nienawiść.
Mimo to śmierć nie zniknęła z Numenoru, przeciwnie, porywała teraz ludzi
wcześniej i częściej, a pojawiała się w różnych straszliwych postaciach. Dawniej
ludzie starzeli się powoli i w końcu zasypiali, gdy już ich świat znużył, ale teraz
szerzyły się choroby i szaleństwo; wszakże bali się umierać i odchodzić w ciem-
ności, do królestwa władcy, którego sami obrali, więc konając sami siebie prze-
klinali. W owych czasach mężczyzni z najbłahszej przyczyny chwytali za oręż
i zabijali się wzajemnie, a Sauron i zwerbowani przez niego pomocnicy kręcili
się po całym kraju i podżegali jednych przeciw drugim, tak że wreszcie ludzie
szemrali przeciw królowi i książętom, przeciw każdemu, kto posiadał coś, czego
im brakowało, a ludzie dzierżący władzę mścili się okrutnie.
Przez pewien czas wydawało się jednak Numenorejczykom, że los im sprzy-
ja. Nie czuli się wprawdzie szczęśliwsi, ale byli coraz silniejsi, a bogaci między
252
nimi coraz bogatsi. Z pomocą bowiem i za radą Saurona pomnożyli swój mają-
tek, skonstruowali różne machiny i zbudowali wielkie okręty. Pływali teraz do
Zródziemia potężnie uzbrojeni, w znacznej sile, już nie z darami i nawet nie jako
władcy, lecz jako grozni wojownicy. Zcigali mieszkańców Zródziemia, rabowali
ich mienie i brali ich w niewolę, a wielu zabijali okrutnie na ołtarzach. Budowali
bowiem podówczas w swoich twierdzach świątynie i ogromne grobowce. Ludzie
teraz bali się Numenorejczyków, a pamięć o dawnych dobrych królach bladła,
przyćmiona opowieściami o straszliwych obecnych okrucieństwach.
Tak więc Ar-Farazon, Król Kraju Gwiazdy, stał się najpotężniejszym tyranem,
jakiego znał świat od czasów panowania Morgotha, chociaż w rzeczywistości nie
król wszystkim rządził, lecz Sauron ukryty za jego tronem. Mijały lata i król sta-
rzejąc się czuł, że zbliża się do niego cień śmierci; opanował go lęk i gniew. Na-
deszła godzina, której Sauron z dawna oczekiwał i do której się przygotowywał.
Przemówił do Ar- Farazona tłumacząc mu, że król, który osiągnął taką jak on po-
tęgę i wielkość, powinien we wszystkich sprawach przeprowadzić własną wolę,
a nie zgadzać się na czyjekolwiek rozkazy czy zakazy.
Valarowie mówił zagarnęli dla siebie krainę, gdzie nie ma śmier-
ci. Okłamują was i wszelkimi sposobami starają się ten kraj przed wami ukryć,
ponieważ są zachłanni i boją się, aby Królowie Ludzi nie odebrali im go i nie
przejęli z ich rąk panowania nad światem. Oczywiście, przywilej nie kończącego
się nigdy życia nie może być udziałem wszystkich ludzi, lecz tych tylko, którzy
nań zasługują, a więc ludzi możnych, dumnych, najszlachetniejszej krwi.
Tymczasem wbrew sprawiedliwości dzieje się tak, że odmówiono przywileju
temu, kto jest go na pewno godny: Królowi Królów, Ar-Farazonowi, najpotęż-
niejszemu z Synów Ziemi, z którym jedynie Manwe mógłby się równać, a może
i on nie. Wielcy królowie nie znoszą, aby im czegoś odmawiano, lecz sami biorą
to, co im się należy: Ar-Farazon, obałamucony, a przy tym zamroczony cieniem
śmierci, bo miara jego dni już się dopełniała, chętnie dał posłuch tym namowom
Saurona i zaczął się zastanawiać w głębi serca, jak wydać wojnę Valarom. Dłuż-
szy czas przygotowywał to przedsięwzięcie nikomu nic nie mówiąc; nie dało się
wszakże tego ukryć przed wszystkimi. Amandil widząc, do czego król zmierza,
popadł w rozpacz i bardzo się przeraził, wiedział bowiem, że ludziom nigdy nie
uda się pokonać Valarów i że wojna z nimi, jeśli się jej nie zażegna, oznaczać
będzie katastrofę dla całego świata. Przywołał więc swego syna Elendila i rzekł:
Zły czas nastał i nie ma dla ludzi nadziei, bo niewielu jest Wiernych. Dlate- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
lewu krwi, tortur i okropnych bezeceństw, składano ludzkie ofiary Morgothowi,
błagając, żeby Numenorejczyków uwolnił od śmierci. Ofiary wybierano spośród
Wiernych, nie skazywano ich jednak otwarcie za to, że nie chcą czcić Melkora,
lecz oskarżano ich o nienawiść do króla, o bunt przeciw jego władzy, o spiski
przeciw współbraciom, rozsiewanie kłamstw i trucicielstwo.
W większości przypadków zarzuty były fałszywe, lecz nadeszły srogie czasy,
a z nienawiści zawsze się rodzi nienawiść.
Mimo to śmierć nie zniknęła z Numenoru, przeciwnie, porywała teraz ludzi
wcześniej i częściej, a pojawiała się w różnych straszliwych postaciach. Dawniej
ludzie starzeli się powoli i w końcu zasypiali, gdy już ich świat znużył, ale teraz
szerzyły się choroby i szaleństwo; wszakże bali się umierać i odchodzić w ciem-
ności, do królestwa władcy, którego sami obrali, więc konając sami siebie prze-
klinali. W owych czasach mężczyzni z najbłahszej przyczyny chwytali za oręż
i zabijali się wzajemnie, a Sauron i zwerbowani przez niego pomocnicy kręcili
się po całym kraju i podżegali jednych przeciw drugim, tak że wreszcie ludzie
szemrali przeciw królowi i książętom, przeciw każdemu, kto posiadał coś, czego
im brakowało, a ludzie dzierżący władzę mścili się okrutnie.
Przez pewien czas wydawało się jednak Numenorejczykom, że los im sprzy-
ja. Nie czuli się wprawdzie szczęśliwsi, ale byli coraz silniejsi, a bogaci między
252
nimi coraz bogatsi. Z pomocą bowiem i za radą Saurona pomnożyli swój mają-
tek, skonstruowali różne machiny i zbudowali wielkie okręty. Pływali teraz do
Zródziemia potężnie uzbrojeni, w znacznej sile, już nie z darami i nawet nie jako
władcy, lecz jako grozni wojownicy. Zcigali mieszkańców Zródziemia, rabowali
ich mienie i brali ich w niewolę, a wielu zabijali okrutnie na ołtarzach. Budowali
bowiem podówczas w swoich twierdzach świątynie i ogromne grobowce. Ludzie
teraz bali się Numenorejczyków, a pamięć o dawnych dobrych królach bladła,
przyćmiona opowieściami o straszliwych obecnych okrucieństwach.
Tak więc Ar-Farazon, Król Kraju Gwiazdy, stał się najpotężniejszym tyranem,
jakiego znał świat od czasów panowania Morgotha, chociaż w rzeczywistości nie
król wszystkim rządził, lecz Sauron ukryty za jego tronem. Mijały lata i król sta-
rzejąc się czuł, że zbliża się do niego cień śmierci; opanował go lęk i gniew. Na-
deszła godzina, której Sauron z dawna oczekiwał i do której się przygotowywał.
Przemówił do Ar- Farazona tłumacząc mu, że król, który osiągnął taką jak on po-
tęgę i wielkość, powinien we wszystkich sprawach przeprowadzić własną wolę,
a nie zgadzać się na czyjekolwiek rozkazy czy zakazy.
Valarowie mówił zagarnęli dla siebie krainę, gdzie nie ma śmier-
ci. Okłamują was i wszelkimi sposobami starają się ten kraj przed wami ukryć,
ponieważ są zachłanni i boją się, aby Królowie Ludzi nie odebrali im go i nie
przejęli z ich rąk panowania nad światem. Oczywiście, przywilej nie kończącego
się nigdy życia nie może być udziałem wszystkich ludzi, lecz tych tylko, którzy
nań zasługują, a więc ludzi możnych, dumnych, najszlachetniejszej krwi.
Tymczasem wbrew sprawiedliwości dzieje się tak, że odmówiono przywileju
temu, kto jest go na pewno godny: Królowi Królów, Ar-Farazonowi, najpotęż-
niejszemu z Synów Ziemi, z którym jedynie Manwe mógłby się równać, a może
i on nie. Wielcy królowie nie znoszą, aby im czegoś odmawiano, lecz sami biorą
to, co im się należy: Ar-Farazon, obałamucony, a przy tym zamroczony cieniem
śmierci, bo miara jego dni już się dopełniała, chętnie dał posłuch tym namowom
Saurona i zaczął się zastanawiać w głębi serca, jak wydać wojnę Valarom. Dłuż-
szy czas przygotowywał to przedsięwzięcie nikomu nic nie mówiąc; nie dało się
wszakże tego ukryć przed wszystkimi. Amandil widząc, do czego król zmierza,
popadł w rozpacz i bardzo się przeraził, wiedział bowiem, że ludziom nigdy nie
uda się pokonać Valarów i że wojna z nimi, jeśli się jej nie zażegna, oznaczać
będzie katastrofę dla całego świata. Przywołał więc swego syna Elendila i rzekł:
Zły czas nastał i nie ma dla ludzi nadziei, bo niewielu jest Wiernych. Dlate- [ Pobierz całość w formacie PDF ]