[ Pobierz całość w formacie PDF ]
by i walczył z pragnieniem, by całkiem się w niej zatracić.
Wyczuł opór i chwilę odczekał, a potem uległ pragnie
niu, by wejść w nią głębiej. Nie wydała krzyku, nie skrzy
wiła się nawet. Popatrzył jej w oczy i usłyszał pełen nie
pokoju głos:
- Już? Prawie nie czułam bólu.
Była zdumiona i nie kryła ulgi. Zdawał sobie sprawę,
że kobiety z lękiem myślą o utracie dziewictwa. Gdy Ca-
roline uspokoiła się i rozluzniła napięte mięśnie, cofnął
biodra i wszedł w nią znowu. Przesuwała dłońmi po jego
plecach, a delikatne muśnięcie wywołało przyjemne od
czucia rozchodzące się po całym ciele jak kręgi na po
wierzchni jeziora. Mocniej naparł biodrami i poczuł, że
Caroline zaciska palce na jego ramionach. Chciał dać jej
rozkosz, ale z trudem nad sobą panował. Nie znał dotąd
tak wielkiej namiętności; pragnął spełnienia i dążył do
niego, poruszając się rytmicznie. Nastąpiło szybko, nagle,
wręcz gwałtownie; przebiegł go dreszcz, a z gardła wy
trwał się niski, zmysłowy krzyk. Magnus znieruchomiał,
oparty na łokciach, z pochyloną głową. Gdy po chwili
wrócił do rzeczywistości, miał wrażenie, że wszystko się
zmieniło - w nim i wokół niego.
- Caroline - powiedział nieswoim głosem.
- Słucham. - Była lekko zachrypnięta, ale to dodawa
ło jej tylko uroku. Nadal oddychała z trudem i wydawała
się zakłopotana.
- Nie szczytowałaś, prawda?
- Ja... nie wiem, o czym mówisz.
- Poznałaś rozkosz. - Milczał przez chwilę, czekając,
aż przytaknie, ale była zbyt wstydliwa, żeby o tym roz
mawiać. - To uczucie narasta stopniowo, a potem nadcho
dzi ostateczne spełnienie. Wiesz, o czym mówię?
- Tego doświadczyłeś przed chwilą? - spytała.
Pokiwał głową, dotykając policzkiem jej włosów.
- Ja nie.
- Nauczę cię wszystkiego i postaram się dać ci pra
wdziwÄ… rozkosz.
- Jeszcze dziś? - rzuciła niecierpliwie. Magnus zachi
chotał. Zmusił swą niewinną żonę, by zapomniała
o wstydliwości, rozbudził zmysły. Oparł się na łokciu
i uśmiechnął, dotykając palcami jej ust.
- Przyjdzie na to czas. Pamiętaj, obiecałem, że będę
ratować cię całą, ale nie dziś, najdroższa. I tak sporo już
wiesz. - OdsunÄ…Å‚ siÄ™ i wyciÄ…gnÄ…Å‚ obok niej, uniesiony lek
ko na łokciu. Przesypywał między palcami kosmyki jas
nych włosów. - Zpij, cara mia. - Otulił ją kołdrą i patrzył,
jak mości sobie na posłaniu wygodne gniazdko.
- Magnusie... - niespodziewanie umilkła. Domyślił
się, że ma coś ważnego do powiedzenia, ale nie może się
na to zdobyć. - Dobranoc.
- Dobranoc, Caroline.
Wkrótce jej oddech stał się głęboki i regularny. Księżyc
zniknął i sypialnia pogrążyła się w mroku, ale Magnus nadal
patrzył na leżącą obok niego kobietę. Po chwili ogarnęło go
pożądanie, jakby chciał znów się z nią połączyć. Nawet we
śnie kusiła niczym syrena; nagła żądza to odpowiedz na jej
zew. Niebezpieczna z niej istota! Przewrócił się na plecy,
wsunął dłonie pod głowę i patrzył w ciemność. Pragnął dziś
obudzić w niej namiętność i dać jej rozkosz, by teraz już
chętnie szła z nim do łóżka. Marzenie spełniło się z nawiąz
ką, a co gorszą, wpadł we własne sidła jak żółtodziób, który
traci głowę w obecności kobiety będącej obiektem jego wes
tchnień. Nie po raz pierwszy. Zacisnął powieki, lecz nie zdo
łał odsunąć wspomnień, choć nie zamierzał porównywać Ca
roline z tamtą bezwstydnicą. Ponad dwadzieścia lat temu je
go przeżycia były równie mocne i głębokie jak dziś. Tamte
chwile stanęły mu znów przed oczyma, przywołując tłumio
ne od dawna uczucia.
Hrabina należała do grona przyjaciół jego matki. Była
tak piękna i urocza, że na wiele miesięcy zawładnęła jego
umysłem. Zepsuta do szpiku kości, dostrzegła wreszcie
oszalałego z miłości czternastolatka, który już wtedy za
powiadał się na rosłego i przystojnego mężczyznę. Posta
nowiła go uwieść. Był idealistą i romantykiem, kochał
wiersze i kwiaty, ale dojrzał na tyle, by spełnić oczekiwa-
nia kusicielki. Pewnego dnia zaprosiła go do sypialni
i obiecała, że nauczy sztuki kochania. To było cudowne
przeżycie, tak wzniosłe i czułe, że miał potem łzy
w oczach. Popełnił niewybaczalny błąd: wyznał, że ją ko
cha nad życie. Długo mu się przyglądała, a potem wybu-
chnęła śmiechem. Doznał wtedy straszliwego upokorze
nia. Kiedy wspominał po latach tę noc, uświadomił sobie,
że mógł odejść w milczeniu z poczuciem wstydu albo
śmiać się wraz z nią, odrzucając wszystko, co w nim było
dobre i piękne. Dokonał wyboru. Postanowił udać, że dra
matyczne wyznanie to żart wymyślony, by ją rozbawić.
Coś w nim wtedy umarło i w rezultacie stał się zimnym
cynikiem, za jakiego wszyscy go teraz uważali. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
by i walczył z pragnieniem, by całkiem się w niej zatracić.
Wyczuł opór i chwilę odczekał, a potem uległ pragnie
niu, by wejść w nią głębiej. Nie wydała krzyku, nie skrzy
wiła się nawet. Popatrzył jej w oczy i usłyszał pełen nie
pokoju głos:
- Już? Prawie nie czułam bólu.
Była zdumiona i nie kryła ulgi. Zdawał sobie sprawę,
że kobiety z lękiem myślą o utracie dziewictwa. Gdy Ca-
roline uspokoiła się i rozluzniła napięte mięśnie, cofnął
biodra i wszedł w nią znowu. Przesuwała dłońmi po jego
plecach, a delikatne muśnięcie wywołało przyjemne od
czucia rozchodzące się po całym ciele jak kręgi na po
wierzchni jeziora. Mocniej naparł biodrami i poczuł, że
Caroline zaciska palce na jego ramionach. Chciał dać jej
rozkosz, ale z trudem nad sobą panował. Nie znał dotąd
tak wielkiej namiętności; pragnął spełnienia i dążył do
niego, poruszając się rytmicznie. Nastąpiło szybko, nagle,
wręcz gwałtownie; przebiegł go dreszcz, a z gardła wy
trwał się niski, zmysłowy krzyk. Magnus znieruchomiał,
oparty na łokciach, z pochyloną głową. Gdy po chwili
wrócił do rzeczywistości, miał wrażenie, że wszystko się
zmieniło - w nim i wokół niego.
- Caroline - powiedział nieswoim głosem.
- Słucham. - Była lekko zachrypnięta, ale to dodawa
ło jej tylko uroku. Nadal oddychała z trudem i wydawała
się zakłopotana.
- Nie szczytowałaś, prawda?
- Ja... nie wiem, o czym mówisz.
- Poznałaś rozkosz. - Milczał przez chwilę, czekając,
aż przytaknie, ale była zbyt wstydliwa, żeby o tym roz
mawiać. - To uczucie narasta stopniowo, a potem nadcho
dzi ostateczne spełnienie. Wiesz, o czym mówię?
- Tego doświadczyłeś przed chwilą? - spytała.
Pokiwał głową, dotykając policzkiem jej włosów.
- Ja nie.
- Nauczę cię wszystkiego i postaram się dać ci pra
wdziwÄ… rozkosz.
- Jeszcze dziś? - rzuciła niecierpliwie. Magnus zachi
chotał. Zmusił swą niewinną żonę, by zapomniała
o wstydliwości, rozbudził zmysły. Oparł się na łokciu
i uśmiechnął, dotykając palcami jej ust.
- Przyjdzie na to czas. Pamiętaj, obiecałem, że będę
ratować cię całą, ale nie dziś, najdroższa. I tak sporo już
wiesz. - OdsunÄ…Å‚ siÄ™ i wyciÄ…gnÄ…Å‚ obok niej, uniesiony lek
ko na łokciu. Przesypywał między palcami kosmyki jas
nych włosów. - Zpij, cara mia. - Otulił ją kołdrą i patrzył,
jak mości sobie na posłaniu wygodne gniazdko.
- Magnusie... - niespodziewanie umilkła. Domyślił
się, że ma coś ważnego do powiedzenia, ale nie może się
na to zdobyć. - Dobranoc.
- Dobranoc, Caroline.
Wkrótce jej oddech stał się głęboki i regularny. Księżyc
zniknął i sypialnia pogrążyła się w mroku, ale Magnus nadal
patrzył na leżącą obok niego kobietę. Po chwili ogarnęło go
pożądanie, jakby chciał znów się z nią połączyć. Nawet we
śnie kusiła niczym syrena; nagła żądza to odpowiedz na jej
zew. Niebezpieczna z niej istota! Przewrócił się na plecy,
wsunął dłonie pod głowę i patrzył w ciemność. Pragnął dziś
obudzić w niej namiętność i dać jej rozkosz, by teraz już
chętnie szła z nim do łóżka. Marzenie spełniło się z nawiąz
ką, a co gorszą, wpadł we własne sidła jak żółtodziób, który
traci głowę w obecności kobiety będącej obiektem jego wes
tchnień. Nie po raz pierwszy. Zacisnął powieki, lecz nie zdo
łał odsunąć wspomnień, choć nie zamierzał porównywać Ca
roline z tamtą bezwstydnicą. Ponad dwadzieścia lat temu je
go przeżycia były równie mocne i głębokie jak dziś. Tamte
chwile stanęły mu znów przed oczyma, przywołując tłumio
ne od dawna uczucia.
Hrabina należała do grona przyjaciół jego matki. Była
tak piękna i urocza, że na wiele miesięcy zawładnęła jego
umysłem. Zepsuta do szpiku kości, dostrzegła wreszcie
oszalałego z miłości czternastolatka, który już wtedy za
powiadał się na rosłego i przystojnego mężczyznę. Posta
nowiła go uwieść. Był idealistą i romantykiem, kochał
wiersze i kwiaty, ale dojrzał na tyle, by spełnić oczekiwa-
nia kusicielki. Pewnego dnia zaprosiła go do sypialni
i obiecała, że nauczy sztuki kochania. To było cudowne
przeżycie, tak wzniosłe i czułe, że miał potem łzy
w oczach. Popełnił niewybaczalny błąd: wyznał, że ją ko
cha nad życie. Długo mu się przyglądała, a potem wybu-
chnęła śmiechem. Doznał wtedy straszliwego upokorze
nia. Kiedy wspominał po latach tę noc, uświadomił sobie,
że mógł odejść w milczeniu z poczuciem wstydu albo
śmiać się wraz z nią, odrzucając wszystko, co w nim było
dobre i piękne. Dokonał wyboru. Postanowił udać, że dra
matyczne wyznanie to żart wymyślony, by ją rozbawić.
Coś w nim wtedy umarło i w rezultacie stał się zimnym
cynikiem, za jakiego wszyscy go teraz uważali. [ Pobierz całość w formacie PDF ]