[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tam jaka?
Układam w myśli taką listę pytań, ze zdziwieniem jednak stwierdzam, że
właściwie na tym moja lista się kończy. Zapytałam już, co najważniejsze. Jest
jeszcze cała reszta - kartki, limity, przydziały. Stwierdzam jednak z pewnym
przerażeniem, że mnie jak gdyby mniej to wszystko interesuje. Zdążyły oddalić się
ode mnie tamte prozaiczne problemy i kłopoty, zamazały się już w pamięci
wspomnienia codziennych trosk. Te sklepowe podchody, te przepychanki o miejsce
w kolejce, drobne zwycięstwa lub klęski przed ladą - taka mała powszednia batalia
na własny, na rodziny użytek. Zaciera się to powoli i przestaje boleć.
Zastanawiam się nad tym i pewna refleksja nasuwa mi się niespodziewanie.
Pewnie, że w tutejszym naszym życiu problem kolejek, trud zdobywania żarcia
bezpowrotnie przestał dla nas istnieć, nie ma już ograniczeń, limitów. Natomiast inne
aspekty, tak typowe dla polskiego życia - zdobywanie, przepychanie się - krótko
mówiąc, walka, są również i tu, towarzyszą nam nadal. Tyle że dotyczą spraw
innych, już nie tak codziennych. Tu chodzi w ogóle o przetrwanie.
Na lotnisku usiłujemy wyłuskać z tłumu Bogusia. Przewija się przed nami
sznurek lotowskich pasażerów. I jest, widzimy go przy przejściu, lecz towarzystwo, w
jakim się znajduje, osadza nas na miejscu.
Wychodzi nasz Boguś swoim zwykłym lekko bujanym krokiem, ze swoim
nieodłącznym papierosem w zębach z nikim więcej jak... Danielem Olbrychskim -
gwiazdą polskiego kina. Jak słyszę, aktorem bardzo wziętym ostatnio również i na
Zachodzie. I słusznie.
Taki to już jest ten Boguś, nie podróżuje z byle kim.
Olbrychski jest swobodny, ściska nam dłoń. Wymieniamy grzecznościowe
formułki. Nasz przyjaciel, widać po nim, że mocno przeżywa wylądowanie na
francuskiej ziemi. Jest podniecony i najwyrazniej spięty.
Do Paryża jedziemy autobusem. Pasażerów sporo, trasa długa.
70
Andrzej nie traci minuty, nie da człowiekowi odetchnąć, rozprawia z
zapamiętaniem: przepisy, zasady, podstawy i wyjątki, a wszystko na temat - Polak
na Zachodzie. Nasz przyjaciel jest też przygotowany, on z całokształtem problemu
na wszelki wypadek zapoznał się już w kraju. Dla mnie to drętwa mowa, w moim
umyśle ten temat leży odłogiem.
Temat kolejny - sytuacja w Polsce. Główne zagadnienie - kto kogo, z kim, dla
jakich racji i do czego to wszystko prowadzi?... Jeden wie lepiej, bo jest tam na
miejscu, drugi wie lepiej, bo ma tu dostęp do "wolnych" (!) środków masowego
przekazu.
Po wstępnej wymianie węzłowych argumentów, chłopcy przechodzą do
absolutnego wzajemnego się przekonywania. Ich dyskusja zaczyna wzbudzać
zainteresowanie pasażerów autobusu. Biorąc pod uwagę, że prowadzona jest po
polsku, można się domyśleć, że to raczej żywiołowa gestykulacja i podniesiony ton
dają się innym zauważyć. Tracę powoli nadzieję, że znajdę dziś odpowiedz na
wprawdzie nieliczne, ale nurtujące mnie pytania. Dyskusja przeradza się w kłótnię.
I o co kruszyć tu kopie? Od tego co dzieje się w Polsce my odeszliśmy już
dosyć daleko i świadectwo tamtejszych przemian może do nas dotrzeć jedynie
pośrednio, a z drugiej strony przekonać kogoś z kraju o prawdzie życia na Zachodzie
- bezsens, każdy sam na sobie musi tej prawdy doświadczyć, poprzez własne
przejścia reguły tutejszego porządku poznać i sprawdzić.
Ale oni kłócą się dalej. Zdania krzyżują się w powietrzu. Z chaotycznie
rzucanych uwag udaje mi się wyłapać: rodzice tęsknią, nauczyciele dostali
podwyżkę, pogorszyło się jeszcze w budownictwie mieszkaniowym, o papierosy
trochę łatwiej...
A w ogóle, to nie ma jak zwiedzanie świata i co byśmy powiedzieli na małe,
zimne, orzezwiające... piwko?!
I co tu zrobić z takim gościem? Jestem szczęśliwa, że jest.
71
* * * * *
Mijają dni. Boguś wpada do nas od czasu do czasu, lecz rzadko.
Przypuszczam, że kręci się za jakąś robotą. Andrzej wychodzi rano na prawie cały
dzień i tylko kontrolnie dzwoni zawsze przed południem.
Chodzę z Michałkiem na spacery i kiedy on milczy i nie wymaga mojej uwagi,
próbuję od nowa analizować to wszystko i szukać racji mojego tu bytu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
tam jaka?
Układam w myśli taką listę pytań, ze zdziwieniem jednak stwierdzam, że
właściwie na tym moja lista się kończy. Zapytałam już, co najważniejsze. Jest
jeszcze cała reszta - kartki, limity, przydziały. Stwierdzam jednak z pewnym
przerażeniem, że mnie jak gdyby mniej to wszystko interesuje. Zdążyły oddalić się
ode mnie tamte prozaiczne problemy i kłopoty, zamazały się już w pamięci
wspomnienia codziennych trosk. Te sklepowe podchody, te przepychanki o miejsce
w kolejce, drobne zwycięstwa lub klęski przed ladą - taka mała powszednia batalia
na własny, na rodziny użytek. Zaciera się to powoli i przestaje boleć.
Zastanawiam się nad tym i pewna refleksja nasuwa mi się niespodziewanie.
Pewnie, że w tutejszym naszym życiu problem kolejek, trud zdobywania żarcia
bezpowrotnie przestał dla nas istnieć, nie ma już ograniczeń, limitów. Natomiast inne
aspekty, tak typowe dla polskiego życia - zdobywanie, przepychanie się - krótko
mówiąc, walka, są również i tu, towarzyszą nam nadal. Tyle że dotyczą spraw
innych, już nie tak codziennych. Tu chodzi w ogóle o przetrwanie.
Na lotnisku usiłujemy wyłuskać z tłumu Bogusia. Przewija się przed nami
sznurek lotowskich pasażerów. I jest, widzimy go przy przejściu, lecz towarzystwo, w
jakim się znajduje, osadza nas na miejscu.
Wychodzi nasz Boguś swoim zwykłym lekko bujanym krokiem, ze swoim
nieodłącznym papierosem w zębach z nikim więcej jak... Danielem Olbrychskim -
gwiazdą polskiego kina. Jak słyszę, aktorem bardzo wziętym ostatnio również i na
Zachodzie. I słusznie.
Taki to już jest ten Boguś, nie podróżuje z byle kim.
Olbrychski jest swobodny, ściska nam dłoń. Wymieniamy grzecznościowe
formułki. Nasz przyjaciel, widać po nim, że mocno przeżywa wylądowanie na
francuskiej ziemi. Jest podniecony i najwyrazniej spięty.
Do Paryża jedziemy autobusem. Pasażerów sporo, trasa długa.
70
Andrzej nie traci minuty, nie da człowiekowi odetchnąć, rozprawia z
zapamiętaniem: przepisy, zasady, podstawy i wyjątki, a wszystko na temat - Polak
na Zachodzie. Nasz przyjaciel jest też przygotowany, on z całokształtem problemu
na wszelki wypadek zapoznał się już w kraju. Dla mnie to drętwa mowa, w moim
umyśle ten temat leży odłogiem.
Temat kolejny - sytuacja w Polsce. Główne zagadnienie - kto kogo, z kim, dla
jakich racji i do czego to wszystko prowadzi?... Jeden wie lepiej, bo jest tam na
miejscu, drugi wie lepiej, bo ma tu dostęp do "wolnych" (!) środków masowego
przekazu.
Po wstępnej wymianie węzłowych argumentów, chłopcy przechodzą do
absolutnego wzajemnego się przekonywania. Ich dyskusja zaczyna wzbudzać
zainteresowanie pasażerów autobusu. Biorąc pod uwagę, że prowadzona jest po
polsku, można się domyśleć, że to raczej żywiołowa gestykulacja i podniesiony ton
dają się innym zauważyć. Tracę powoli nadzieję, że znajdę dziś odpowiedz na
wprawdzie nieliczne, ale nurtujące mnie pytania. Dyskusja przeradza się w kłótnię.
I o co kruszyć tu kopie? Od tego co dzieje się w Polsce my odeszliśmy już
dosyć daleko i świadectwo tamtejszych przemian może do nas dotrzeć jedynie
pośrednio, a z drugiej strony przekonać kogoś z kraju o prawdzie życia na Zachodzie
- bezsens, każdy sam na sobie musi tej prawdy doświadczyć, poprzez własne
przejścia reguły tutejszego porządku poznać i sprawdzić.
Ale oni kłócą się dalej. Zdania krzyżują się w powietrzu. Z chaotycznie
rzucanych uwag udaje mi się wyłapać: rodzice tęsknią, nauczyciele dostali
podwyżkę, pogorszyło się jeszcze w budownictwie mieszkaniowym, o papierosy
trochę łatwiej...
A w ogóle, to nie ma jak zwiedzanie świata i co byśmy powiedzieli na małe,
zimne, orzezwiające... piwko?!
I co tu zrobić z takim gościem? Jestem szczęśliwa, że jest.
71
* * * * *
Mijają dni. Boguś wpada do nas od czasu do czasu, lecz rzadko.
Przypuszczam, że kręci się za jakąś robotą. Andrzej wychodzi rano na prawie cały
dzień i tylko kontrolnie dzwoni zawsze przed południem.
Chodzę z Michałkiem na spacery i kiedy on milczy i nie wymaga mojej uwagi,
próbuję od nowa analizować to wszystko i szukać racji mojego tu bytu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]