[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Trudno się z tym nie zgodzić.
- Nie chciałabym, żeby cokolwiek stało się tobie i mamie.
Gdyby jakaś asteroida miała spaść na nasz dom choćby rano, już teraz powinnam ją dostrzec, więc
możecie spać spokojnie.
Przeciągnąłem dłonią po jej włosach i ramieniu.
- Tato, przeszkadzasz mi w obserwacji - powiedziała z wyrzutem.
- Przepraszam.
- Coś mi się zdaje, że ciotka Tess jest chora.
No nie, musiała podsłuchiwać. Zamiast siedzieć z książką w piwnicy, na pewno przyczaiła się gdzieś
na szczycie schodów.
- Grace, czyżbyś...
- Bo chyba wcale się nie cieszyła ze swoich urodzin - dodała. - Ja zawsze bardzo się cieszę, gdy są
moje urodziny.
- Jak będziesz starsza, przekonasz się, że urodziny wcale nie są aż tak wspaniałe. Obchodziłaś je
dopiero kilka razy. Każda atrakcyjna nowinka po pewnym czasie powszednieje.
- Co znaczy słowo  nowinka ?
- Coś, co jest dla kogoś nowe, a przez to atrakcyjne. Pewnie sama rozumiesz, że po dłuższym czasie
to coś może się nawet znudzić. Ale dopóki jest nowinką, wydaje się bardzo kuszące.
- Aha - mruknęła, przesuwając teleskop odrobinę w lewo. - Księżyc dzisiaj bardzo jasno świeci.
Doskonale widać wszystkie kratery.
- Idz już do łóżka.
- Jeszcze minutkę - zaprotestowała. - Spijcie spokojnie i nie martwcie się dzisiaj asteroidami.
Postanowiłem, że tego dnia będę wyrozumiały i nie każę jej kłaść się natychmiast. Zgoda na to, żeby
dziecko w jej wieku położyło się nieco pózniej spać ze względu na zainteresowanie budową Układu
Słonecznego, nie wydała mi się przestępstwem zasługującym na interwencję urzędników z biura
ochrony praw dziecka. Pocałowałem ją więc delikatnie w ucho, wyśliznąłem się na korytarz i
podreptałem do naszej sypialni.
Cynthia, która wcześniej życzyła Grace dobrej nocy, siedziała w łóżku i przeglądała jakieś
czasopismo, ale chyba tylko w zadumie przerzucała kartki, w ogóle nie zwracając uwagi na treść.
- Jutro rano muszę załatwić w centrum kilka pilnych spraw - powiedziała, nie podnosząc głowy znad
magazynu. - Trzeba kupić Grace nowe tenisówki.
- Te nie wyglądają jeszcze na zniszczone.
- Nie są zniszczone, ale za małe. Lada moment palce jej wyjdą na zewnątrz. Chcesz pojechać z
nami?
- Jasne - odparłem. - A wcześniej zajmę się strzyżeniem trawy. Będziemy mogli zjeść lunch na
mieście.
- Dzisiejsze popołudnie upłynęło w miłej atmosferze - zauważyła. - Szkoda, że tak rzadko jezdzimy do
Tess.
- Możemy ją odwiedzać raz w tygodniu.
- Tak sądzisz? - uśmiechnęła się skąpo.
- Oczywiście. Raz możemy ją przywiezć do nas na obiad, kiedy indziej pojechać do Knickerbockera
czy nawet do tej restauracji z owocami morza nad samą cieśniną. Na pewno by jej się spodobało.
- Byłaby zachwycona. Miałam wrażenie, że dzisiaj wędrowała myślami gdzieś daleko. I chyba zaczyna
cierpieć na zaniki pamięci. Uparła się na te lody, a przecież miała cały pojemnik w lodówce.
Powiesiłem spodnie na oparciu krzesła i zacząłem rozpinać koszulę.
- No cóż - mruknąłem. - To chyba nic szczególnego.
Tess nie powiedziała na razie Cynthii o swoich problemach ze zdrowiem. Chyba nie chciała psuć
miłego nastroju, jaki zapanował po powrocie mojej żony ze sklepu. Tak więc skoro to Tess miała
zdecydować, kiedy ujawnić przykre wiadomości, czułem się zwyczajnie głupio, rozmawiając o niej z
Cynthią, która o niczym nie wiedziała.
Ale jeszcze większym brzemieniem spoczęła mi na barkach niespodziewana informacja o pieniądzach
z tajemniczego zródła, które przez lata zasilały budżet domowy Tess. Jakie miałem prawo, by trzymać
tę wiedzę wyłącznie dla siebie? Z pewnością Cynthia była bardziej ode mnie uprawniona do poznania
owej tajemnicy. Tyle że Tess wolała jej na razie o niczym nie mówić, gdyż uważała, że i tak jest ona
ostatnio narażona na wystarczająco duży stres, a z tą opinią nie mogłem się nie zgodzić. Przynajmniej
chwilowo.
Toteż z tym większą przyjemnością zapytałem Cynthię, czy wie, że jej ciotka wykupiła parę sesji
terapeutycznych u doktor Kinzler. Kiedy jednak zaczęła się głowić, czemu Tess powiedziała o tym
tylko mnie, a nie jej, szybko postanowiłem zmienić temat.
- Wszystko w porządku? - spytała podejrzliwie.
- Ta, jasne. Jestem tylko trochę zmęczony, nic więcej - odparłem, prostując się w samych bokserkach.
Wyszorowałem zęby, wsunąłem się do łóżka i ułożyłem na boku, tyłem do niej.
Cynthia rzuciła czasopismo na podłogę, zgasiła światło, a po paru sekundach objęła mnie i zaczęła
wodzić palcami po mojej piersi, wreszcie wsunęła mi dłoń pod bieliznę.
- Bardzo jesteś zmęczony? - zapytała szeptem.
- Nie tak bardzo - mruknąłem, odwracając się do niej.
- Pragnę się czuć przy tobie bezpieczna - szepnęła, przyciągając moją głowę do siebie.
- Podobno dzisiejszej nocy nie zagrażają nam żadne asteroidy - odparłem.
Wydaje mi się, że gdyby nocna lampka była jeszcze zapalona, dostrzegłbym szeroki uśmiech na jej
ustach.
Cynthia usnęła prawie od razu. Ja nie miałem tyle szczęścia.
Przez długi czas gapiłem się w sufit, przewracałem z boku na bok, zerkałem na wskazania cyfrowego
budzika. Kiedy zmieniała się liczba oznaczająca minuty, zaczynałem rytmicznie odliczać w myślach do
sześćdziesięciu, ciekaw, czy jestem w stanie utrzymać sekundowy rytm. Potem przekręcałem się na
plecy i na nowo zaczynałem od gapienia się w sufit. Około trzeciej w nocy moje nerwowe ruchy
obudziły Cynthię, która zapytała chrapliwym głosem:
- Dobrze się czujesz?
- Tak. Spij, nie przeszkadzaj sobie.
Nie dawały mi spokoju jej ewentualne pytania. Gdybym potrafił odpowiedzieć, skąd się brała gotówka
w białych kopertach podrzucana Tess w celu opłacenia studiów Cynthii, pewnie natychmiast
wyjawiłbym jej tę tajemnicę.
Nie, to nie była prawda. Niektóre odpowiedzi budzą tylko wiele dalszych pytań. Załóżmy, że
wiedziałbym, iż te pieniądze były podrzucane przez kogoś z jej zaginionej rodziny. Załóżmy nawet, że
wiedziałbym, przez kogo.
I tak nie potrafiłbym wyjaśnić motywów takiego działania.
Załóżmy więc, że pieniądze podrzucał ktoś spoza rodziny.
Tylko kto? Któż obcy mógłby się czuć na tyle odpowiedzialny za los Cynthii, za to, co spotkało jej
matkę, ojca i brata, żeby podrzucać pieniądze przeznaczone na jej wychowanie?
Wreszcie zacząłem się zastanawiać, czy nie powinienem zawiadomić policji, zmusić Tess do
ujawnienia przechowywanej kartki z wiadomością oraz pustych kopert. Może mimo upływu lat
skrywana przez nie tajemnica była na tyle charakterystyczna, że współczesne metody kryminalistyki
zdołałyby ją wydobyć na światło dzienne?
Zakładając, rzecz jasna, że w policji dałoby się jeszcze znalezć kogoś, kto zechciałby wrócić do tamtej
zapomnianej sprawy.
Przecież wylądowała pośród spraw umorzonych przed wielu laty.
Kiedy telewizja szykowała reportaż, pojawiły się spore trudności w odnalezieniu kogokolwiek, kto
pamiętałby jeszcze tamto dochodzenie. Tylko z tego powodu producenci zdecydowali się nakręcić
rozmowę z tym emerytowanym śledczym z Arizony na tle jego nowej przyczepy mieszkalnej, który
okazał się podłym kutasem i jedyne, co miał do zaoferowania, to insynuacje, że Cynthia miała coś
wspólnego ze zniknięciem jej rodziców i brata.
Zatem tak naprawdę przewalałem się w łóżku, gdyż nie dawała mi spokoju świadomość, że wiem o
czymś, co dla Cynthii pozostaje tajemnicą, a co tylko mnie przypomina, jak wiele faktów w tej sprawie
pozostaje wciąż nieznanych.
Kiedy żona z córką były zajęte wybieraniem nowych tenisówek, zajrzałem do księgarni. Przeglądałem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karpacz24.htw.pl