[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Dlaczego on się nigdy nie zastanawiał, co mówi się pięknej młodej dziewczynie,
kiedy stoi się z nią pod rozgwie\d\onym niebem?  Zapewne zbli\a się ju\
dziewiąta, ale chyba jeszcze nie za pózno na...
 Szłam do pana, \eby przeprosić, milordzie  powiedziała Kordelia nieco
gwałtownie.  Chciałam powiedzieć, \e przykro mi. Byłam pyszałkowata i
niegrzeczna wobec pana. Nie uszanowałam pańskich \yczeń i rozczarowałam
lady Emmę. Mam nadzieję, \e pan mi przebaczy, milordzie, i nie odeśle nas. I \e
będziemy mogli wystawić tę sztukę. To właśnie chciałam powiedzieć.
 Pojmuję  wymamrotał, zdumiony bezgranicznie, \e to panna Lyon go
przeprosiła, i nawet się nie zająknęła. Zrobiła to pierwsza i jemu nie pozostaje
nic innego, jak łaskawie jej wybaczyć i wszystko wróci do stanu poprzedniego.
Ale taki bieg wypadków zadaje kłam uczciwości, a uczciwość była to zaleta,
którą Ross bardzo sobie cenił, tym bardziej u aktorki z wędrownej trupy
teatralnej. Odchrząknął ponownie.
 Czyli to cudowny zbieg okoliczności, panno Lyon, poniewa\ ja, hm...
właśnie szedłem do pani, \eby panią przeprosić.
Oczy panny Lyon rozszerzyły się ze zdumienia.
 Pan?  Pan szedł do mnie, milordzie?
 Tak.  Skinął głową, wpatrzony w odbicie światła gwiazd w oczach
panny Lyon.  Poczyniłem kilka nierozwa\nych zało\eń na temat pani... hm...
moralności, co wytknęła mi zresztą moja siostra. I słusznie. Przecie\ ja o pani
nic nie wiem, a nie wolno wyciągać wniosków, nie znając faktów. Dlatego
proszę o wybaczenie, panno Lyon...
Panna Lyon potrząsnęła głową.
 Pan nie musi tego robić, milordzie. Pan jest hrabią.
 Jestem przede wszystkim człowiekiem, który szczyci się tym, \e kieruje
się głównie rozumem  oświadczył z wielką powagą.  Rozum nakazuje mi
zignorować plotki i dojść do konkluzji, \e jest pani osobą o nieskazitelnej cnocie
i skromności.
 Och!  Kordelia uśmiechnęła się, ale jej uśmiech był nieco krzywy i
nieco dr\ący.  Jest pan tak inteligentny, jak pomyślałam, gdy ujrzałam pana po
raz pierwszy.
Ross milczał przez moment, nieco oszołomiony.
 Czy dlatego, \e skorygowałem swoje poglądy i przeprosiłem panią?
 Przede wszystkim, \e zrobił pan to tak... elokwentnie.  Kordelia
westchnęła głęboko, jakby była teraz niepomiernie szczęśliwa.  A ja kocham
piękne słowa, milordzie. Pod tym względem jestem tak samo \arłoczna, jak
największy ob\artuch podczas obfitej uczty. A pan, milordzie?
Jego oszołomienie trwało nadal, ale ju\ zupełnie nie dbał o to.
 Uwa\am, \e to wielka sztuka umieć dobrać odpowiednie słowo do
wyra\enia swoich uczuć.
Kordelia znów westchnęła.
 Powiedziałam ju\ panu, \e jest pan inteligentny. I muszę panu coś
wyznać. Jeszcze \aden d\entelmen nie powiedział mi słów równie obcesowych.
 Po prostu wykazali się większym rozsądkiem... Kordelia, przechyliwszy
głowę, przez moment bacznie spoglądała na lorda.
 W świetle księ\yca wygląda pan zupełnie inaczej!
Ona te\. Zmilczał jednak, nie będąc pewnym, czy panna Lyon uzna to za
komplement.
 Księ\yc na nowiu niewiele daje światła, panno Lyon.
 Czyli to światło gwiazd, milordzie!  Nagle panna Lyon podrzuciła szal,
który, jak iskrzący się łuk, na mgnienie oka zawisł w powietrzu.  Zwiatło
gwiazd rzuciło na ciebie swój magiczny czar i zmieniło cię na lepsze...
Uśmiechała się, uśmiechała się tak, \e Ross musiał ten uśmiech
odwzajemnić.
 Wasi dramaturdzy zawsze potrafią dobrać odpowiednie słowa?
Kordelia uśmiechnęła się znów, jakoś tak rzewnie i ślicznym, płynnym
gestem uniosła ręce ku niebu.
 Prawię o marzeniach, które w istocie niczym innym nie są, jak
wylęgłymi w chorobliwym mózgu dziećmi fantazji!* [* Fragmenty dramatu  Romeo i
Julia Williama Szekspira w tłum. Józefa Paszkowskiego.].
 No proszę  powiedział Ross.  Czy ja mam prawo krytykować pani
pisanie, skoro pani potrafi wymyślić zdania tak piękne?
Roześmiała się tak dzwięcznie, perliście, \e Ross miał wra\enie, i\ ten
śmiech szybuje wokół niego, jak leciutkie płatki kwiecia jabłoni.
 Niestety, niestety, milordzie! To nie ja! Recytowałam panu fragmenty
sztuki pana Szekspira pod tytułem  Romeo i Julia .
Nawet Ross słyszał o  Romeo i Julii , chocia\ nie mógł sobie
przypomnieć treści.
 Czy pani napisze podobną sztukę na wesele Emmy? Kordelia
energicznie potrząsnęła głową.
 Napisałabym, gdyby muza zesłała na mnie całe morze talentu! Ale ze
względu na pańską siostrę, milordzie, doło\ę wszelkich starań.  Znów
uśmiechnęła się i zło\yła przed Rossem jeden ze swoich przesadnie głębokich
ukłonów, a szal skrzył się na jej ramionach.  Milordzie, nie śmiem dłu\ej
obarczać pana moim towarzystwem. Pan pozwoli, \e...
 Proszę zostać!  powiedział i zdał sobie sprawę, \e zabrzmiało to
bardzo po lordowsku.  Panno Lyon, czy pani kiedykolwiek obserwowała
gwiazdy?
 Gwiazdy? Naturalnie, milordzie. Piękne rozgwie\d\one niebo zawsze
przykuwa mój wzrok.
 Ale czy pani te gwiazdy zobaczyła, panno Lyon? Pojmuje pani, o co mi
chodzi? Proszę za mną, ja pani zaraz wszystko poka\ę.
Złapał ją za rękę, nagle ogarnięty wielkim entuzjazmem, i szybko
wyprowadził ją spomiędzy powykręcanych konarów jabłoni na kawałek
otwartej przestrzeni w środku sadu. Przystanął, nie wypuszczając ręki Kordelii
ze swej dłoni. Odchylił głowę i spojrzał w niebo.
 Nie rozumiałem za dobrze gwiazd, dopóki nie wypłynąłem na pełne
morze. Wtedy poznałem je tak naprawdę  powiedział. No, wreszcie był w
domu. Poruszył temat, w którym czuł się pewnie i wiedział, co mówić. 
Astronomowie w Greenwich potrafią prawić uczenie na temat planet i mgławic,
ale zwyczajny angielski marynarz rozumie gwiazdy swoim sercem. Proszę
spojrzeć tam, na najjaśniejszą gwiazdę. To Gwiazda Polarna, królowa
wszystkich gwiazd.
 Czy tam, milordzie?  Kordelia odchyliwszy się nieco, zadarła głowę.
Jej palce odruchowo mocniej splotły się z jego palcami.  Ta olbrzymia,
otoczona przez inne, mniejsze gwiazdy?
Jej włosy otarły się o jego ramię, Ross instynktownie przytrzymał
Kordelię ramieniem, chroniąc ją przed ewentualnym upadkiem.
 To konstelacja Ursa Minor, czyli Mała Niedzwiedzica.
Panna Lyon pachniała ró\ami, intensywnie i słodko, rozpraszając jego
uwagę.
 Gwiazda Polarna zajmuje miejsce w samym środku konstelacji i jest to
gwiazda widoczna najbli\ej Bieguna Północnego. I ka\dy marynarz, niewa\ne
gdzie by się nie znalazł, kiedy dojrzy ją na niebie, wie ju\, gdzie jest.
 Niebywałe  szepnęła Kordelia.  I to tylko dzięki jednej małej
gwiazdce.
 Gwiazda Polarna wcale nie jest mała  wyjaśnił, odruchowo ściszając
głos, jakby chciał go dopasować do szeptu Kordelii.  Przypuszczalnie jest
większa od ziemi, ale dzieli nas od niej ogromna odległość.
 Noc... Gwiazdy...
Kordelia nie patrzyła jednak ju\ w gwiazdy. Patrzyła na niego. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karpacz24.htw.pl