[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pędziła w jego stronę z gotowym do ataku ostrzem. Przestał
myśleć, pozwolił działać instynktowi. Wycelował i trzykrotnie
nacisnÄ…Å‚ spust, oddajÄ…c precyzyjne, doprowadzone do perfekcji
latami ćwiczeń na strzelnicy strzały.
Kobieta upadła i jęcząc, zwinęła się w kłębek u jego stóp.
Nóż z brzękiem upadł na beton. Lincoln potrząsnął głową. Huk
wystrzałów odbił się od ścian pustego parkingu. Lincolnowi
zabrzęczało w uszach i naraz poczuł się, jakby nurkował.
Niewyrazne, stłumione głosy, krzyki, echa.
Trafił ją niżej, niż celował. Adrenalina sprawiła, że strzelając,
lekko opuścił służbowego glocka. Albo może podniósł go pod
złym kątem? Trzeba to będzie sprawdzić na strzelnicy. W sumie
nieważne, liczyło się jedynie to, że Lincolnowi nigdy wcześniej
nie zdarzyło się użyć broni na służbie. Zrobi się niezły bajzel, to
pewne. Policjanci rzadko zabijają cywilów na parkingu przed
posterunkiem. Poczuł kropelki potu na karku.
Kobieta przestała jęczeć.
Kopnął nóż tak, że znalazł się poza jej zasięgiem, i zbadał
puls rannej. Był słaby. Jeśli nie otrzyma pomocy lekarskiej, na
pewno umrze.
Rozejrzał się. Gdzie jest Colleen? Cholera, tak szybko
wypadł z biura, że nie zabrał ani krótkofalówki, ani komórki.
Telefon został na biurku.
Samotnie naprzeciwko wind stała stara honda civic. Od drzwi
kierowcy prowadziła jasna strużka. Czyżby paliwo? Drzwi były
uchylone.
Colleen.
Tupot stóp. Krzyki. Ktoś usłyszał strzały. Ludzie zaczęli się
schodzić.
Podszedł do samochodu szerokim łukiem, by nie zadeptać
ewentualnych śladów. Colleen siedziała pochylona nad kierownicą.
To nie paliwo, to krew, gęsta, jasna. Z tętnicy. Obawiał się
najgorszego, bo rana na szyi była bardzo głęboka. Ale w pewnej
chwili jej pierś drgnęła. Podszedł do niej jak najostrożniej i dotknął
dłoni, która wciąż ściskała kierownicę, jak gdyby Colleen sądziła,
że może po prostu odjechać i uciec śmierci.
Colleen?
Tommy, to ty?
Miała chrypiący głos. Lincoln znalazł jej telefon i zadzwonił
na posterunek. Złożył oficjalne zawiadomienie. Poinformował, że
brał udział w strzelaninie. Poprosił o wsparcie, karetkę, całą resztę.
Tommy, nie powinieneś& odezwała się Colleen & nie
powinieneś przychodzić. Flynn. Trzeba się zająć Flynnem.
Lincoln zdjął marynarkę i przyłożył ją do rany na szyi
Colleen.
Nie mów nic, Colleen powiedział. Wytrzymaj jeszcze
chwilÄ™.
Usłyszał jęk syren. Dokoła stali ludzie, ale zignorował ich.
Skupił się na Colleen.
Pokręciła głową i utkwiła spojrzenie w Lincolnie.
Tommy. Tak się cieszę, że& że tu jesteś. Tęskniłam. Przy
tobie byłam taka szczęśliwa& i bezpieczna. Uśmiechnęła się. W
ostrym świetle jej twarz była blada jak ściana.
Colleen& niemal wyszeptał, a ona położyła mu palec na
ustach. Nie, nie odchodz. Colleen, trzymaj siÄ™. Flynn na ciebie
czeka. Proszę, Colleen, nie rób mi tego. Nie waż się umierać.
Pomoc już w drodze.
Tommy, kocham ciÄ™.
Zamknęła oczy i odeszła. Poczuł tę chwilę, w której duch
opuścił ciało. Pomyślał, że nigdy tego nie zapomni, głosów ludzi i
przymkniętych oczu Colleen, jakby jej dusza wiedziała, dokąd leci.
Nie zapomni też krwi przesączającej się przez gruby, ciemny
materiał marynarki, zapachu zakurzonego betonu wymieszanego z
zasychającą krwią. Walczył ze łzami. Potem ktoś go pociągnął za
ramię. Ratownicy przystąpili do akcji. Ale on już wiedział, że jest
za pózno. Za pózno dla nich wszystkich.
ROZDZIAA CZTERDZIESTY SIÓDMY
Taylor wychodziła na parking przed zakładem medycyny
sądowej, kiedy usłyszała strzały. Natychmiast sięgnęła po glocka.
Pani porucznik, słyszała pani? pisnęła Kris.
Słyszałam. Ukryj się w biurze. Zamknij drzwi za sobą.
Kris zniknęła w korytarzu. Tam będzie bezpieczna, bo żeby z
recepcji dostać się na wewnętrzne bloki, trzeba mieć kartę.
Taylor wyjrzała na zewnątrz i zobaczyła, że jej ochroniarze
stoją nad leżącym na ziemi mężczyzną. Zagrożenie zostało
zneutralizowane. Schowała broń i wyszła.
Co się stało? krzyknęła. Kto to jest?
Wells odwrócił się, spojrzał chłodnym wzrokiem i
powiedział:
Na pewno jeden z naśladowców. Tablice się zgadzają.
Sięgnął po broń. Nie miałem wyboru.
Spojrzała na leżącego z rozłożonymi rękami i nogami
mężczyznę. Na ustach miał lekki uśmiech. Oczy niewidzącym [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
Pędziła w jego stronę z gotowym do ataku ostrzem. Przestał
myśleć, pozwolił działać instynktowi. Wycelował i trzykrotnie
nacisnÄ…Å‚ spust, oddajÄ…c precyzyjne, doprowadzone do perfekcji
latami ćwiczeń na strzelnicy strzały.
Kobieta upadła i jęcząc, zwinęła się w kłębek u jego stóp.
Nóż z brzękiem upadł na beton. Lincoln potrząsnął głową. Huk
wystrzałów odbił się od ścian pustego parkingu. Lincolnowi
zabrzęczało w uszach i naraz poczuł się, jakby nurkował.
Niewyrazne, stłumione głosy, krzyki, echa.
Trafił ją niżej, niż celował. Adrenalina sprawiła, że strzelając,
lekko opuścił służbowego glocka. Albo może podniósł go pod
złym kątem? Trzeba to będzie sprawdzić na strzelnicy. W sumie
nieważne, liczyło się jedynie to, że Lincolnowi nigdy wcześniej
nie zdarzyło się użyć broni na służbie. Zrobi się niezły bajzel, to
pewne. Policjanci rzadko zabijają cywilów na parkingu przed
posterunkiem. Poczuł kropelki potu na karku.
Kobieta przestała jęczeć.
Kopnął nóż tak, że znalazł się poza jej zasięgiem, i zbadał
puls rannej. Był słaby. Jeśli nie otrzyma pomocy lekarskiej, na
pewno umrze.
Rozejrzał się. Gdzie jest Colleen? Cholera, tak szybko
wypadł z biura, że nie zabrał ani krótkofalówki, ani komórki.
Telefon został na biurku.
Samotnie naprzeciwko wind stała stara honda civic. Od drzwi
kierowcy prowadziła jasna strużka. Czyżby paliwo? Drzwi były
uchylone.
Colleen.
Tupot stóp. Krzyki. Ktoś usłyszał strzały. Ludzie zaczęli się
schodzić.
Podszedł do samochodu szerokim łukiem, by nie zadeptać
ewentualnych śladów. Colleen siedziała pochylona nad kierownicą.
To nie paliwo, to krew, gęsta, jasna. Z tętnicy. Obawiał się
najgorszego, bo rana na szyi była bardzo głęboka. Ale w pewnej
chwili jej pierś drgnęła. Podszedł do niej jak najostrożniej i dotknął
dłoni, która wciąż ściskała kierownicę, jak gdyby Colleen sądziła,
że może po prostu odjechać i uciec śmierci.
Colleen?
Tommy, to ty?
Miała chrypiący głos. Lincoln znalazł jej telefon i zadzwonił
na posterunek. Złożył oficjalne zawiadomienie. Poinformował, że
brał udział w strzelaninie. Poprosił o wsparcie, karetkę, całą resztę.
Tommy, nie powinieneś& odezwała się Colleen & nie
powinieneś przychodzić. Flynn. Trzeba się zająć Flynnem.
Lincoln zdjął marynarkę i przyłożył ją do rany na szyi
Colleen.
Nie mów nic, Colleen powiedział. Wytrzymaj jeszcze
chwilÄ™.
Usłyszał jęk syren. Dokoła stali ludzie, ale zignorował ich.
Skupił się na Colleen.
Pokręciła głową i utkwiła spojrzenie w Lincolnie.
Tommy. Tak się cieszę, że& że tu jesteś. Tęskniłam. Przy
tobie byłam taka szczęśliwa& i bezpieczna. Uśmiechnęła się. W
ostrym świetle jej twarz była blada jak ściana.
Colleen& niemal wyszeptał, a ona położyła mu palec na
ustach. Nie, nie odchodz. Colleen, trzymaj siÄ™. Flynn na ciebie
czeka. Proszę, Colleen, nie rób mi tego. Nie waż się umierać.
Pomoc już w drodze.
Tommy, kocham ciÄ™.
Zamknęła oczy i odeszła. Poczuł tę chwilę, w której duch
opuścił ciało. Pomyślał, że nigdy tego nie zapomni, głosów ludzi i
przymkniętych oczu Colleen, jakby jej dusza wiedziała, dokąd leci.
Nie zapomni też krwi przesączającej się przez gruby, ciemny
materiał marynarki, zapachu zakurzonego betonu wymieszanego z
zasychającą krwią. Walczył ze łzami. Potem ktoś go pociągnął za
ramię. Ratownicy przystąpili do akcji. Ale on już wiedział, że jest
za pózno. Za pózno dla nich wszystkich.
ROZDZIAA CZTERDZIESTY SIÓDMY
Taylor wychodziła na parking przed zakładem medycyny
sądowej, kiedy usłyszała strzały. Natychmiast sięgnęła po glocka.
Pani porucznik, słyszała pani? pisnęła Kris.
Słyszałam. Ukryj się w biurze. Zamknij drzwi za sobą.
Kris zniknęła w korytarzu. Tam będzie bezpieczna, bo żeby z
recepcji dostać się na wewnętrzne bloki, trzeba mieć kartę.
Taylor wyjrzała na zewnątrz i zobaczyła, że jej ochroniarze
stoją nad leżącym na ziemi mężczyzną. Zagrożenie zostało
zneutralizowane. Schowała broń i wyszła.
Co się stało? krzyknęła. Kto to jest?
Wells odwrócił się, spojrzał chłodnym wzrokiem i
powiedział:
Na pewno jeden z naśladowców. Tablice się zgadzają.
Sięgnął po broń. Nie miałem wyboru.
Spojrzała na leżącego z rozłożonymi rękami i nogami
mężczyznę. Na ustach miał lekki uśmiech. Oczy niewidzącym [ Pobierz całość w formacie PDF ]