[ Pobierz całość w formacie PDF ]
z oburzeniem przeciw wszelkim wątpliwościom co do ich istnienia, teraz nigdy nie odzywa się i nie
dowodzi, jak i nie przeczy; niech ludzie myślą, co im się podoba.
Pytanie: Ale przecież ci mistrzowie w istocie istnieją?
Odpowiedz: My twierdzimy, że istnieją. Jednak to niewiele pomaga. Wielu ludzi, nawet członków
lub byłych członków, mówi, iż nigdy nie mieli żadnego dowodu ich istnienia. Wówczas pani Bławatska
odpowiada, iż jeśli ona ich wymyśliła, w takim razie stworzyła też cały system ich filozofii, jak i
praktyczną wiedzę, jaką niektórzy już zdobyli; a jeśli tak, cóż za znaczenie ma kwestia: istnieją czy
nie istnieją", gdy ona sama jest tu i jej własne istnienie w każdym razie nie podlega żadnej wątpliwości
i nie da się mu zaprzeczyć. Jeśli wiedza, którą według niej oni przekazali, jest przyjęta i uznana
przez wielu ludzi o nieprzeciętnej inteligencji za wielką i dobrą ze swej istoty, po co tyle hałasu i gwałtu
wokó) tej całej sprawy? Fakt, że jest ona oszustem, nie został nigdy udowodniony i zawsze
pozostanie, s u b j u d i c e, tylko hipotezą; natomiast jest pewne i niezaprzeczalne, że wiedza, bez
względu na to, przez kogo została stworzona, i filozofia, przedstawiana jako pochodząca od mistrzów,
są najwspanialsze i najbardziej dobroczynne, jeśli je tylko odpowiednio zrozumieć. Więc owi
oszczercy, powodowani najniższymi pobudkami nienawiścią, zemstą, zranioną próżnością lub
zawiedzioną ambicją i dumą zdają się nie uświadamiać sobie, że składają największy hołd potędze
umysłu pani Bławatskiej.
Niechże więc będzie, jak ci biedni szaleńcy tego chcą. Pani Bławatska nie ma nic przeciw temu,
aby jej wrogowie przedstawiali ją jako Mahatmę od stóp do głów" czy też rodzaj adepta okultyzmu do
trzeciej po-
tęgi". Jedynie jej niechęć wydawania się sobie samej wroną strojącą się w krasę pawich piór
zmuszała ją dotąd do powtarzania nieustannie i niezmordowanie tego, co jest prawdą.
Pytanie: Ale jeśli towarzystwo ma tak mądrych kierowników, dlaczegóż tyle popełniono błędów?
Odpowiedz: Mistrzowie nie kierują towarzystwem, a nawet jego założycielami, nikt tego nigdy nie
twierdził. Mistrzowie tylko czuwają nad nim i je ochraniają. Dowodzi tego fakt, iż żadne błędy nie
zahamowały jego działalności, żaden wewnętrzny skandal ani zewnętrzny i złośliwy atak nie potrafiły
go rozbić. Mistrzowie mają na względzie przyszłość o wiele bardziej niż terazniejszość, a każdy błąd
jest doświadczeniem, z którego rodzi się mądrość dla przyszłości. Wszak inny Mistrz, który dał pięć
talentów słudze, nie powiedział mu, jak je ma podwoić, ani też uprzedził głupiego, nazbyt ostrożnego
sługę, by nie zakopywał monety do ziemi. Każdy sam musi zdobywać mądrość, własnym
doświadczeniem i własną zasługą. Kościoły chrześcijańskie, które uważają się za kierowane niemal
przez wyższego Mistrza, bo samego Ducha Zwiętego, zawsze popełniały (i dotąd popełniają) nie tylko
pomyłki i błędy", ale i wiele krwawych zbrodni, przez całe wieki. A jednak nie przypuszczam, by ktoś z
chrześcijan wyparł się dlatego wiary w tego Mistrza, choć jego istnienie jest bardziej hipotetyczne
aniżeli Mahatmów, bowiem nikt nigdy nie widział Ducha Zwiętego, ani też stwierdził jego kierownictwa
Kościołem; a historia Kościoła nieraz zdaje się zadawać kłam temu kierownictwu. Errare humanum
est.
Ale wróćmy do naszego przedmiotu.
Nadużywanie świętych imion i nazw
Pytanie: Więc to, co słyszałem, że wielu waszych teozoficznych pisarzy uważa, iż otrzymywali
natchnienie od mistrzów, albo nawet że ich widzieli i z nimi rozmawiali, nie jest prawdą?
Odpowiedz: Może jest, a może nie jest prawdą. Jakże mogę to stwierdzić? Dowody mogą mieć
tylko ci, którzy to mówią. Niektórzy, bardzo, bardzo nieliczni, albo wprost kłamali, albo byli pod
wpływem zupełnej ułudy, gdy chwalili się takim natchnieniem; inni istotnie je otrzymywali od mistrzów.
Należy sądzić każde drzewo po jego owocach, a wszystkich teozofów po ich czynach, a nie po
słowach, mówionych czy pisanych; tak i wszystkie teozoficzne książki trzeba sądzić po ich treści, po
ich własnej wartości, a nie według tego, czy autor mówi, że miał wyższe natchnienie, czy nie.
Pytanie: Ale czy nie stosuje się to również do pani Bławatskiej, np. do jej Doktryny tajemnej?
Odpowiedz: Owszem; mówi ona w swej przedmowie, że przedstawia naukę tak, jak ją otrzymała
od mistrzów; ale wcale nie twierdzi, że to, co potem napisała, było pod ich natchnieniem. A inni,
najlepsi nasi teozofowie, woleliby również, aby imiona mistrzów nie były wcale łączone z żadnymi
naszymi książkami. Z małym wyjątkiem większość tych książek jest niedoskonała, a nieraz zawiera
nawet punkty błędne i mylnie informujące. Wielka zaiste była profanacja imion dwóch mistrzów w
ostatnich czasach. Niejedno medium twierdziło, że ich widziało. Niejedno stowarzyszenie oszustów,
goniących za zyskiem i sensacją, głosi dziś, iż kierują nim mistrzowie, nawet o wiele wyżsi aniżeli nasi!
Liczne i ciężkie są grzechy tych, którzy tak twierdzą pod wpływem próżności, żądzy zysku lub zgoła
nieodpowiedzialnego mediumizmu. Wielu ludzi zostało ograbionych
z pieniędzy przez stowarzyszenia, które ofiarowują się ze sprzedażą tajemnic potęgi, wiedzy i
duchowych prawd za bezwartościowe złoto.
A najgorsze jest to, że czcigodne imię okultyzmu i jego strażników było zmieszane z błotem,
sprofanowane i pokalane przez łączenie go z brudnymi pobudkami i niemoralnymi praktykami; a owe
złośliwe pogłoski, oszustwo, szalbierstwo taki rzuciły cień na całą tę dziedzinę, iż powstrzymało to
tysiące ludzi od drogi ku światłu i prawdzie. Powtarzam: każdy poważny teozof żałuje dziś z całego
serca, że te święte i czcigodne imiona, jak i dziedziny wiedzy, zostały wymienione publicznie; wolałby
sto razy, żeby pozostały one tajemnicą lub były znane tylko w małym kole zaufanych i wiernych,
poważnych ludzi.
Pytanie: Istotnie, słyszy się dziś dość często te imiona, nie pamiętam wcale, bym kiedyś dawniej
słyszał o istotach zwanych mistrzami".
Odpowiedz: Tak jest, i gdybyśmy byli wierni mądrej zasadzie milczenia, zamiast szukać rozgłosu i
drukować wszystko, czego się nauczyliśmy, taka profanacja nigdy nie miałaby miejsca. Zauważcie, że
czternaście lat temu, przed założeniem naszego towarzystwa, mówiono o duchach", ale nikomu się
nie śniło myśleć czy mówić o mistrzach lub Mahatmach. Rzadko słyszało się nawet miano
różokrzyżowcy", a sama nazwa okultyzm" wydawała się ogółowi z wyjątkiem bardzo nielicznych
ludzi podejrzana. A teraz wszystko się pod tym względem zmieniło. My, teozofowie, byliśmy na
nieszczęście pierwszymi, którzy zaczęli o tych rzeczach pisać i mówić, opowiadaliśmy o istnieniu na
Wschodzie mistrzów i wielkich Adeptów nauk okultystycznych; a dziś nazwa ta stała się publiczną
własnością. Na nas też spada Karma, tj. konsekwencje profanacji tych świętych imion i dziedzin.
Wszystko, co dziś się o tych spra-
wach pisze a spotyka się tego niemało pochodzi od pierwszego impulsu danego przez
Towarzystwo Teo-zoficzne i jego założycieli. Wrogowie nasi wykorzystują do dziś dnia nasze błędy.
Jedna z ostatnich książek napisanych przeciwko naszym naukom jest uważana za dzieło Adepta" o
kilkudziesięciu latach doświadczeń. Jest to najoczywistsze kłamstwo. Znamy autora i tych, którzy mu
posyłali natchnienie (gdyż sam jest za mało inteligentny, aby móc coś podobnego napisać). Ci jego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
z oburzeniem przeciw wszelkim wątpliwościom co do ich istnienia, teraz nigdy nie odzywa się i nie
dowodzi, jak i nie przeczy; niech ludzie myślą, co im się podoba.
Pytanie: Ale przecież ci mistrzowie w istocie istnieją?
Odpowiedz: My twierdzimy, że istnieją. Jednak to niewiele pomaga. Wielu ludzi, nawet członków
lub byłych członków, mówi, iż nigdy nie mieli żadnego dowodu ich istnienia. Wówczas pani Bławatska
odpowiada, iż jeśli ona ich wymyśliła, w takim razie stworzyła też cały system ich filozofii, jak i
praktyczną wiedzę, jaką niektórzy już zdobyli; a jeśli tak, cóż za znaczenie ma kwestia: istnieją czy
nie istnieją", gdy ona sama jest tu i jej własne istnienie w każdym razie nie podlega żadnej wątpliwości
i nie da się mu zaprzeczyć. Jeśli wiedza, którą według niej oni przekazali, jest przyjęta i uznana
przez wielu ludzi o nieprzeciętnej inteligencji za wielką i dobrą ze swej istoty, po co tyle hałasu i gwałtu
wokó) tej całej sprawy? Fakt, że jest ona oszustem, nie został nigdy udowodniony i zawsze
pozostanie, s u b j u d i c e, tylko hipotezą; natomiast jest pewne i niezaprzeczalne, że wiedza, bez
względu na to, przez kogo została stworzona, i filozofia, przedstawiana jako pochodząca od mistrzów,
są najwspanialsze i najbardziej dobroczynne, jeśli je tylko odpowiednio zrozumieć. Więc owi
oszczercy, powodowani najniższymi pobudkami nienawiścią, zemstą, zranioną próżnością lub
zawiedzioną ambicją i dumą zdają się nie uświadamiać sobie, że składają największy hołd potędze
umysłu pani Bławatskiej.
Niechże więc będzie, jak ci biedni szaleńcy tego chcą. Pani Bławatska nie ma nic przeciw temu,
aby jej wrogowie przedstawiali ją jako Mahatmę od stóp do głów" czy też rodzaj adepta okultyzmu do
trzeciej po-
tęgi". Jedynie jej niechęć wydawania się sobie samej wroną strojącą się w krasę pawich piór
zmuszała ją dotąd do powtarzania nieustannie i niezmordowanie tego, co jest prawdą.
Pytanie: Ale jeśli towarzystwo ma tak mądrych kierowników, dlaczegóż tyle popełniono błędów?
Odpowiedz: Mistrzowie nie kierują towarzystwem, a nawet jego założycielami, nikt tego nigdy nie
twierdził. Mistrzowie tylko czuwają nad nim i je ochraniają. Dowodzi tego fakt, iż żadne błędy nie
zahamowały jego działalności, żaden wewnętrzny skandal ani zewnętrzny i złośliwy atak nie potrafiły
go rozbić. Mistrzowie mają na względzie przyszłość o wiele bardziej niż terazniejszość, a każdy błąd
jest doświadczeniem, z którego rodzi się mądrość dla przyszłości. Wszak inny Mistrz, który dał pięć
talentów słudze, nie powiedział mu, jak je ma podwoić, ani też uprzedził głupiego, nazbyt ostrożnego
sługę, by nie zakopywał monety do ziemi. Każdy sam musi zdobywać mądrość, własnym
doświadczeniem i własną zasługą. Kościoły chrześcijańskie, które uważają się za kierowane niemal
przez wyższego Mistrza, bo samego Ducha Zwiętego, zawsze popełniały (i dotąd popełniają) nie tylko
pomyłki i błędy", ale i wiele krwawych zbrodni, przez całe wieki. A jednak nie przypuszczam, by ktoś z
chrześcijan wyparł się dlatego wiary w tego Mistrza, choć jego istnienie jest bardziej hipotetyczne
aniżeli Mahatmów, bowiem nikt nigdy nie widział Ducha Zwiętego, ani też stwierdził jego kierownictwa
Kościołem; a historia Kościoła nieraz zdaje się zadawać kłam temu kierownictwu. Errare humanum
est.
Ale wróćmy do naszego przedmiotu.
Nadużywanie świętych imion i nazw
Pytanie: Więc to, co słyszałem, że wielu waszych teozoficznych pisarzy uważa, iż otrzymywali
natchnienie od mistrzów, albo nawet że ich widzieli i z nimi rozmawiali, nie jest prawdą?
Odpowiedz: Może jest, a może nie jest prawdą. Jakże mogę to stwierdzić? Dowody mogą mieć
tylko ci, którzy to mówią. Niektórzy, bardzo, bardzo nieliczni, albo wprost kłamali, albo byli pod
wpływem zupełnej ułudy, gdy chwalili się takim natchnieniem; inni istotnie je otrzymywali od mistrzów.
Należy sądzić każde drzewo po jego owocach, a wszystkich teozofów po ich czynach, a nie po
słowach, mówionych czy pisanych; tak i wszystkie teozoficzne książki trzeba sądzić po ich treści, po
ich własnej wartości, a nie według tego, czy autor mówi, że miał wyższe natchnienie, czy nie.
Pytanie: Ale czy nie stosuje się to również do pani Bławatskiej, np. do jej Doktryny tajemnej?
Odpowiedz: Owszem; mówi ona w swej przedmowie, że przedstawia naukę tak, jak ją otrzymała
od mistrzów; ale wcale nie twierdzi, że to, co potem napisała, było pod ich natchnieniem. A inni,
najlepsi nasi teozofowie, woleliby również, aby imiona mistrzów nie były wcale łączone z żadnymi
naszymi książkami. Z małym wyjątkiem większość tych książek jest niedoskonała, a nieraz zawiera
nawet punkty błędne i mylnie informujące. Wielka zaiste była profanacja imion dwóch mistrzów w
ostatnich czasach. Niejedno medium twierdziło, że ich widziało. Niejedno stowarzyszenie oszustów,
goniących za zyskiem i sensacją, głosi dziś, iż kierują nim mistrzowie, nawet o wiele wyżsi aniżeli nasi!
Liczne i ciężkie są grzechy tych, którzy tak twierdzą pod wpływem próżności, żądzy zysku lub zgoła
nieodpowiedzialnego mediumizmu. Wielu ludzi zostało ograbionych
z pieniędzy przez stowarzyszenia, które ofiarowują się ze sprzedażą tajemnic potęgi, wiedzy i
duchowych prawd za bezwartościowe złoto.
A najgorsze jest to, że czcigodne imię okultyzmu i jego strażników było zmieszane z błotem,
sprofanowane i pokalane przez łączenie go z brudnymi pobudkami i niemoralnymi praktykami; a owe
złośliwe pogłoski, oszustwo, szalbierstwo taki rzuciły cień na całą tę dziedzinę, iż powstrzymało to
tysiące ludzi od drogi ku światłu i prawdzie. Powtarzam: każdy poważny teozof żałuje dziś z całego
serca, że te święte i czcigodne imiona, jak i dziedziny wiedzy, zostały wymienione publicznie; wolałby
sto razy, żeby pozostały one tajemnicą lub były znane tylko w małym kole zaufanych i wiernych,
poważnych ludzi.
Pytanie: Istotnie, słyszy się dziś dość często te imiona, nie pamiętam wcale, bym kiedyś dawniej
słyszał o istotach zwanych mistrzami".
Odpowiedz: Tak jest, i gdybyśmy byli wierni mądrej zasadzie milczenia, zamiast szukać rozgłosu i
drukować wszystko, czego się nauczyliśmy, taka profanacja nigdy nie miałaby miejsca. Zauważcie, że
czternaście lat temu, przed założeniem naszego towarzystwa, mówiono o duchach", ale nikomu się
nie śniło myśleć czy mówić o mistrzach lub Mahatmach. Rzadko słyszało się nawet miano
różokrzyżowcy", a sama nazwa okultyzm" wydawała się ogółowi z wyjątkiem bardzo nielicznych
ludzi podejrzana. A teraz wszystko się pod tym względem zmieniło. My, teozofowie, byliśmy na
nieszczęście pierwszymi, którzy zaczęli o tych rzeczach pisać i mówić, opowiadaliśmy o istnieniu na
Wschodzie mistrzów i wielkich Adeptów nauk okultystycznych; a dziś nazwa ta stała się publiczną
własnością. Na nas też spada Karma, tj. konsekwencje profanacji tych świętych imion i dziedzin.
Wszystko, co dziś się o tych spra-
wach pisze a spotyka się tego niemało pochodzi od pierwszego impulsu danego przez
Towarzystwo Teo-zoficzne i jego założycieli. Wrogowie nasi wykorzystują do dziś dnia nasze błędy.
Jedna z ostatnich książek napisanych przeciwko naszym naukom jest uważana za dzieło Adepta" o
kilkudziesięciu latach doświadczeń. Jest to najoczywistsze kłamstwo. Znamy autora i tych, którzy mu
posyłali natchnienie (gdyż sam jest za mało inteligentny, aby móc coś podobnego napisać). Ci jego [ Pobierz całość w formacie PDF ]