[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pułkowe&
Urwał, gdyż ujrzał dziwny przyrząd podskakujący na jednym z przejeżdżających mimo wozów.
Proszę mi powiedzieć, co to jest? zapytał, nie mogąc pokonać ciekawości.
To, proszę pana odparł Pouzauges jest gilotyna.
Gilotyna?
Hornblower dużo czytał ostatnio o tym przyrządzie. Gilotyna, ustawiona w Paryżu przez
czerwonych rewolucjonistów, była w ciągłym ruchu. Zginął na niej król Francji, sam Ludwik XVI.
Nie spodziewał się spotkać jej w taborach armii antyrewolucyjnej.
Tak ciągnął Pouzauges. Bierzemy ją ze sobą do Francji. Chcę, żeby anarchiści
spróbowali smaku ich własnego lekarstwa.
Na szczęście wołanie Boltona przerwało rozmowę i uwolniło Hornblowera od konieczności
odpowiedzi na te słowa.
Panie Hornblower, czemu, u diabła, tak się to wszystko wlecze? Czy chce pan, żebyśmy nie
zdążyli na odpływ?
Zwymyślanie niewinnego za cudze winy tym razem Hornblowera za czas stracony wskutek
niesprawnej organizacji Francuzów było rzeczą naturalną dla życia w wojsku Hornblower był
na to przygotowany i nauczył się już, że lepiej wysłuchać reprymendy w milczeniu, niż się
tłumaczyć. Dalej nadzorował załadowywania Francuzów na transportowce. Kiedy, znużony, zgłosił
się w końcu do Boltona z listami załadunkowymi i wiadomością, że ostatni Francuz, koń i ostatnia
skrzynka bagażu znalazły się bezpiecznie na pokładzie, otrzymał rozkaz, aby się natychmiast
spakował i przeniósł na Sophię", gdzie będzie dalej potrzebny jako tłumacz.
Konwój szybko zostawił za sobą cieśninę Plymouth, opłynął Eddystone i szedł w dół Kanału,
wraz z Indefatigable", na której powiewał wyróżniający ją proporzec, z dwoma kanonierkami
mającymi pomagać w konwojowaniu ekspedycji oraz czterema transportowcami siłą, zdaniem
Hornblowera, zbyt małą, aby porywać się na obalenie republiki francuskiej. Mieli zaledwie tysiąc
stu żołnierzy piechoty; półbatalion czterdziestego trzeciego i niepełny batalion Francuzów (jeśli
można ich tak nazywać, gdyż wielu z nich to żołnierze z przypadku, pochodzący z różnych nacji) i
chociaż Hornblower miał dosyć rozsądku, by nie osądzać z góry Francuzów, leżących pokotem w
ciemnościach i zaduchu międzypokładów, nękanych chorobą morską, dziwił się że ktokolwiek mógł
oczekiwać jakichś wyników po tak małej sile. Z literatury historycznej wiedział o licznych
wypadach małych oddziałków w różnych wojnach i wbrew określeniu któregoś z polityków
opozycji, że to wybijanie okien gwinejami", był skłonny w zasadzie je pochwalać jako sposób
prowadzący do rozpraszania sił francuskich aż do chwili, gdy sam stał się członkiem takiej
wyprawy.
Z ulgą przyjął zatem informację Pouzaugesa, że oddziały, które widział, nie stanowią całości sił,
mających brać udział w przedsięwzięciu, i że faktycznie są one małą ich częścią. Przybladły od
choroby morskiej, lecz walczący z nią po męsku Pouzauges rozłożył na stole w kajucie mapę i
wyjaśnił plan.
Armia chrześcijańska mówił wyląduje tutaj, pod Quiberon. Jej oddziały odpłynęły z
Portsmouth te angielskie nazwy tak trudno wymawiać na dzień przed naszym wyruszeniem z
Plymouth. Składają się one z pięciu tysięcy ludzi dowodzonych przez barona de Charette. Mają
maszerować na Vannes i Rennes.
A jakie jest zadanie pańskiego pułku? zapytał Hornblower.
Pouzauges znowu wskazał na mapę.
Tu mamy miasto Muzillac mówił. Sześćdziesiąt mil od Quiberon. W tym miejscu główny
trakt z południa przecina rzekę Marais, gdzie kończy się pływ. Jak pan widzi, to mała rzeczka, lecz
jej brzegi są bagniste, a trakt biegnie tam nie tylko mostem, lecz także długą groblą. Armie
rebeliantów są na południu i posuwając się ku północy muszą przejść przez Muzillac. Tam my
będziemy. Zniszczymy most i będziemy bronić przejścia, opózniając tak długo pochód rebeliantów,
aż monsieur de Charette podburzy całą Bretanię. W niedługim czasie będzie on miał pod bronią
dwadzieścia tysięcy ludzi, buntownicy zostaną zmuszeni do posłuszeństwa, a my pomaszerujemy na
Paryż, by tam przywrócić tron jego najbardziej chrześcijańskiej królewskiej mości.
A więc taki był plan. Hornblower zaraził się entuzjazmem Francuza. Droga na odcinku dziesięciu
mil biegła przecież wzdłuż wybrzeża i tam, w szerokiej delcie Vilaine, chyba się uda wysadzić na
ląd niewielkie siły i zdobyć Muzillac. Nie powinno być trudności z obroną opisanej przez
Pouzaugesa grobli przez dzień czy dwa nawet przed znacznymi siłami. A to otworzy przed Charettem
możliwości do dalszego działania.
Obecny tu mój przyjaciel, monsieur de Moncoutant ciągnął dalej Pouzauges jest
dziedzicem Muzillac. Tamtejsi ludzie powitają go z radością.
Większość tak wtrącił Moncoutant, a jego szare oczy zwęziły się. Lecz niektórzy
zmartwią się moim widokiem. Ja, w każdym razie, będę rad spotkać się z nimi.
Zachodnie prowincje Francji, Vendée i Bretonia, byÅ‚y od dawna wzburzone, a ludność tamtejsza
pod wodzą szlachty niejednokrotnie podnosiła oręż przeciwko rządowi w Paryżu. Wszystkie te bunty
kończyły się jednak porażką; siły rojalistyczne, wiezione teraz do Francji, były szczątkami rozbitych
wojsk i stanowiły ostatnie, desperacko rzucone kości. W tym świetle plan nie wydawał się już tak
dobry.
Był smętny poranek ze szczytami szarych skał pogrążonymi w szarości chmur gdy konwój
okrążył Belle Ile i zatrzymał się na wprost ujścia rzeki Vilaine. Daleko na północ, w zatoce
Quiberon, widać było białe marsie z pokładu Sophii" Hornblower dojrzał sygnały nadawane i
odbierane przez Indefatigable", zgłaszającą swe przybycie dowódcy znajdujących się tam głównych
sił ekspedycji. Było to dowodem ruchliwości i wszechobecności sił morskich, że mogły one
wykorzystać konfigurację terenu tak, aby z morza zadać dwa ciosy naraz, widząc się prawie
nawzajem, gdy tymczasem oddzielało je od siebie czterdzieści mil dróg lądowych. Hornblower
obejrzał przez lunetę grozny brzeg, przeczytał raz jeszcze rozkazy dla dowódcy Sophii" i znowu
zwrócił spojrzenie na ląd. Dojrzał wąskie ujście rzeki Marais i błotnisty pas brzegu, gdzie oddziały
miały zostać wysadzone na ląd. Sondowano przez cały czas posuwania się Sophii" na miejsce
wyznaczone jej do rzucenia kotwicy. Okręt kołysał się niespokojnie; na tych płytkich wodach
przeciwne prądy wytwarzały zbitą falę nawet w czas ciszy. Wreszcie lina kotwiczna zawyła w
kluzie; Sophia" stanęła w dryfie, zwrócona w kierunku prądu, i załoga zabrała się do spuszczania
Å‚odzi.
Francja, droga piękna Francja przemówił Pouzauges obok Hornblowera.
Po wodzie dobiegło wołanie z Indefatigable".
Panie Hornblower!
Sir! odkrzyknął Hornblower przez tubę kapitańską.
Zejdzie pan na brzeg z oddziałami francuskimi i zostanie tam z nimi aż do otrzymania dalszych
rozkazów.
Tak jest, sir.
A więc w taki sposób miał pierwszy raz w życiu postawić stopę na obcej ziemi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
pułkowe&
Urwał, gdyż ujrzał dziwny przyrząd podskakujący na jednym z przejeżdżających mimo wozów.
Proszę mi powiedzieć, co to jest? zapytał, nie mogąc pokonać ciekawości.
To, proszę pana odparł Pouzauges jest gilotyna.
Gilotyna?
Hornblower dużo czytał ostatnio o tym przyrządzie. Gilotyna, ustawiona w Paryżu przez
czerwonych rewolucjonistów, była w ciągłym ruchu. Zginął na niej król Francji, sam Ludwik XVI.
Nie spodziewał się spotkać jej w taborach armii antyrewolucyjnej.
Tak ciągnął Pouzauges. Bierzemy ją ze sobą do Francji. Chcę, żeby anarchiści
spróbowali smaku ich własnego lekarstwa.
Na szczęście wołanie Boltona przerwało rozmowę i uwolniło Hornblowera od konieczności
odpowiedzi na te słowa.
Panie Hornblower, czemu, u diabła, tak się to wszystko wlecze? Czy chce pan, żebyśmy nie
zdążyli na odpływ?
Zwymyślanie niewinnego za cudze winy tym razem Hornblowera za czas stracony wskutek
niesprawnej organizacji Francuzów było rzeczą naturalną dla życia w wojsku Hornblower był
na to przygotowany i nauczył się już, że lepiej wysłuchać reprymendy w milczeniu, niż się
tłumaczyć. Dalej nadzorował załadowywania Francuzów na transportowce. Kiedy, znużony, zgłosił
się w końcu do Boltona z listami załadunkowymi i wiadomością, że ostatni Francuz, koń i ostatnia
skrzynka bagażu znalazły się bezpiecznie na pokładzie, otrzymał rozkaz, aby się natychmiast
spakował i przeniósł na Sophię", gdzie będzie dalej potrzebny jako tłumacz.
Konwój szybko zostawił za sobą cieśninę Plymouth, opłynął Eddystone i szedł w dół Kanału,
wraz z Indefatigable", na której powiewał wyróżniający ją proporzec, z dwoma kanonierkami
mającymi pomagać w konwojowaniu ekspedycji oraz czterema transportowcami siłą, zdaniem
Hornblowera, zbyt małą, aby porywać się na obalenie republiki francuskiej. Mieli zaledwie tysiąc
stu żołnierzy piechoty; półbatalion czterdziestego trzeciego i niepełny batalion Francuzów (jeśli
można ich tak nazywać, gdyż wielu z nich to żołnierze z przypadku, pochodzący z różnych nacji) i
chociaż Hornblower miał dosyć rozsądku, by nie osądzać z góry Francuzów, leżących pokotem w
ciemnościach i zaduchu międzypokładów, nękanych chorobą morską, dziwił się że ktokolwiek mógł
oczekiwać jakichś wyników po tak małej sile. Z literatury historycznej wiedział o licznych
wypadach małych oddziałków w różnych wojnach i wbrew określeniu któregoś z polityków
opozycji, że to wybijanie okien gwinejami", był skłonny w zasadzie je pochwalać jako sposób
prowadzący do rozpraszania sił francuskich aż do chwili, gdy sam stał się członkiem takiej
wyprawy.
Z ulgą przyjął zatem informację Pouzaugesa, że oddziały, które widział, nie stanowią całości sił,
mających brać udział w przedsięwzięciu, i że faktycznie są one małą ich częścią. Przybladły od
choroby morskiej, lecz walczący z nią po męsku Pouzauges rozłożył na stole w kajucie mapę i
wyjaśnił plan.
Armia chrześcijańska mówił wyląduje tutaj, pod Quiberon. Jej oddziały odpłynęły z
Portsmouth te angielskie nazwy tak trudno wymawiać na dzień przed naszym wyruszeniem z
Plymouth. Składają się one z pięciu tysięcy ludzi dowodzonych przez barona de Charette. Mają
maszerować na Vannes i Rennes.
A jakie jest zadanie pańskiego pułku? zapytał Hornblower.
Pouzauges znowu wskazał na mapę.
Tu mamy miasto Muzillac mówił. Sześćdziesiąt mil od Quiberon. W tym miejscu główny
trakt z południa przecina rzekę Marais, gdzie kończy się pływ. Jak pan widzi, to mała rzeczka, lecz
jej brzegi są bagniste, a trakt biegnie tam nie tylko mostem, lecz także długą groblą. Armie
rebeliantów są na południu i posuwając się ku północy muszą przejść przez Muzillac. Tam my
będziemy. Zniszczymy most i będziemy bronić przejścia, opózniając tak długo pochód rebeliantów,
aż monsieur de Charette podburzy całą Bretanię. W niedługim czasie będzie on miał pod bronią
dwadzieścia tysięcy ludzi, buntownicy zostaną zmuszeni do posłuszeństwa, a my pomaszerujemy na
Paryż, by tam przywrócić tron jego najbardziej chrześcijańskiej królewskiej mości.
A więc taki był plan. Hornblower zaraził się entuzjazmem Francuza. Droga na odcinku dziesięciu
mil biegła przecież wzdłuż wybrzeża i tam, w szerokiej delcie Vilaine, chyba się uda wysadzić na
ląd niewielkie siły i zdobyć Muzillac. Nie powinno być trudności z obroną opisanej przez
Pouzaugesa grobli przez dzień czy dwa nawet przed znacznymi siłami. A to otworzy przed Charettem
możliwości do dalszego działania.
Obecny tu mój przyjaciel, monsieur de Moncoutant ciągnął dalej Pouzauges jest
dziedzicem Muzillac. Tamtejsi ludzie powitają go z radością.
Większość tak wtrącił Moncoutant, a jego szare oczy zwęziły się. Lecz niektórzy
zmartwią się moim widokiem. Ja, w każdym razie, będę rad spotkać się z nimi.
Zachodnie prowincje Francji, Vendée i Bretonia, byÅ‚y od dawna wzburzone, a ludność tamtejsza
pod wodzą szlachty niejednokrotnie podnosiła oręż przeciwko rządowi w Paryżu. Wszystkie te bunty
kończyły się jednak porażką; siły rojalistyczne, wiezione teraz do Francji, były szczątkami rozbitych
wojsk i stanowiły ostatnie, desperacko rzucone kości. W tym świetle plan nie wydawał się już tak
dobry.
Był smętny poranek ze szczytami szarych skał pogrążonymi w szarości chmur gdy konwój
okrążył Belle Ile i zatrzymał się na wprost ujścia rzeki Vilaine. Daleko na północ, w zatoce
Quiberon, widać było białe marsie z pokładu Sophii" Hornblower dojrzał sygnały nadawane i
odbierane przez Indefatigable", zgłaszającą swe przybycie dowódcy znajdujących się tam głównych
sił ekspedycji. Było to dowodem ruchliwości i wszechobecności sił morskich, że mogły one
wykorzystać konfigurację terenu tak, aby z morza zadać dwa ciosy naraz, widząc się prawie
nawzajem, gdy tymczasem oddzielało je od siebie czterdzieści mil dróg lądowych. Hornblower
obejrzał przez lunetę grozny brzeg, przeczytał raz jeszcze rozkazy dla dowódcy Sophii" i znowu
zwrócił spojrzenie na ląd. Dojrzał wąskie ujście rzeki Marais i błotnisty pas brzegu, gdzie oddziały
miały zostać wysadzone na ląd. Sondowano przez cały czas posuwania się Sophii" na miejsce
wyznaczone jej do rzucenia kotwicy. Okręt kołysał się niespokojnie; na tych płytkich wodach
przeciwne prądy wytwarzały zbitą falę nawet w czas ciszy. Wreszcie lina kotwiczna zawyła w
kluzie; Sophia" stanęła w dryfie, zwrócona w kierunku prądu, i załoga zabrała się do spuszczania
Å‚odzi.
Francja, droga piękna Francja przemówił Pouzauges obok Hornblowera.
Po wodzie dobiegło wołanie z Indefatigable".
Panie Hornblower!
Sir! odkrzyknął Hornblower przez tubę kapitańską.
Zejdzie pan na brzeg z oddziałami francuskimi i zostanie tam z nimi aż do otrzymania dalszych
rozkazów.
Tak jest, sir.
A więc w taki sposób miał pierwszy raz w życiu postawić stopę na obcej ziemi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]