[ Pobierz całość w formacie PDF ]
księżyca.
Nocna eskapada świeżo poślubionego księcia.
Jeszcze raz spojrzała na zdjęcie, po czym przebiegła wzrokiem
po artykule, który mu towarzyszył. Nie mogła uwierzyć w to, co
widzi. Jak on mógł jej to zrobić?
Jej wszystkie najgorsze koszmary stały się rzeczywistością.
Dzięki Bogu, nie powiedziała mu o dziecku. Marzenie, że
pewnego dnia staną się prawdziwym małżeństwem, było tylko
iluzją.
Gabriella odrzuciła kołdrę i wstała z łóżka. Pobieg-
S
R
ła do łazienki, a łzy gniewu spływały jej po twarzy. Postanowiła
jednak panować nad sobą.
I wyjechać, zanim on wróci.
Wzięła szybki prysznic, a dwadzieścia minut pózniej była już
ubrana i spakowana. I gotowa rozpocząć nowe życie z dala od
księcia Ricarda z Maldoravii, którego miała nadzieję nigdy już
nie oglądać.
S
R
ROZDZIAA JEDENASTY
Wyjechała? Jak to, nie ma jej? - wykrzyknął Ricardo, wpatrując
się zszokowany w Hansa. - Ale kiedy... I gdzie?
Niestety, Jej Książęca Wysokość nie mówiła, gdzie się wybiera.
Słyszałem tylko, że prosiła o wynajęcie szofera, który miał ją
zawiezć na lotnisko w Monachium. - Hans zawahał się, po czym
dodał łagodniejszym tonem. - Wyglądała na czymś poruszoną,
jeśli mogę tak się wyrazić. Miałem wrażenie...
Mów - nalegał Ricardo. - Jakie wrażenie?
%7łe coś było nie w porządku - wymruczał, opuszczając wzrok.
Dlaczego tak sądzisz?
No cóż, nie chcę być niedyskretny, ale pokojówka Ingę znalazła
kilka gazet rozrzuconych po sypialni... - zamilkł.
Tak? I?
No więc, było tam zdjęcie Waszej Wysokości. Z jakąś kobietą.
O mój Boże! Hans, natychmiast przynieś mi te gazety.
S
R
Dobrze. Hrabina chyba czyta je w gabinecie.
Więc sam tam pójdę. Dziękuję - dodał.
W gabinecie zastał Constanzę siedzącą przy oknie. Spojrzała na
niego i potrząsnęła głową
Naprawdę, Ricky, nie mogę uwierzyć, że wszystko tak zepsułeś.
Szczerze mówiąc, wcale nie jestem zdziwiona, że Gabriella
uciekła.
Pokaż mi je.
Chcesz mi powiedzieć, że ich nie widziałeś?
Constanza, ja czytuję Financial Times", a nie plotkarskie
szmatławce - rzucił ze złością.
Siostra rzuciła mu gazetę.
O mój Boże. Nie wierzę w to - powiedział, rozkładając gazetę i
spoglądając na siebie całującego Ambrosię na tle pełni księżyca.
- Co za suka! Nie mogę uwierzyć, że mi to zrobiła.
Wiesz, co mówią o zranionych kobietach. Bardzo głupio
zrobiłeś w ogóle się z nią spotykając.
Wiem. Ale powiedziałem jej, że między nami koniec i nie
zostanę u niej na noc. Widzisz, Con, mimo że to moje
małżeństwo nastąpiło w tak dziwny sposób, mam... głębokie
uczucia wobec Ga-brielli. - Przerwał i spojrzał w okno. - Nie
chcę jej stracić, a Ambrosia nie pierwszy raz staje między nami.
Nigdy nie miała złudzeń co do tego, że kiedyś zostanie moją
żoną, ale myślała, że po moim ślubie wszystko będzie po
staremu. Szczerze mówiąc, ja też tak kiedyś myślałem. Ale po-
tem...
Ale potem...?
S
R
Potem odkryłem, że nie chcę żadnej innej kobiety oprócz
Gabrielli.
Więc dlaczego u diabła jej tego nie powiedziałeś?
Miałem zamiar. Czekałem tylko na odpowiedni moment -
powiedział, znów podnosząc gazetę. - Teraz jednak
najważniejsze jest, żeby ją znalezć. Nie mogę pozwolić, żeby
sama włóczyła się po świecie.
Ale gdzie ona mogła pojechać?
Nie wiem. - Wstał i zaczął krążyć po pokoju. - Może do
Brazylii. Chociaż coś mi mówi, że nie wracałaby tak szybko do
domu. Nic mi nie przychodzi do głowy. - Uniósł ręce w górę w
geście desperacji, po czym je opuścił. - Zacznijmy od
sprawdzenia lotnisk.
Księżno, jak się księżna poczuła, widząc zdjęcia swojego męża
w dzisiejszych gazetach?
Idąc przez terminal odlotów międzynarodowych, Gabriella
została osaczona przez fotoreporterów. Kto im powiedział, że
tutaj będzie? Zdenerwowanym gestem nałożyła ciemne okulary
i odwróciła się do nich tyłem. Zastanawiała się, co ma teraz
robić. Pakując się, nie myślała, co dalej, planowała po prostu
kupić na lotnisku bilet dokądkolwiek. Teraz jednak było to
niemożliwe. Cały świat będzie wiedział, gdzie jest.
Szybko zmieniła kierunek i wróciła do samochodu, który
wcześniej wynajęła. Całe szczęście, że jeszcze nie odjechał i
zdążyła wsiąść do środka, zanim dogoniła ją prasa. Kiedy
odjeżdżali, widziała jednak błyskają-
S
R
ce flesze i twarze przyklejone do przyciemnionych szyb
mercedesa.
W końcu samochód opuścił lotnisko i znalezli się z powrotem
na autostradzie.
Gdzie życzy sobie pani jechać? - zapytał szofer.
Gdzie? - Zawahała się przez chwilę, po czym podjęła
błyskawiczną decyzję. Pojedzie do Szwajcarii, do madame
Delorme, dyrektorki jej dawnej szkoły. Tam przynajmniej
będzie mogła się ukryć. - Do Lozanny - powiedziała w końcu.
Dobrze, madame. Ale zajmie nam to kilka godzin.
Nie szkodzi - odparła, opierając się wygodnie
o miękkie skórzane siedzenie i zamykając oczy.
Wszędzie będzie lepiej niż tutaj.
Nie ma po niej śladu - powiedział Ricardo kilka godzin pózniej.
Chodz i popatrz, pokazują ją w telewizji. - Wilhelm wskazał na
ekran. - Była na lotnisku w Monachium, ale potem wróciła do
samochodu.
Ricardo zacisnął pięści.
- Nawet nie chcę myśleć, co ona teraz przeżywa...
I co myśli.
Najgorsze - powiedział Wilhelm bez współczucia.
Tak. Myślę, że jesteś teraz ostatnią osobą na tej planecie, którą
chciałaby oglądać - dodała Constanza.
W pełni zdaję sobie z tego sprawę - powiedział Ricardo przez
zaciśnięte zęby. - Chcę tylko wiedzieć
S
R
po pierwsze, gdzie jest, a po drugie, co zrobić, żeby zechciała
mnie wysłuchać.
Próbowałeś dzwonić na jej komórkę?
Tylko jakieś pięćdziesiąt milionów razy.
No tak. Myślę, że powinieneś się chyba czegoś napić -
powiedział Wilhelm, podchodząc do barku. Nalał Ricardowi
szklankę whisky i wcisnął mu ją do ręki. - Nie martw się, stary.
Niedługo ją znajdziemy.
Dziwnie było wrócić do szkoły, którą ukończyła zaledwie kilka
miesięcy temu. Tyle wydarzyło się w jej życiu od tamtego
czasu.
Jak miło znów cię zobaczyć - powiedziała madame Delorme,
starsza, szczupła kobieta z włosami zebranymi w ciasny kok,
ciepło witając Gabriellę w swoim biurze. - Jaki dobry wiatr
przyniósł cię tutaj, cherie? Zostaniesz na trochę czy jesteś tylko
przejazdem?
Pomyślałam sobie, że mogłabym trochę zostać. - Gabriella
bawiła się rączkami swojej torebki, nie wiedząc, jak zacząć.
Wszystko to było takie trudne.
Na razie usiądz i napij się herbaty - odparła madame Delorme.
Spojrzała na swoją dawną uczennicę i zmarszczyła brwi. Z
Gabriellą coś było nie w porządku, to jasne. Wyglądała blado i
była zdecydowanie zbyt szczupła. Sprawiała też wrażenie zmę-
czonej i przygaszonej.
Madame pozwoliła jej chwilę odpocząć. Do gabinetu weszła
pokojówka, niosąc tacę z filiżankami i ciasteczka. Dyrektorka
nalała herbaty i podała Gabrielli.
S
R
Powiedz mi, co cię tutaj sprowadza? - spytała w końcu. - Mam
wrażenie, że nie jest to tylko towarzyska wizyta.
Ma pani rację. - Gabrielła spojrzała na nią, spróbowała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
księżyca.
Nocna eskapada świeżo poślubionego księcia.
Jeszcze raz spojrzała na zdjęcie, po czym przebiegła wzrokiem
po artykule, który mu towarzyszył. Nie mogła uwierzyć w to, co
widzi. Jak on mógł jej to zrobić?
Jej wszystkie najgorsze koszmary stały się rzeczywistością.
Dzięki Bogu, nie powiedziała mu o dziecku. Marzenie, że
pewnego dnia staną się prawdziwym małżeństwem, było tylko
iluzją.
Gabriella odrzuciła kołdrę i wstała z łóżka. Pobieg-
S
R
ła do łazienki, a łzy gniewu spływały jej po twarzy. Postanowiła
jednak panować nad sobą.
I wyjechać, zanim on wróci.
Wzięła szybki prysznic, a dwadzieścia minut pózniej była już
ubrana i spakowana. I gotowa rozpocząć nowe życie z dala od
księcia Ricarda z Maldoravii, którego miała nadzieję nigdy już
nie oglądać.
S
R
ROZDZIAA JEDENASTY
Wyjechała? Jak to, nie ma jej? - wykrzyknął Ricardo, wpatrując
się zszokowany w Hansa. - Ale kiedy... I gdzie?
Niestety, Jej Książęca Wysokość nie mówiła, gdzie się wybiera.
Słyszałem tylko, że prosiła o wynajęcie szofera, który miał ją
zawiezć na lotnisko w Monachium. - Hans zawahał się, po czym
dodał łagodniejszym tonem. - Wyglądała na czymś poruszoną,
jeśli mogę tak się wyrazić. Miałem wrażenie...
Mów - nalegał Ricardo. - Jakie wrażenie?
%7łe coś było nie w porządku - wymruczał, opuszczając wzrok.
Dlaczego tak sądzisz?
No cóż, nie chcę być niedyskretny, ale pokojówka Ingę znalazła
kilka gazet rozrzuconych po sypialni... - zamilkł.
Tak? I?
No więc, było tam zdjęcie Waszej Wysokości. Z jakąś kobietą.
O mój Boże! Hans, natychmiast przynieś mi te gazety.
S
R
Dobrze. Hrabina chyba czyta je w gabinecie.
Więc sam tam pójdę. Dziękuję - dodał.
W gabinecie zastał Constanzę siedzącą przy oknie. Spojrzała na
niego i potrząsnęła głową
Naprawdę, Ricky, nie mogę uwierzyć, że wszystko tak zepsułeś.
Szczerze mówiąc, wcale nie jestem zdziwiona, że Gabriella
uciekła.
Pokaż mi je.
Chcesz mi powiedzieć, że ich nie widziałeś?
Constanza, ja czytuję Financial Times", a nie plotkarskie
szmatławce - rzucił ze złością.
Siostra rzuciła mu gazetę.
O mój Boże. Nie wierzę w to - powiedział, rozkładając gazetę i
spoglądając na siebie całującego Ambrosię na tle pełni księżyca.
- Co za suka! Nie mogę uwierzyć, że mi to zrobiła.
Wiesz, co mówią o zranionych kobietach. Bardzo głupio
zrobiłeś w ogóle się z nią spotykając.
Wiem. Ale powiedziałem jej, że między nami koniec i nie
zostanę u niej na noc. Widzisz, Con, mimo że to moje
małżeństwo nastąpiło w tak dziwny sposób, mam... głębokie
uczucia wobec Ga-brielli. - Przerwał i spojrzał w okno. - Nie
chcę jej stracić, a Ambrosia nie pierwszy raz staje między nami.
Nigdy nie miała złudzeń co do tego, że kiedyś zostanie moją
żoną, ale myślała, że po moim ślubie wszystko będzie po
staremu. Szczerze mówiąc, ja też tak kiedyś myślałem. Ale po-
tem...
Ale potem...?
S
R
Potem odkryłem, że nie chcę żadnej innej kobiety oprócz
Gabrielli.
Więc dlaczego u diabła jej tego nie powiedziałeś?
Miałem zamiar. Czekałem tylko na odpowiedni moment -
powiedział, znów podnosząc gazetę. - Teraz jednak
najważniejsze jest, żeby ją znalezć. Nie mogę pozwolić, żeby
sama włóczyła się po świecie.
Ale gdzie ona mogła pojechać?
Nie wiem. - Wstał i zaczął krążyć po pokoju. - Może do
Brazylii. Chociaż coś mi mówi, że nie wracałaby tak szybko do
domu. Nic mi nie przychodzi do głowy. - Uniósł ręce w górę w
geście desperacji, po czym je opuścił. - Zacznijmy od
sprawdzenia lotnisk.
Księżno, jak się księżna poczuła, widząc zdjęcia swojego męża
w dzisiejszych gazetach?
Idąc przez terminal odlotów międzynarodowych, Gabriella
została osaczona przez fotoreporterów. Kto im powiedział, że
tutaj będzie? Zdenerwowanym gestem nałożyła ciemne okulary
i odwróciła się do nich tyłem. Zastanawiała się, co ma teraz
robić. Pakując się, nie myślała, co dalej, planowała po prostu
kupić na lotnisku bilet dokądkolwiek. Teraz jednak było to
niemożliwe. Cały świat będzie wiedział, gdzie jest.
Szybko zmieniła kierunek i wróciła do samochodu, który
wcześniej wynajęła. Całe szczęście, że jeszcze nie odjechał i
zdążyła wsiąść do środka, zanim dogoniła ją prasa. Kiedy
odjeżdżali, widziała jednak błyskają-
S
R
ce flesze i twarze przyklejone do przyciemnionych szyb
mercedesa.
W końcu samochód opuścił lotnisko i znalezli się z powrotem
na autostradzie.
Gdzie życzy sobie pani jechać? - zapytał szofer.
Gdzie? - Zawahała się przez chwilę, po czym podjęła
błyskawiczną decyzję. Pojedzie do Szwajcarii, do madame
Delorme, dyrektorki jej dawnej szkoły. Tam przynajmniej
będzie mogła się ukryć. - Do Lozanny - powiedziała w końcu.
Dobrze, madame. Ale zajmie nam to kilka godzin.
Nie szkodzi - odparła, opierając się wygodnie
o miękkie skórzane siedzenie i zamykając oczy.
Wszędzie będzie lepiej niż tutaj.
Nie ma po niej śladu - powiedział Ricardo kilka godzin pózniej.
Chodz i popatrz, pokazują ją w telewizji. - Wilhelm wskazał na
ekran. - Była na lotnisku w Monachium, ale potem wróciła do
samochodu.
Ricardo zacisnął pięści.
- Nawet nie chcę myśleć, co ona teraz przeżywa...
I co myśli.
Najgorsze - powiedział Wilhelm bez współczucia.
Tak. Myślę, że jesteś teraz ostatnią osobą na tej planecie, którą
chciałaby oglądać - dodała Constanza.
W pełni zdaję sobie z tego sprawę - powiedział Ricardo przez
zaciśnięte zęby. - Chcę tylko wiedzieć
S
R
po pierwsze, gdzie jest, a po drugie, co zrobić, żeby zechciała
mnie wysłuchać.
Próbowałeś dzwonić na jej komórkę?
Tylko jakieś pięćdziesiąt milionów razy.
No tak. Myślę, że powinieneś się chyba czegoś napić -
powiedział Wilhelm, podchodząc do barku. Nalał Ricardowi
szklankę whisky i wcisnął mu ją do ręki. - Nie martw się, stary.
Niedługo ją znajdziemy.
Dziwnie było wrócić do szkoły, którą ukończyła zaledwie kilka
miesięcy temu. Tyle wydarzyło się w jej życiu od tamtego
czasu.
Jak miło znów cię zobaczyć - powiedziała madame Delorme,
starsza, szczupła kobieta z włosami zebranymi w ciasny kok,
ciepło witając Gabriellę w swoim biurze. - Jaki dobry wiatr
przyniósł cię tutaj, cherie? Zostaniesz na trochę czy jesteś tylko
przejazdem?
Pomyślałam sobie, że mogłabym trochę zostać. - Gabriella
bawiła się rączkami swojej torebki, nie wiedząc, jak zacząć.
Wszystko to było takie trudne.
Na razie usiądz i napij się herbaty - odparła madame Delorme.
Spojrzała na swoją dawną uczennicę i zmarszczyła brwi. Z
Gabriellą coś było nie w porządku, to jasne. Wyglądała blado i
była zdecydowanie zbyt szczupła. Sprawiała też wrażenie zmę-
czonej i przygaszonej.
Madame pozwoliła jej chwilę odpocząć. Do gabinetu weszła
pokojówka, niosąc tacę z filiżankami i ciasteczka. Dyrektorka
nalała herbaty i podała Gabrielli.
S
R
Powiedz mi, co cię tutaj sprowadza? - spytała w końcu. - Mam
wrażenie, że nie jest to tylko towarzyska wizyta.
Ma pani rację. - Gabrielła spojrzała na nią, spróbowała [ Pobierz całość w formacie PDF ]