[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Twoje na wierzchu - zażartował.
- Ojej... która to godzina?
Tiffany otworzyła oczy, usiadła na łóżku i spojrzała na
zaspanego Gartha. W tej chwili niczym lawina spadła na nią
świadomość tego, co między nimi zaszło. Choć umysł musiał się
jeszcze jakoś z tym uporać, wiedziała, że niczego nie żałuje.
- A właściwie, kogo obchodzi godzina? Mnie nie - zauważył
Garth i przyciągnął ją do siebie. - Dzień dobry - dodał, całując ją
mocno.
- Dzień dobry - odrzekła, tuląc się do niego.
- Było ci dobrze?
Skinęła głową.
- Wspaniale.
- Mnie też.
Przez chwilę obydwoje milczeli. W końcu Garth zapytał:
- Powiedz mi, dlaczego chcesz mieć własny sklep?
- To bardzo proste. Lubię ładne rzeczy.
Oparł głowę na dłoni i patrzył na nią.
- Czy to jedyny powód?
- Nie, ale jeden z najważniejszych.
56
- Więc rzeczy są dla ciebie ważne?
Tiffany szukała lekceważenia w jego głosie, ale jeśli nawet tam
było, to dobrze je ukrywał.
-
Oczywiście, że są ważne.
- Zdaje się, że nadepnąłem komuś na odcisk. - Garth
uśmiechnął się.
- Nie mnie. Mojej babci.
- A co ona ma z tym wspólnego?
- Bardzo wiele. - Tym razem to Tiffany się uśmiechnęła. -
Wychowywała mnie, gdy moi rodzice zginęli w pożarze samochodu
mieszkalnego.
- Przykro mi. A ty gdzie wtedy byłaś?
- U Mimi. Tak ją nazywałam.
Tiffany urwała i wzięła głęboki oddech. Przywoływanie tych
wspomnień było dla niej bolesne.
- Rozumiem, że ona już nie żyje?
- Nie żyje i bardzo mi jej brakuje, chociaż nie mogła mi dać
niczego oprócz miłości. Moi rodzice też nie mieli niczego, co
mogliby mi zostawić. Tata był cieślą i pijakiem, a mama
zajmowała się domem. Nic innego nie potrafiła robić. A Mimi
chorowała na reumatyzm.
- Jak sobie radziłyście finansowo?
- Żyłyśmy z renty Mimi. Po lekcjach zarabiałam, prasując
ubrania bogatym kobietom.
-
To nie było najszczęśliwsze życie dla dziecka - rzekł Garth
łagodnie.
Tiffany wzruszyła ramionami.
-
Nie było tak źle; ale gdy oglądałam wszystkie te ładne
rzeczy, przysięgłam sobie, że pewnego dnia też będę takie miała.
Garth pogładził ją po policzku.
- Zdaje się, że to wyklucza mnie z gry.
- A chciałbyś wziąć w niej udział?
W pokoju nagle zapanowało milczenie.
-
Nie - odrzekł Garth, odwracając wzrok.
57
Tiffany zignorowała ukłucie bólu w sercu. Czego mogła się
spodziewać? Wspólnie spędzona noc była tylko przygodą, niczym
więcej, a już z pewnością nie oznaczała zobowiązań na całe życie.
Mimo wszystko czuła się rozczarowana.
- Więc? - zapytała, zdecydowana nie okazać odczuwanego
cierpienia.
- Więc co?
-
A ty? Czy masz rodzinę?
Zawahał się, ale odpowiedział:
- Gdy miałem dziesięć lat, mój ojciec zginął w wypadku
samochodowym. Dwa lata później mama ponownie wyszła za mąż
i urodziła jeszcze dwoje dzieci.
- A jak ci się układały stosunki z ojczymem?
- Świetnie. To bardzo porządny człowiek.
- A jak zarabiasz na życie?
- Czy mógłbym odłożyć tę rozmowę na inną okazję?
Tiffany poczuła zaskoczenie.
- Obiecuję, że kiedyś ci o tym opowiem – uśmiechnął się
Garth. Pocałował ją w policzek i wziął na ręce. - Pozwól, że
zaniosę cię pod prysznic.
Mogła mu wszystko wybaczyć, gdy się tak uśmiechał.
Umyli się nawzajem, a potem kochali pod strumieniem wody.
Tiffany pierwsza wyszła z łazienki. Garth został pod prysznicem i [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
- Twoje na wierzchu - zażartował.
- Ojej... która to godzina?
Tiffany otworzyła oczy, usiadła na łóżku i spojrzała na
zaspanego Gartha. W tej chwili niczym lawina spadła na nią
świadomość tego, co między nimi zaszło. Choć umysł musiał się
jeszcze jakoś z tym uporać, wiedziała, że niczego nie żałuje.
- A właściwie, kogo obchodzi godzina? Mnie nie - zauważył
Garth i przyciągnął ją do siebie. - Dzień dobry - dodał, całując ją
mocno.
- Dzień dobry - odrzekła, tuląc się do niego.
- Było ci dobrze?
Skinęła głową.
- Wspaniale.
- Mnie też.
Przez chwilę obydwoje milczeli. W końcu Garth zapytał:
- Powiedz mi, dlaczego chcesz mieć własny sklep?
- To bardzo proste. Lubię ładne rzeczy.
Oparł głowę na dłoni i patrzył na nią.
- Czy to jedyny powód?
- Nie, ale jeden z najważniejszych.
56
- Więc rzeczy są dla ciebie ważne?
Tiffany szukała lekceważenia w jego głosie, ale jeśli nawet tam
było, to dobrze je ukrywał.
-
Oczywiście, że są ważne.
- Zdaje się, że nadepnąłem komuś na odcisk. - Garth
uśmiechnął się.
- Nie mnie. Mojej babci.
- A co ona ma z tym wspólnego?
- Bardzo wiele. - Tym razem to Tiffany się uśmiechnęła. -
Wychowywała mnie, gdy moi rodzice zginęli w pożarze samochodu
mieszkalnego.
- Przykro mi. A ty gdzie wtedy byłaś?
- U Mimi. Tak ją nazywałam.
Tiffany urwała i wzięła głęboki oddech. Przywoływanie tych
wspomnień było dla niej bolesne.
- Rozumiem, że ona już nie żyje?
- Nie żyje i bardzo mi jej brakuje, chociaż nie mogła mi dać
niczego oprócz miłości. Moi rodzice też nie mieli niczego, co
mogliby mi zostawić. Tata był cieślą i pijakiem, a mama
zajmowała się domem. Nic innego nie potrafiła robić. A Mimi
chorowała na reumatyzm.
- Jak sobie radziłyście finansowo?
- Żyłyśmy z renty Mimi. Po lekcjach zarabiałam, prasując
ubrania bogatym kobietom.
-
To nie było najszczęśliwsze życie dla dziecka - rzekł Garth
łagodnie.
Tiffany wzruszyła ramionami.
-
Nie było tak źle; ale gdy oglądałam wszystkie te ładne
rzeczy, przysięgłam sobie, że pewnego dnia też będę takie miała.
Garth pogładził ją po policzku.
- Zdaje się, że to wyklucza mnie z gry.
- A chciałbyś wziąć w niej udział?
W pokoju nagle zapanowało milczenie.
-
Nie - odrzekł Garth, odwracając wzrok.
57
Tiffany zignorowała ukłucie bólu w sercu. Czego mogła się
spodziewać? Wspólnie spędzona noc była tylko przygodą, niczym
więcej, a już z pewnością nie oznaczała zobowiązań na całe życie.
Mimo wszystko czuła się rozczarowana.
- Więc? - zapytała, zdecydowana nie okazać odczuwanego
cierpienia.
- Więc co?
-
A ty? Czy masz rodzinę?
Zawahał się, ale odpowiedział:
- Gdy miałem dziesięć lat, mój ojciec zginął w wypadku
samochodowym. Dwa lata później mama ponownie wyszła za mąż
i urodziła jeszcze dwoje dzieci.
- A jak ci się układały stosunki z ojczymem?
- Świetnie. To bardzo porządny człowiek.
- A jak zarabiasz na życie?
- Czy mógłbym odłożyć tę rozmowę na inną okazję?
Tiffany poczuła zaskoczenie.
- Obiecuję, że kiedyś ci o tym opowiem – uśmiechnął się
Garth. Pocałował ją w policzek i wziął na ręce. - Pozwól, że
zaniosę cię pod prysznic.
Mogła mu wszystko wybaczyć, gdy się tak uśmiechał.
Umyli się nawzajem, a potem kochali pod strumieniem wody.
Tiffany pierwsza wyszła z łazienki. Garth został pod prysznicem i [ Pobierz całość w formacie PDF ]