[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dziwnych wklęsłościach i wypukłościach. Pomału rozprostował palce i trzeć ją teraz począł całym
wnętrzem dłoni.
Wkrótce oddech stał się spokojniejszy, przyszła ulga, zabieg wszakże nie był jeszcze skończony.
Młodzieniec zataczał dłonią coraz szersze kręgi, a tarcie sprawiło, że krew gwałtownie skoczyła z ręki
ku sercu, potem do głowy; czuł, jak tętni mu w uszach, jak pulsuje w skroniach, ledwie patrzeć mógł
na oczy, był jak pijany. Naraz, niemal bez jego woli, ręka miast kręgu zatoczyła elipsę i poczuł 
koniuszkami palców  delikatny meszek, jak u pisklęcia, zanim pojawią mu się pióra, albo jak u
nowo narodzonego kociątka. Dotknięcie delikatnego owego włosia tak było elektryzującym, iż, nim
zorientował się, co czyni, dłoń cała sama wśliznęła się między jej uda, ściskając, głaszcząc, masując
to, co tam znalazła, a usta przywarły do ust.
 Gastonie  ozwała się ona słabym głosem  cóż ty czynisz?
 Kamillo  odrzekł jej w nagłym przypływie odwagi  czyż nie mamy wkrótce stać się mężem i
żoną?
 Pomyśl o hańbie i grzechu.
 Banialuki  odparł kładąc drugą rękę na jej piersi, pieszcząc ciało.
Udała, że chce go odepchnąć  niezbyt wszakże stanowczo  zrzucając jednocześnie okrywające ją
prześcieradło i całkiem niemal wyślizgując się z koszuli; słabła też coraz to bardziej z każdym jego
atakiem, podniecając go tylko swym oporem i widokiem obnażonych powabów.
Wreszcie, zdjąwszy surdut, kamizelkę i spuściwszy spodnie, wspiął się na łóżko i zwalił na nią całym
ciałem.
I tu od nowa wszczęli walkę, tym razem nie na żarty. Kiedy wszakże ujrzała jego ptaszka  biały,
gładki, wąziuchny kutasik, ledwo nadający się, by go wsunąć do tylnej dziurki, cóż dopiero mówić o
przepastnej vaginie; wyglądający niczym wytatuowana na podbrzuszu ozdóbka, aż dziw, że, jak ten
lis bez ogona, nie uciekł skryć się ze wstydu do nory!  zwarła uda próbując go powstrzymać,
zadbawszy przy tym, by łono pozostało odkryte, a zadarta koszulka pozwalała dojrzeć, ile tylko
między zaciśniętymi udami dojrzeć się dało.
Wreszcie  po owej przydługiej grze wstępnej  straciła siłę do walki i uznając się za pokonaną
pozwoliła, by oplótł sobie jej uda wokół pasa, co uczyniwszy wetknął jej swój szpiczasty penis w
szparę i raz dwa, rozprawił się  tak sądził  z jej dziewictwem.
Wzdychał z rozkoszy, ona krzyczała z bólu; tymczasem od drzwi dolatywało prychanie, skomlenie i
cichutkie drapanie; wrażliwe ucho wychwyciłoby zapewne jeszcze dyskretny szelest jedwabi, a zaraz
potem stłumione odgłosy lizania; młodzi wszakże nadto sobą byli zajęci, by cokolwiek słyszeć.
On sapał teraz i dyszał, omdlewając niemal z rozkoszy, do tej pory z kobiet znał bowiem jedynie ową
rozpustną pomywaczkę, zrebicę, której dosiadała cała okoliczna młódz.
Kamilla  ledwie zdążywszy, dzięki zastrzykom ściągającym, wydobrzeć po ranach zadanych jej
dwie noce wcześniej  szlochała gorzko ze wstydu, bólu i obrzydzenia.
Gaston  dopełniwszy koguciego dzieła  wstał z łóżka tak pełen dumy i chwały, jak kurczak, co
zerżnął właśnie starą kokoszkę ojca i chodzi teraz krokiem pawia po podwórku a pieje najgłośniej jak
umie, pyszniąc się swym wyczynem.
Ona  upokorzona, pokonana i przybita, gardziła sobą za to, iż tak perfidnie wywiodła w pole
mężczyznę, do którego żywiła wszak zawsze głębokie siostrzane uczucie, i mdłości czuła na myśl o
tym, że zniżyła się do odegrania roli taniej dziewki; czuła też złość na niego, że takim okazał się
głupcem; przeto, skrywając twarz w poduszkach, zaniosła się spazmatycznym szlochem.
Sprytna cioteczka, uznawszy, iż tragifarsa skończona, wpadła do pokoju, a za nią na tylnych łapach
wierny pudel, zadzierając łeb, by lepiej widzieć, co się dzieje. Krnąbrny siostrzeniec  przyłapany na
gorącym uczynku jak malec z palcem w konfiturach  odesłany został natychmiast do swego pokoju.
Kamilla uspokoiła się rychło i pocieszyła; ciotka udała się wreszcie na spoczynek, wspominając z
westchnieniem uniesienia poprzedniej nocy.
Niebawem odbył się ślub kuzynostwa.
Czy byli szczęśliwi?
A czyż może być szczęśliwym małżeństwo oparte na kłamstwie?
Pod wieloma względami charaktery ich niezwykle były podobne, cierpieli też obydwoje na te same
dziedziczne choroby. Oboje byli nad-
wrażliwi, do przesady przejmujący się każdym drobiazgiem, najbłahsze codzienne zdarzenia
wyolbrzymiający swym chorobliwym przerostem wyobrazni do rozmiarów życiowych tragedii.
%7ładne nie miało krztyny cierpliwości, odrobiny zdrowego rozsądku, ani też owej pogody ducha, co [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karpacz24.htw.pl