[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mój brat, Ingram Harper.
Wszyscy troje spojrzeli z ciekawością na Adelaide, ale Griffin jej nie przedstawił.
- Wprawdzie nie spotkaliśmy się dotąd, ale mam pewne wiadomości na temat waszej
licznej rodziny -rzekł Griffin. - Sądzę, że przez lata nieraz spotykaliśmy się przy różnych
okazjach. Gratuluję panu wspaniałych waz w galerii Taggerta. Próbował mi jedną odsprzedać,
ale odmówiłem.
Calvin Harper zrobił zasmuconą minę.
- Drogi panie, proszę o wybaczenie, jeśli w przeszłości zaszły między nami jakieś
nieporozumienia.
- Ależ skąd - odparł Griffin beztrosko. - Pseudoetruskie wazy to problem Taggerta, nie
mój. Skoro jest z nich zadowolony, nie macie się czym przejmować.
Pani Harper wbiła oczy w Griffina. Adelaide nie miała wątpliwości, że próbuje
wyrazniej dojrzeć jego twarz. Griffin nie był w tej chwili niewidzialny, ale wydawał się
pogrążony w mroku, jakby stał w ciemnym, nieoświetlonym korytarzu, a nie na środku
pokoju.
- Czemu pan uważa, że wazy Taggerta są podrobione? - spytała lodowatym tonem
pani Harper.
- Wiem, że najlepsze okazy kolekcji Taggerta pochodzą z rodzinnych warsztatów
Harperów - rzucił Griffin.
- Chwileczkę - zaperzył się Ingram Harper. - Jeśli pan sugeruje, że nasza rodzina para
się niecnym handlem sfałszowanymi antykami, to...
- Ingram, dosyć - przerwał mu stanowczo Calvin. - Mamy interes do pana Dyrektora.
Nie czas na takie dyskusje. Tu idzie o życie Norwooda.
- Właśnie - wtrąciła cicho pani Harper. W urękawiczonych dłoniach miętosiła
wilgotną chusteczkę. -Mamy nadzieję, że jeszcze żyje. Przyszliśmy pana błagać o pomoc,
Dyrektorze. Nie mamy się do kogo zwrócić.
Calvin się opanował.
- Słyszeliśmy, że czasem pomaga pan ludziom w sytuacji bez wyjścia. Jesteśmy
gotowi zapłacić każdą sumę.
- Honorarium pobieram w postaci przysługi. Odpłacicie się, kiedy będę potrzebował
waszych usług albo jakiejś informacji.
Calvin przełknął nerwowo.
- Tak jest, sir. Zrozumieliśmy. Griffin uprzejmie skinął głową.
- Może najpierw dowiem się, kim właściwie jest Norwood?
- Oczywiście. - Pani Harper zdołała się już trochę uspokoić. - Norwood to mój
bratanek. Jego żona przyszłaby tu dzisiaj z nami, ale jest tak wstrząśnięta, że nie wstaje z
łóżka.
- Ja jestem ojcem Norwooda - wtrącił Ingram. - Mój syn jest wyjątkowo uzdolnionym
rzezbiarzem. Prowadzi również sklepik z antykami.
- Antykwariat Harpera, o ile się nie mylę - powiedział Griffin. - Tak, słyszałem o tym
sklepie. Zdaje się, że niejedno dzieło Norwooda zajmuje poczesne miejsce w zbiorach
prywatnych kolekcjonerów zarówno u nas w kraju, jak i w Ameryce.
- Na obronę Norwooda mogę powiedzieć tylko tyle, że to wiara we własne
umiejętności skłoniła go do sprzedania posążka królowej tak niebezpiecznemu człowiekowi. -
Ingram westchnął.
Griffin zatrzymał wzrok na pełnych niepokoju twarzach Harperów.
- Chcecie powiedzieć, że Norwood sprzedał falsyfikat kolekcjonerowi, który okazał
niezadowolenie, kiedy oszustwo wyszło na jaw?
Calvin zacisnął szczęki.
- Kolekcjoner doszedł do wniosku, że posążek nie jest autentykiem. To oczywiście
jedno wielkie nieporozumienie.
- Oczywiście - gładko zgodził się Griffin.
- A teraz Norwood zniknął. Wychodząc z warsztatu, powiedział swojemu
pracownikowi, że kolekcjoner, który kupił posążek królowej, prosił go o konsultację. Ale z
tego spotkania już nie wrócił.
Pani Harper przyłożyła chusteczkę do oczu.
- Te ostatnie godziny były jak jakiś zły sen. W każdej chwili spodziewamy się
wiadomości, że zwłoki Norwooda wydobyto z rzeki.
Calvin krzepiącym gestem położył jej dłoń na ramieniu i zwrócił się znowu do
Griffina.
- Dziś rano dotarły do nas pogłoski, że mógł zostać więziony.
- Dostaliście list z żądaniem okupu? - zapytał Griffin.
- Nie, nic z tych rzeczy. - Pani Harper otarła oczy. - Nie było żadnej wiadomości. I to
właśnie jest straszne. Dlatego przyszliśmy do pana. Nie mieliśmy pojęcia, kto jeszcze miałby
odpowiednie znajomości, żeby się dowiedzieć, co się stało z Norwoodem.
- Wydaje mi się, że państwo trochę przesadzacie - rzekł Griffin. - Zazwyczaj
kolekcjoner, który dochodzi do wniosku, że pośrednik go oszukał, żąda po prostu zwrotu
gotówki.
Zapadło krótkie milczenie. Harperowie wymienili spojrzenia. Ingram odchrząknął.
- Mamy powody sądzić, że kolekcjonerem, o którego w tym przypadku chodzi, jest
pan Luttrell.
- A niech to szlag - powiedział cicho Griffin. - Norwood Harper sprzedał falsyfikat
Luttrellowi? To zadziwiający tupet.
- Pomoże nam pan? - błagał Ingram. - Cała rodzina szaleje ze zmartwienia.
- Popytam, gdzie się da - obiecał Griffin. - Ale mówimy tutaj o Luttrellu. Norwood
Harper może już leżeć na dnie rzeki.
- Wiemy o tym, sir. Jednak moja intuicja mówi, że jeszcze żyje, lecz jest w
śmiertelnym niebezpieczeństwie - powiedział przygnębiony Calvin. Wyprostował się. -
Niezależnie od tego, co uda się panu ustalić, jesteśmy pańskimi dłużnikami. Jeśli
kiedykolwiek rodzina Harperów będzie mogła panu w czymś pomóc, proszę się nie wahać.
Pani Harper podniosła się z krzesła i zrobiła krok naprzód.
- A jeśli się okaże, że nie będzie pan potrzebował usług żadnego z Harperów w tym
pokoleniu, może pan być pewien, że przekażemy to zobowiązanie naszym dzieciom.
Harperowie nie zapominają o długach. Gdyby któryś z pańskich potomków potrzebował
naszej pomocy, będziemy gotowi służyć, czym się tylko da.
- Postaram się wykorzystać waszą pomoc jeszcze za życia - odparł Griffin tonem
całkowicie wypranym z emocji.
Szósty zmysł Adelaide odezwał się cichutko. Domyśliła się, że Griffin nie planuje
przedłużenia rodu. To wyjaśniało, dlaczego nie miał żony. Ale przecież, jak sama przekonała
się poprzedniej nocy, był mężczyzną pełnym wigoru. Zastanawiała się, co wpłynęło na to, że
nie chciał albo nie mógł założyć rodziny.
Cóż, z drugiej strony ona też podjęła podobną decyzję.
30
Jeżeli chodzi o Norwooda Harpera, jedno możemy stwierdzić z pewnością. - Griffin
rozłożył mapę na stoliku pod oknem. - Jest głupcem.
- Bo sprzedał podróbkę bezwzględnemu, okrutnemu szefowi przestępczej szajki, który
nie zawaha się ukarać go dla przykładu? - chciała wiedzieć Adelaide. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
mój brat, Ingram Harper.
Wszyscy troje spojrzeli z ciekawością na Adelaide, ale Griffin jej nie przedstawił.
- Wprawdzie nie spotkaliśmy się dotąd, ale mam pewne wiadomości na temat waszej
licznej rodziny -rzekł Griffin. - Sądzę, że przez lata nieraz spotykaliśmy się przy różnych
okazjach. Gratuluję panu wspaniałych waz w galerii Taggerta. Próbował mi jedną odsprzedać,
ale odmówiłem.
Calvin Harper zrobił zasmuconą minę.
- Drogi panie, proszę o wybaczenie, jeśli w przeszłości zaszły między nami jakieś
nieporozumienia.
- Ależ skąd - odparł Griffin beztrosko. - Pseudoetruskie wazy to problem Taggerta, nie
mój. Skoro jest z nich zadowolony, nie macie się czym przejmować.
Pani Harper wbiła oczy w Griffina. Adelaide nie miała wątpliwości, że próbuje
wyrazniej dojrzeć jego twarz. Griffin nie był w tej chwili niewidzialny, ale wydawał się
pogrążony w mroku, jakby stał w ciemnym, nieoświetlonym korytarzu, a nie na środku
pokoju.
- Czemu pan uważa, że wazy Taggerta są podrobione? - spytała lodowatym tonem
pani Harper.
- Wiem, że najlepsze okazy kolekcji Taggerta pochodzą z rodzinnych warsztatów
Harperów - rzucił Griffin.
- Chwileczkę - zaperzył się Ingram Harper. - Jeśli pan sugeruje, że nasza rodzina para
się niecnym handlem sfałszowanymi antykami, to...
- Ingram, dosyć - przerwał mu stanowczo Calvin. - Mamy interes do pana Dyrektora.
Nie czas na takie dyskusje. Tu idzie o życie Norwooda.
- Właśnie - wtrąciła cicho pani Harper. W urękawiczonych dłoniach miętosiła
wilgotną chusteczkę. -Mamy nadzieję, że jeszcze żyje. Przyszliśmy pana błagać o pomoc,
Dyrektorze. Nie mamy się do kogo zwrócić.
Calvin się opanował.
- Słyszeliśmy, że czasem pomaga pan ludziom w sytuacji bez wyjścia. Jesteśmy
gotowi zapłacić każdą sumę.
- Honorarium pobieram w postaci przysługi. Odpłacicie się, kiedy będę potrzebował
waszych usług albo jakiejś informacji.
Calvin przełknął nerwowo.
- Tak jest, sir. Zrozumieliśmy. Griffin uprzejmie skinął głową.
- Może najpierw dowiem się, kim właściwie jest Norwood?
- Oczywiście. - Pani Harper zdołała się już trochę uspokoić. - Norwood to mój
bratanek. Jego żona przyszłaby tu dzisiaj z nami, ale jest tak wstrząśnięta, że nie wstaje z
łóżka.
- Ja jestem ojcem Norwooda - wtrącił Ingram. - Mój syn jest wyjątkowo uzdolnionym
rzezbiarzem. Prowadzi również sklepik z antykami.
- Antykwariat Harpera, o ile się nie mylę - powiedział Griffin. - Tak, słyszałem o tym
sklepie. Zdaje się, że niejedno dzieło Norwooda zajmuje poczesne miejsce w zbiorach
prywatnych kolekcjonerów zarówno u nas w kraju, jak i w Ameryce.
- Na obronę Norwooda mogę powiedzieć tylko tyle, że to wiara we własne
umiejętności skłoniła go do sprzedania posążka królowej tak niebezpiecznemu człowiekowi. -
Ingram westchnął.
Griffin zatrzymał wzrok na pełnych niepokoju twarzach Harperów.
- Chcecie powiedzieć, że Norwood sprzedał falsyfikat kolekcjonerowi, który okazał
niezadowolenie, kiedy oszustwo wyszło na jaw?
Calvin zacisnął szczęki.
- Kolekcjoner doszedł do wniosku, że posążek nie jest autentykiem. To oczywiście
jedno wielkie nieporozumienie.
- Oczywiście - gładko zgodził się Griffin.
- A teraz Norwood zniknął. Wychodząc z warsztatu, powiedział swojemu
pracownikowi, że kolekcjoner, który kupił posążek królowej, prosił go o konsultację. Ale z
tego spotkania już nie wrócił.
Pani Harper przyłożyła chusteczkę do oczu.
- Te ostatnie godziny były jak jakiś zły sen. W każdej chwili spodziewamy się
wiadomości, że zwłoki Norwooda wydobyto z rzeki.
Calvin krzepiącym gestem położył jej dłoń na ramieniu i zwrócił się znowu do
Griffina.
- Dziś rano dotarły do nas pogłoski, że mógł zostać więziony.
- Dostaliście list z żądaniem okupu? - zapytał Griffin.
- Nie, nic z tych rzeczy. - Pani Harper otarła oczy. - Nie było żadnej wiadomości. I to
właśnie jest straszne. Dlatego przyszliśmy do pana. Nie mieliśmy pojęcia, kto jeszcze miałby
odpowiednie znajomości, żeby się dowiedzieć, co się stało z Norwoodem.
- Wydaje mi się, że państwo trochę przesadzacie - rzekł Griffin. - Zazwyczaj
kolekcjoner, który dochodzi do wniosku, że pośrednik go oszukał, żąda po prostu zwrotu
gotówki.
Zapadło krótkie milczenie. Harperowie wymienili spojrzenia. Ingram odchrząknął.
- Mamy powody sądzić, że kolekcjonerem, o którego w tym przypadku chodzi, jest
pan Luttrell.
- A niech to szlag - powiedział cicho Griffin. - Norwood Harper sprzedał falsyfikat
Luttrellowi? To zadziwiający tupet.
- Pomoże nam pan? - błagał Ingram. - Cała rodzina szaleje ze zmartwienia.
- Popytam, gdzie się da - obiecał Griffin. - Ale mówimy tutaj o Luttrellu. Norwood
Harper może już leżeć na dnie rzeki.
- Wiemy o tym, sir. Jednak moja intuicja mówi, że jeszcze żyje, lecz jest w
śmiertelnym niebezpieczeństwie - powiedział przygnębiony Calvin. Wyprostował się. -
Niezależnie od tego, co uda się panu ustalić, jesteśmy pańskimi dłużnikami. Jeśli
kiedykolwiek rodzina Harperów będzie mogła panu w czymś pomóc, proszę się nie wahać.
Pani Harper podniosła się z krzesła i zrobiła krok naprzód.
- A jeśli się okaże, że nie będzie pan potrzebował usług żadnego z Harperów w tym
pokoleniu, może pan być pewien, że przekażemy to zobowiązanie naszym dzieciom.
Harperowie nie zapominają o długach. Gdyby któryś z pańskich potomków potrzebował
naszej pomocy, będziemy gotowi służyć, czym się tylko da.
- Postaram się wykorzystać waszą pomoc jeszcze za życia - odparł Griffin tonem
całkowicie wypranym z emocji.
Szósty zmysł Adelaide odezwał się cichutko. Domyśliła się, że Griffin nie planuje
przedłużenia rodu. To wyjaśniało, dlaczego nie miał żony. Ale przecież, jak sama przekonała
się poprzedniej nocy, był mężczyzną pełnym wigoru. Zastanawiała się, co wpłynęło na to, że
nie chciał albo nie mógł założyć rodziny.
Cóż, z drugiej strony ona też podjęła podobną decyzję.
30
Jeżeli chodzi o Norwooda Harpera, jedno możemy stwierdzić z pewnością. - Griffin
rozłożył mapę na stoliku pod oknem. - Jest głupcem.
- Bo sprzedał podróbkę bezwzględnemu, okrutnemu szefowi przestępczej szajki, który
nie zawaha się ukarać go dla przykładu? - chciała wiedzieć Adelaide. [ Pobierz całość w formacie PDF ]