[ Pobierz całość w formacie PDF ]
domyślać. Nie powinna wiedzieć o tym pani Weldon;zbyt silnym byłoby to dla niej ciosem. Stary
Murzyn po chwili dłuższego namysłu odpowiedział:
- Tak jest, panie Sand, tak będzie najlepiej. Lecz bardzo ciężki jest teraz nasz los. Po dłuższej naradzie
młody wódz i jego stary doradca opracowali wspólny plan działania. Obaj wychodzili z założenia, że
Harris został niewątpliwie zaskoczony tym, iż Dick tak szybko odgadł prawdę. Dowodem była jego
nagła ucieczka. Udało się pokrzyżować jego plany, gdyż nie doprowadził swych ofiar do umówionego
miejsca, w którym, zgodnie z planem, miały być prawdopodobnie pochwycone. Zdrada Harrisa odkryta
została, zanim jej cel był osiągnięty;nie groziło im więc chwilowo żadne niebezpieczeństwo.
Lecz cóż mają robić? Nie pozostawało nic innego, jak powracać możliwie najprędzej nad brzeg morski,
a gdy się tam znajdą, pójść w jedną lub drugą stronę i tym sposobem dotrzeć do jakiegoś miasta
portowego.
Jednak powrót tą samą drogą, to jest przez las - byłby wprost szaleństwem, nie mówiąc już o tym, że
dałoby to ogromne szansę ludziom Harrisa, którzy wcześniej czy pózniej zaczną ich ścigać. Zabłąkaliby
się na pewno w tym dziewiczym lesie. Jedyna bezpieczna droga, która by ich z pewnością doprowadziła
do morza, to droga brzegiem pierwszej lepszej napotkanej rzeki, a jeszcze lepiej - popłynięcie tą
rzeką;ten sposób podróżowania ma jeszcze i tę zaletę, iż nie pozostawia za sobą śladów. W tych
warunkach nawet napad tubylców zagrażał mniejszym niebezpieczeństwem, gdyż będąc na tratwie,
dobrze uzbrojeni, bronić się mogli długo, z nadzieją zwycięstwa.
Tak rozumował Dick Sand. Jak widzimy Harris miał zupełną rację, gdy twierdził, że młody chłopiec do
takiego, a nie innego dojdzie wniosku. Istotnie tylko tak mógł postąpić człowiek, umiejący myśleć
logicznie.
Lecz jak znalezć ową rzekę? Czy istniała ona w ogóle gdzieś w pobliżu? Na pytanie to chłopiec mógł
odpowiedzieć twierdząco, ponieważ w pobliżu miejsca, koło którego rozbił się "Pilgrim", wpadała do
morza dosyć duża rzeka, która miała swój początek w górach, widniejących na krańcach horyzontu,
które Dick brał kiedyś za Kordyliery. W obecnej chwili znajdowali się już w miejscu bardzo błotnistym,
poprzerzynanym nieprzeliczoną ilością strumieni, które z konieczności zmierzać musiały ku jakiemuś wi
ększemu zbiornikowi wód. Otóż idąc brzegiem pierwszego lepszego napotkanego strumienia, wędrowcy
musieli w końcu dojść do jakiejś rzeki, wodami której będzie można następnie dopłynąć do morza.
Szukać rzeki!- zakończyli swą naradę młody Dick i Tom, w tej właśnie chwili gdy reszta rozbitków
zaczęła się budzić. Pierwsza otworzyła oczy pani Weldon, która nad ranem dopiero zdrzemnęła się
chwilkę obok swego chorego synka. Pocałowawszy z ciężkim westchnieniem bladą twarzyczkę Janka,
młoda kobieta podniosła się, a następnie zbliżyła do młodzieńca.
- Powiedz mi, Dicku, gdzie się podział pan Harris? Nigdzie go bowiem nie widzę. Dick pojął
natychmiast, iż ukrywanie odejścia Amerykanina nie doprowadziłoby do niczego, odpowiedział więc bez
namysłu:
- Harrisa nie ma już z nami, pani.
- A więc udał się naprzód, by uprzedzić brata o naszym przybyciu? - zapytała, nic jeszcze nie
rozumiejÄ…ca, pani Weldon.
- Ach, nie!Harris uciekÅ‚. I widzÄ™, że bÄ™dzie najlepiej, gdy powiem pani caÅ‚Ä… prawdÄ™. Ów Harris byÅ‚
naszym wrogiem, sprzymierzeńcem Negora, który wciągnął nas w głąb lasu, na rozkaz byłego naszego
kucharza.
- W jakim to zrobił celu? Dicku, zastanów się, co mówisz!
- Tego nie wiem. Wiem jedynie, iż powinniśmy jak najprędzej wracać nad morskie wybrzeże. Pani
Weldon smutnie pokiwała głową.
- Nie dziwi mnie ta wiadomość - odpowiedziała - już od dość dawna wyczuwałam coś niedobrego. Od
pierwszej chwili nie dowierzałam temu człowiekowi, choć, co przyznaję, ujął mnie swą uprzejmością.
- Co się teraz stanie z moim Jankiem? - mówiła biedna matka - taka byłam pewna, że w owej farmie
znajdÄ™ potrzebne lekarstwa. O moje dziecko! Moje biedne dziecko!
- Niech się pani nie martwi, dobra pani Weldon - odezwał się stary Tom - mały Janek odzyska zdrowie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
domyślać. Nie powinna wiedzieć o tym pani Weldon;zbyt silnym byłoby to dla niej ciosem. Stary
Murzyn po chwili dłuższego namysłu odpowiedział:
- Tak jest, panie Sand, tak będzie najlepiej. Lecz bardzo ciężki jest teraz nasz los. Po dłuższej naradzie
młody wódz i jego stary doradca opracowali wspólny plan działania. Obaj wychodzili z założenia, że
Harris został niewątpliwie zaskoczony tym, iż Dick tak szybko odgadł prawdę. Dowodem była jego
nagła ucieczka. Udało się pokrzyżować jego plany, gdyż nie doprowadził swych ofiar do umówionego
miejsca, w którym, zgodnie z planem, miały być prawdopodobnie pochwycone. Zdrada Harrisa odkryta
została, zanim jej cel był osiągnięty;nie groziło im więc chwilowo żadne niebezpieczeństwo.
Lecz cóż mają robić? Nie pozostawało nic innego, jak powracać możliwie najprędzej nad brzeg morski,
a gdy się tam znajdą, pójść w jedną lub drugą stronę i tym sposobem dotrzeć do jakiegoś miasta
portowego.
Jednak powrót tą samą drogą, to jest przez las - byłby wprost szaleństwem, nie mówiąc już o tym, że
dałoby to ogromne szansę ludziom Harrisa, którzy wcześniej czy pózniej zaczną ich ścigać. Zabłąkaliby
się na pewno w tym dziewiczym lesie. Jedyna bezpieczna droga, która by ich z pewnością doprowadziła
do morza, to droga brzegiem pierwszej lepszej napotkanej rzeki, a jeszcze lepiej - popłynięcie tą
rzeką;ten sposób podróżowania ma jeszcze i tę zaletę, iż nie pozostawia za sobą śladów. W tych
warunkach nawet napad tubylców zagrażał mniejszym niebezpieczeństwem, gdyż będąc na tratwie,
dobrze uzbrojeni, bronić się mogli długo, z nadzieją zwycięstwa.
Tak rozumował Dick Sand. Jak widzimy Harris miał zupełną rację, gdy twierdził, że młody chłopiec do
takiego, a nie innego dojdzie wniosku. Istotnie tylko tak mógł postąpić człowiek, umiejący myśleć
logicznie.
Lecz jak znalezć ową rzekę? Czy istniała ona w ogóle gdzieś w pobliżu? Na pytanie to chłopiec mógł
odpowiedzieć twierdząco, ponieważ w pobliżu miejsca, koło którego rozbił się "Pilgrim", wpadała do
morza dosyć duża rzeka, która miała swój początek w górach, widniejących na krańcach horyzontu,
które Dick brał kiedyś za Kordyliery. W obecnej chwili znajdowali się już w miejscu bardzo błotnistym,
poprzerzynanym nieprzeliczoną ilością strumieni, które z konieczności zmierzać musiały ku jakiemuś wi
ększemu zbiornikowi wód. Otóż idąc brzegiem pierwszego lepszego napotkanego strumienia, wędrowcy
musieli w końcu dojść do jakiejś rzeki, wodami której będzie można następnie dopłynąć do morza.
Szukać rzeki!- zakończyli swą naradę młody Dick i Tom, w tej właśnie chwili gdy reszta rozbitków
zaczęła się budzić. Pierwsza otworzyła oczy pani Weldon, która nad ranem dopiero zdrzemnęła się
chwilkę obok swego chorego synka. Pocałowawszy z ciężkim westchnieniem bladą twarzyczkę Janka,
młoda kobieta podniosła się, a następnie zbliżyła do młodzieńca.
- Powiedz mi, Dicku, gdzie się podział pan Harris? Nigdzie go bowiem nie widzę. Dick pojął
natychmiast, iż ukrywanie odejścia Amerykanina nie doprowadziłoby do niczego, odpowiedział więc bez
namysłu:
- Harrisa nie ma już z nami, pani.
- A więc udał się naprzód, by uprzedzić brata o naszym przybyciu? - zapytała, nic jeszcze nie
rozumiejÄ…ca, pani Weldon.
- Ach, nie!Harris uciekÅ‚. I widzÄ™, że bÄ™dzie najlepiej, gdy powiem pani caÅ‚Ä… prawdÄ™. Ów Harris byÅ‚
naszym wrogiem, sprzymierzeńcem Negora, który wciągnął nas w głąb lasu, na rozkaz byłego naszego
kucharza.
- W jakim to zrobił celu? Dicku, zastanów się, co mówisz!
- Tego nie wiem. Wiem jedynie, iż powinniśmy jak najprędzej wracać nad morskie wybrzeże. Pani
Weldon smutnie pokiwała głową.
- Nie dziwi mnie ta wiadomość - odpowiedziała - już od dość dawna wyczuwałam coś niedobrego. Od
pierwszej chwili nie dowierzałam temu człowiekowi, choć, co przyznaję, ujął mnie swą uprzejmością.
- Co się teraz stanie z moim Jankiem? - mówiła biedna matka - taka byłam pewna, że w owej farmie
znajdÄ™ potrzebne lekarstwa. O moje dziecko! Moje biedne dziecko!
- Niech się pani nie martwi, dobra pani Weldon - odezwał się stary Tom - mały Janek odzyska zdrowie [ Pobierz całość w formacie PDF ]