[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wykształcenie: siedem klas. Już w 1945 r. skazano ją na pięć lat więzienia. Po wyjściu na
wolność w 1950 r. nawiązała kontakt z WiN-em.
Z akt wynika też, że już po wyroku wożono ją do wielu miejsc w Polsce, aby zeznawała
na rozprawach sądowych. W konspiracji była łączniczką. Dlatego jej akta dziś mogą być
wszędzie. Jej życie splotło się z losami tylu ludzi, że teczki Wilhelminy Targowskiej może tkwić
gdziekolwiek, doczepione do cudzej sprawy.
Przyszła na świat w Boże Narodzenie 1922 roku, bez wątpienia więc mogłaby jeszcze
żyć. W protokołach zeznań zanotowano jej adres sprzed aresztowania: Warszawa, ulica
Grójecka. Dziś jednak w budynku o podanym numerze nie ma żadnych mieszkań, są tylko biura:
notariat, gospodarka komunalna. Starszy pracownik pamięta, że ostatni lokatorzy wyprowadzili
się co najmniej trzydzieści lat temu.
W warszawskiej książce telefonicznej osiemnaście razy występuje nazwisko Targowscy.
Przez telefon nikt nie przyznaje się do pokrewieństwa z Wilhelminą.
Poszukiwania należało zacząć w warszawskim biurze adresowym, ale długotrwała awaria
komputerów uniemożliwiała odnalezienie kogokolwiek. Wreszcie komputery ruszyły.
Wilhelmina Targowska zmarła w 1963 r. Czy miała dzieci?
Tego biuro nie wie.
PERAA ZACHODU
Rozmowa z Sieńką.
 Po ujawnieniu śledził pan losy swoich podkomendnych z WiN-u?
 Tyle co do mnie napływało prywatnymi kanałami. Początkowo nie wiedziałem, czy
kogoś aresztowano. Na początku operacji zapewniano mnie, że nikt nie trafi do więzienia.
 I pan im ufał? Siedmiu pana kolegów z IV Komendy WiN-u stracono jednego dnia na
Mokotowie.
 Dowiedziałem się o tym pózniej, stracono ich w 1951 r. Byłem bezbronny, jakie ja
miałem możliwości?
 Znał pan Władysława Moykowskiego?
 Nie pamiętam.
 On miał opracowywać plany dywersyjne.
 A, zaraz, to mi się przypomina, bo coś takiego powinien robić oficer. Był taki.
 Zeznawał, że pan go zawiózł pod Jelenią Górę i znalazł mu nocleg w Perle Zachodu.
 Rzeczywiście, chyba gdzieś z nim byłem.
 Mówił w sądzie, że przed wyjazdem na Zachód jako rekompensatę za pomoc finansową
zostawił panu kufer z odzieżą. Co się stało z tym kufrem?
 Nie widziałem się z Moykowskim przed odjazdem  zaprzecza Sieńko.
***
Rodzina Moykowskich nie mieszka już w domu, który w aktach sądowych podano jako
adres Władysława. Syn Moykowskiego, skazanego wówczas na dożywocie, wyprowadził się pod
Warszawę.
Kiedy aresztowano jego ojca, był już dorosłym mężczyzną, po doktoracie. Chętnie
opowie o ojcu. I o sobie. Bo też znał Stefana Sieńkę. I też został wówczas aresztowany oraz
skazany po tym, jak Sieńko przekazał mu rozkaz wyjazdu za granicę.
Najpierw jednak Janusz Moykowski kładzie na stół zdjęcia swego ojca.
Pierwsze z legionów. Władysław na koniu, z szablą, w czapce ułańskiej. Był wówczas
w 1. Pułku Ułanów Beliny, miał piętnaście lat.
Na następnym zdjęciu ojciec razem z synem idą wileńską ulicą. Ojciec w mundurze
Korpusu Ochrony Pogranicza, syn w mundurku gimnazjum jezuitów. Syn ledwie o pół głowy
niższy od ojca. Lekko uśmiechnięci. Kroczą noga w nogę, na pobrązowiałym zdjęciu wyglądają,
jakby wychodzili z przeszłości i wkraczali do dzisiejszego świata, w którym żyją oglądający to
zdjęcie.
Władysław Moykowski, herbu Jastrzębiec, oprócz Virtuti Militari został siedmiokrotnie
odznaczony Krzyżem Walecznych: trzy razy w roku 1920, raz we wrześniu 1939, trzykrotnie
w czasie wojennej konspiracji.
 Ja nie wiedziałem, że ojciec należy do WiN-u, a on, że ja  opowiada Janusz
Moykowski.  Sieńko, którego znałem pod pseudonimem  Andrzej , przekazał mi rozkaz
kierownictwa WiN: Wyjeżdżaj za granicę. Miałem zostać przeszkolony w ośrodku dywersji, ale
gdybym nie chciał wracać do Polski, obiecano mi studia. Sieńko, pewnie żeby wzmocnić moją
wolę ucieczki, powiedział, że poszukuje mnie UB. Ukrywałem się pół roku. Jak się pózniej
okazało, mój ojciec w tym czasie również przygotowywał się do ucieczki; ukrywał się już rok.
Miał być delegatem WiN na Zachodzie. Opiniował plany dywersyjne. Znał dobrze Sieńkę
jeszcze z okupacji. I Wilhelminę Targowską, jego łączniczkę.
Janusz Moykowski pamięta dalsze losy Targowskiej: po wyjściu z więzienia zachorowała
na raka; umarła bezdzietnie, nie miała męża.
 Po wojnie działałem do czasów III Komendy WiN  wspomina.  Pózniej dopiero
w pięćdziesiątym albo w pięćdziesiątym pierwszym zgłosiła się do mnie Targowska,
skontaktowała z Sieńką.
Moja trasa przerzutu prowadziła przez Zgorzelec. Tam na dworcu spotkałem się
z kobietą, która czekała z  Przekrojem albo  %7łyciem Warszawy . Zaprowadziła mnie do
kawiarni. Pamiętam, że zjadłem jajecznicę.
Wieczorem podjechała ciężarówka z plandeką. Pojechaliśmy nad Nysę, tam załadowano
mnie do pontonu i przeprawiono na drugą stronę. Na brzegu czekało auto i dwie łączniczki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karpacz24.htw.pl