[ Pobierz całość w formacie PDF ]
altanki z półmiskiem parujących steków, za nim dreptał
dumnie Thomas ze szczypcami.
Zupełnie jak rodzina, przemknęło przez myśl Sophie, ale
rzut oka na lewą dłoń Giba przypomniał jej, że on nadal kocha
swoją zmarłą żonę.
Chociaż obrączki wciąż na palcu nie było.
Zgubił ją, zapomniał włożyć?
A może rzeczywiście jest z kimś na ten wieczór
umówiony, z kimś, na kim zależy mu na tyle, że z rozmysłem
ją zdjął?
Aromat pieczonego mięsa, do tej pory tak kuszący i
smakowity, stracił nagle cały swój powab. Sophie wybrała dla
Thomasa mały kawałek steku, pokroiła go w cząstki i nałożyła
na talerzyk porcję sałatki.
Etty rozprawiała o ozdobach choinkowych, za
przygotowywanie których zamierzali się zabrać z Thomasem
nazajutrz, chociaż samą choinkę miano dostarczyć dopiero w
następną sobotę.
- Dużą zamówiłaś? - spytał Gib.
- Bardzo dużą - odpowiedział za Etty Thomas. - Do
samego sufitu.
- Aż taką? - Gib pokręcił głową z udawanym zachwytem.
- Coś podobnego...
Sophie żuła bez apetytu swój stek. Omal nie rzuciła się na
szyję Etty, kiedy ta oznajmiła:
- Jest tu jeden mały chłopczyk, który powinien być już w
łóżeczku.
Zerwała się ochoczo od stołu.
- Nie, ty siedz, ja go ułożę do snu - powiedziała Etty. -
Jesteśmy w połowie bajki, która musimy jeszcze dzisiaj
doczytać do końca. Prawda, Thomas?
Sophie zawahała się, ale Thomas podbiegł, by pocałować
ją na dobranoc, a potem wdrapał się na kolana Etty i
zadowolony odjechał z nią na wózku w kierunku domu.
- Przepraszam - powiedział do Sophie Gib, kiedy zostali
sami.
Przeprasza?
- Za co? - spytała, spoglądając na niego ze zdziwieniem.
- Za Etty. Zachowuje się jak słoń w składzie porcelany.
%7łeby tak zabrać Thomasa i zostawić nas samych. Od dawna
suszy mi głowę, że powinienem się powtórnie ożenić i teraz,
kiedy zjawiłaś się tutaj ty z Thomasem, którego zdążyła już
pokochać, nie może zrozumieć, dlaczego nie poprosiłem cię
jeszcze o rękę.
- Po niespełna tygodniu? - spytała Sophie lekkim tonem,
chociaż dech zaparło jej na chwilę w piersiach, a serce zabiło
jak szalone. - A co ty na to? Na ten powtórny ożenek?
No nie, zbłaznić się takim kretyńskim pytaniem! Ale
zanim umarła ze wstydu, Gib odpowiedział:
- Za nic.
Zabrzmiało to definitywnie i powinno podziałać na nią jak
zimny prysznic, ale nie podziałało.
- Aż tak? Masz pewnie jakiś powód. Zachichotał, tak
jakby rozbawiła go jej nachalna
dociekliwość. Ale potem wstał i już całkiem poważny, ze
zwieszoną głową, podszedł do ogrodzenia, które oddzielało
jego posiadłość od rzeki.
- Przepraszam - bąknęła, stając obok niego. - To nie moja
sprawa. Sama nie wiem, co mnie podkusiło, żeby o to zapytać.
Spojrzał na nią, otoczył ją ramieniem i przyciągnął do
siebie. Stali tak przytuleni, patrząc na rzekę.
- Mężczyzna, kobieta, plusk wody w rzece, księżyc
odbijający się w falach... Dlaczego miałabyś nie zapytać?
Sophie wstrzymała na moment oddech, a on uniósł rękę i
wyciągnął z jej koka podtrzymujący go grzebyk.
- Od dawna o tym marzyłem - mruknął. - I o tym też.
Rozczesane jego palcami włosy opadły jej na plecy i
ramiona.
- Piękne włosy, piękny uśmiech. Jak on mógł cię
porzucić, Sophie? A może to ty od niego odeszłaś, zabierając
Thomasa?
Sophie zdrętwiała.
- On mnie nie porzucił, bo nigdy ze sobą nie byliśmy, a
Thomasa nie chciał. Nawet nie wie o jego istnieniu. Ale
mniejsza z tym. Rozmawialiśmy o tobie, więc nie zmieniaj
tematu. Gib wpatrywał się w wodę.
- Jeśli on nie wie o istnieniu Thomasa, to skąd wiesz, że
go nie chce?
To pytanie zasiało strach w sercu Sophie.
- Była umowa, że nie będzie miał żadnych roszczeń co do
dziecka - powtórzyła za Hilary.
Przyciągnął ją do siebie jeszcze mocniej i pogładził po
włosach.
- Dureń - mruknął pod nosem, a potem obrócił ją twarzą
do siebie i spojrzał w oczy. - Ty też czujesz tę siłę, która nas
do siebie przyciąga?
Kiwnęła ledwo zauważalnie głową, ale jemu to
wystarczyło. Pochylił głowę i musnął wargami jej usta.
Odsunęła się spłoszona. Niedaleko, ale poza zasięg
pocałunku.
- Ja, oj... Bo Thomas... Jak by tu...
Zabrakło jej słów. W głowie miała kompletną pustkę.
No, na początek mogła, dajmy na to, zapytać, czemu,
skoro nie chce już się żenić, zdjął obrączkę, ale co ją to w [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
altanki z półmiskiem parujących steków, za nim dreptał
dumnie Thomas ze szczypcami.
Zupełnie jak rodzina, przemknęło przez myśl Sophie, ale
rzut oka na lewą dłoń Giba przypomniał jej, że on nadal kocha
swoją zmarłą żonę.
Chociaż obrączki wciąż na palcu nie było.
Zgubił ją, zapomniał włożyć?
A może rzeczywiście jest z kimś na ten wieczór
umówiony, z kimś, na kim zależy mu na tyle, że z rozmysłem
ją zdjął?
Aromat pieczonego mięsa, do tej pory tak kuszący i
smakowity, stracił nagle cały swój powab. Sophie wybrała dla
Thomasa mały kawałek steku, pokroiła go w cząstki i nałożyła
na talerzyk porcję sałatki.
Etty rozprawiała o ozdobach choinkowych, za
przygotowywanie których zamierzali się zabrać z Thomasem
nazajutrz, chociaż samą choinkę miano dostarczyć dopiero w
następną sobotę.
- Dużą zamówiłaś? - spytał Gib.
- Bardzo dużą - odpowiedział za Etty Thomas. - Do
samego sufitu.
- Aż taką? - Gib pokręcił głową z udawanym zachwytem.
- Coś podobnego...
Sophie żuła bez apetytu swój stek. Omal nie rzuciła się na
szyję Etty, kiedy ta oznajmiła:
- Jest tu jeden mały chłopczyk, który powinien być już w
łóżeczku.
Zerwała się ochoczo od stołu.
- Nie, ty siedz, ja go ułożę do snu - powiedziała Etty. -
Jesteśmy w połowie bajki, która musimy jeszcze dzisiaj
doczytać do końca. Prawda, Thomas?
Sophie zawahała się, ale Thomas podbiegł, by pocałować
ją na dobranoc, a potem wdrapał się na kolana Etty i
zadowolony odjechał z nią na wózku w kierunku domu.
- Przepraszam - powiedział do Sophie Gib, kiedy zostali
sami.
Przeprasza?
- Za co? - spytała, spoglądając na niego ze zdziwieniem.
- Za Etty. Zachowuje się jak słoń w składzie porcelany.
%7łeby tak zabrać Thomasa i zostawić nas samych. Od dawna
suszy mi głowę, że powinienem się powtórnie ożenić i teraz,
kiedy zjawiłaś się tutaj ty z Thomasem, którego zdążyła już
pokochać, nie może zrozumieć, dlaczego nie poprosiłem cię
jeszcze o rękę.
- Po niespełna tygodniu? - spytała Sophie lekkim tonem,
chociaż dech zaparło jej na chwilę w piersiach, a serce zabiło
jak szalone. - A co ty na to? Na ten powtórny ożenek?
No nie, zbłaznić się takim kretyńskim pytaniem! Ale
zanim umarła ze wstydu, Gib odpowiedział:
- Za nic.
Zabrzmiało to definitywnie i powinno podziałać na nią jak
zimny prysznic, ale nie podziałało.
- Aż tak? Masz pewnie jakiś powód. Zachichotał, tak
jakby rozbawiła go jej nachalna
dociekliwość. Ale potem wstał i już całkiem poważny, ze
zwieszoną głową, podszedł do ogrodzenia, które oddzielało
jego posiadłość od rzeki.
- Przepraszam - bąknęła, stając obok niego. - To nie moja
sprawa. Sama nie wiem, co mnie podkusiło, żeby o to zapytać.
Spojrzał na nią, otoczył ją ramieniem i przyciągnął do
siebie. Stali tak przytuleni, patrząc na rzekę.
- Mężczyzna, kobieta, plusk wody w rzece, księżyc
odbijający się w falach... Dlaczego miałabyś nie zapytać?
Sophie wstrzymała na moment oddech, a on uniósł rękę i
wyciągnął z jej koka podtrzymujący go grzebyk.
- Od dawna o tym marzyłem - mruknął. - I o tym też.
Rozczesane jego palcami włosy opadły jej na plecy i
ramiona.
- Piękne włosy, piękny uśmiech. Jak on mógł cię
porzucić, Sophie? A może to ty od niego odeszłaś, zabierając
Thomasa?
Sophie zdrętwiała.
- On mnie nie porzucił, bo nigdy ze sobą nie byliśmy, a
Thomasa nie chciał. Nawet nie wie o jego istnieniu. Ale
mniejsza z tym. Rozmawialiśmy o tobie, więc nie zmieniaj
tematu. Gib wpatrywał się w wodę.
- Jeśli on nie wie o istnieniu Thomasa, to skąd wiesz, że
go nie chce?
To pytanie zasiało strach w sercu Sophie.
- Była umowa, że nie będzie miał żadnych roszczeń co do
dziecka - powtórzyła za Hilary.
Przyciągnął ją do siebie jeszcze mocniej i pogładził po
włosach.
- Dureń - mruknął pod nosem, a potem obrócił ją twarzą
do siebie i spojrzał w oczy. - Ty też czujesz tę siłę, która nas
do siebie przyciąga?
Kiwnęła ledwo zauważalnie głową, ale jemu to
wystarczyło. Pochylił głowę i musnął wargami jej usta.
Odsunęła się spłoszona. Niedaleko, ale poza zasięg
pocałunku.
- Ja, oj... Bo Thomas... Jak by tu...
Zabrakło jej słów. W głowie miała kompletną pustkę.
No, na początek mogła, dajmy na to, zapytać, czemu,
skoro nie chce już się żenić, zdjął obrączkę, ale co ją to w [ Pobierz całość w formacie PDF ]