[ Pobierz całość w formacie PDF ]
odtąd, mówiąc o nich, dodawać zawsze: nasz, tj. mówić: nasz pan Ludwik z naszym Garbo-
wieckim, albo: nasz Garbowiecki z naszym panem Ludwikiem. Na czytelnię Ho-szyńskich
oburzenie było powszechne z tego powodu, że nie dopuszczano do niej urzędników. Pan Lu-
dwik, choć, jak mówił, pochodził ze szlachty, wyrzekał się jej jednak za arystokrację i za za-
dzieranie nosów; zdjął nawet z palca herbowy pierścionek i schował go do kieszeni. Dobrze
im tak, mówił w przewidywaniu, jak ten fakt zasmuci szlachtę, sami tego chcieli, niech się
nad porzÄ…dnych ludzi nie wynoszÄ… .
Gwarno więc było i rzeczy składały się dla Wilka i jego czytelni jak najlepiej... nagle z ust
sekwestratora101 czytającego dalej gazetę wyrwał się niespodziewany krzyk oburzenia.
Co tam nowego? coś tam znalazł? zawołano chórem. Szlachetna twarz sekwestratora
płonęła gniewem; przez chwilę mowa była mu nawet odjętą, wreszcie uderzył pięścią w stół.
Zdrajca! oszczerca! Judasz Iskariota!102 - krzyczał z pełnej piersi aż szyby zatrzęsły się
w oknach.
Kto oszczerca? Kto Judasz Iskariota?
Wilk! Wilk! Wilk! Czytajcie! Czytajcie! Rzucono siÄ™ skwapliwie do gazety. Pan Ludwik
począł czytać.
Artykuł brzmiał, jak następuje:
W numerze dzisiejszym gazety podaliśmy wiadomość o czytelni założonej w N.; oto co
nam piszÄ… jeszcze w tym przedmiocie z tamtych okolic:
Chęć do czytania rozpowszechnia się u nas niezmiernie powoli. Miejscowe towarzystwo
przekłada do dziś dnia karty, butelki, plotki, słowem, cokolwiek bądz, byle nie książki.
Mężczyzni całe dni przesiadują w miejscowych knajpach, damy zaś (poruszenie niespokojne
między damami) wolą spędzać czas przed lustrami na ratowaniu podejrzanych wdzięków z
pomocą również podejrzanych kosmetyków (fałsz! fałsz nikczemny!!), lub obmawiając się
wzajemnie. Dla panien najmilszym zajęciem jest siedzieć całymi dniami w oknach (ach!) i
przypatrywać się wypomadowanym kawalerom (fe! fe!), rzucającym czułe spojrzenia na pu-
drowane twarze (niemoralność!). Zaledwie kilka wyjątków woli poważniejszą rozrywkę niż
podobne zabijanie czasu, zarówno lekkomyślne jak naganne (krzyki, zamieszanie, hałas).
Jeżeli masz, o czytelniku! pojęcie, co się obecnie dzieje w izbach francuskich, zaledwie
zdołasz wyobrazić sobie, co się działo na wieczorze u państwa kasjerstwa. Uchwalono una-
nimitate103 zemstę: postanowiono spalić czytelnię lub wyrzucić ją na ulicę. Panowie: Ludwik,
Antoś etc. etc...104 słowem wszyscy czujący zarówno obrazę honoru jak i niegodziwość po-
stępku Wilka, uchwalili przelać krew jego z pomocą oręża lub broni palnej .
101
sekwestrator (z łac.) urzędnik administracyjny, ściągający należność za zaległe podat-
ki.
102
Judasz Iskariota według Ewangelii apostoł, który zdradził Chrystusa.
103
unanimitate (łac.) jednomyślnie.
104
etc. et caetera (czyt. et cetera; Å‚ac.) i tak dalej.
22
Wilk jednak nie tylko nie uląkł się pogróżek, które też istotnie nie przyszły do skutku, ale
napisał i drugi artykuł o okolicznym obywatelstwie. Artykuł ten odczytywano na licznym ze-
braniu u hrabiego Sztumnickiego, który miał zwyczaj przyjmować szlachtę z nogami założo-
nymi na stół. Tu mniej było krzyku, bo hrabia chory na mlecz pacierzowy nie znosił hałasu i
tu jednak postanowiono pozbyć się Wilka za jaką bądz cenę. Delegowanym od szlachty był
Strączek, który obiecywał spłatać Wilkowi ( dość już panowie cierpliwości! ) takiego figla,
że albo się wyprowadzi z tej okolicy, albo... panowie! no! no!
Zawisły tedy chmury nad naszym bohaterem, a on tymczasem orał sobie spokojnie rolę w
Mżynku, uczył parobków i panny Chłodno, kochając się za jedną drogą w Lucy. Miło jest,
kiedy się człowiek kocha, podłożyć sobie ręce pod głowę i ległszy w wygodnym fotelu, poma-
rzyć o przedmiocie miłości Wilk tego nie umiał. Pola na Mżynku pozieleniały z wiosną buj-
nie, jabłoń strzeliła kwiatem, drogi i dróżki zmieniły się w aleje, sadzone płonkami owocu i
morwy, powznosiły się nowe budynki, rozkwitło wszystko ładem i dostatkiem. Radowało się
dzielne serce Wilka, a ruchliwy jego umysł tworzył coraz to nowe plany. Plany te były dwoja-
kie: tyczące się ogółu i osoby Wilka. W pierwszych mieściły się nowe przedsięwzięcia,
ulepszenia, czytelnie, o drugich pisał Wilk do przyjaciela w ten sposób:
Powinienem, a nie śmiem dotychczas, powiedzieć Lucy, że ją kocham, choć prawie pe-
wien jestem jej wzajemności. Po otrzymaniu formalnego z jej strony wyznania, natychmiast
wystąpię jawnie, bo boli i wstydzi mnie już ta tajemnica, w jakiej trwają stosunki nasze. Bądz
co bądz, dzieci tylko lub nikczemnicy działają z ukrycia, ale w warunkach, w jakich żyję, nie
mogło być z początku inaczej. Wystawiam, ile będę miał przejść z państwem Chłodno i z
Hoszyńskimi, jeśli jednak Lucy się zgodzi, nie cofnie to na krok moich zamiarów. Powia-
dam:wszystko zależy od Lucy i dlatego... mam dobrą nadzieję. Przed sobą widzę dziś ołtarz, a
dalej chatę, dziś cichą, zaludnioną jej szczebiotem, a jeszcze dalej pracę i znój, działanie
na szerszym polu, dzielną czynność na zewnątrz, spokój na wewnątrz... postęp! Boże, daj mi
sił!
Lekcje angielskiego szły z całą punktualnością. O ile się przy tym udało, Wilk wykładał
pannie Lucy swoje teorie o życiu i jego obowiązkach. Jednego dnia, kiedy mama Chłodno
miała migrenę, a Wilk mówił żywiej niż zwykle, Lucy spytała go dość znienacka:
Mama mówi, że ja jestem egzaltowana105. Dites-moi... Ach! prawda pan nie lubi, kiedy
mówiÄ™ po francusku, a zatem: Dites-moi, est-ce que c'est vrai, que je suis tellement exaltée-
?106 [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
odtąd, mówiąc o nich, dodawać zawsze: nasz, tj. mówić: nasz pan Ludwik z naszym Garbo-
wieckim, albo: nasz Garbowiecki z naszym panem Ludwikiem. Na czytelnię Ho-szyńskich
oburzenie było powszechne z tego powodu, że nie dopuszczano do niej urzędników. Pan Lu-
dwik, choć, jak mówił, pochodził ze szlachty, wyrzekał się jej jednak za arystokrację i za za-
dzieranie nosów; zdjął nawet z palca herbowy pierścionek i schował go do kieszeni. Dobrze
im tak, mówił w przewidywaniu, jak ten fakt zasmuci szlachtę, sami tego chcieli, niech się
nad porzÄ…dnych ludzi nie wynoszÄ… .
Gwarno więc było i rzeczy składały się dla Wilka i jego czytelni jak najlepiej... nagle z ust
sekwestratora101 czytającego dalej gazetę wyrwał się niespodziewany krzyk oburzenia.
Co tam nowego? coś tam znalazł? zawołano chórem. Szlachetna twarz sekwestratora
płonęła gniewem; przez chwilę mowa była mu nawet odjętą, wreszcie uderzył pięścią w stół.
Zdrajca! oszczerca! Judasz Iskariota!102 - krzyczał z pełnej piersi aż szyby zatrzęsły się
w oknach.
Kto oszczerca? Kto Judasz Iskariota?
Wilk! Wilk! Wilk! Czytajcie! Czytajcie! Rzucono siÄ™ skwapliwie do gazety. Pan Ludwik
począł czytać.
Artykuł brzmiał, jak następuje:
W numerze dzisiejszym gazety podaliśmy wiadomość o czytelni założonej w N.; oto co
nam piszÄ… jeszcze w tym przedmiocie z tamtych okolic:
Chęć do czytania rozpowszechnia się u nas niezmiernie powoli. Miejscowe towarzystwo
przekłada do dziś dnia karty, butelki, plotki, słowem, cokolwiek bądz, byle nie książki.
Mężczyzni całe dni przesiadują w miejscowych knajpach, damy zaś (poruszenie niespokojne
między damami) wolą spędzać czas przed lustrami na ratowaniu podejrzanych wdzięków z
pomocą również podejrzanych kosmetyków (fałsz! fałsz nikczemny!!), lub obmawiając się
wzajemnie. Dla panien najmilszym zajęciem jest siedzieć całymi dniami w oknach (ach!) i
przypatrywać się wypomadowanym kawalerom (fe! fe!), rzucającym czułe spojrzenia na pu-
drowane twarze (niemoralność!). Zaledwie kilka wyjątków woli poważniejszą rozrywkę niż
podobne zabijanie czasu, zarówno lekkomyślne jak naganne (krzyki, zamieszanie, hałas).
Jeżeli masz, o czytelniku! pojęcie, co się obecnie dzieje w izbach francuskich, zaledwie
zdołasz wyobrazić sobie, co się działo na wieczorze u państwa kasjerstwa. Uchwalono una-
nimitate103 zemstę: postanowiono spalić czytelnię lub wyrzucić ją na ulicę. Panowie: Ludwik,
Antoś etc. etc...104 słowem wszyscy czujący zarówno obrazę honoru jak i niegodziwość po-
stępku Wilka, uchwalili przelać krew jego z pomocą oręża lub broni palnej .
101
sekwestrator (z łac.) urzędnik administracyjny, ściągający należność za zaległe podat-
ki.
102
Judasz Iskariota według Ewangelii apostoł, który zdradził Chrystusa.
103
unanimitate (łac.) jednomyślnie.
104
etc. et caetera (czyt. et cetera; Å‚ac.) i tak dalej.
22
Wilk jednak nie tylko nie uląkł się pogróżek, które też istotnie nie przyszły do skutku, ale
napisał i drugi artykuł o okolicznym obywatelstwie. Artykuł ten odczytywano na licznym ze-
braniu u hrabiego Sztumnickiego, który miał zwyczaj przyjmować szlachtę z nogami założo-
nymi na stół. Tu mniej było krzyku, bo hrabia chory na mlecz pacierzowy nie znosił hałasu i
tu jednak postanowiono pozbyć się Wilka za jaką bądz cenę. Delegowanym od szlachty był
Strączek, który obiecywał spłatać Wilkowi ( dość już panowie cierpliwości! ) takiego figla,
że albo się wyprowadzi z tej okolicy, albo... panowie! no! no!
Zawisły tedy chmury nad naszym bohaterem, a on tymczasem orał sobie spokojnie rolę w
Mżynku, uczył parobków i panny Chłodno, kochając się za jedną drogą w Lucy. Miło jest,
kiedy się człowiek kocha, podłożyć sobie ręce pod głowę i ległszy w wygodnym fotelu, poma-
rzyć o przedmiocie miłości Wilk tego nie umiał. Pola na Mżynku pozieleniały z wiosną buj-
nie, jabłoń strzeliła kwiatem, drogi i dróżki zmieniły się w aleje, sadzone płonkami owocu i
morwy, powznosiły się nowe budynki, rozkwitło wszystko ładem i dostatkiem. Radowało się
dzielne serce Wilka, a ruchliwy jego umysł tworzył coraz to nowe plany. Plany te były dwoja-
kie: tyczące się ogółu i osoby Wilka. W pierwszych mieściły się nowe przedsięwzięcia,
ulepszenia, czytelnie, o drugich pisał Wilk do przyjaciela w ten sposób:
Powinienem, a nie śmiem dotychczas, powiedzieć Lucy, że ją kocham, choć prawie pe-
wien jestem jej wzajemności. Po otrzymaniu formalnego z jej strony wyznania, natychmiast
wystąpię jawnie, bo boli i wstydzi mnie już ta tajemnica, w jakiej trwają stosunki nasze. Bądz
co bądz, dzieci tylko lub nikczemnicy działają z ukrycia, ale w warunkach, w jakich żyję, nie
mogło być z początku inaczej. Wystawiam, ile będę miał przejść z państwem Chłodno i z
Hoszyńskimi, jeśli jednak Lucy się zgodzi, nie cofnie to na krok moich zamiarów. Powia-
dam:wszystko zależy od Lucy i dlatego... mam dobrą nadzieję. Przed sobą widzę dziś ołtarz, a
dalej chatę, dziś cichą, zaludnioną jej szczebiotem, a jeszcze dalej pracę i znój, działanie
na szerszym polu, dzielną czynność na zewnątrz, spokój na wewnątrz... postęp! Boże, daj mi
sił!
Lekcje angielskiego szły z całą punktualnością. O ile się przy tym udało, Wilk wykładał
pannie Lucy swoje teorie o życiu i jego obowiązkach. Jednego dnia, kiedy mama Chłodno
miała migrenę, a Wilk mówił żywiej niż zwykle, Lucy spytała go dość znienacka:
Mama mówi, że ja jestem egzaltowana105. Dites-moi... Ach! prawda pan nie lubi, kiedy
mówiÄ™ po francusku, a zatem: Dites-moi, est-ce que c'est vrai, que je suis tellement exaltée-
?106 [ Pobierz całość w formacie PDF ]