[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Paula z uporem powtarzała sobie, że nie może ulec pokusie. Nie mogła zapomnieć o
swoich obowiązkach. Założyła cukiernię tylko z jednego, istotnego powodu: dla Heddy.
Babcia dała jej tak wiele, teraz przyszła pora na rewanż.
Ale John-Henry powiedział, że może zatroszczyć się i o mnie, i o Heddy  pomyślała
Paula.
Sama nie wiedziała, dlaczego przyszło jej to do głowy. Poczuła wstyd. Przecież wcale nie
chciała, żeby się troszczył, ani o nią, ani o babcię. Paula poczuła, że się czerwieni. John-
Henry spojrzał na nią pytająco, ale przecież nie mogła powiedzieć mu, o czym myśli.
 Bardzo przepraszam, zamyśliłam się  powiedziała.
 Pomyślałam, że bardzo chciałabym tu przyjechać z babcią  dodała. Nic lepszego nie
przyszło jej do głowy.
 Tak, też myślę, że to miejsce przypadłoby jej do gustu  odrzekł John-Henry,
rozglądając się wokół.
 A skąd ty możesz to wiedzieć?  spytała ze zdziwieniem Paula.
 Och, oczywiście, że nie wiem tego na pewno  wyjaśnił pośpiesznie John-Henry.  Po
prostu tak myślałem na podstawie tego, co mi o niej opowiadałaś.
 Aha  mruknęła, ale nie wydawała się przekonana.
 Paula, muszę ci coś powiedzieć  zaczaj John-Henry, pochylając się nad stołem.
W tym momencie kelner przyniósł szampana. Otworzył butelkę z całym stosownym
ceremoniałem i napełnił ich kieliszki. Oboje zapomnieli, o czym przed chwilą rozmawiali.
John-Henry wzniósł toast.
 Za twój sukces!
 Za człowieka, który mi to umożliwił  odpowiedziała Paula. Stuknęli się kieliszkami.
Po szampanie kelner przyniósł zupę cebulową i kurczę po ukraińsku. W miarę jak posiłek
zmierzał do końca, Paula denerwowała się coraz bardziej. Sama nie wiedziała dlaczego.
Zerknęła na zegarek.
 Boże!  wykrzyknęła.  Zobacz, która godzina!
 Co takiego?  John-Henry uniósł głowę. Właśnie przeglądał spis deserów.
 Nie zdawałam sobie sprawy, że jest tak pózno!  jęknęła Paula.  Musimy natychmiast
wracać!
 Dlaczego?  spytał John-Henry odkładając menu.
 Dlaczego?  powtórzyła, rozglądając się za kelnerem.  Ponieważ muszę zacząć
popołudniowy wypiek, oto dlaczego! Czy słyszysz, co do ciebie mówię?
 Owszem, świetnie cię słyszę  odrzekł spokojnie John-Henry.  Po prostu nie
rozumiem, czemu się tak denerwujesz.
Paula oczami duszy widziała już długą kolejkę oczekujących klientów. Przecież nawet nie
włączyła jeszcze pieców! Od samego początku uznała za punkt honoru, żeby w jej cukierni
nigdy nie zabrakło świeżych ciastek.
 Powiedziałam ci już, że muszę wracać  powtórzyła z naciskiem.  Bardzo cię
przepraszam, powinnam była o tym wcześniej pomyśleć, ale tak mnie zaskoczyłeś... Po
prostu, zupełnie zapomniałam cię uprzedzić.
 Zupełnie nie rozumiem, dlaczego tak się spieszysz  spokojnie stwierdził mężczyzna. 
Przecież ktoś może cię zastąpić.
 Co takiego? Przecież to ja jestem za to odpowiedzialna!
 Czy nie sądzisz, że to lekka przesada?  spytał. Jego cierpliwość powoli się
wyczerpywała.  Nie możesz nieustannie nadzorować swoich pracowników i nie możesz
wszystkiego robić sama. Przecież nie płacisz tym ludziom za nic?
Paula zupełnie zapomniała, że ostatnio postanowiła znalezć kogoś, kto mieszałby ciasto
na herbatniki. Dzięki temu sama miałaby mniej roboty.
 Pracownicy są po to, żeby obsługiwać klientów i napełniać tace w gablotach.
Pieczeniem zajmuję się sama, osobiście! Zawsze tak było!
Sprawiała wrażenie, że zaraz zerwie się z krzesła i popędzi do samochodu. Na wszelki
wypadek John-Henry chwycił jej dłoń.
 Posłuchaj mnie  powiedział spokojnie.  W ten sposób szybko się wykończysz. Czy
nie czas już, żebyś przekazała pracownikom część odpowiedzialności?
Paula myślała już o tym rozwiązaniu, najczęściej o północy, gdy wreszcie zamykała
cukiernię i wlokła się powoli do domu. Zwykle z trudem znajdowała jeszcze siły, żeby wziąć
prysznic.
 Sama o tym myślałam  powiedziała głośno.  Ale nie mogę zaczynać od dzisiaj.
 Dlaczego nie?
 Dlatego że...  urwała. Próbowała na gwałt wymyślić jakiś ważny powód, inny niż ten
który naprawdę kazał jej wracać do cukierni: Paula po prostu bała się zostać z nim sam na
sam. W rzeczywistości wcale nie obawiała się, że zabraknie ciastek i herbatników.
Wprowadziła zwyczaj utrzymywania rezerwowych zapasów i codziennie je odnawiała. W
końcu nie mogła przecież przewidzieć, czy przypadkiem coś nie uniemożliwi jej pracy.
Gdyby Heddy zachorowała, lub  nie daj Boże  przytrafiło się coś jeszcze gorszego, Paula
mogła w każdej chwili wyrwać się z pracy.
Natomiast zupełnie nie mogła dojść do ładu ze sprzecznymi uczuciami, jakie budził w
niej John-Henry. Chociaż nie miała wątpliwości, że niczym się nie zdradziła, w ciągu całego
lunchu odczuwała wzrastające pożądanie. Musiała wytężyć całą siłę woli, żeby nie spoglądać
w kierunku recepcji. Wystarczyłaby delikatna sugestia i...
Paula powtarzała sobie wielokrotnie, że nie może na to pozwolić. Gdyby raz pozwoliła,
żeby uczucia wzięły górę nad zdrowym rozsądkiem, już nie mogłaby udawać, że są tylko
przyjaciółmi. A czy nie chciała, aby ich związek pozostał właśnie przyjaznią?
Sama nie wiedziała już, czego chce. Wiedziała tylko, że wystarcza jedno jego spojrzenie,
żeby dostała zawrotów głowy. Pod wpływem najprostszej pieszczoty zapominała o
wszystkich postanowieniach oraz o odpowiedzialności za babcię, cukiernię i siebie samą. W
takich chwilach liczył się dla niej tylko John-Henry. Paula nie mogła się z tym pogodzić,
musiała pamiętać, kim jest i co do niej należy. Co więcej, nie mogła również zapomnieć, kim
jest John-Henry. Raz po raz powtarzała sobie, że należą do różnych światów.
 Paula  odezwał się John-Henry i nakrył ręką jej dłoń.  Z pewnością możesz pozwolić,
żeby choć raz zastąpili cię pracownicy?.
 Nie, naprawdę nie mogę  pod wpływem pieszczoty i gwałtownego pragnienia Paula
niemal przestała nad sobą panować.  Nie jestem jeszcze na to przygotowana. To zbyt
wcześnie!
John-Henry przez chwilę milczał, po czym cofnął rękę.
 Czy na pewno mówimy o tym samym?
Paula poczuła jego spojrzenie, ale uparcie wpatrywała się w talerz.
 Nie wiem, co masz na myśli  wyszeptała.
 Mówiłem o cukierni, ale wydaje mi się, że myślałaś o czymś innym, gdy powiedziałaś,
że nie jesteś jeszcze gotowa.  John-Henry urwał, a potem spytał ją bardzo spokojnym tonem:
 Czy chciałaś powiedzieć, że nie jesteś jeszcze gotowa na związek ze mną?
 Sama nie wiem  odrzekła zdesperowana Paula.  Sama nie wiem, co czuję i co myślę.
Ilekroć jestem w twoim towarzystwie, przestaję rozumieć, co się ze mną dzieje! 
Bursztynowe oczy dziewczyny pociemniały z nadmiaru uczuć.  Bardzo cię przepraszam.
Myślę, że lepiej będzie, jeśli już pójdziemy.
Nim John-Henry zdążył coś odpowiedzieć, Paula zerwała serwetkę z kolan, rzuciła ją na
stół i wybiegła z oranżerii.
Nagłe wyjście Pauli zaskoczyło Johna-Henry ego.
Szybko wstał i sięgnął po portfel. Rzucił na stół kilka banknotów, nawet ich nie licząc i
pobiegł za nią. Odnalazł ją na tarasie. Stała ze splecionymi ramionami i wpatrywała się w
strugi deszczu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karpacz24.htw.pl