[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Sza!
W hallu pojawił się drgający płomień świecy. Kobieta słusznej postury go-
spodyni, a może kucharka zmierzała w ich kierunku. Sparhawk skulił się na
widok postaci przesłaniającej wejście do kuchni. Matrona ujęła klamkę i zdecy-
dowanym ruchem zamknęła drzwi.
Skąd wiedziałeś, że ona nadchodzi? spytał Sparhawk szeptem.
Nie wiem. Po prostu wiedziałem odszepnął Kurik i przyłożył ucho do
drzwi. Odchodzi zdawał cicho relację.
Co ona robi o tak póznej porze?
Któż to wie? Może po prostu sprawdza, czy wszystkie drzwi są zamknięte.
Aslade robi to każdego wieczora. Ponownie wsłuchał się w odgłosy dochodzą-
ce z korytarza. Już. Zamknęła właśnie następne drzwi i na korytarzu jest cicho.
Chyba poszła do łóżka.
Schody powinny być naprzeciw głównego wejścia szepnął Sparhawk.
Chodzmy, zanim nie napatoczy się tu ktoś jeszcze.
Pośpieszyli cicho korytarzem, a potem schodami na górę.
Szukaj ozdobnych drzwi polecił Sparhawk szeptem. Konsul jest pa-
nem domu, więc najpewniej jego pokój będzie najbardziej okazały. Ty idz w tę
stronę, a ja pójdę w tamtą.
257
Rozdzielili się i ruszyli na palcach w przeciwnych kierunkach. Na końcu kory-
tarza Sparhawk natrafił na bogato rzezbione drzwi ze złotym ornamentem. Otwo-
rzył je ostrożnie i zajrzał do środka. W przyćmionym świetle samotnej lampki
oliwnej ujrzał tęgiego, pięćdziesięcioletniego mężczyznę o rumianej twarzy, le-
żącego w łożu na wznak. Grubas głośno chrapał. Sparhawk rozpoznał go. Cicho
zamknął drzwi i ruszył na poszukiwanie Kurika. Znalazł giermka u szczytu scho-
dów.
Ile lat ma konsul? szepnął Kurik.
Z pięćdziesiąt.
A więc to nie jego widziałem. W końcu korytarza są rzezbione drzwi, a za
nimi jakiś młodzian około dwudziestki baraszkuje ze starszą od siebie damą.
Widzieli cię?
Nie. Byli zbyt zajęci sobą.
Aha. Konsul śpi samotnie w tamtym końcu korytarza.
Na palcach wrócili razem do złoconych drzwi. Sparhawk po cichu otworzył
je, po czym weszli do środka i podeszli do łoża. Rycerz położył rękę na ramieniu
konsula.
Ekscelencjo powiedział cicho, potrząsając mężczyzną.
Konsul podniósł powieki, popatrzył zdumiony i zaraz padł nieprzytomny, gdyż
Kurik stuknął go solidnie po głowie rękojeścią swojego sztyletu. Zawinęli ogłu-
szonego człowieka w ciemny koc i Kurik bezceremonialnie zarzucił go sobie na
plecy.
Czy to już wszystko, czego nam trzeba? zapytał.
Wszystko odparł Sparhawk. Chodzmy.
Przemknęli z powrotem do schodów, a potem do kuchni. Sparhawk ostrożnie
zamknął drzwi.
Zaczekaj tu szepnął do Kurika. Sprawdzę ogród. Zagwiżdżę, jeśli
wszystko będzie w porządku. Wymknął się do mrocznego ogrodu i ostrożnie
sunął od drzewa do drzewa, rozglądając się dookoła. Nagle zdał sobie sprawę,
że świetnie się bawi. Zupełnie tak jak wtedy, gdy będąc chłopcami potajemnie
wykradali się z Kaltenem w środku nocy z ojcowskiego domu.
Zagwizdał, marnie naśladując śpiew słowika.
Po chwili od kuchennych drzwi dobiegł go głośny szept Kurika.
To ty?
Kusiło go, by odszepnąć: Nie! , ale zaraz się opanował.
Mieli trochę kłopotu z wciągnięciem bezwładnego ciała na drzewo figowe,
ale w końcu jakoś sobie z tym poradzili. Następnie przeszli przez swój mostek
i wciągnęli żerdzie z powrotem na dach.
Ona wciąż tam leży szepnął Kurik.
Jaka ona?
Naga dama.
258
To w końcu jej dach.
Przeciągnęli żerdzie na drugi koniec dachu i ponownie je opuścili na ziemię.
Sparhawk zsunął się po nich na dół i odebrał od Kurika zawiniętego w koc, nie-
przytomnego konsula. Po chwili giermek też znalazł się na ulicy i razem ułożyli
żerdzie tam, skąd je wzięli.
Czysta robota powiedział z satysfakcją Sparhawk otrzepując dłonie.
Kurik ponownie zarzucił sobie tobół na plecy.
Czy jego żona nie będzie za nim tęsknić? zapytał.
Pewnie nie bardzo, jeżeli to ją widziałeś w sypialni na drugim końcu kory-
tarza. Wracamy do klasztoru?
Po półgodzinie dotarli na skraj miasta, kryjąc się po drodze przed wartowni-
kami. Tobół dzwigany na plecach przez Sparhawka poruszył się. Usłyszeli cichy
jęk.
Giermek uspokoił konsula jednym ciosem.
Kiedy weszli do komnaty opata, Kurik bezceremonialnie zrzucił nieprzytom-
nego mężczyznę na podłogę. Rycerz i jego giermek patrzyli chwilę na siebie,
a potem wybuchnęli głośnym śmiechem.
Co was tak rozbawiło? dopytywał się opat.
Trzeba było z nami pójść, wielebny ojcze wykrztusił Kurik. Od lat
nie bawiłem się tak dobrze. Znowu zaczął się śmiać. Według mnie najlepszy
był most.
Mnie bardziej spodobała się ta naga dama sprzeciwił się Sparhawk.
Czy wyście może coś pili? zapytał podejrzliwie opat.
Ani kropli, wielebny ojcze odparł Sparhawk. To dlatego, że wszystko
nam tak zręcznie poszło. Gdzie Sephrenia?
Przekonałem ją, aby przespała się trochę razem z dzieckiem. Opat prze-
rwał na chwilę. Co to za naga dama? dopytywał się z ciekawością.
Widzieliśmy niewiastę odprawiającą na dachu rytuał płodności. Spar-
hawk wciąż się śmiał. Można powiedzieć, że na chwilę rozproszyła uwagę
Kurika.
Czy była ładna? opat z uśmiechem zwrócił się do giermka. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
Sza!
W hallu pojawił się drgający płomień świecy. Kobieta słusznej postury go-
spodyni, a może kucharka zmierzała w ich kierunku. Sparhawk skulił się na
widok postaci przesłaniającej wejście do kuchni. Matrona ujęła klamkę i zdecy-
dowanym ruchem zamknęła drzwi.
Skąd wiedziałeś, że ona nadchodzi? spytał Sparhawk szeptem.
Nie wiem. Po prostu wiedziałem odszepnął Kurik i przyłożył ucho do
drzwi. Odchodzi zdawał cicho relację.
Co ona robi o tak póznej porze?
Któż to wie? Może po prostu sprawdza, czy wszystkie drzwi są zamknięte.
Aslade robi to każdego wieczora. Ponownie wsłuchał się w odgłosy dochodzą-
ce z korytarza. Już. Zamknęła właśnie następne drzwi i na korytarzu jest cicho.
Chyba poszła do łóżka.
Schody powinny być naprzeciw głównego wejścia szepnął Sparhawk.
Chodzmy, zanim nie napatoczy się tu ktoś jeszcze.
Pośpieszyli cicho korytarzem, a potem schodami na górę.
Szukaj ozdobnych drzwi polecił Sparhawk szeptem. Konsul jest pa-
nem domu, więc najpewniej jego pokój będzie najbardziej okazały. Ty idz w tę
stronę, a ja pójdę w tamtą.
257
Rozdzielili się i ruszyli na palcach w przeciwnych kierunkach. Na końcu kory-
tarza Sparhawk natrafił na bogato rzezbione drzwi ze złotym ornamentem. Otwo-
rzył je ostrożnie i zajrzał do środka. W przyćmionym świetle samotnej lampki
oliwnej ujrzał tęgiego, pięćdziesięcioletniego mężczyznę o rumianej twarzy, le-
żącego w łożu na wznak. Grubas głośno chrapał. Sparhawk rozpoznał go. Cicho
zamknął drzwi i ruszył na poszukiwanie Kurika. Znalazł giermka u szczytu scho-
dów.
Ile lat ma konsul? szepnął Kurik.
Z pięćdziesiąt.
A więc to nie jego widziałem. W końcu korytarza są rzezbione drzwi, a za
nimi jakiś młodzian około dwudziestki baraszkuje ze starszą od siebie damą.
Widzieli cię?
Nie. Byli zbyt zajęci sobą.
Aha. Konsul śpi samotnie w tamtym końcu korytarza.
Na palcach wrócili razem do złoconych drzwi. Sparhawk po cichu otworzył
je, po czym weszli do środka i podeszli do łoża. Rycerz położył rękę na ramieniu
konsula.
Ekscelencjo powiedział cicho, potrząsając mężczyzną.
Konsul podniósł powieki, popatrzył zdumiony i zaraz padł nieprzytomny, gdyż
Kurik stuknął go solidnie po głowie rękojeścią swojego sztyletu. Zawinęli ogłu-
szonego człowieka w ciemny koc i Kurik bezceremonialnie zarzucił go sobie na
plecy.
Czy to już wszystko, czego nam trzeba? zapytał.
Wszystko odparł Sparhawk. Chodzmy.
Przemknęli z powrotem do schodów, a potem do kuchni. Sparhawk ostrożnie
zamknął drzwi.
Zaczekaj tu szepnął do Kurika. Sprawdzę ogród. Zagwiżdżę, jeśli
wszystko będzie w porządku. Wymknął się do mrocznego ogrodu i ostrożnie
sunął od drzewa do drzewa, rozglądając się dookoła. Nagle zdał sobie sprawę,
że świetnie się bawi. Zupełnie tak jak wtedy, gdy będąc chłopcami potajemnie
wykradali się z Kaltenem w środku nocy z ojcowskiego domu.
Zagwizdał, marnie naśladując śpiew słowika.
Po chwili od kuchennych drzwi dobiegł go głośny szept Kurika.
To ty?
Kusiło go, by odszepnąć: Nie! , ale zaraz się opanował.
Mieli trochę kłopotu z wciągnięciem bezwładnego ciała na drzewo figowe,
ale w końcu jakoś sobie z tym poradzili. Następnie przeszli przez swój mostek
i wciągnęli żerdzie z powrotem na dach.
Ona wciąż tam leży szepnął Kurik.
Jaka ona?
Naga dama.
258
To w końcu jej dach.
Przeciągnęli żerdzie na drugi koniec dachu i ponownie je opuścili na ziemię.
Sparhawk zsunął się po nich na dół i odebrał od Kurika zawiniętego w koc, nie-
przytomnego konsula. Po chwili giermek też znalazł się na ulicy i razem ułożyli
żerdzie tam, skąd je wzięli.
Czysta robota powiedział z satysfakcją Sparhawk otrzepując dłonie.
Kurik ponownie zarzucił sobie tobół na plecy.
Czy jego żona nie będzie za nim tęsknić? zapytał.
Pewnie nie bardzo, jeżeli to ją widziałeś w sypialni na drugim końcu kory-
tarza. Wracamy do klasztoru?
Po półgodzinie dotarli na skraj miasta, kryjąc się po drodze przed wartowni-
kami. Tobół dzwigany na plecach przez Sparhawka poruszył się. Usłyszeli cichy
jęk.
Giermek uspokoił konsula jednym ciosem.
Kiedy weszli do komnaty opata, Kurik bezceremonialnie zrzucił nieprzytom-
nego mężczyznę na podłogę. Rycerz i jego giermek patrzyli chwilę na siebie,
a potem wybuchnęli głośnym śmiechem.
Co was tak rozbawiło? dopytywał się opat.
Trzeba było z nami pójść, wielebny ojcze wykrztusił Kurik. Od lat
nie bawiłem się tak dobrze. Znowu zaczął się śmiać. Według mnie najlepszy
był most.
Mnie bardziej spodobała się ta naga dama sprzeciwił się Sparhawk.
Czy wyście może coś pili? zapytał podejrzliwie opat.
Ani kropli, wielebny ojcze odparł Sparhawk. To dlatego, że wszystko
nam tak zręcznie poszło. Gdzie Sephrenia?
Przekonałem ją, aby przespała się trochę razem z dzieckiem. Opat prze-
rwał na chwilę. Co to za naga dama? dopytywał się z ciekawością.
Widzieliśmy niewiastę odprawiającą na dachu rytuał płodności. Spar-
hawk wciąż się śmiał. Można powiedzieć, że na chwilę rozproszyła uwagę
Kurika.
Czy była ładna? opat z uśmiechem zwrócił się do giermka. [ Pobierz całość w formacie PDF ]