[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mogłem stracić nad sobą kontrolę. Jako drugi argument wykorzystała swój telefon komórkowy,
który gwałtownie wsadziła mi do ręki. W ten sposób zostałem tymczasowym kierownikiem
centrali operacyjnej.
- Wyciągnij z bagażnika puszkę piwa, za chwilę będę z powrotem! - rozkazał mi z
uśmiechem Palko. Wyciągnął spod tylnego siedzenia MG-42. Stanął w pozie Schwarzeneggera z
plakatu do filmu  Predator" i konspiracyjnie do mnie mrugnął. - Będę spragniony, you ugly
motherfucker!
Odpowiedziałem mu równie filmowym, tradycyjnym gestem. Wysuniętym środkowym
palcem.
Tymczasem wszyscy jak na komendę ruszyli w stronę bramy Zdrętwiałem ze strachu, kiedy
ktoś nagle zapukał w otwarte do połowy okno mercedesa. Zdrętwiałem na chwilę, zanim
rozpoznaÅ‚em Imricha Bernátha.
- Abel, muszę zadać panu pytanie - powiedział bez ogródek. - Zna pan Alana Alezara?
- Tak, myślę, że tak - kiwnąłem głową na myśl o harleyowcu z Seńi. - Spotkałem go.
- Paulina twierdzi, że właśnie on jest wspólnikiem Kazhegeldina. Złapali go na gorącym
uczynku. Wskazuje na to kilka pośrednich dowodów, ale jeszcze się nie przyznał. Co pan o tym
sÄ…dzi?
- Nie wiem - odpowiedziałem szczerze. Nie spodziewałem się takiej informacji.
- Dobrze. W każdym razie proszę nic nie mówić Tamarze. Dopóki nie będziemy mieć
pewności, nie musi o tym wiedzieć. Paulina zaznaczyła, że podobne odkrycie mogłoby ją, hm...
zdenerwować.
Kiwnąłem głową ze zrozumieniem.
- Będziemy w kontakcie. - Wskazał na telefon Tamary i szybko się odwrócił. Potem
spokojnym krokiem udał się ku bramie zamku. Towarzyszył mu stukot okutej laski. Nic nie
robiąc sobie z poprzedniego incydentu, znów nie miał kuloodpornej kamizelki ani żadnej broni.
Uświadomiłem sobie, że przy jego zdolnościach tylko by mu przeszkadzały.
*
Gdy nagle z hukiem otworzyły się szklane drzwi i do małej recepcji wskoczyło jedenastu
uzbrojonych po zęby ludzi, pracownica hotelu omal nie dostała pierwszego w życiu zawału.
Słuchawka bezwiednie wypadła jej z ręki, a zdenerwowany głos stałego klienta zagłuszyło głośne
uderzenie.
To czyjaś silna ręka mocno uderzyła w blat kontuaru. Przed oczami recepcjonistki znalazło
się zdjęcie ze znajomą jej twarzą.
- My na konferencję - powiedziała gruba kobieta niegrzecznie żująca gumę. - Numer sali
poproszę, lieber Frau. Jeden z naukowców już nie może się nas doczekać.
*
Ledwo plecy stryja zniknęły w oddali, zadzwonił telefon. Błyskawicznie przyłożyłem go do
ucha.
- Słucham - wyjąkałem i wstrzymałem oddech, oczekując głosu pani Pauliny albo
kogokolwiek ze Stowarzyszenia.
- Mam to - odezwał się Bronek i nagle umilkł. - Eee... Kto mówi?
- Dawid.
- Dawid? Dawid! Gdzie jest Tamara?
- Teraz nie może podejść. Co znalazłeś? - ponagliłem go, żeby zbyt długo nie blokować linii.
Właśnie w tej chwili ktoś w Koszycach mógł wybierać ten numer...
- No... Ten wasz hotel ma całkiem przystępne strony internetowe. Miło przeglądać. Cytuję:
 Malownicza średniowieczna twierdza w samym sercu Schwarzwaldu. Wzniesiona około 1220
roku, prawdopodobnie przez zakon Templariuszy. Trzy razy spłonęła, parę razy była
przebudowana... bla, bla, bla... Aktualnie zamknięty z powodu rekonstrukcji". Nic ciekawego.
Pierdy dla turystów. Ale! Przeglądnąłem rejestr handlowy i słuchaj: właścicielem hotelu jest
spółka Klassische Beherbergung AG. Czterdzieści dziewięć procent akcji znajduje się w rękach
pracowników - kopa Hansów, Jurgenów i innych Niemiaszków, ale resztę udziałów posiada
jeden człowiek. Mówi ci coś nazwisko Bursch, Fridrich Bursch?
- No pewnie, do diabła! - Przypomniało mi się zdjęcie sponsora Aziza ubranego jak esesman.
- He, he, strzał w dziesiątkę, Dawidzie! Jesteście już na miejscu?
- Jasne. Zledziliśmy furgonetkę, która przyjechała do Heidengraben, żeby wyładować jakieś
skrzynie. Zaprowadziła nas prosto do zameczku, gdzie na dziedzińcu stoi rolls-royce
Kazhegeldina. Wszyscy właśnie weszli do środka. Powiem ci, że szykuje się niezła siekanina.
- No pięknie! Ja tu wypruwam sobie żyły, a wy już go prawie macie! Na przyszłość
odezwijcie się wcześniej. Informuj mnie, dobrze?
- Oczywiście. Narka - skończyłem rozmowę i spojrzałem w kierunku zamku. Na razie nic się
nie działo.
Uśmiechnąłem się złośliwie na myśl o minie Aziza, ale nagle ogarnęło mnie dziwne
przeczucie.
Coś tu nie pasowało.
Przed chwilą wiedziałem co, ale szybko mi to umknęło. Coś niepokojącego.
*
Dwa kroki w lewo, jeden w prawo.
Mimo że uzbrojone komando starało się poruszać jak najciszej, drewniane schody głośno
skrzypiały pod stopami. Ale tylko one, poza tym żadnego alarmu, żadnej nerwowej bieganiny...
Tylko spokojnie. Jeszcze troje drzwi...
*
 Zamknięty z powodu rekonstrukcji - zawirowały mi w głowie słowa Bronka. -
Zamknięty..."
Przecież to był absurd! Otwarta na oścież brama, czynna recepcja, żadnego zakazu wstępu,
żadnych robotników albo konserwatorów.
W takim razie skąd się wzięła ta notka na stronie?
Zaraz zadzwoniłem do Bronka.
- Co mówiłeś o zamknięciu?! - wrzasnąłem, ledwie odebrał. To było bardzo w stylu Tamary.
- Przeczytałem ci, że hotel jest zamknięty - odpowiedział ze spokojem. - Z powodu
rekonstrukcji. Wszędzie jest tak napisane. Zarówno w biurach turystycznych, jak i w agencjach
informacyjnych. Geschlossen od 1 września do 31 grudnia. Otwierają dopiero po Nowym Roku.
- Dziwne.
- Co w tym dziwnego? Kazhegeldin chce mieć pewność, że nie będą mu tam przyłazić
turyści. Chce mieć ciszę i spokój. Co ci nie pasuje?
- Wszystko dobrze sprawdziłeś? Nie ma gdzieś w Niemczech innego hotelu  Schloss"?
- Wszystko siÄ™ zgadza: Schwarzwald, Hornberg...
- Wiesz, problem w tym, że tu, kurde, wszystko normalnie działa! Recepcja, kuchnia, nawet
są goście! Wszystko!
- Hmm... - zaczął Bronek, ale rozłączyłem się, zanim cokolwiek zdążył powiedzieć. Pełen
narastającego niepokoju wyszedłem z auta. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karpacz24.htw.pl