[ Pobierz całość w formacie PDF ]
z oburzenia, że się coś stanie, że matka zapomni tekstu, że nagle będzie grać coś
innego. Sama myśl o tym, że kurtyna się podniesie i że pojawi się moja matka,
napawała mnie przerażeniem, że zobaczę ją inną, nie taką, jaką ją mieć pragnąłem.
Lubiłem grube matule, które nieustannie przebywały w domu, wiecznie za-
troskane o rodzinę, tak jak ojciec wolałbym mieć raczej matkę na fotelu na kół-
kach niż ciągle roztańczoną, taką, jaką była w rzeczywistości. A poza tym ludzie
z miasta, widząc mnie, poklepywali mnie: Oho, to syn tej pani, co tak pięknie
gra w teatrze . I odnosili się do mnie tak, jakbym i ja grał w teatrze. Toteż ilekroć
szedłem promenadą albo podążałem ze szkoły czy też do szkoły, wciąż się wsty-
dziłem właśnie z tego powodu, że nigdy nie mogłem w naszym miasteczku być
sam, ludzie pierwsi mnie pozdrawiali i przyjaznie to ten, to ów skinął mi ręką, a ja
ich wcale nie znałem, a jeśli, to tylko z ulicy. Dlatego do miasteczka skradałem
się, dlatego tak chętnie stałem pod arkadami, mając za sobą sklep ze skórkami
i starymi kośćmi niczym anielską straż, pan Rehr był moim Aniołem Stróżem, ten
jego stos kości tam, na tyłach, i fetor skór to była moja rękojmia, że ludzie
będą mnie omijać. . .
Jednakże owo towarzystwo zespołu teatralnego bawiło się w teatr na swój
sposób, chociaż akcja toczyła się gdzie indziej i inaczej, i w innym czasie.
Tej zimy zaczęły się próby Gimnazjalistki. Do browaru na próby czytane przy-
szły również małżonki panów, którzy przychodzili do nas na świniobicie i kuropa-
twy, i pajdy chleba ze smalcem, a ja siedziałem w kuchni i nie mogłem się ruszyć
122
z miejsca, bo widząc i słysząc to, co widziałem i co słyszałem, traciłem bez mała
władzę w nogach.
Mamusia grała Gimnazjalistkę. Zresztą to, co czytała, zupełnie odpowiadało
wyglądowi mojej mamusi, ale kiedy dowiedziałem się, że grube babsztyle będą
grać jej koleżanki z klasy, to najpierw myślałem, że będą to grać niezupełnie serio,
że będzie to zabawa dla zabawy, ale już po drugiej próbie czytanej spostrzegłem,
że wszystkie kobiety grają zupełnie serio, że mają wrażenie, że nikt inny nie mógł-
by zagrać tych gimnazjalistek lepiej niż one. I wszystkie te tłuste babska starały
się jak mogły i w podskokach biegały po pokoju.
I tak oto począwszy od prób czytanych matka chodziła do teatru jako Tania,
zakochana po uszy w profesorze Sychrawym, tatuś, kiedy ją w domu przepytywał,
przewiązał sobie oko czarną opaską i zakochał się w mamusi, tak że słodko wzdy-
chał, a kiedy odpowiadał matce, głos mu drżał i pod pretekstem, żeby mamusia
umiała to jeszcze lepiej, zagrał z matką zakończenie pierwszego aktu, kiedy to
Tania wybiegając z klasy upuszcza chusteczkę. Tatuś uklęknął, podniósł tę chus-
teczkę, pocałował ją i wyciągając ręce ku drzwiom pokoju, za którymi mamusia
zniknęła, wyszeptał:
Taniu!. . .
A potem próby odbywały się już w teatrze, w browarze mamusia wyciągnęła
na środek maszynę do szycia i przyszła krawcowa, i szyła na miarę gimnazjalne
mundurki, aby gimnazjalistka Sowówna i gimnazjalistka Mraczkówna, i gimna-
zjalistka Walaszkówna, zwana Pieszczoszką, i moja matka miały uszyte plisowa-
ne spódniczki przed kolana, granatowe marynarskie bluzeczki i ogromne białe
wstążki do wpięcia we włosy.
Tego wieczoru, kiedy kostiumy były gotowe, przyszła pani aptekarzowa i pani
profesorowa i przebrały się rozpromienione, przebierały się w pokoju, cieszyły się
i chichotały, bo już grały swoje role.
Pieszczoszka wołała:
Dziewczęta, dostaniemy nowego profesora. . . Przystojny mężczyzna, ale
ma tylko jedno oko. . .
A Mraczkówna na to:
Jedno mu wystarczy! Jakby nas zobaczył obu oczyma, uciekłby gdzie
pieprz rośnie zaraz po pierwszej lekcji!
A więc będziemy go nazywać %7łiżka! I on nas będzie uczyć? Szkoda, że nie
uczy miłości! Wzięłabym sobie dodatkowe lekcje!
A ja siedziałem w kuchni, oparty o ścianę, i wstydziłem się, zimny pot wystą-
pił mi na czoło i rumieniłem się za to, co słyszałem, ale kiedy otwarły się drzwi
sypialni i do pokoju pod oświetlony żyrandol wbiegły dokazujące gimnazjalist-
ki w plisowanych spódniczkach i marynarskich bluzeczkach, a na głowie każdej
z nich sterczała ogromna kokarda, i ująwszy się pod ręce chichotały i dreptały
drobnymi kroczkami w trzewikach na wysokich obcasach, nie miałem już wąt-
123
pliwości, że ta sztuka o gimnazjalistce to już koniec. A jako ostatnia wbiegła
mamusia, również jako gimnazjalistka, śmiała się nienaturalnie, wszystkie te ko-
biety śmiały się i w jakiś sposób doskonale zdawały sobie sprawę, że nie trafiają
w sedno, ale wszystkie trzymały się za ręce i w ten sposób dodawały sobie sił,
żeby wierzyć w coś, czego nie ma, w to, że są zdolne w niekłamany sposób za-
grać uczennice szóstej klasy gimnazjum. Piszczały i krzyczały, i raz po raz którejś
przekrzywiał się wysoki obcasik, w końcu jednak włożyły futerka i ruszyły pieszo
do miasteczka, aby przejść się po corso, aby wpaść do hotelu Na Książęcym na
gorącą herbatkę i przedstawić się ludziom jako żywa reklama tego, co już wkrótce
będzie się w miasteczku grać.
A ja tego wieczoru doszedłem do wniosku, że stryjaszek Pepi z tą swoją mary-
narską czapką jest zupełnie normalnym człowiekiem. Siedziałem na krześle opar-
tym o ścianę i myślałem o ślicznej dziewczynie z czwartej klasy gimnazjum. . .
Nagle otwarły się drzwi klasy i ona weszła pomiędzy nas, chłopaków, i powie- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
z oburzenia, że się coś stanie, że matka zapomni tekstu, że nagle będzie grać coś
innego. Sama myśl o tym, że kurtyna się podniesie i że pojawi się moja matka,
napawała mnie przerażeniem, że zobaczę ją inną, nie taką, jaką ją mieć pragnąłem.
Lubiłem grube matule, które nieustannie przebywały w domu, wiecznie za-
troskane o rodzinę, tak jak ojciec wolałbym mieć raczej matkę na fotelu na kół-
kach niż ciągle roztańczoną, taką, jaką była w rzeczywistości. A poza tym ludzie
z miasta, widząc mnie, poklepywali mnie: Oho, to syn tej pani, co tak pięknie
gra w teatrze . I odnosili się do mnie tak, jakbym i ja grał w teatrze. Toteż ilekroć
szedłem promenadą albo podążałem ze szkoły czy też do szkoły, wciąż się wsty-
dziłem właśnie z tego powodu, że nigdy nie mogłem w naszym miasteczku być
sam, ludzie pierwsi mnie pozdrawiali i przyjaznie to ten, to ów skinął mi ręką, a ja
ich wcale nie znałem, a jeśli, to tylko z ulicy. Dlatego do miasteczka skradałem
się, dlatego tak chętnie stałem pod arkadami, mając za sobą sklep ze skórkami
i starymi kośćmi niczym anielską straż, pan Rehr był moim Aniołem Stróżem, ten
jego stos kości tam, na tyłach, i fetor skór to była moja rękojmia, że ludzie
będą mnie omijać. . .
Jednakże owo towarzystwo zespołu teatralnego bawiło się w teatr na swój
sposób, chociaż akcja toczyła się gdzie indziej i inaczej, i w innym czasie.
Tej zimy zaczęły się próby Gimnazjalistki. Do browaru na próby czytane przy-
szły również małżonki panów, którzy przychodzili do nas na świniobicie i kuropa-
twy, i pajdy chleba ze smalcem, a ja siedziałem w kuchni i nie mogłem się ruszyć
122
z miejsca, bo widząc i słysząc to, co widziałem i co słyszałem, traciłem bez mała
władzę w nogach.
Mamusia grała Gimnazjalistkę. Zresztą to, co czytała, zupełnie odpowiadało
wyglądowi mojej mamusi, ale kiedy dowiedziałem się, że grube babsztyle będą
grać jej koleżanki z klasy, to najpierw myślałem, że będą to grać niezupełnie serio,
że będzie to zabawa dla zabawy, ale już po drugiej próbie czytanej spostrzegłem,
że wszystkie kobiety grają zupełnie serio, że mają wrażenie, że nikt inny nie mógł-
by zagrać tych gimnazjalistek lepiej niż one. I wszystkie te tłuste babska starały
się jak mogły i w podskokach biegały po pokoju.
I tak oto począwszy od prób czytanych matka chodziła do teatru jako Tania,
zakochana po uszy w profesorze Sychrawym, tatuś, kiedy ją w domu przepytywał,
przewiązał sobie oko czarną opaską i zakochał się w mamusi, tak że słodko wzdy-
chał, a kiedy odpowiadał matce, głos mu drżał i pod pretekstem, żeby mamusia
umiała to jeszcze lepiej, zagrał z matką zakończenie pierwszego aktu, kiedy to
Tania wybiegając z klasy upuszcza chusteczkę. Tatuś uklęknął, podniósł tę chus-
teczkę, pocałował ją i wyciągając ręce ku drzwiom pokoju, za którymi mamusia
zniknęła, wyszeptał:
Taniu!. . .
A potem próby odbywały się już w teatrze, w browarze mamusia wyciągnęła
na środek maszynę do szycia i przyszła krawcowa, i szyła na miarę gimnazjalne
mundurki, aby gimnazjalistka Sowówna i gimnazjalistka Mraczkówna, i gimna-
zjalistka Walaszkówna, zwana Pieszczoszką, i moja matka miały uszyte plisowa-
ne spódniczki przed kolana, granatowe marynarskie bluzeczki i ogromne białe
wstążki do wpięcia we włosy.
Tego wieczoru, kiedy kostiumy były gotowe, przyszła pani aptekarzowa i pani
profesorowa i przebrały się rozpromienione, przebierały się w pokoju, cieszyły się
i chichotały, bo już grały swoje role.
Pieszczoszka wołała:
Dziewczęta, dostaniemy nowego profesora. . . Przystojny mężczyzna, ale
ma tylko jedno oko. . .
A Mraczkówna na to:
Jedno mu wystarczy! Jakby nas zobaczył obu oczyma, uciekłby gdzie
pieprz rośnie zaraz po pierwszej lekcji!
A więc będziemy go nazywać %7łiżka! I on nas będzie uczyć? Szkoda, że nie
uczy miłości! Wzięłabym sobie dodatkowe lekcje!
A ja siedziałem w kuchni, oparty o ścianę, i wstydziłem się, zimny pot wystą-
pił mi na czoło i rumieniłem się za to, co słyszałem, ale kiedy otwarły się drzwi
sypialni i do pokoju pod oświetlony żyrandol wbiegły dokazujące gimnazjalist-
ki w plisowanych spódniczkach i marynarskich bluzeczkach, a na głowie każdej
z nich sterczała ogromna kokarda, i ująwszy się pod ręce chichotały i dreptały
drobnymi kroczkami w trzewikach na wysokich obcasach, nie miałem już wąt-
123
pliwości, że ta sztuka o gimnazjalistce to już koniec. A jako ostatnia wbiegła
mamusia, również jako gimnazjalistka, śmiała się nienaturalnie, wszystkie te ko-
biety śmiały się i w jakiś sposób doskonale zdawały sobie sprawę, że nie trafiają
w sedno, ale wszystkie trzymały się za ręce i w ten sposób dodawały sobie sił,
żeby wierzyć w coś, czego nie ma, w to, że są zdolne w niekłamany sposób za-
grać uczennice szóstej klasy gimnazjum. Piszczały i krzyczały, i raz po raz którejś
przekrzywiał się wysoki obcasik, w końcu jednak włożyły futerka i ruszyły pieszo
do miasteczka, aby przejść się po corso, aby wpaść do hotelu Na Książęcym na
gorącą herbatkę i przedstawić się ludziom jako żywa reklama tego, co już wkrótce
będzie się w miasteczku grać.
A ja tego wieczoru doszedłem do wniosku, że stryjaszek Pepi z tą swoją mary-
narską czapką jest zupełnie normalnym człowiekiem. Siedziałem na krześle opar-
tym o ścianę i myślałem o ślicznej dziewczynie z czwartej klasy gimnazjum. . .
Nagle otwarły się drzwi klasy i ona weszła pomiędzy nas, chłopaków, i powie- [ Pobierz całość w formacie PDF ]