[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Gould był zdruzgotany. Dzwonił do niej do Nowego Jorku i godzinami trzymał przy
telefonie. Kiedy mu powiedziała, że powinien trochę poćwiczyć i zażyć świeżego powietrza,
może pójść na spacer, zgadzał się, ale nalegał, by została przy telefonie, gdy go nie będzie.
Kiedy więc odkładał słuchawkę, sięgała po jakąś książkę i czytała, dopóki nie wrócił. Ta
telefoniczna walka trwała ponad rok. Pewnego dnia Gould obwieścił, że zamierza odwiedzić
Cornelię w Nowym Jorku. Miał zamiar ją przekonać, żeby wróciła do Toronto. Nadeszło lato
i ona wynajęła mały domek na Long Island. Gould przyjechał, zameldował się w pobliskim
motelu i poszli na spacer po plaży. Panował czerwcowy upał. Jeszcze po wielu latach
Cornelia wspominała, jak inni plażowicze opalający się w kostiumach kąpielowych gapili się
na idącą obok niej postać w grubym płaszczu i rękawiczkach. Powiedziała mu, że nie może
wrócić do Toronto, i pożegnali się w motelu. Umówili się na rozmowę telefoniczną w ciągu
tygodnia. Potem Cornelia zrobiła coś nieprawdopodobnego: zapomniała zadzwonić. Kiedy
sobie przypomniała i gdy w końcu odebrał jej telefon, powiedział, że zrozumiał, iż ona już go
nie kocha. Mimo to rozmawiali i umówili się na kolejny jej telefon. Ale znowu zapomniała. I
to był koniec. Już nigdy ze sobą nie rozmawiali.
Cornelia była obsesją, z której Gould nie mógł się otrząsnąć. Zamiast zinterpretować jej
zachowanie jako oznakę ewidentnego odrzucenia i pogodzić się z tym, Gould nie przestał
szaleć na jej punkcie. Wśród prywatnych dokumentów odkrytych po jego śmierci znalazła się
odręcznie zapisana strona pochodząca z roku 1976; zanotowano na niej próby wielokrotnego
Å‚Ä…czenia siÄ™ z kimÅ›, prawdopodobnie z Cornelia, podejmowane w okresie kilku dni. Strona ta
stanowi zapis niemal desperackich prób nawiązania kontaktu z Cornelia. Widocznie kontakt
ten utrudniali mu inni członkowie rodziny, łącznie z Lukasem i córką. Zapis kończy się po
trzech dniach nieudanych prób kontaktu telefonicznego:  Dzwoniłem o 11.35. L. powiedział,
że «siÄ™ postara»". Po tym Gould najwyrazniej zaniechaÅ‚ dalszych prób dodzwonienia siÄ™ do
niej. Nie minęło jednak wiele czasu, gdy wciąż ogarnięty obsesją, analizując stan związku,
zapełnił kolejne cztery strony listą wszelkich  za" i  przeciw". Zadbał o to, by nie określać
jasno, że chodzi o zerwany związek z Cornelia, i utrzymał te notatki w rzeczowym i
chłodnym tonie. Lista powodów, by  zachować" ten związek, obejmowała takie argumenty:
 Ponieważ czuję, w tym momencie, że codzienny lub awaryjny kontakt z jedną osobą jest
bardzo ważny" i:  Ponieważ nie potrafię łatwo wymazać symboli trwałości... bezpieczeństwa,
pewności, azylu... z mojego życia". Powód, dla którego chciałby  obejść się bez tego",
wyjaśnił następująco:  Ponieważ wiąże się to z nierozwiązywalnym problemem
porozumienia, nieustanną frustracją prowadzącą do unikania wszelkiej dyskusji, która kiedyś
czyniła to ważnym" i:  Ponieważ czuję, że bardzo długa historia sporów i wstrząsów, z jakimi
wiąże się związek, może się ciągnąć w nieskończoność, a to może być szkodliwe dla mego
zdrowia zarówno fizycznego, jak i emocjonalnego". Następnie Gould napisał też długą część
trzecią, opatrując ją tytułem:  CO BYM DORADZAA JAKO OSOBA POSTRONNA". W tej
części była mowa o  natychmiastowym zaprzestaniu" i stwierdzenie, że  ja, jako obserwator,
dostosowałbym dany mi czas do nowego układu w moim życiu i wreszcie zastanowiłbym się,
co sprawiło, że przypomina to nałogowe uzależnienie".
Lektura chłodnej analizy  za i przeciw" jest uderzająca z wielu różnych powodów, z których
nie najmniej istotnym jest to, że przeczy ona powszechnemu przekonaniu, iż Gould był
pustelnikiem. Pustelnicy nie są oczywiście znani z pragnienia  codziennego kontaktu" z inną
osobą. Jeszcze ważniejszy jest fakt, że chociaż Cornelia w gruncie rzeczy zakończyła ten
związek trzy lata wcześniej, Gould nie przestał wierzyć, że ma wpływ na jego przyszłość.
Był to ten sam mechanizm, który kierował jego wiarą, iż zdoła uratować swój fortepian. Kilka
lat wcześniej Gould rozpoczął współpracę z Brunonem Monsaingeonem, francuskim
skrzypkiem i reżyserem filmowym. Ich wspólna praca zaowocowała dwoma seriami filmów
sławiących geniusza, jakim był Glenn Gould. Pierwsza z nich nosiła tytuł Musie and
Terminology (Chemins de la musique). Druga składała się z trzech części zatytułowanych
Glenn Gould Plays Bach. Ich realizacja trwała kilka lat i przez większość owego czasu Glenn
grał na fortepianie CD 318. Choć na filmie widać, że prawy bok instrumentu jest wgnieciony i
zarysowany, jego brzmienie nadal było bogate i wspaniałe. Gdy w 1974 roku rozpoczynano
realizację, Monsaingeonowi CD 318 wydał się absolutnie doskonałym instrumentem. Reżyser
pamięta, że do wykonania olbrzymiej części repertuaru, jaki Gould zagrał w pierwszej serii
filmów - utwory Bacha, Skriabina, Schonberga, Gibbonsa, Wagnera i Berga - ten fortepian
był  wspaniały"; jego brzmienie było nie tylko  pełnokrwiste", ale także  barokowe".  Takie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karpacz24.htw.pl