[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wolno w toni wzburzonej śrubami manewrującej w pobliżu motorówki rotterdamskiej
policji.
Po spotkaniu z pierwszym mechanikiem, Kyle poszedł prosto na mostek. Tam
właśnie zobaczył drugiego oficera, przewieszonego przez reling skrzydła mostku
i patrzącego gdzieś w dół.
- Przypuszczają, że to jakiś facet, który zleciał z nabrzeża. Może nawet
ubiegłej nocy - wyjaśnił Voorhoeve, nie mogąc do końca ukryć młodzieńczego
zaciekawienia makabrą. - Jeden z dokerów zauważył go i wezwał gliny. Nigdy dotąd
nie widziałem trupa - dodał z niezdrową fascynacją.
- Wychyl się pan jeszcze trochę, a zobaczysz go zupełnie z bliska! -
warknął Kyle. No cóż, gdy przeżycia powtarzają się zbyt często, wywierają
stopniowo coraz słabszy efekt. Przynajmniej tego nauczył się w ubiegłym
tygodniu.
Z motorówki wysunięto bosak, który zahaczył na krótko o koszulę ofiary,
a potem ześlizgnął się z pluskiem. Denat powoli zaczął się obracać, najpierw
lewe ramię zatoczyło chwiejny łuk, a potem z wody wyłoniła się twarz. Kyle
poczuł, że mimowolnie zaciska dłonie na wyszczerbionej tekowej poręczy relingu,
ponieważ przez chwilę opanował go straszliwy lęk o Hackmana. Nie widział
przyszłego towarzysza podróży od chwili, gdy rozstali się na dworcu. Mieli
przybyć na statek oddzielnie i dyskretnie. Z całą pewnością to nie może być
Hackman.
Twarz denata była czarna, ale czy na skutek genetycznych uwarunkowań,
z powodu uduszenia czy początków rozkładu, tego Kyle nie mógł ustalić. W końcu
był jedynie ekspertem od podrzynania gardeł. Ale był zupełnie pewien, że to nie
Hackman. Trup był o wiele mniejszy. W gruncie rzeczy, zupełnie mały. Taki mały
szczurek.
- Czy to może być jeden z naszych? - zastanawiał się drugi oficer.
Według bosmana ze statku prysnęło jak dotąd czterech ludzi.
Kyle nie miał pojęcia, ale wydawało mu się, że trochę za często w jego
otoczeniu pojawiają się zwłoki. Co prawda nie oznaczało to, że może i tego
ostatniego denata złożyć na progu krypty Stollenberga. A może jednak? Znowu ta
twoja paranoja? Oczywiście, że tak!
Nie mógł jednak pozbyć się złych przeczuć. Kim był ten trup w wodzie?
Czyjego śmierć można jakoś powiązać z Nefretete?
Zmusił się do zdawkowej odpowiedzi:
- To świetne miejsce, żeby zdezerterować z takiej przerdzewiałej balii,
która ma właśnie wyruszyć w rejs donikąd. Ostatni port w północnej Europie,
gdzie nielegalny przybysz może zamelinować się w wielu dziurach, dopóki nie
uzna, że pora ruszać dalej.
Motorówka przechyliła się niebezpiecznie, gdy dwaj umundurowani
policjanci wciągali ciało przez nadburcie. Jeden uniósł dłoń, pozdrawiając
widownię, po czym sternik dodał silnikowi obrotów i skierował się w stronę
wejścia do basenu. Przedstawienie się skończyło. Kyle domyślił się, że ponieważ
do odpłynięcia statku pozostało niewiele czasu, nie dowiedzą się, kim był denat.
Każdy port działa jak magnes na pijaków, narkomanów i durniów pozbawionych
majątku i nadziei. W kanałach Europortu dokonywano wielu takich ponurych
znalezisk, z których większości nigdy nie udawało się zidentyfikować.
- Pora zabrać się do korekty map, panie Voorhoeve - burknął, odwracając
się od relingu. - Jeżeli, jakimś cudownym zbiegiem okoliczności, mamy w ogóle
jakieś mapy.
Skoro mowa o pijakach, durniach i przypadkach beznadziejnych, w chwili
gdy Kyle zszedł o piątej na dół, by rozpocząć mustrowanie, mesa Centaura była
ich pełna.
Zdezerterowanie z trudnego statku, na którym nie płacą ani nie żywią
odpowiednio, to jedna sprawa. Natomiast możliwość przetrwania potem na ulicy
w obcym kraju i bez żadnych dokumentów, to zupełnie co innego. Nie ulegało
wątpliwości, że po portowych barach rozeszła się wiadomość. W rezultacie
wydawało się, że każdy wynędzniały żeglarz w Europorcie usłyszał, iż na
odpływającym Centaurze brakuje pełnego składu załogi i zjawił się w nadziei,
że uda się mu wymknąć rotterdamskim oprychom, alfonsom, naciągaczom
i policjantom.
- Wywal ich pan, panie trzeci - warknął Kyle do trzeciego oficera,
którym okazał się maleńki obywatel Bangladeszu. Miał nieco ponad dwadzieścia
lat, długie rzęsy, ambicję, by zostać następnym Marco Polo, oraz świadectwo po
bengalsku, które głosiło, że ma uprawnienia do pełnienia wachty na mostku oraz
prowadzenia nawigacji. Wystawiło je, o ile Kyle mógł się zorientować, albo
bangladeskie Ministerstwo %7łeglugi albo Yacht Club Liceum w Chittagong. To, czy
pan Chowdhury istotnie potrafi na środku oceanu ominąć jednostkę podążającą
kolizyjnym kursem, miało się dopiero okazać, ale Kyle przestał się tym
przejmować. Zaczął tak gwałtownie skłaniać się ku fatalizmowi, że nawet
fanatyczny fundamentalista muzułmański zacząłby poważnie troszczyć się o jego
przyszłość.
- Tak jest, mam ich wyrzucić - przełknął nerwowo ślinę miniaturowy pan
Chowdhury, spoglądając niepewnie na tłum dawno nie mytych osobników. - Teraz,
proszę pana?
- Tak, teraz! - warknął Kyle. - Wszystkich, poza tymi, którzy mają
zaświadczenia z Korporacji Singha i najlepszych z pozostałych. Dostrzegł
Hackmana, stojącego ponuro poza tłumem i poczuł wielką ulgę. - Widzi pan tego,
Chowdhury? Tego wielkiego faceta ze złamanym nosem, który wygląda, jakby golił
się przez cały ten tydzień? Zatrzymaj go pan i jeszcze kilku, nadających się do
zamustrowania. Resztę wywalić.
Olbrzymi Słowianin o wyglądzie neandertalczyka, jeden
z najpoważniejszych kandydatów do wyrzucenia ze statku w pierwszej kolejności,
ryknął:
- Ja Badziej Mjasnikowicz z Biełarusi. Ja kurewsko dobry matros. Ja
kocha każden oficer i zabije każdy pierwszy, któren powi, że ja... - Złapał
trzeciego oficera i posadził go na kredensie, dzięki czemu mógł podejść do
Kyle a na wyciągnięcie ręki i ewentualnie udusić go, gdyby nie przyjął jego
zgłoszenia.
Był to czas próby dla trzeciego oficera. Kyle jeszcze raz sprawdził, czy
ciężki stoper łańcucha kotwicznego znajduje się w zasięgu jego ręki, a potem
ponaglił:
- No więc, panie Chowdhury?
Gwar na chwilę umilkł. Bez względu na to, czy obecni rozumieli po
angielsku, czy nie, sytuacja była jasna - od dawna już nieczynny zegar w mesie
Centaura lada chwila miał obwieścić metaforyczne w samo południe . Pochodzący
z tuzina państw trzeciego i kilku z piątego świata obszarpani twardziele [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
wolno w toni wzburzonej śrubami manewrującej w pobliżu motorówki rotterdamskiej
policji.
Po spotkaniu z pierwszym mechanikiem, Kyle poszedł prosto na mostek. Tam
właśnie zobaczył drugiego oficera, przewieszonego przez reling skrzydła mostku
i patrzącego gdzieś w dół.
- Przypuszczają, że to jakiś facet, który zleciał z nabrzeża. Może nawet
ubiegłej nocy - wyjaśnił Voorhoeve, nie mogąc do końca ukryć młodzieńczego
zaciekawienia makabrą. - Jeden z dokerów zauważył go i wezwał gliny. Nigdy dotąd
nie widziałem trupa - dodał z niezdrową fascynacją.
- Wychyl się pan jeszcze trochę, a zobaczysz go zupełnie z bliska! -
warknął Kyle. No cóż, gdy przeżycia powtarzają się zbyt często, wywierają
stopniowo coraz słabszy efekt. Przynajmniej tego nauczył się w ubiegłym
tygodniu.
Z motorówki wysunięto bosak, który zahaczył na krótko o koszulę ofiary,
a potem ześlizgnął się z pluskiem. Denat powoli zaczął się obracać, najpierw
lewe ramię zatoczyło chwiejny łuk, a potem z wody wyłoniła się twarz. Kyle
poczuł, że mimowolnie zaciska dłonie na wyszczerbionej tekowej poręczy relingu,
ponieważ przez chwilę opanował go straszliwy lęk o Hackmana. Nie widział
przyszłego towarzysza podróży od chwili, gdy rozstali się na dworcu. Mieli
przybyć na statek oddzielnie i dyskretnie. Z całą pewnością to nie może być
Hackman.
Twarz denata była czarna, ale czy na skutek genetycznych uwarunkowań,
z powodu uduszenia czy początków rozkładu, tego Kyle nie mógł ustalić. W końcu
był jedynie ekspertem od podrzynania gardeł. Ale był zupełnie pewien, że to nie
Hackman. Trup był o wiele mniejszy. W gruncie rzeczy, zupełnie mały. Taki mały
szczurek.
- Czy to może być jeden z naszych? - zastanawiał się drugi oficer.
Według bosmana ze statku prysnęło jak dotąd czterech ludzi.
Kyle nie miał pojęcia, ale wydawało mu się, że trochę za często w jego
otoczeniu pojawiają się zwłoki. Co prawda nie oznaczało to, że może i tego
ostatniego denata złożyć na progu krypty Stollenberga. A może jednak? Znowu ta
twoja paranoja? Oczywiście, że tak!
Nie mógł jednak pozbyć się złych przeczuć. Kim był ten trup w wodzie?
Czyjego śmierć można jakoś powiązać z Nefretete?
Zmusił się do zdawkowej odpowiedzi:
- To świetne miejsce, żeby zdezerterować z takiej przerdzewiałej balii,
która ma właśnie wyruszyć w rejs donikąd. Ostatni port w północnej Europie,
gdzie nielegalny przybysz może zamelinować się w wielu dziurach, dopóki nie
uzna, że pora ruszać dalej.
Motorówka przechyliła się niebezpiecznie, gdy dwaj umundurowani
policjanci wciągali ciało przez nadburcie. Jeden uniósł dłoń, pozdrawiając
widownię, po czym sternik dodał silnikowi obrotów i skierował się w stronę
wejścia do basenu. Przedstawienie się skończyło. Kyle domyślił się, że ponieważ
do odpłynięcia statku pozostało niewiele czasu, nie dowiedzą się, kim był denat.
Każdy port działa jak magnes na pijaków, narkomanów i durniów pozbawionych
majątku i nadziei. W kanałach Europortu dokonywano wielu takich ponurych
znalezisk, z których większości nigdy nie udawało się zidentyfikować.
- Pora zabrać się do korekty map, panie Voorhoeve - burknął, odwracając
się od relingu. - Jeżeli, jakimś cudownym zbiegiem okoliczności, mamy w ogóle
jakieś mapy.
Skoro mowa o pijakach, durniach i przypadkach beznadziejnych, w chwili
gdy Kyle zszedł o piątej na dół, by rozpocząć mustrowanie, mesa Centaura była
ich pełna.
Zdezerterowanie z trudnego statku, na którym nie płacą ani nie żywią
odpowiednio, to jedna sprawa. Natomiast możliwość przetrwania potem na ulicy
w obcym kraju i bez żadnych dokumentów, to zupełnie co innego. Nie ulegało
wątpliwości, że po portowych barach rozeszła się wiadomość. W rezultacie
wydawało się, że każdy wynędzniały żeglarz w Europorcie usłyszał, iż na
odpływającym Centaurze brakuje pełnego składu załogi i zjawił się w nadziei,
że uda się mu wymknąć rotterdamskim oprychom, alfonsom, naciągaczom
i policjantom.
- Wywal ich pan, panie trzeci - warknął Kyle do trzeciego oficera,
którym okazał się maleńki obywatel Bangladeszu. Miał nieco ponad dwadzieścia
lat, długie rzęsy, ambicję, by zostać następnym Marco Polo, oraz świadectwo po
bengalsku, które głosiło, że ma uprawnienia do pełnienia wachty na mostku oraz
prowadzenia nawigacji. Wystawiło je, o ile Kyle mógł się zorientować, albo
bangladeskie Ministerstwo %7łeglugi albo Yacht Club Liceum w Chittagong. To, czy
pan Chowdhury istotnie potrafi na środku oceanu ominąć jednostkę podążającą
kolizyjnym kursem, miało się dopiero okazać, ale Kyle przestał się tym
przejmować. Zaczął tak gwałtownie skłaniać się ku fatalizmowi, że nawet
fanatyczny fundamentalista muzułmański zacząłby poważnie troszczyć się o jego
przyszłość.
- Tak jest, mam ich wyrzucić - przełknął nerwowo ślinę miniaturowy pan
Chowdhury, spoglądając niepewnie na tłum dawno nie mytych osobników. - Teraz,
proszę pana?
- Tak, teraz! - warknął Kyle. - Wszystkich, poza tymi, którzy mają
zaświadczenia z Korporacji Singha i najlepszych z pozostałych. Dostrzegł
Hackmana, stojącego ponuro poza tłumem i poczuł wielką ulgę. - Widzi pan tego,
Chowdhury? Tego wielkiego faceta ze złamanym nosem, który wygląda, jakby golił
się przez cały ten tydzień? Zatrzymaj go pan i jeszcze kilku, nadających się do
zamustrowania. Resztę wywalić.
Olbrzymi Słowianin o wyglądzie neandertalczyka, jeden
z najpoważniejszych kandydatów do wyrzucenia ze statku w pierwszej kolejności,
ryknął:
- Ja Badziej Mjasnikowicz z Biełarusi. Ja kurewsko dobry matros. Ja
kocha każden oficer i zabije każdy pierwszy, któren powi, że ja... - Złapał
trzeciego oficera i posadził go na kredensie, dzięki czemu mógł podejść do
Kyle a na wyciągnięcie ręki i ewentualnie udusić go, gdyby nie przyjął jego
zgłoszenia.
Był to czas próby dla trzeciego oficera. Kyle jeszcze raz sprawdził, czy
ciężki stoper łańcucha kotwicznego znajduje się w zasięgu jego ręki, a potem
ponaglił:
- No więc, panie Chowdhury?
Gwar na chwilę umilkł. Bez względu na to, czy obecni rozumieli po
angielsku, czy nie, sytuacja była jasna - od dawna już nieczynny zegar w mesie
Centaura lada chwila miał obwieścić metaforyczne w samo południe . Pochodzący
z tuzina państw trzeciego i kilku z piątego świata obszarpani twardziele [ Pobierz całość w formacie PDF ]