[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Oświęcimia, przeprowadzonych w sierpniu i wrześniu 1940 roku, wbrew beznadziei
25
Pan Janek- Jan Rouman, członek Głównej Kwatery, harcmistrz; od 1942 kierownik Wydziału
Kształcenia GKH. od 1X4 wizytator Chorągwi Warszawskiej, członek Rady Programowej przy Naczelniku
Harcerzy.
politycznej, spowodowanej katastrofą Francji, wbrew strasznym warunkom ciężkiej drugiej
wojennej zimy, wbrew temu wszystkiemu młodzi ci ludzie z zaciętym uporem co dzień
odrabiali samym sobie wyznaczone przydziały naukowe i parę razy w tygodniu organizowali
wieczory dyskusyjne. Cóż za fantastyczne fluidy napełniały atmosferę pokojów, w których
zbierała się ta gromadka. Jaka przekora biła z dyskutowanych tematów w stosunku do
rzeczywistości. W tygodniu, w którym Hitler odbierał defiladę w Paryżu i w całej Europie
ludzie chodzili ze spuszczonymi głowami - ci wariaci , zawiesiwszy ścianę mapami,
roztrząsali sprawę wcielenia do Polski Prus Wschodnich. Gdy przychodzić zaczęły pierwsze
wiadomości o masowych zgonach w Oświęcimiu - po obszernym rozważeniu sprawy,
jednomyślnie zajęli stanowisko, iż w polskiej walce przeciwko zbrodniarzom pruskim, należy
bezwzględnie unikać metod hitlerowskich, a zachować rycerskie, polskie obyczaje. Wreszcie
któregoś mroznego dnia, gdy woda w mieszkaniu pozamarzała w dzbankach, a para buchała z
ust przy każdym oddechu - urządzili... poranek szopenowski. Tak oto bezgraniczna wiara
młodości: wiara w siebie samych, wiara w naród, wiara w słuszność polskiej sprawy i w
najwyższą sprawiedliwość - kazała tym młodym ludziom traktować całą otaczającą ich
rzeczywistość jako coś bardzo nierealnego i przejściowego. W tym też czasie Zośka, Alek,
Rudy i kilku innych -wstąpiło do Szkoły Budowy Maszyn im. Wawelberga26. Uczyli się
starannie, choć nie była to szkoła, do której by uczęszczali w czasach normalnych. W każdym
jednak razie była to szkoła i normalna nauka. Dawała więcej niż komplety, szczególnie gdy
się lekcje uzupełniało samokształceniem i naciągało profesorów na dodatkowe wyjaśnienia.
Uczenie się, dyskusje światopoglądowe, wycieczki, kolportaż, zajęcia zarobkowe,
dorazne służby na rzecz tej czy innej komórki podziemnej, wszystko to zajmowało całe dnie,
dawało poczucie, że się spełnia swe obowiązki, ale... Dyskusje nam się coraz częściej nie
kleiły. Chcieliśmy coś robić. Robić z przeświadczeniem, że to jest robota warta całkowitego
oddania się jej . Tych parę zdań napisał, wspominając te czasy, Zośka. I oto - stała się rzecz,
której wszyscy pragnęli. W marcu 1941 roku trafili wreszcie na właściwy tor. Związali się z
akcją małego sabotażu, prowadzoną przez organizację podziemną Wawer, która stanowiła
wówczas czoło otwartej walki z okupantem w kraju na odcinku szczególnie istotnym -
odcinku oddziaływania niezależnej polskiej myśli na najszersze rzesze narodu. W okresie
szczytowych powodzeń Niemiec, w okresie największego wzrostu ich potęgi - udany
dowcipny pomysł propagandowy wytwarzał ten szczególny nastrój Warszawy, który ją będzie
charakteryzował przez całą okupację, nastrój niczym nie zmąconej wiary w słuszność własnej
26
Szkoła Im. Hipolita Wawelberga - szkoła techniczna, znana z wysokiego poziomu nauczania.
sprawy i kpiarskiego stosunku do tak zwanych tymczasowych . Nowa robota otworzyła
chłopcom okazję do prawdziwie czynnej służby w pracy niepodległościowej. W przyłączeniu
się do akcji Wawra nie pośredniczył już Zeus. Na parę miesięcy przedtem, wypełniając
rozkaz Głównej Kwatery Szarych Szeregów ruszył do Wilna, w celu nawiązania kontaktów z
harcerstwem wileńskim. Ruszył - i ślad po nim zaginął. Młodzi ludzie przez długie miesiące i
lata odwiedzali po dawnemu tak przez nich lubiane mieszkanie Zeusa i przyglądali się po
dawnemu cudom jego podróżniczych zbiorów, rozmawiając całymi godzinami z samotną
starszą panią, która wciąż jeszcze czeka.
W SAU%7łBIE MAAEGO SABOTA%7łU
Pierwsze zadanie dotyczyło fotografów. Instrukcja przyniesiona z góry stwierdzała,
że liczni fotografowie warszawscy powystawiali w szafkach wystawowych fotografie
żołnierzy niemieckich; fotografowie demoralizują samych siebie i społeczeństwo; nadają
ulicom Warszawy nieznośny wygląd. Ponieważ na kilkakrotne listowne wezwania Wawra
tylko niewielka ich część zareagowała, usuwając fotografie Niemców, należy resztę nauczyć
postawy obywatelskiej innymi sposobami. Tłuczenie szyb przymilającym się do klienteli
nieprzyjacielskiej fotografom - oto zadanie na najbliższą przyszłość. Stłuczenie szyby
wystawowej wiosną 1941 roku nie było rzeczą łatwą... psychicznie. Po pierwsze - ogromna
większość zakładów mieści się na głównych ulicach miasta, na których o każdej porze jest
duży ruch; po drugie - w owym czasie miasto nie znało jeszcze żadnych akcji ulicznych. W
owych czasach nikt do nikogo na ulicy nie strzelał, nikt nie wybijał szyb. Szyby fotografów
miały być i były jednym z pierwszych aktów represyjnych wobec Polaków, którym
brakowało kośćca obywatelskiego. Wykonawcy tych represji - pionierzy słynnych pózniej
wyczynów ulicznych - zabierali się do swoich szyb z namaszczeniem, lękiem, z
długotrwałym obmyślaniem planu i z wielkimi ostrożnościami. Głośny brzęk rozpryskiwanej
szyby wystawowej zdawał się i dla wykonawcy, i dla publiczności warszawskiej aktem
równym wybuchowi maszyny piekielnej. W tej właśnie akcji fotograficznej wybił się na czoło
Alek. Po jednym czy po dwóch miesiącach ostrożnie i skrupulatnie przygotowanych
doświadczeniach, zachęcony powodzeniem, zdecydował się na ryzykowną i pomysłową
inicjatywę. Któregoś wczesnego ranka wsiadł na rower (zdjąwszy uprzednio numerek), do
kieszeni włożył kilka sporych kawałków żelaza i ruszył na Marszałkowską. W pobliżu
pierwszej witryny fotografa skręcił na chodnik, wyminął paru przechodniów i z całej siły
walnął w szybę. Głośny brzęk tłuczonego szkła przygiął go do kierownicy, stopy mimo woli [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
Oświęcimia, przeprowadzonych w sierpniu i wrześniu 1940 roku, wbrew beznadziei
25
Pan Janek- Jan Rouman, członek Głównej Kwatery, harcmistrz; od 1942 kierownik Wydziału
Kształcenia GKH. od 1X4 wizytator Chorągwi Warszawskiej, członek Rady Programowej przy Naczelniku
Harcerzy.
politycznej, spowodowanej katastrofą Francji, wbrew strasznym warunkom ciężkiej drugiej
wojennej zimy, wbrew temu wszystkiemu młodzi ci ludzie z zaciętym uporem co dzień
odrabiali samym sobie wyznaczone przydziały naukowe i parę razy w tygodniu organizowali
wieczory dyskusyjne. Cóż za fantastyczne fluidy napełniały atmosferę pokojów, w których
zbierała się ta gromadka. Jaka przekora biła z dyskutowanych tematów w stosunku do
rzeczywistości. W tygodniu, w którym Hitler odbierał defiladę w Paryżu i w całej Europie
ludzie chodzili ze spuszczonymi głowami - ci wariaci , zawiesiwszy ścianę mapami,
roztrząsali sprawę wcielenia do Polski Prus Wschodnich. Gdy przychodzić zaczęły pierwsze
wiadomości o masowych zgonach w Oświęcimiu - po obszernym rozważeniu sprawy,
jednomyślnie zajęli stanowisko, iż w polskiej walce przeciwko zbrodniarzom pruskim, należy
bezwzględnie unikać metod hitlerowskich, a zachować rycerskie, polskie obyczaje. Wreszcie
któregoś mroznego dnia, gdy woda w mieszkaniu pozamarzała w dzbankach, a para buchała z
ust przy każdym oddechu - urządzili... poranek szopenowski. Tak oto bezgraniczna wiara
młodości: wiara w siebie samych, wiara w naród, wiara w słuszność polskiej sprawy i w
najwyższą sprawiedliwość - kazała tym młodym ludziom traktować całą otaczającą ich
rzeczywistość jako coś bardzo nierealnego i przejściowego. W tym też czasie Zośka, Alek,
Rudy i kilku innych -wstąpiło do Szkoły Budowy Maszyn im. Wawelberga26. Uczyli się
starannie, choć nie była to szkoła, do której by uczęszczali w czasach normalnych. W każdym
jednak razie była to szkoła i normalna nauka. Dawała więcej niż komplety, szczególnie gdy
się lekcje uzupełniało samokształceniem i naciągało profesorów na dodatkowe wyjaśnienia.
Uczenie się, dyskusje światopoglądowe, wycieczki, kolportaż, zajęcia zarobkowe,
dorazne służby na rzecz tej czy innej komórki podziemnej, wszystko to zajmowało całe dnie,
dawało poczucie, że się spełnia swe obowiązki, ale... Dyskusje nam się coraz częściej nie
kleiły. Chcieliśmy coś robić. Robić z przeświadczeniem, że to jest robota warta całkowitego
oddania się jej . Tych parę zdań napisał, wspominając te czasy, Zośka. I oto - stała się rzecz,
której wszyscy pragnęli. W marcu 1941 roku trafili wreszcie na właściwy tor. Związali się z
akcją małego sabotażu, prowadzoną przez organizację podziemną Wawer, która stanowiła
wówczas czoło otwartej walki z okupantem w kraju na odcinku szczególnie istotnym -
odcinku oddziaływania niezależnej polskiej myśli na najszersze rzesze narodu. W okresie
szczytowych powodzeń Niemiec, w okresie największego wzrostu ich potęgi - udany
dowcipny pomysł propagandowy wytwarzał ten szczególny nastrój Warszawy, który ją będzie
charakteryzował przez całą okupację, nastrój niczym nie zmąconej wiary w słuszność własnej
26
Szkoła Im. Hipolita Wawelberga - szkoła techniczna, znana z wysokiego poziomu nauczania.
sprawy i kpiarskiego stosunku do tak zwanych tymczasowych . Nowa robota otworzyła
chłopcom okazję do prawdziwie czynnej służby w pracy niepodległościowej. W przyłączeniu
się do akcji Wawra nie pośredniczył już Zeus. Na parę miesięcy przedtem, wypełniając
rozkaz Głównej Kwatery Szarych Szeregów ruszył do Wilna, w celu nawiązania kontaktów z
harcerstwem wileńskim. Ruszył - i ślad po nim zaginął. Młodzi ludzie przez długie miesiące i
lata odwiedzali po dawnemu tak przez nich lubiane mieszkanie Zeusa i przyglądali się po
dawnemu cudom jego podróżniczych zbiorów, rozmawiając całymi godzinami z samotną
starszą panią, która wciąż jeszcze czeka.
W SAU%7łBIE MAAEGO SABOTA%7łU
Pierwsze zadanie dotyczyło fotografów. Instrukcja przyniesiona z góry stwierdzała,
że liczni fotografowie warszawscy powystawiali w szafkach wystawowych fotografie
żołnierzy niemieckich; fotografowie demoralizują samych siebie i społeczeństwo; nadają
ulicom Warszawy nieznośny wygląd. Ponieważ na kilkakrotne listowne wezwania Wawra
tylko niewielka ich część zareagowała, usuwając fotografie Niemców, należy resztę nauczyć
postawy obywatelskiej innymi sposobami. Tłuczenie szyb przymilającym się do klienteli
nieprzyjacielskiej fotografom - oto zadanie na najbliższą przyszłość. Stłuczenie szyby
wystawowej wiosną 1941 roku nie było rzeczą łatwą... psychicznie. Po pierwsze - ogromna
większość zakładów mieści się na głównych ulicach miasta, na których o każdej porze jest
duży ruch; po drugie - w owym czasie miasto nie znało jeszcze żadnych akcji ulicznych. W
owych czasach nikt do nikogo na ulicy nie strzelał, nikt nie wybijał szyb. Szyby fotografów
miały być i były jednym z pierwszych aktów represyjnych wobec Polaków, którym
brakowało kośćca obywatelskiego. Wykonawcy tych represji - pionierzy słynnych pózniej
wyczynów ulicznych - zabierali się do swoich szyb z namaszczeniem, lękiem, z
długotrwałym obmyślaniem planu i z wielkimi ostrożnościami. Głośny brzęk rozpryskiwanej
szyby wystawowej zdawał się i dla wykonawcy, i dla publiczności warszawskiej aktem
równym wybuchowi maszyny piekielnej. W tej właśnie akcji fotograficznej wybił się na czoło
Alek. Po jednym czy po dwóch miesiącach ostrożnie i skrupulatnie przygotowanych
doświadczeniach, zachęcony powodzeniem, zdecydował się na ryzykowną i pomysłową
inicjatywę. Któregoś wczesnego ranka wsiadł na rower (zdjąwszy uprzednio numerek), do
kieszeni włożył kilka sporych kawałków żelaza i ruszył na Marszałkowską. W pobliżu
pierwszej witryny fotografa skręcił na chodnik, wyminął paru przechodniów i z całej siły
walnął w szybę. Głośny brzęk tłuczonego szkła przygiął go do kierownicy, stopy mimo woli [ Pobierz całość w formacie PDF ]