[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Bębny Ukochanej wzywały go, by zachował spokój, by po-
myślał.
Bóg nie pojawił się więcej.
Stacja Bezel toczyła się powoli przez ciemność, zimne
światło gwiazdy kładło się czerwienią na jej ratującej po-
wierzchni. Jaśniejsze gwiazdy - czekające w pobliżu Bezel
statki - przypominały punkty w jakiejś skomplikowanej trój-
wymiarowej układance. Pomiędzy nimi śmigały promy ko-
smiczne. Z kanapy nawigatora Piękna Maria obserwowała zbli-
żającą się stację; obraz wideo powoli zmieniał perspektywę,
gdy Ubu pilotował Uciekiniera" do wyznaczonego doku.
Kiedyś, gdy Układ Bezel znajdował się na granicy ludzkiej
ekspansji, główna stacja miała kształt torusa, podobnie jak An-
gelica. Ale handel na Kresach się rozwinął, torus napuchł, wy-
dłużył się, zwiększył promień i w końcu stał się zamkniętą ru-
rą. Konsolidacja spowolniła rozwój, ale wcześniej Układ
Bezel osiągnął samowystarczalność, a Stacja Bezel stała się
ważnym punktem przekazywania hilinerskich zysków i hili-
nerskiego biznesu.
Miejsce było tak ożywione, że na stacji nie wystarczało
przestrzeni do dokowania: modularne jednostki dokowania
unosiły się w przestrzeni stacyjnej i spotykały ze statkami, po-
bierały i przenosiły ładunki. W razie konieczności cały
olbrzymi moduł dokował ostrożnie i przesuwał ładunek do
wnętrza.
Maria patrzyła na migające displeje. Dok modularny rósł,
był coraz bliżej. Kątem oka widziała, jak Ubu czterema rękoma
lekko dotyka dzwigni, włącza silniki ustawiające statek, przy-
wołuje po kolei podstawowe wykresy. Uciekinier", całkowicie
załadowany, miał dużą masę i stanowił znaczne niebezpieczeń-
stwo nawet dla całej stacji Bezel, nie mówiąc o Doku Modular-
nym C, który czekał na ich przyjęcie. Jedna chwila nieuwagi
mogła spowodować katastrofę. Podczas tych manewrów Maria
musiała tylko śledzić displeje i uważać, by Ubu nie popełnił
niechcący jakiegoś błędu.
234
Błędów nie było. Załadowany do pełna Uciekinier" spokoj-
nie zatrzymał się w zasięgu magnetycznych chwytaków zatoki
dokującej. Chwytaki wystrzeliły, trafiły w cel. Jęczące silniki
nawijały na szpule olbrzymie kable i Aadownia C Uciekiniera"
została przyciągnięta na spotkanie z Zatoką Dokowania 17A.
Przy zetknięciu z modułem statek zadzwonił cicho. Maria po-
prawiła się w fotelu.
- Kontrola Bezel, Uciekinier" ci dziękuje - powiedział
Ubu. Jego ręce szybko zatańczyły na liście kontrolnej wyłącza-
nia napędu. - Uciekinier" prosi również o rurę dla personelu.
Możliwie jak najszybciej.
Ruszając, wirówka zakołysała się gwałtownie. Przez ciało
Marii przebiegło drżenie. Pazury grawitacji wpiły się lekko
w jej uszy i brzuch.
Wygaszanie nadal trwało. Maria odpięła uprząż, usiadła, od-
wróciła się do Ubu.
Skoncentrowany, rękoma nadal przebiegał listę kontrolną.
Maria zauważyła drgający mięsień na jego szczęce.
Jest ode mnie daleko, pomyślała. Teraz do niego nie dotrę.
Lista została sprawdzona. Displeje zniknęły. W wirówce
wzrastało ciążenie.
Ubu nadal patrzył skupiony przed siebie, jakby spodziewał
się ponownego pojawienia displejów. Jego ręce zawisły nad
klawiaturami.
- Co teraz? - spytała Maria.
- Mamy spotkanie z prawnikami Mahadajiego i OttoBanąue.
A potem z ludzmi z Portfire. - Odsłonił zęby. -1 z rzecznikiem
pomocnika sędziego. Chyba powinniśmy się odpowiednio
ubrać. Jesteśmy strzelcami i musimy wyglądać na strzelców.
- A potem?
Spojrzał na nią z takim napięciem, że niemal czuło się elek-
trostatyczne potrzaskiwania na jego karku.
- Będziemy walczyć, by to wszystko zachować. Tak sądzę.
- Chodziło mi o to, że... - Spojrzała na swoje stopy, przycis-
nęła długie palce u nóg do wytartej, antypoślizgowej po-
wierzchni pokładu. - Co się z nami stanie?
Spojrzał twardo.
- Różnie może być. Wszystko się zmienia, prawda? Sama to
mówiłaś. Ja też tak sądzę.
- Niekoniecznie... - Bezskutecznie usiłowała ubrać to w sło-
wa, powiedzieć, że nie chce, by którekolwiek z nich zostało
zranione, i ma nadzieję, że cokolwiek się wydarzy, odbędzie się
to delikatnie.
Wypiął się z uprzęży i wstał.
- Zanim zamkniesz tablicę nawigacyjną, załaduj log i usuń
wszelkie ślady naszej podróży - polecił.
Spojrzała na niego zdziwiona.
- To nielegalne - powiedziała.
- Nie dbam o to. Nie chcę, by wyszło na jaw, gdzie byliśmy
ani gdzie wyznaczone jest następne spotkanie. Nasze kłopoty
prawne są już niemal załatwione i nie ma powodu, by ktoś są-
downie sprawdzał nasze logi.
Maria przygryzła wargę. Logi każdego statku były oficjalnie
zapieczętowane i usunięcie z nich części zapisu oznaczało ki-
ksowe obejście zapór hardware'owych.
- Dobrze.
- Pójdę do Dwunastki. Zobaczę, jak zniósł hamowanie, i po-
wiem mu, żeby nigdzie się nie ruszał, dopóki nie wrócimy. -
Ubu podszedł do drabiny. Maria, obserwując go, czuła, jak bły-
ska i gaśnie ostatnia nadzieja na łatwe rozwiązanie.
Odwróciła się do paneli nawigacyjnych, wywołała log, za-
znaczyła początek i koniec fragmentu do wymazania. Na ekra-
nie dalekiego zasięgu coś błysnęło.
Nowy statek wybiałodziurzył właśnie do Układu Bezel -
około dwa tygodnie lotu od stacji. Razem z błyskiem pojawiły
się: nazwa statku, nazwisko właściciela i numer identyfikacyjny.
Abrazo", przeczytała Maria, De Suarez Expressways".
Mahadaji był małym ciemnoskórym mężczyzną. Miał krę-
cone włosy, krótki wąsik, błyszczący makijaż. Nosił sztuczko-
we spodnie, filcowe pantofle, podkoszulek z długim rękawem
i haftowaną kamizelkę ze stojącym kołnierzykiem. W prawym
uchu miał mały srebrny kolczyk. Na swych przyczepnych bu-
tach stał pewnie w Zatoce Dokującej 17A.
- Bossrajderze, strzelczyni! - powitał ich z ukłonem. Musiał
krzyczeć, by go słyszeli poprzez zgrzyt autoładowaczy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
Bębny Ukochanej wzywały go, by zachował spokój, by po-
myślał.
Bóg nie pojawił się więcej.
Stacja Bezel toczyła się powoli przez ciemność, zimne
światło gwiazdy kładło się czerwienią na jej ratującej po-
wierzchni. Jaśniejsze gwiazdy - czekające w pobliżu Bezel
statki - przypominały punkty w jakiejś skomplikowanej trój-
wymiarowej układance. Pomiędzy nimi śmigały promy ko-
smiczne. Z kanapy nawigatora Piękna Maria obserwowała zbli-
żającą się stację; obraz wideo powoli zmieniał perspektywę,
gdy Ubu pilotował Uciekiniera" do wyznaczonego doku.
Kiedyś, gdy Układ Bezel znajdował się na granicy ludzkiej
ekspansji, główna stacja miała kształt torusa, podobnie jak An-
gelica. Ale handel na Kresach się rozwinął, torus napuchł, wy-
dłużył się, zwiększył promień i w końcu stał się zamkniętą ru-
rą. Konsolidacja spowolniła rozwój, ale wcześniej Układ
Bezel osiągnął samowystarczalność, a Stacja Bezel stała się
ważnym punktem przekazywania hilinerskich zysków i hili-
nerskiego biznesu.
Miejsce było tak ożywione, że na stacji nie wystarczało
przestrzeni do dokowania: modularne jednostki dokowania
unosiły się w przestrzeni stacyjnej i spotykały ze statkami, po-
bierały i przenosiły ładunki. W razie konieczności cały
olbrzymi moduł dokował ostrożnie i przesuwał ładunek do
wnętrza.
Maria patrzyła na migające displeje. Dok modularny rósł,
był coraz bliżej. Kątem oka widziała, jak Ubu czterema rękoma
lekko dotyka dzwigni, włącza silniki ustawiające statek, przy-
wołuje po kolei podstawowe wykresy. Uciekinier", całkowicie
załadowany, miał dużą masę i stanowił znaczne niebezpieczeń-
stwo nawet dla całej stacji Bezel, nie mówiąc o Doku Modular-
nym C, który czekał na ich przyjęcie. Jedna chwila nieuwagi
mogła spowodować katastrofę. Podczas tych manewrów Maria
musiała tylko śledzić displeje i uważać, by Ubu nie popełnił
niechcący jakiegoś błędu.
234
Błędów nie było. Załadowany do pełna Uciekinier" spokoj-
nie zatrzymał się w zasięgu magnetycznych chwytaków zatoki
dokującej. Chwytaki wystrzeliły, trafiły w cel. Jęczące silniki
nawijały na szpule olbrzymie kable i Aadownia C Uciekiniera"
została przyciągnięta na spotkanie z Zatoką Dokowania 17A.
Przy zetknięciu z modułem statek zadzwonił cicho. Maria po-
prawiła się w fotelu.
- Kontrola Bezel, Uciekinier" ci dziękuje - powiedział
Ubu. Jego ręce szybko zatańczyły na liście kontrolnej wyłącza-
nia napędu. - Uciekinier" prosi również o rurę dla personelu.
Możliwie jak najszybciej.
Ruszając, wirówka zakołysała się gwałtownie. Przez ciało
Marii przebiegło drżenie. Pazury grawitacji wpiły się lekko
w jej uszy i brzuch.
Wygaszanie nadal trwało. Maria odpięła uprząż, usiadła, od-
wróciła się do Ubu.
Skoncentrowany, rękoma nadal przebiegał listę kontrolną.
Maria zauważyła drgający mięsień na jego szczęce.
Jest ode mnie daleko, pomyślała. Teraz do niego nie dotrę.
Lista została sprawdzona. Displeje zniknęły. W wirówce
wzrastało ciążenie.
Ubu nadal patrzył skupiony przed siebie, jakby spodziewał
się ponownego pojawienia displejów. Jego ręce zawisły nad
klawiaturami.
- Co teraz? - spytała Maria.
- Mamy spotkanie z prawnikami Mahadajiego i OttoBanąue.
A potem z ludzmi z Portfire. - Odsłonił zęby. -1 z rzecznikiem
pomocnika sędziego. Chyba powinniśmy się odpowiednio
ubrać. Jesteśmy strzelcami i musimy wyglądać na strzelców.
- A potem?
Spojrzał na nią z takim napięciem, że niemal czuło się elek-
trostatyczne potrzaskiwania na jego karku.
- Będziemy walczyć, by to wszystko zachować. Tak sądzę.
- Chodziło mi o to, że... - Spojrzała na swoje stopy, przycis-
nęła długie palce u nóg do wytartej, antypoślizgowej po-
wierzchni pokładu. - Co się z nami stanie?
Spojrzał twardo.
- Różnie może być. Wszystko się zmienia, prawda? Sama to
mówiłaś. Ja też tak sądzę.
- Niekoniecznie... - Bezskutecznie usiłowała ubrać to w sło-
wa, powiedzieć, że nie chce, by którekolwiek z nich zostało
zranione, i ma nadzieję, że cokolwiek się wydarzy, odbędzie się
to delikatnie.
Wypiął się z uprzęży i wstał.
- Zanim zamkniesz tablicę nawigacyjną, załaduj log i usuń
wszelkie ślady naszej podróży - polecił.
Spojrzała na niego zdziwiona.
- To nielegalne - powiedziała.
- Nie dbam o to. Nie chcę, by wyszło na jaw, gdzie byliśmy
ani gdzie wyznaczone jest następne spotkanie. Nasze kłopoty
prawne są już niemal załatwione i nie ma powodu, by ktoś są-
downie sprawdzał nasze logi.
Maria przygryzła wargę. Logi każdego statku były oficjalnie
zapieczętowane i usunięcie z nich części zapisu oznaczało ki-
ksowe obejście zapór hardware'owych.
- Dobrze.
- Pójdę do Dwunastki. Zobaczę, jak zniósł hamowanie, i po-
wiem mu, żeby nigdzie się nie ruszał, dopóki nie wrócimy. -
Ubu podszedł do drabiny. Maria, obserwując go, czuła, jak bły-
ska i gaśnie ostatnia nadzieja na łatwe rozwiązanie.
Odwróciła się do paneli nawigacyjnych, wywołała log, za-
znaczyła początek i koniec fragmentu do wymazania. Na ekra-
nie dalekiego zasięgu coś błysnęło.
Nowy statek wybiałodziurzył właśnie do Układu Bezel -
około dwa tygodnie lotu od stacji. Razem z błyskiem pojawiły
się: nazwa statku, nazwisko właściciela i numer identyfikacyjny.
Abrazo", przeczytała Maria, De Suarez Expressways".
Mahadaji był małym ciemnoskórym mężczyzną. Miał krę-
cone włosy, krótki wąsik, błyszczący makijaż. Nosił sztuczko-
we spodnie, filcowe pantofle, podkoszulek z długim rękawem
i haftowaną kamizelkę ze stojącym kołnierzykiem. W prawym
uchu miał mały srebrny kolczyk. Na swych przyczepnych bu-
tach stał pewnie w Zatoce Dokującej 17A.
- Bossrajderze, strzelczyni! - powitał ich z ukłonem. Musiał
krzyczeć, by go słyszeli poprzez zgrzyt autoładowaczy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]