[ Pobierz całość w formacie PDF ]
że już niedługo powędrują do szkoły.
Obszedłem z tyłu nowy dom handlowy, a potem wróciłem środkiem, długim pasażem, ciągnącym się pod gołym
niebem, w otoczeniu błyszczącego szkła i chromu. Aadny widok. W pewnej chwili minęła mnie grupa roześmianych
uczniów. Zachowywali się swobodnie; byli u siebie.
Jakiś człowiek w znoszonym szarym płaszczu szedł w moją stronę z drugiego końca skweru. Nie mogłem dostrzec
jego twarzy, ale poznałem go po chodzie i sylwetce. To był Tatsu. Z lubością ssał odrobinę ciepła, jaką mu dawał ognik
papierosa, nie przejmując się marną pogodą.
Zobaczył mnie i pomachał ręką. Wyrzucił papierosa. Kiedy podszedł bliżej, zauważyłem, że przybyło mu bruzd na
twarzy. Wyraz znużenia stawał się coraz bardziej widoczny.
- Honto ni, shibaraku buri da na - powiedziałem z ukłonem. Dawno się nie widzieliśmy. Tatsu wyciągnął do mnie
rękę. Uścisnęliśmy sobie dłonie.
Przypatrywał mi się bacznie. Na pewno i u mnie zauważył zmarszczki.
Ale nie tylko. Przecież nie wiedział, że zrobiłem sobie operację. Pewnie teraz zachodził w głowę, co się stało, że
straciłem europejskie rysy. Ciekawe, czy składał to jedynie na karb wieku, czy jednak czegoś się domyślał.
- Rain-san, Utai, coś ty znów nawywijał? - zapytał, wciąż na mnie patrząc. - Wiesz, ile będę miał kłopotów, jeżeli ktoś
się dowie, że cię nie przymknąłem? Jesteś podejrzany o dwa morderstwa. Jedna z ofiar to wysoki urzędnik PLD. Ze
wszystkich stron mnie naciskają, żebym przyspieszył śledztwo.
- Nawet nie powiesz, że się cieszysz z tego spotkania, Tatsu? Nie jestem całkiem pozbawiony uczuć.
Uśmiechnął się jakby z zażenowaniem.
- Dobrze cię widzieć. Chociaż z drugiej strony wolałbym się z tobą spotkać w innych okolicznościach.
- Jak twoje córki?
Tym razem uśmiechnął się szerzej i z dumą pokiwał głową.
- Znakomicie. Jedna jest lekarką, a druga prawnikiem. Na szczęście odziedziczyły umysł po matce, ne?
- Zamężne?
- Starsza jest zaręczona.
- Gratulacje. Zatem niedługo będziesz dziadkiem.
- Nie tak niedługo. - Spoważniał nagle. Uf... nie chciałbym być w skórze chłopaka, który coś zacznie kombinować z
jego córką.
Wróciliśmy do centrum handlowego, przechodząc obok dokładnej repliki francuskiego chateau. W tym nowoczesnym
otoczeniu zamek wyglądał tak, jakby tęsknił za ojczyzną.
Starczy grzeczności. Zacząłem prosto z mostu:
- Szef Shinnento, Yamaoto Toshi, wydał na ciebie wyrok śmierci.
Zatrzymał się i spojrzał na mnie.
- Skąd wiesz?
- Przykro mi, ale tego nie mogę powiedzieć.
Kiwnął głową.
- To na pewno wiadomość z dobrego zródła, bo inaczej byś mnie nie ostrzegał.
- Tak.
Ruszyliśmy dalej. - Dobrze wiesz, Rain-san, że wielu ludzi chętnie widziałoby mnie na tamtym świecie. Czasami sam
się sobie dziwię, że wciąż żyję.
- Być może masz anioła stróża.
Roześmiał się.
- Chciałbym. Ale istnieje dużo prostsze wyjaśnienie. Moja śmierć byłaby dowodem na to, że miałem rację. Dopóki
żyję, można mnie uważać za łowcę duchów i zwykłego głupca.
- Obawiam się, że pewne rzeczy uległy zmianie.
Znów przystanął i popatrzył na mnie uważnie.
- Nie wiedziałem, że masz konszachty z Yamaoto.
- Nie mam.
Pokiwał głową. Domyśliłem się, że dorzucił tę garść informacji do swojej prywatnej kartoteki na temat tajemniczego
skrytobójcy.
Poszliśmy dalej.
- Powiedziałeś, że pewne rzeczy uległy zmianie".
- Chodzi o pewną płytę. Z tego, co wiem, są na niej informacje o korupcji wśród wielu znanych polityków. Yamaoto
chce ją mieć.
Wiedział o CD - sam słyszałem, jak Yamaoto mówił o ludziach Ishikury" w mieszkaniu Midori - mimo to milczał.
- Wiesz o tej sprawie, Tatsu? - spytałem.
Wzruszył ramionami.
- Jestem gliniarzem. Po trochu wiem o wszystkim.
- Yamaoto myśli, że siedzisz w tym dużo głębiej. %7łe szukasz płyty.
Znalazł się w kropce, więc postanowił usunąć pozostałych graczy.
- Znalazł się w kropce?
- Nie wie, gdzie jest płyta.
- A ty?
- Nie mam jej.
- Nie o to pytałem.
- Tatsu... W tej chwili nie chodzi o płytę. Usłyszałem, że coś ci grozi, więc postanowiłem ci o tym powiedzieć.
- Ale przyczyną zagrożenia jest jednak ta płyta, prawda? - spytał z niewinną, jakby zdumioną miną. Na pewno każdy,
kto go nie znał, dałby się na to nabrać. - Znajdzmy więc płytę i po kłopocie.
- Nie graj przede mną inakamono - odparłem. Na pewno nie był wiejskim głupkiem. - Posłuchaj, płyta jest w rękach
kogoś, kto chce opublikować jej zawartość. Wtedy też będzie po kłopocie", jak przed chwilą to ująłeś. Zatrzymał się i
złapał mnie za rękę.
- Masaka, tylko mi nie mów, że oddałeś ją Bulfinchowi!
W mojej głowie zabrzęczał dzwonek alarmowy.
- Dlaczego pytasz?
- Bo Franklin Bulfinch został wczoraj zamordowany w Akasaka Mitsuke, przed hotelem Akasaka Tokyu.
- Och, ty w dupę! - krzyknąłem, zapominając się na moment.
- Kamatta - znów zaklął Tatsu. - Dałeś mu ją?
- Tak.
- Cholera! Mógł mieć ją przy sobie w chwili śmierci?
Przed Akasaka Tokyu? Jakieś sto metrów od miejsca naszego spotkania.
- O której zginął? - zapytałem.
- Jakoś tak wczesnym popołudniem. Może o drugiej. Miał ją?
- Prawie na sto procent.
Zwiesił głowę.
- Niech to szlag... Tatsu? Skąd wiesz o płycie?
Długo milczał, zanim odpowiedział.
- Miałem ją dostać od Kawamury.
Uniosłem brwi ze zdziwienia.
- Tak - ciągnął. - Urabiałem go już od dłuższego czasu. Zachęcałem, żeby przekazał mi wszystkie informacje. Niestety,
w końcu wyszło na to, że ludzie jednak bardziej wierzą w dziennikarza niż policjanta.
Kawamura nagle zmienił zdanie i postanowił iść z tym do Bulfincha.
- Skąd wiesz?
- Zadzwonił do mnie w dniu swojej śmierci.
- Co powiedział?
Tatsu popatrzył na mnie poważnie.
- Spierdalaj. To trafi do zachodnich gazet". Na pewno jest w tym moja wina. Trochę za bardzo go cisnąłem i to mu
się nie spodobało.
- Skąd wiedziałeś, że chodzi właśnie o Bulfincha?
- A niby komu z zachodnich gazet" chciałbyś dostarczyć takich wiadomości? Bulfinch wciąż pisał o korupcji. Był z
tego znany. Ale do dzisiaj miałem wątpliwości. Pozbyłem się ich, kiedy powiedziano mi o jego śmierci. Właściwie
dopiero teraz jestem tego zupełnie pewny.
- Więc dlatego śledziłeś Midori?
- Oczywiście. - Zawsze, gdy mówił oczywiście", robił to w szczególny sposób, jakby podkreślał, że rozmówca ma
nieco ciężki 201
pomyślunek. - Kawamura zmarł niemal zaraz po tym, jak zadzwonił do mnie. Podejrzewałem, że nie dostarczył płyty
do zachodnich gazet".
Córka zabrała jego rzeczy. Wniosek nasuwał się sam z siebie.
- I dlatego podjąłeś śledztwo w sprawie włamania do Kawamury?
Popatrzył na mnie z dezaprobatą.
- To też robota moich ludzi. Szukałem płyty.
- Podwójna szansa: najpierw włamanie, a potem śledztwo - powiedziałem z uznaniem. - Sprytne.
- Nie bardzo. Płyty nie było. Zacząłem obserwować córkę.
- Nie tylko ty.
- Wiesz co, Rain-san? - mruknął. - Jeden z naszych wybrał się za nią do Omotesando. Poszedł do baru i tam w kiblu
przytrafił mu się dziwny wypadek. Złamał kark.
Chryste, więc to był jego człowiek... A zatem Benny nie kłamał, kiedy mi dał czterdzieści osiem godzin na przyjęcie
zadania. Ale to już nie miało żadnego znaczenia.
- Tak? - bąknąłem.
- Tej samej nocy moi ludzie czekali na nią w jej mieszkaniu. Mieli broń, ale ktoś zdołał ich zaskoczyć i pokonać.
Wyobrażasz sobie? Jeden człowiek.
- Przykre - odparłem, spodziewając się dalszego ciągu.
Tatsu wyciągnął papierosa, przez chwilę mu się przyglądał, a potem włożył go do ust i zapalił.
- Teoretycznie - odparł, wydmuchując siwy kłąb dymu. - Ale już po wszystkim. Płyta jest w rękach CIA.
- Co ty gadasz? A Yamaoto? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
że już niedługo powędrują do szkoły.
Obszedłem z tyłu nowy dom handlowy, a potem wróciłem środkiem, długim pasażem, ciągnącym się pod gołym
niebem, w otoczeniu błyszczącego szkła i chromu. Aadny widok. W pewnej chwili minęła mnie grupa roześmianych
uczniów. Zachowywali się swobodnie; byli u siebie.
Jakiś człowiek w znoszonym szarym płaszczu szedł w moją stronę z drugiego końca skweru. Nie mogłem dostrzec
jego twarzy, ale poznałem go po chodzie i sylwetce. To był Tatsu. Z lubością ssał odrobinę ciepła, jaką mu dawał ognik
papierosa, nie przejmując się marną pogodą.
Zobaczył mnie i pomachał ręką. Wyrzucił papierosa. Kiedy podszedł bliżej, zauważyłem, że przybyło mu bruzd na
twarzy. Wyraz znużenia stawał się coraz bardziej widoczny.
- Honto ni, shibaraku buri da na - powiedziałem z ukłonem. Dawno się nie widzieliśmy. Tatsu wyciągnął do mnie
rękę. Uścisnęliśmy sobie dłonie.
Przypatrywał mi się bacznie. Na pewno i u mnie zauważył zmarszczki.
Ale nie tylko. Przecież nie wiedział, że zrobiłem sobie operację. Pewnie teraz zachodził w głowę, co się stało, że
straciłem europejskie rysy. Ciekawe, czy składał to jedynie na karb wieku, czy jednak czegoś się domyślał.
- Rain-san, Utai, coś ty znów nawywijał? - zapytał, wciąż na mnie patrząc. - Wiesz, ile będę miał kłopotów, jeżeli ktoś
się dowie, że cię nie przymknąłem? Jesteś podejrzany o dwa morderstwa. Jedna z ofiar to wysoki urzędnik PLD. Ze
wszystkich stron mnie naciskają, żebym przyspieszył śledztwo.
- Nawet nie powiesz, że się cieszysz z tego spotkania, Tatsu? Nie jestem całkiem pozbawiony uczuć.
Uśmiechnął się jakby z zażenowaniem.
- Dobrze cię widzieć. Chociaż z drugiej strony wolałbym się z tobą spotkać w innych okolicznościach.
- Jak twoje córki?
Tym razem uśmiechnął się szerzej i z dumą pokiwał głową.
- Znakomicie. Jedna jest lekarką, a druga prawnikiem. Na szczęście odziedziczyły umysł po matce, ne?
- Zamężne?
- Starsza jest zaręczona.
- Gratulacje. Zatem niedługo będziesz dziadkiem.
- Nie tak niedługo. - Spoważniał nagle. Uf... nie chciałbym być w skórze chłopaka, który coś zacznie kombinować z
jego córką.
Wróciliśmy do centrum handlowego, przechodząc obok dokładnej repliki francuskiego chateau. W tym nowoczesnym
otoczeniu zamek wyglądał tak, jakby tęsknił za ojczyzną.
Starczy grzeczności. Zacząłem prosto z mostu:
- Szef Shinnento, Yamaoto Toshi, wydał na ciebie wyrok śmierci.
Zatrzymał się i spojrzał na mnie.
- Skąd wiesz?
- Przykro mi, ale tego nie mogę powiedzieć.
Kiwnął głową.
- To na pewno wiadomość z dobrego zródła, bo inaczej byś mnie nie ostrzegał.
- Tak.
Ruszyliśmy dalej. - Dobrze wiesz, Rain-san, że wielu ludzi chętnie widziałoby mnie na tamtym świecie. Czasami sam
się sobie dziwię, że wciąż żyję.
- Być może masz anioła stróża.
Roześmiał się.
- Chciałbym. Ale istnieje dużo prostsze wyjaśnienie. Moja śmierć byłaby dowodem na to, że miałem rację. Dopóki
żyję, można mnie uważać za łowcę duchów i zwykłego głupca.
- Obawiam się, że pewne rzeczy uległy zmianie.
Znów przystanął i popatrzył na mnie uważnie.
- Nie wiedziałem, że masz konszachty z Yamaoto.
- Nie mam.
Pokiwał głową. Domyśliłem się, że dorzucił tę garść informacji do swojej prywatnej kartoteki na temat tajemniczego
skrytobójcy.
Poszliśmy dalej.
- Powiedziałeś, że pewne rzeczy uległy zmianie".
- Chodzi o pewną płytę. Z tego, co wiem, są na niej informacje o korupcji wśród wielu znanych polityków. Yamaoto
chce ją mieć.
Wiedział o CD - sam słyszałem, jak Yamaoto mówił o ludziach Ishikury" w mieszkaniu Midori - mimo to milczał.
- Wiesz o tej sprawie, Tatsu? - spytałem.
Wzruszył ramionami.
- Jestem gliniarzem. Po trochu wiem o wszystkim.
- Yamaoto myśli, że siedzisz w tym dużo głębiej. %7łe szukasz płyty.
Znalazł się w kropce, więc postanowił usunąć pozostałych graczy.
- Znalazł się w kropce?
- Nie wie, gdzie jest płyta.
- A ty?
- Nie mam jej.
- Nie o to pytałem.
- Tatsu... W tej chwili nie chodzi o płytę. Usłyszałem, że coś ci grozi, więc postanowiłem ci o tym powiedzieć.
- Ale przyczyną zagrożenia jest jednak ta płyta, prawda? - spytał z niewinną, jakby zdumioną miną. Na pewno każdy,
kto go nie znał, dałby się na to nabrać. - Znajdzmy więc płytę i po kłopocie.
- Nie graj przede mną inakamono - odparłem. Na pewno nie był wiejskim głupkiem. - Posłuchaj, płyta jest w rękach
kogoś, kto chce opublikować jej zawartość. Wtedy też będzie po kłopocie", jak przed chwilą to ująłeś. Zatrzymał się i
złapał mnie za rękę.
- Masaka, tylko mi nie mów, że oddałeś ją Bulfinchowi!
W mojej głowie zabrzęczał dzwonek alarmowy.
- Dlaczego pytasz?
- Bo Franklin Bulfinch został wczoraj zamordowany w Akasaka Mitsuke, przed hotelem Akasaka Tokyu.
- Och, ty w dupę! - krzyknąłem, zapominając się na moment.
- Kamatta - znów zaklął Tatsu. - Dałeś mu ją?
- Tak.
- Cholera! Mógł mieć ją przy sobie w chwili śmierci?
Przed Akasaka Tokyu? Jakieś sto metrów od miejsca naszego spotkania.
- O której zginął? - zapytałem.
- Jakoś tak wczesnym popołudniem. Może o drugiej. Miał ją?
- Prawie na sto procent.
Zwiesił głowę.
- Niech to szlag... Tatsu? Skąd wiesz o płycie?
Długo milczał, zanim odpowiedział.
- Miałem ją dostać od Kawamury.
Uniosłem brwi ze zdziwienia.
- Tak - ciągnął. - Urabiałem go już od dłuższego czasu. Zachęcałem, żeby przekazał mi wszystkie informacje. Niestety,
w końcu wyszło na to, że ludzie jednak bardziej wierzą w dziennikarza niż policjanta.
Kawamura nagle zmienił zdanie i postanowił iść z tym do Bulfincha.
- Skąd wiesz?
- Zadzwonił do mnie w dniu swojej śmierci.
- Co powiedział?
Tatsu popatrzył na mnie poważnie.
- Spierdalaj. To trafi do zachodnich gazet". Na pewno jest w tym moja wina. Trochę za bardzo go cisnąłem i to mu
się nie spodobało.
- Skąd wiedziałeś, że chodzi właśnie o Bulfincha?
- A niby komu z zachodnich gazet" chciałbyś dostarczyć takich wiadomości? Bulfinch wciąż pisał o korupcji. Był z
tego znany. Ale do dzisiaj miałem wątpliwości. Pozbyłem się ich, kiedy powiedziano mi o jego śmierci. Właściwie
dopiero teraz jestem tego zupełnie pewny.
- Więc dlatego śledziłeś Midori?
- Oczywiście. - Zawsze, gdy mówił oczywiście", robił to w szczególny sposób, jakby podkreślał, że rozmówca ma
nieco ciężki 201
pomyślunek. - Kawamura zmarł niemal zaraz po tym, jak zadzwonił do mnie. Podejrzewałem, że nie dostarczył płyty
do zachodnich gazet".
Córka zabrała jego rzeczy. Wniosek nasuwał się sam z siebie.
- I dlatego podjąłeś śledztwo w sprawie włamania do Kawamury?
Popatrzył na mnie z dezaprobatą.
- To też robota moich ludzi. Szukałem płyty.
- Podwójna szansa: najpierw włamanie, a potem śledztwo - powiedziałem z uznaniem. - Sprytne.
- Nie bardzo. Płyty nie było. Zacząłem obserwować córkę.
- Nie tylko ty.
- Wiesz co, Rain-san? - mruknął. - Jeden z naszych wybrał się za nią do Omotesando. Poszedł do baru i tam w kiblu
przytrafił mu się dziwny wypadek. Złamał kark.
Chryste, więc to był jego człowiek... A zatem Benny nie kłamał, kiedy mi dał czterdzieści osiem godzin na przyjęcie
zadania. Ale to już nie miało żadnego znaczenia.
- Tak? - bąknąłem.
- Tej samej nocy moi ludzie czekali na nią w jej mieszkaniu. Mieli broń, ale ktoś zdołał ich zaskoczyć i pokonać.
Wyobrażasz sobie? Jeden człowiek.
- Przykre - odparłem, spodziewając się dalszego ciągu.
Tatsu wyciągnął papierosa, przez chwilę mu się przyglądał, a potem włożył go do ust i zapalił.
- Teoretycznie - odparł, wydmuchując siwy kłąb dymu. - Ale już po wszystkim. Płyta jest w rękach CIA.
- Co ty gadasz? A Yamaoto? [ Pobierz całość w formacie PDF ]