[ Pobierz całość w formacie PDF ]
współczuć rodzinom ofiar.
Oprócz rudych włosów nie zdołał znalezć między nimi nic wspólnego. Kobiety
mieszkały i pracowały w różnych częściach miasta. Zajmowały się zupełnie czym innym.
Debra urodziła się w Miami, Julie pochodziła z Nowego Jorku, Maria emigrowała z Kuby, a
Holly Tyler spędziła dzieciństwo w Minnesocie. Pozornie miały więc ze sobą tylko tyle
wspólnego, że wszystkie były rudowłose, młode, atrakcyjne i pełne życia. Może rzeczywiście
było to wszystko, co je łączyło.
Kyle potarł czoło, rozmyślając nad metodami i motywami morderców, z którymi
stykał się w przeszłości. Zwykle bodzcem była jakaś cecha ofiary, która budziła u zabójcy
określone skojarzenia. Cóż to mogło być tym razem? Kolor włosów? Temperament? Gdzie
morderca wyszukiwał swoje ofiary? Bundy czatował w miasteczkach uniwersyteckich,
prawdziwej kopalni młodych piękności. Ale te kobiety były nieco starsze, wszystkie miały po
dwadzieścia kilka lat.
Do niczego nie doszedł. Za to zmęczył się tak, jak tego chciał. Nie miał najmniejszej
ochoty po wzięciu prysznica bezsennie przewracać się na łóżku.
Była też gorsza możliwość. Jeszcze bardziej nie miał ochoty zasnąć i śnić o tym, że
próbuje dotrzeć do Madison, śpiącej na drugim końcu korytarza, a przeszkadza mu morderca,
którego nóż połyskuje w blasku księżyca.
Mimo to wyłączył komputer i przetarł oczy. Potem poszedł wziąć prysznic. Gdy
namydlił i dobrze umył ciało, puścił na siebie silny strumień zimnej wody. Stał pod nim
dłuższą chwilę, póki skóra całkiem mu nie ochłodła.
Wreszcie pogasił wszystkie światła, zostawiając włączoną jedynie małą lampkę w
łazience, tuż za progiem.
Lata doświadczeń nauczyły go, że należy spać w ciemności, a oświetlać w miarę
możliwości wszystkie wejścia.
Zamknął oczy, ale nie mógł zasnąć. Uniósł więc powieki i wbił wzrok w sufit.
Mógł wstać i iść na drugi koniec korytarza. Bez udawania. Po prostu spytałby
Madison, czy chce się z nim przespać.
Ale to byłoby zbyt jednoznaczne, zbyt bezpośrednie. Stanowczo zbyt bezpośrednie.
Mógłby też powiedzieć jej, że wstał, by napić się wody, a potem, wracając, przez
pomyłkę skręcił w niewłaściwą stronę.
Oczami wyobrazni widział tę przeklętą scenę mnóstwo razy. Wchodzi do jej pokoju i
Madison tam jest. Może owinięta ręcznikiem, może w jedwabiu. Mniejsza o to. Okrycie i tak
spłynęłoby na podłogę. Oboje tego chcemy, przestańmy się spierać, zróbmy to, żebyśmy
mogli dalej żyć każde swoim życiem&
A jednak nie był w stanie tego zrobić, nie i już. Wydawało mu się, że zna Madison.
Tę, która czasem, choć tylko czasem, tak dziwnie na niego patrzy albo uśmiecha się, gdy ją
zaskoczyć& do licha, powietrze w tym domu dosłownie iskrzyło. Jeśli szybko czegoś z tym
nie zrobią&
Nagle usłyszał odgłos kroków. Cichych, ostrożnych, lecz szybkich. Kroki zatrzymały
się tuż przed jego drzwiami.
Zmartwiał. Przerzucił nogę przez krawędz łóżka i szybko sięgnął po pistolet do
szuflady w nocnej szafce.
Drzwi wolno się otworzyły&
W przyćmionym świetle padającym na próg z uchylonych drzwi łazienki ukazała się
Madison. Przez chwilę stała, nic nie widząc, a Kyle siedział na łóżku.
Była w jedwabiu.
Długa nocna koszula barwy szmaragdu podkreślała kształty jej ciała. Uwypuklała
wszystkie zaokrąglenia. Rozpuszczone włosy wyglądały jak burza płomieni.
Przyszła do niego.
10
Powiedz to jeszcze raz. No, powiedz prowokował Jimmy Gates, okrywając
pocałunkami kostkę nogi Jassy.
Roześmiała się.
Morfometryczny.
Mmm& jeszcze poprosił, przesuwając wargi wzdłuż jej łydki.
Złogi okostnej.
Kiedy mówisz medycznym językiem, rozpalasz mnie do szaleństwa!
Roześmiała się, odepchnęła go i wyskoczyła z łóżka.
Hej!
Pić mi się chce.
Aadne rzeczy. Ja tu się z tobą namiętnie kocham, a ty myślisz o pepsi.
Wcale się ze mną nie kochasz, tylko drażnisz, a mnie już żebra bolą od śmiechu.
Przynieść ci coś?
Poklepał prześcieradło.
Tylko siebie. Zastanowił się. No, może jeszcze puszkę piwa.
Piwo dla szanownego pana.
Jassy wbiegła do kuchni całkiem naga. Mdłe światło z pokoju wystarczyło jej do
wyjęcia z lodówki pepsi i piwa. Wzięła jeszcze paczkę chipsów i biegiem wróciła do sypialni.
Co za kobieta! powiedział Jimmy, przewracając oczami jak aktor. Części ciała,
piwo i chipsy& wszystko do łóżka. Jak mogłem tak długo żyć bez ciebie?
Szczerze mówiąc, nie wiem powiedziała Jassy i poprawiła poduszkę, żeby
wygodnie się o nią oprzeć. Chcesz chipsa?
Rajska propozycja.
Usiadł obok niej, przeżuwając chipsa, i wziął do ręki telewizyjnego pilota. Lokalna
stacja nadawała powtórkę wiadomości z godziny jedenastej wieczorem. Jimmy obejrzał
materiał, kręcąc głową.
Musimy złapać tego typa. Spojrzał na Jassy z nieszczęśliwą miną. Wiesz, nigdy
nie zapominam pięknie podziękować twojej siostrze i zawsze dbam o jej interesy, gdy proszę
ją o pomoc, ale Kyle mimo to mnie straszy.
Dlaczego?
Przede wszystkim w kółko powtarza, że wszystkie zabite kobiety mają rude włosy.
O ile wiem, zawsze jest coś takiego, co prowokuje do działania ten typ mordercy. W
Kalifornii szaleniec zabijał wyłącznie brunetki. Ten widocznie lubi rude. Ale& Och,
rozumiem. Przecież Madison jest ruda. Na chwilę zamilkła. Nie rozumiem jednak,
dlaczego Kyle miałby się szczególnie martwić akurat o nią. Kaila też ma rude włosy.
Na pewno będzie się martwił również o Kailę, ale Kaila ma męża i raczej nie
wybierze się na weekend z nowo poznanym mężczyzną.
Rozumiem więc, że Kyle pojechał do Madison?
Jimmy skinął głową, upijając duży łyk piwa.
Uff& To dobrze.
Widzę, że ty też się o nią martwisz.
A ty nie? Boże, do jutra całe miasto ogarnie panika. Naturalnie morderstwa zawsze [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
współczuć rodzinom ofiar.
Oprócz rudych włosów nie zdołał znalezć między nimi nic wspólnego. Kobiety
mieszkały i pracowały w różnych częściach miasta. Zajmowały się zupełnie czym innym.
Debra urodziła się w Miami, Julie pochodziła z Nowego Jorku, Maria emigrowała z Kuby, a
Holly Tyler spędziła dzieciństwo w Minnesocie. Pozornie miały więc ze sobą tylko tyle
wspólnego, że wszystkie były rudowłose, młode, atrakcyjne i pełne życia. Może rzeczywiście
było to wszystko, co je łączyło.
Kyle potarł czoło, rozmyślając nad metodami i motywami morderców, z którymi
stykał się w przeszłości. Zwykle bodzcem była jakaś cecha ofiary, która budziła u zabójcy
określone skojarzenia. Cóż to mogło być tym razem? Kolor włosów? Temperament? Gdzie
morderca wyszukiwał swoje ofiary? Bundy czatował w miasteczkach uniwersyteckich,
prawdziwej kopalni młodych piękności. Ale te kobiety były nieco starsze, wszystkie miały po
dwadzieścia kilka lat.
Do niczego nie doszedł. Za to zmęczył się tak, jak tego chciał. Nie miał najmniejszej
ochoty po wzięciu prysznica bezsennie przewracać się na łóżku.
Była też gorsza możliwość. Jeszcze bardziej nie miał ochoty zasnąć i śnić o tym, że
próbuje dotrzeć do Madison, śpiącej na drugim końcu korytarza, a przeszkadza mu morderca,
którego nóż połyskuje w blasku księżyca.
Mimo to wyłączył komputer i przetarł oczy. Potem poszedł wziąć prysznic. Gdy
namydlił i dobrze umył ciało, puścił na siebie silny strumień zimnej wody. Stał pod nim
dłuższą chwilę, póki skóra całkiem mu nie ochłodła.
Wreszcie pogasił wszystkie światła, zostawiając włączoną jedynie małą lampkę w
łazience, tuż za progiem.
Lata doświadczeń nauczyły go, że należy spać w ciemności, a oświetlać w miarę
możliwości wszystkie wejścia.
Zamknął oczy, ale nie mógł zasnąć. Uniósł więc powieki i wbił wzrok w sufit.
Mógł wstać i iść na drugi koniec korytarza. Bez udawania. Po prostu spytałby
Madison, czy chce się z nim przespać.
Ale to byłoby zbyt jednoznaczne, zbyt bezpośrednie. Stanowczo zbyt bezpośrednie.
Mógłby też powiedzieć jej, że wstał, by napić się wody, a potem, wracając, przez
pomyłkę skręcił w niewłaściwą stronę.
Oczami wyobrazni widział tę przeklętą scenę mnóstwo razy. Wchodzi do jej pokoju i
Madison tam jest. Może owinięta ręcznikiem, może w jedwabiu. Mniejsza o to. Okrycie i tak
spłynęłoby na podłogę. Oboje tego chcemy, przestańmy się spierać, zróbmy to, żebyśmy
mogli dalej żyć każde swoim życiem&
A jednak nie był w stanie tego zrobić, nie i już. Wydawało mu się, że zna Madison.
Tę, która czasem, choć tylko czasem, tak dziwnie na niego patrzy albo uśmiecha się, gdy ją
zaskoczyć& do licha, powietrze w tym domu dosłownie iskrzyło. Jeśli szybko czegoś z tym
nie zrobią&
Nagle usłyszał odgłos kroków. Cichych, ostrożnych, lecz szybkich. Kroki zatrzymały
się tuż przed jego drzwiami.
Zmartwiał. Przerzucił nogę przez krawędz łóżka i szybko sięgnął po pistolet do
szuflady w nocnej szafce.
Drzwi wolno się otworzyły&
W przyćmionym świetle padającym na próg z uchylonych drzwi łazienki ukazała się
Madison. Przez chwilę stała, nic nie widząc, a Kyle siedział na łóżku.
Była w jedwabiu.
Długa nocna koszula barwy szmaragdu podkreślała kształty jej ciała. Uwypuklała
wszystkie zaokrąglenia. Rozpuszczone włosy wyglądały jak burza płomieni.
Przyszła do niego.
10
Powiedz to jeszcze raz. No, powiedz prowokował Jimmy Gates, okrywając
pocałunkami kostkę nogi Jassy.
Roześmiała się.
Morfometryczny.
Mmm& jeszcze poprosił, przesuwając wargi wzdłuż jej łydki.
Złogi okostnej.
Kiedy mówisz medycznym językiem, rozpalasz mnie do szaleństwa!
Roześmiała się, odepchnęła go i wyskoczyła z łóżka.
Hej!
Pić mi się chce.
Aadne rzeczy. Ja tu się z tobą namiętnie kocham, a ty myślisz o pepsi.
Wcale się ze mną nie kochasz, tylko drażnisz, a mnie już żebra bolą od śmiechu.
Przynieść ci coś?
Poklepał prześcieradło.
Tylko siebie. Zastanowił się. No, może jeszcze puszkę piwa.
Piwo dla szanownego pana.
Jassy wbiegła do kuchni całkiem naga. Mdłe światło z pokoju wystarczyło jej do
wyjęcia z lodówki pepsi i piwa. Wzięła jeszcze paczkę chipsów i biegiem wróciła do sypialni.
Co za kobieta! powiedział Jimmy, przewracając oczami jak aktor. Części ciała,
piwo i chipsy& wszystko do łóżka. Jak mogłem tak długo żyć bez ciebie?
Szczerze mówiąc, nie wiem powiedziała Jassy i poprawiła poduszkę, żeby
wygodnie się o nią oprzeć. Chcesz chipsa?
Rajska propozycja.
Usiadł obok niej, przeżuwając chipsa, i wziął do ręki telewizyjnego pilota. Lokalna
stacja nadawała powtórkę wiadomości z godziny jedenastej wieczorem. Jimmy obejrzał
materiał, kręcąc głową.
Musimy złapać tego typa. Spojrzał na Jassy z nieszczęśliwą miną. Wiesz, nigdy
nie zapominam pięknie podziękować twojej siostrze i zawsze dbam o jej interesy, gdy proszę
ją o pomoc, ale Kyle mimo to mnie straszy.
Dlaczego?
Przede wszystkim w kółko powtarza, że wszystkie zabite kobiety mają rude włosy.
O ile wiem, zawsze jest coś takiego, co prowokuje do działania ten typ mordercy. W
Kalifornii szaleniec zabijał wyłącznie brunetki. Ten widocznie lubi rude. Ale& Och,
rozumiem. Przecież Madison jest ruda. Na chwilę zamilkła. Nie rozumiem jednak,
dlaczego Kyle miałby się szczególnie martwić akurat o nią. Kaila też ma rude włosy.
Na pewno będzie się martwił również o Kailę, ale Kaila ma męża i raczej nie
wybierze się na weekend z nowo poznanym mężczyzną.
Rozumiem więc, że Kyle pojechał do Madison?
Jimmy skinął głową, upijając duży łyk piwa.
Uff& To dobrze.
Widzę, że ty też się o nią martwisz.
A ty nie? Boże, do jutra całe miasto ogarnie panika. Naturalnie morderstwa zawsze [ Pobierz całość w formacie PDF ]