[ Pobierz całość w formacie PDF ]

składała.
 Właśnie mówię, że to szczera prawda, że pani Llewellyn Smythe sama to
napisała. I Jakubek mówił to samo, ale on pojechał do Australii. Już przeszło rok go
nie ma i nie mam jego adresu. On nie pochodził stąd.
 A czego pani ode mnie oczekuje?
 Chciałabym, aby mi pani powiedziała, czy powinnam teraz coś powiedzieć albo
zrobić. Bo wie pani, nikt nigdy mnie nie pytał, czy wiem coś o testamencie.
 Nazywa się pani Leaman. A jak ma pani na imię?
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
 Harriet.
 Harriet Leaman. A jakie było nazwisko Jakubka?
 Zaraz, jak to było? Jenkins?. Tak, Jakub Jenkins. Byłabym bardzo zobowiązana,
gdyby mi pani pomogła, bo, widzi pani, to wszystko mnie przeraża. Te wszystkie
nadchodzące kłopoty& Bo jeżeli panna Olga zamordowała panią Llewellyn Smythe i,
jak myślę, mała Joyce to widziała& Ona, to znaczy panna Olga, strasznie się cieszyła,
gdy usłyszała od prawników, że dostała wszystkie pieniądze. Ale wszystko się
zmieniło, gdy przyszła policja i zaczęła zadawać pytania. Wtedy nagle wyjechała, a
mnie nikt o nic nie pytał. A teraz mnie to dręczy, że może wtedy powinnam coś
powiedzieć.
 Myślę  rzekła pani Oliver  że będzie pani musiała opowiedzieć tę historię
prawnikowi, który reprezentował panią Llewellyn Smythe. Jestem pewna, że dobry
prawnik zrozumie pani uczucia i motywy.
 Tak. Gdyby taka dama jak pani zechciała szepnąć im słówko w mojej sprawie i
powiedzieć, jak się to wszystko stało, że nigdy nie chciałam zrobić nic nieuczciwego.
Myślę, że wszystko, co zrobiłam&
 Po prostu nic pani nie powiedziała  przerwała pani Oliver.  To całkiem
sensowne wyjaśnienie.
 Ale gdyby pani mogła najpierw powiedzieć od siebie słówko w mojej sprawie.
Wie pani, żeby wyjaśnić. Byłabym bardzo wdzięczna.
 Zrobię, co będę mogła  obiecała pani Oliver. Zwróciła wzrok na ogrodową
ścieżkę, którą zbliżała się schludna postać.
 Tak, bardzo pani dziękuję. Powiedzieli mi, że z pani bardzo miła dama, i to
prawda. Jestem pani bardzo zobowiązana.
Podniosła się, zakładając ponownie bawełniane rękawiczki, które dotąd miętosiła z
udręką. Kiwnęła głową i po chwili zniknęła za drzwiami. Pani Oliver oczekiwała na
pojawienie się Poirota.
 Proszę, niech pan wejdzie i usiądzie  powiedziała.  Cóż się z panem dzieje?
Wygląda pan na zdenerwowanego.
 Stopy strasznie mnie bolą  odpowiedział Herkules Poirot.
 To wina pańskich straszliwych lakierków  stwierdziła pani Oliver.  Proszę
siadać. Proszę powiedzieć, po co pan przyszedł, a potem ja panu powiem coś, co pana
zadziwi!
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
Rozdział osiemnasty
Poirot usiadł, wyprostował nogi i powiedział:
 Ach, teraz lepiej.
 Niech pan zdejmie buty i pozwoli stopom wypocząć  zaproponowała pani
Oliver.
 Nie, nie mogę. Nie mogę tego zrobić.  Zdawał się być zaszokowany tą
propozycją.
 Przecież jesteśmy starymi przyjaciółmi  rzekła pani Oliver  i Judith nie
będzie miała nic przeciwko temu, aby zostawić nas samych. Proszę wybaczyć, że to
mówię, ale nie powinien pan używać lakierków na wsi. Dlaczego nie kupi pan sobie
pary solidnych zamszowych butów? Albo czegoś podobnego do tego, co noszą teraz
chłopcy pozujący na hipisów? Myślę o takich butach, które łatwo wkładać i nigdy nie
trzeba ich czyścić. Zapewne same się czyszczą wskutek jakiegoś niezwykłego procesu.
To jeden z tych cudów, które oszczędzają ludziom pracy.
 Nie dbam o to  powiedział Poirot ostro.  Naprawdę!
 Kłopot z panem polega na tym  rzekła pani Oliver, zaczynając rozpakowywać
stojącą na stole i najwyrazniej świeżo kupioną paczkę  że uparł się pan być
elegancki. Myśli pan więcej o swoim ubraniu i wąsach, o tym, jak pan wygląda i co pan
ma na sobie niż o wygodzie. Dzisiaj wygoda to wielka rzecz. Jeśli przekroczy się
pięćdziesiątkę, tylko to ma znaczenie.
 Nie wiem, czy mogę się z panią zgodzić, madame.
 Lepiej, aby się pan zgodził  powiedziała pani Oliver.  Jeżeli pan tego nie
zrobi, będzie pan bardzo cierpiał, i to z roku na rok coraz bardziej.
Pani Oliver wyciągnęła z papierowego opakowania wesoło malowane pudełko.
Zdjęła wieczko, wzięła niewielki owoc i podniosła go do ust. Oblizała palce, wytarła je
w chusteczkę i zamruczała niewyraznie:
 Lepi się.
 Już pani nie je jabłek? Zawsze widziałem panią z torbą jabłek w ręce. Wciąż
sięgała pani po nie i jadła. Od czasu do czasu torba pękała i jabłka wysypywały się na
drogę.
 Mówiłam panu  rzekła pani Oliver  że nigdy już nie spojrzę na jabłka.
Nienawidzę ich. Możliwe, że kiedyś się przemogę i znów zacznę je jeść, ale teraz nie
lubię niczego, co kojarzy się z jabłkami.
 A cóż to takiego pani je teraz?  Poirot uniósł wesoło malowane wieczko z
rysunkiem palmy i przeczytał:  Tunis dates. Ach, więc teraz daktyle.
 Tak, właśnie daktyle  przyznała pani Oliver. Wzięła kolejny owoc i włożyła go
do ust. Wyjęła pestkę i wrzuciła ją do kosza. Zaczęła przeżuwać.
 Tunis dates  powtórzył Poirot.  Niezwykłe.
 Cóż niezwykłego w jedzeniu daktyli? Wielu ludzi je je.
 Nie, nie o tym myślałem. Nie o jedzeniu daktyli. To niezwykłe, że dzięki pani
pomyślałem o słowie dates*.
 Dlaczego?  spytała pani Oliver.
 Ponieważ  odpowiedział Poirot  tak jak niegdyś, znów wskazuje mi pani
drogę, chemin* postępowania. Drogę, na którą powinienem wejść lub po której już
powinienem kroczyć. Przecież dates to również daty. Aż do tej chwili nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karpacz24.htw.pl