[ Pobierz całość w formacie PDF ]
podoba. Niestety, w życiu rzadko zdarzają się szczęśliwe zakończenia.
– Zdążyłam się już o tym przekonać. – Przelotny uśmiech Rhianny był
smutny i pełen napięcia. Spojrzała na zegarek. – Wielkie nieba! Już prawie
północ. Muszę wracać.
Diaz uniósł brwi.
– Dlaczego? Przyjęcie w hotelu chyba się jeszcze nie skończyło.
– Na pewno się skończyło – odparła Rhianna stanowczo. – Carrie musi
być w domu przed wybiciem dwunastej. Zapomniałeś o starym przesądzie,
49
który zabrania panu młodemu widzieć swą przyszłą żonę w dniu ślubu? Mogą
się spotkać dopiero w kościele.
– Kompletnie wypadło mi to z głowy. Nie jestem specjalnie przesądny,
chyba że chodzi o kopalnie. – Zamilkł na chwilę. – Może dasz się choć
namówić na kawę?
– Dziękuję, ale już za późno na kawę – odparła.
– Nie mogłabym zasnąć.
– A naturalnie chciałabyś jutro wyglądać olśniewająco – zauważył Diaz
jedwabistym głosem.
– A może chciałabyś, powiedzmy eufemistycznie, odświeżyć się przed
wyjściem? Enrique wskaże ci jedną z kajut pasażerskich.
– Chętnie, dziękuję za uprzejmość – powiedziała Rhianna, sięgając po
torebkę.
– De nada – odparł. — Nawet piraci miewają lepsze chwile.
Przy drzwiach zawahała się i spojrzała na Diaza wyciągniętego wygodnie
na kanapie i podziwiającego głęboką barwę wina w swoim kieliszku.
Wiedziała, że zapewne już nigdy się nie zobaczą i ten obraz zostanie jej w
oczach na zawsze – śniada, inteligentna twarz o wysokich kościach policz-
kowych, niesamowite oczy w ciemnej oprawie niezwykle długich rzęs i
smukła, muskularna, długonoga sylwetka.
Zeszła na niższy poziom, do kajut mieszkalnych. Enrique z wyraźną
dumą wskazał jej jedną z nich. Rhiannie szczęka opadła na widok
wyposażenia. Szafy i toaletka z kosztownego, jasnego drewna, najszersze łoże,
jakie w życiu widziała, z kremową pościelą i narzutą w kolorze terakoty. Z
tego samego materiału było obicie poduszek i niewielka kanapka pod jedną ze
ścian.
50
Przyległa łazienka, utrzymana w olśniewającej bieli i lazurze, była
wyposażona w kabinę prysznicową, dwie umywalki, bidet i toaletę.
– Proszę powiedzieć, jeśli jeszcze czegoś potrzeba, por favor –
powiedział Enrique i odwrócił się do wyjścia. – Tu jest dzwonek.
Rhianna wytarła ręce i wrzuciła ręcznik do kosza na brudną bieliznę.
Przyczesała włosy i zastanawiała się, czy nie pociągnąć ust szminką, gdy nagle
spostrzegła ustawione obok lustra, kosmetyki. To były jej ulubione marki, od
emulsji nawilżającej, po perfumowany tonik do ciała, a nawet szampon.
Dziwne, pomyślała i przeszła do pokoju. Jej oczy zwęziły się, gdy
spostrzegła na łóżku coś, czego poprzednio na nim nie było. Koszulę nocną.
Jej koszulę...
Rhianna odetchnęła głęboko, odwróciła się na pięcie i wróciła do
łazienki. Jej obawy potwierdziły się: wszystkie kosmetyki były używane, a ła-
dna, pasiasta saszetka, w której je przywiozła z Londynu, stała teraz na półce
pod umywalką.
Moje rzeczy, zrozumiała. Tutaj, na jachcie.
Dla porządku zajrzała jeszcze do szaf. Wisiały tam wszystkie rzeczy, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
podoba. Niestety, w życiu rzadko zdarzają się szczęśliwe zakończenia.
– Zdążyłam się już o tym przekonać. – Przelotny uśmiech Rhianny był
smutny i pełen napięcia. Spojrzała na zegarek. – Wielkie nieba! Już prawie
północ. Muszę wracać.
Diaz uniósł brwi.
– Dlaczego? Przyjęcie w hotelu chyba się jeszcze nie skończyło.
– Na pewno się skończyło – odparła Rhianna stanowczo. – Carrie musi
być w domu przed wybiciem dwunastej. Zapomniałeś o starym przesądzie,
49
który zabrania panu młodemu widzieć swą przyszłą żonę w dniu ślubu? Mogą
się spotkać dopiero w kościele.
– Kompletnie wypadło mi to z głowy. Nie jestem specjalnie przesądny,
chyba że chodzi o kopalnie. – Zamilkł na chwilę. – Może dasz się choć
namówić na kawę?
– Dziękuję, ale już za późno na kawę – odparła.
– Nie mogłabym zasnąć.
– A naturalnie chciałabyś jutro wyglądać olśniewająco – zauważył Diaz
jedwabistym głosem.
– A może chciałabyś, powiedzmy eufemistycznie, odświeżyć się przed
wyjściem? Enrique wskaże ci jedną z kajut pasażerskich.
– Chętnie, dziękuję za uprzejmość – powiedziała Rhianna, sięgając po
torebkę.
– De nada – odparł. — Nawet piraci miewają lepsze chwile.
Przy drzwiach zawahała się i spojrzała na Diaza wyciągniętego wygodnie
na kanapie i podziwiającego głęboką barwę wina w swoim kieliszku.
Wiedziała, że zapewne już nigdy się nie zobaczą i ten obraz zostanie jej w
oczach na zawsze – śniada, inteligentna twarz o wysokich kościach policz-
kowych, niesamowite oczy w ciemnej oprawie niezwykle długich rzęs i
smukła, muskularna, długonoga sylwetka.
Zeszła na niższy poziom, do kajut mieszkalnych. Enrique z wyraźną
dumą wskazał jej jedną z nich. Rhiannie szczęka opadła na widok
wyposażenia. Szafy i toaletka z kosztownego, jasnego drewna, najszersze łoże,
jakie w życiu widziała, z kremową pościelą i narzutą w kolorze terakoty. Z
tego samego materiału było obicie poduszek i niewielka kanapka pod jedną ze
ścian.
50
Przyległa łazienka, utrzymana w olśniewającej bieli i lazurze, była
wyposażona w kabinę prysznicową, dwie umywalki, bidet i toaletę.
– Proszę powiedzieć, jeśli jeszcze czegoś potrzeba, por favor –
powiedział Enrique i odwrócił się do wyjścia. – Tu jest dzwonek.
Rhianna wytarła ręce i wrzuciła ręcznik do kosza na brudną bieliznę.
Przyczesała włosy i zastanawiała się, czy nie pociągnąć ust szminką, gdy nagle
spostrzegła ustawione obok lustra, kosmetyki. To były jej ulubione marki, od
emulsji nawilżającej, po perfumowany tonik do ciała, a nawet szampon.
Dziwne, pomyślała i przeszła do pokoju. Jej oczy zwęziły się, gdy
spostrzegła na łóżku coś, czego poprzednio na nim nie było. Koszulę nocną.
Jej koszulę...
Rhianna odetchnęła głęboko, odwróciła się na pięcie i wróciła do
łazienki. Jej obawy potwierdziły się: wszystkie kosmetyki były używane, a ła-
dna, pasiasta saszetka, w której je przywiozła z Londynu, stała teraz na półce
pod umywalką.
Moje rzeczy, zrozumiała. Tutaj, na jachcie.
Dla porządku zajrzała jeszcze do szaf. Wisiały tam wszystkie rzeczy, [ Pobierz całość w formacie PDF ]